Każdy fan Formuły 1, obudzony w środku nocy, na pytanie o największą gwiazdę wyścigów o Grand Prix Monako bez wahania wymieni Ayrtona Sennę, sześciokrotnego zwycięzcę zawodów na krętych, wyboistych i śliskich ulicach śródziemnomorskiego księstwa. Wiadomo też, że po pięć razy wygrywali tu Michael Schumacher i Graham Hill – jego syn Damon żartował kiedyś, że za młodu myślał, iż jego ojciec z zawodu jest zwycięzcą GP Monako. Wszak przezywano go nawet „Mister Monaco”. Historia tego ulicznego wyścigu jest jednak na tyle bogata, że warto się w nią zagłębić, nie poprzestając na tych oczywistych legendach.

1929
Faworytem pierwszej edycji wyścigu o Grand Prix Monako był Rudolf Caracciola, ale as Mercedesa ruszył do walki dopiero z przedostatniego, 15. pola – nie miał szczęścia w losowaniu, bo tak przydzielano wówczas pozycje startowe. Szybko przebił się do czołówki i toczył bój z Williamem Groverem-Williamsem, ale trwający aż cztery i pół minuty pit stop na tankowanie i wymianę tylnych kół (długo nawet jak na przedwojenne standardy) pozbawił go szans na zwycięstwo. Sto okrążeń najszybciej przejechał Grover-Williams w zielonym Bugatti T35B, zajęło mu to niespełna cztery godziny. Caracciola zajął trzecie miejsce, tracąc 2 minuty i 22 sekundy do zwycięzcy.

Grover-Williams i jego rywale z toru, Robert Benoist i Jean-Pierre Wimille, zostali w czasie drugiej wojny światowej bohaterami francuskiego ruchu oporu. Przeżył tylko ten ostatni… Zwycięzcę pierwszej w historii GP Monako hitlerowcy schwytali w 1943 roku i zamordowali wiosną 1945 roku w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. Benoist także został złapany, ale podczas transportu do paryskiej siedziby Gestapo uciekł i przedostał się do Anglii. Wrócił z kolejną misją do Francji i tym razem mu się nie powiodło: naziści schwytali go w 1944 roku i zamordowali w obozie Buchenwald. Wimille, dwukrotny zwycięzca 24h Le Mans (w 1937 roku jego partnerem był Benoist, w 1939 roku Pierre Veyron) wrócił po wojnie do ścigania, ale zginął w czasie treningów przed Grand Prix Buenos Aires w 1949 roku.

1950
Wimille nie dożył inauguracji wyścigowych mistrzostw świata w sezonie 1950. Grand Prix Monako była drugą rundą czempionatu i jednocześnie pierwszą, w której udział wzięła ekipa Ferrari – Scuderia opuściła rozgrywaną osiem dni wcześniej inaugurację na Silverstone.

Dominował wówczas zespół Alfa Romeo. Giuseppe Farina, późniejszy mistrz świata, wygrał GP Wielkiej Brytanii, ale w Monako swój pierwszy triumf (z 24) odniósł Juan Manuel Fangio. Genialny Argentyńczyk popisał się nie lada sprytem. Objął prowadzenie po starcie, a już na pierwszym kółku za jego plecami doszło do karambolu: fala wody z portowego basenu zmoczyła nawierzchnię w Tabac. Zderzyło się kilku kierowców, ich samochody niemal całkowicie zatarasowały trasę. Gdy Fangio dojeżdżał do tego miejsca na drugim okrążeniu, zorientował się, że kibice na trybunach nie patrzą na niego, tylko na coś, co dzieje się za Tabac. Zwolnił niemal do zera i dzięki temu mógł ominąć porozbijane auta rywali. Odpadło aż dziesięciu kierowców, czyli ponad połowa liczącej 19 samochodów stawki.

Juan Manuel zdublował wszystkich rywali: drugi na mecie Alberto Ascari w Ferrari stracił jedno okrążenie, a trzeci Louis Chiron – dwa. Dla obywatela Monako było to zresztą jedyne podium w mistrzostwach świata, chociaż przed wojną Chiron niejeden raz zwyciężał w zawodach rangi Grand Prix: także „u siebie”, w 1931 roku.

Grand Prix Monako 1950 była jedyną rundą wyścigowych mistrzostw świata, w której średnia prędkość zwycięzcy była mniejsza niż 100 km/h. Fangio pokonał 100 okrążeń w czasie trzech godzin i niespełna 15 minut, uzyskując średnią prędkość 98,7 km/h.

1955 i 1958
Na ulicach Monte Carlo zwyciężali nie tylko wielcy mistrzowie. Kilku kierowców odniosło tu swoje jedyne zwycięstwa w Formule 1, a jeden – Maurice Trintignant – wygrał w karierze dwie rundy mistrzostw świata, obie w Monako. Wuj słynnego aktora Jean-Louisa Trintignanta dokonał tej sztuki w 1955 roku za kierownicą Ferrari 625 i trzy lata później, prowadząc Coopera T45 Climax zespołu Rob Walker Racing Team.

Przy tej pierwszej okazji dominujące Mercedesy W196 Juana Manuela Fangio i Stirlinga Mossa nie wytrzymały trudów wyścigu, a Alberto Ascari uległ wypadkowi i jego Lancia D50 utonęła w basenie portowym – kierowcy nic się nie stało, ale zginął 4 dni później podczas testów na Monzy.

https://www.youtube.com/watch?v=JmO2aM_1S4Q

1970
Wyścig trwa do ostatnich metrów… 1970 roku Jack Brabham, naciskany przez Jochena Rindta, popełnił błąd w ostatnim zakręcie ostatniego okrążenia. Uderzył przodem w barierę prawego nawrotu, w aktualnej wersji toru zastąpionego przez kombinację Rascasse-Anthony Noghes. Brabham, który 11 lat wcześniej właśnie na ulicach Monte Carlo odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach świata, stracił w ten sposób triumf numer 15 – i licznik jego wygranych zatrzymał się już na zawsze na liczbie 14.

Rindt został w sezonie 1970 mistrzem świata – jedynym pośmiertnym w historii tego sportu. Austriak zginął podczas treningów na torze Monza i do końca zmagań nikt nie wyprzedził go w punktacji, a przyczynił się do tego jego następca w ekipie Lotus, Emerson Fittipaldi – zwyciężając w zaledwie czwartym swoim starcie, GP USA.

1982
Wyglądało na to, że nikt nie chciał wygrać tego wyścigu. W końcówce zaczęło padać i dwa okrążenia przed metą jadący na czele Alain Prost roztrzaskał swoje Renault o bariery. Liderem został Riccardo Patrese, ale obrócił się w zakręcie Loews. Następnemu w kolejce, Didierowi Pironiemu, skończyło się paliwo w czasie ostatniego przejazdu tunelu. Andrea de Cesaris nie zdążył przejąć prowadzenia, bo jego Alfa Romeo także zatrzymała się z pustym bakiem. Derek Daly w poobijanym Williamsie nie zdołał rozpocząć ostatniego kółka, bo zakleszczyła się skrzynia biegów. Tymczasem Patrese, wykorzystując nachylenie toru i pomoc porządkowych, odpalił swojego Brabhama, minął wszystkich rozbitków i odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo.

2004
Wspominaliśmy już Trintignanta, a swoje jedyne triumfy w karierze na ulicach Monako odnieśli także Jean-Pierre Beltoise (1972, ostatnie zwycięstwo zespołu BRM), Olivier Panis (1996 po starcie z 14. pola, ostatnie jak dotąd zwycięstwo francuskiego kierowcy w F1) i Jarno Trulli. Włoch należycie wykorzystał pierwsze (z czterech) pole position w karierze, a rywale nie utrudniali mu zadania. Fernando Alonso rozbił się przy wyjeździe z tunelu i zanim jego Renault zdążyło się zatrzymać, zdołał jeszcze pokazać środkowy palec Ralfowi Schumacherowi, w wymowny sposób obarczając Niemca winą za wypadek. Zarządzono neutralizację, podczas której dogrzewający opony i hamulce Michael Schumacher zderzył się w tunelu ze zdublowanym Juanem Pablo Montoyą.

„Schumi” nie miał w sumie szczęścia do Monako. Czyżby działała jakaś klątwa Senny, skoro nie zdołał nawet wyrównać jego rekordu zwycięstw w księstwie? Ostatnią szansę mógł mieć w sezonie 2012, kiedy jedyny raz po powrocie do F1 wygrał kwalifikacje, ale został cofnięty o 5 pól za spowodowanie kolizji w poprzednim wyścigu… Kolizji, której ofiarą padł Bruno Senna, siostrzeniec Ayrtona.

2008 i 2010
Robert Kubica. Okrążenie kwalifikacyjne z sezonu 2010 pamiętają chyba wszyscy fani, nie tylko talentu Polaka. To był prawdziwy pokaz jazdy na milimetry w wykonaniu ulicznego wojownika, potrafiącego doskonale wyczuć przyczepność nawierzchni oraz bliskość ścian. Tych dwóch rzeczy zabrakło dwa lata wcześniej Lewisowi Hamiltonowi, kiedy na szóstym okrążeniu zawadził kołem o barierę w Tabac. Paradoksalnie dzięki temu późniejszy mistrz świata wygrał ten wyścig, bo zjechał na wymuszoną zmianę opon i przy okazji zatankowano mu bardzo dużą ilość paliwa. Ostatecznie wyścig przerwano po upływie dwóch godzin i przejechaniu 76 z zaplanowanych 78 kółek, a na ostatnim z nich z jednej z opon w samochodzie Hamiltona zaczęło schodzić powietrze… Jedni powiedzą, że szczęście sprzyja lepszym, a inni, że drugiemu na mecie Robertowi gwiazdy wybitnie nie sprzyjały.

***

Na deser ktoś, kto przebił Jacka Brabhama z 1970 roku i przegrał zawody w Monako jeszcze później niż w ostatnim zakręcie. W sezonie 2003 prowadzący w wyścigu Formuły 3000 (poprzedniczki GP2) Björn Wirdheim po wyjeździe na prostą startową zwolnił, chcąc pozdrowić wiwatujących na jego cześć mechaników zespołu Arden. Szwed przeoczył jeden drobny szczegół: linia mety znajdowała się jeszcze przed nim… Dosłownie na ostatnich metrach wyprzedził go Nicolas Kiesa i to Duńczyk mógł cieszyć się ze swojego jedynego zwycięstwa w tej serii – flagę w biało-czarną szachownicę minął 0,9 sekundy przed nieszczęsnym Wirdheimem. Christian Horner, wówczas szef i właściciel ekipy Arden, nie był pod wrażeniem tego popisu swojego kierowcy. Szwed co prawda zdobył później mistrzowski tytuł, ale wpadka z Monako boli (a kibiców bawi) do dziś.

5 KOMENTARZE

  1. Ten filmik z pierwszego GP Monako z 1929 i ten „banan”, gdy zobaczyłem zakręt Saint Devote, ten sam, jak dziś 😀
    Ale szykana za wyjazdem z tunelu to chyba nie jest taka „nowa” 🙂

  2. Fajny artykuł , Mikołaj gdzie jesteś, te pierdoły które komentują wyścig kto im pozwolił.
    Czekam na Twój powrót .

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here