Lewis Hamilton narzekał na bóle głowy po pierwszym treningu, w samochodzie Charles’a Leclerca wariowała przepustnica, a zdaniem Sergio Péreza stan nawierzchni na Circuit of the Americas jest „absolutnie nie do zaakceptowania”.
Za nami naprawdę trudny piątek w Austin. O poranku trzeba było oskrobywać szyby samochodów ze szronu, a słupek rtęci ledwo wspinał się ponad zero. W tej sytuacji niełatwo było o rzetelne zebranie danych na temat opon w specyfikacji 2020 – każdy samochód mógł w piątek wykorzystać dwa zestawy z przyszłorocznej mieszanki C4. Kierowcy niezbyt przychylnie wypowiadali się na temat nowych opon, ale przedstawiciele Pirelli kontrują, że warunki były niekorzystne, a samochody i ustawienia są generalnie przystosowane do tegorocznych opon.
Znacznie ważniejsze dla przebiegu tego weekendu są nierówności, przede wszystkim na dojeździe do pierwszego zakrętu i na wyjściu z Zakrętu 9. – Nie przeszkadza mi to na torze ulicznym, ale tutaj niektóre wyboje są bardzo duże, bardziej przypominają hopki i koła odrywają się od ziemi – komentował Verstappen.
– W telewizji wygląda to gorzej – dodał jego zespołowy partner Alexander Albon, chociaż zdaniem Roberta Kubicy jest dokładnie na odwrót. – Z reguły jest tak, że w rzeczywistości jest dziesięć razy gorzej niż w telewizji – uważa kierowca Williamsa. Dla niego to nie tylko pierwszy start w Austin, ale również pierwszy wyścig w USA. W sezonie 2007 musiał pauzować po kraksie w Grand Prix Kanady, a rok wcześniej na Indianapolis zaliczył tylko piątkowe treningi. Od 2008 roku trwał rozbrat Formuły 1 ze Stanami Zjednoczonymi, a powrót (i debiut Austin) nastąpił dopiero w sezonie 2012 – nieco ponad dwa miesiące po pamiętnym powrocie Kubicy do sportu, za kierownicą rajdowego Subaru.
– Jazda cztery sekundy szybciej od naszego tempa musi być naprawdę fajna, ale to i tak jeden z najlepszych – jeśli nie najlepszy – tor nowej generacji – komentował Kubica po dwóch piątkowych sesjach.
Polak mimowolnie pomógł Hamiltonowi w uzyskaniu najlepszego czasu piątkowych sesji. W drugiej sesji kierowca Mercedesa złapał się w strugę za Williamsem na prostej pomiędzy Zakrętami 11 i 12. – Lewis złapał się w strugę na długiej prostej, więc jego najlepszy czas nie jest reprezentatywny – twierdzi Verstappen. – Różnica jest chyba mniejsza. Na dłuższych przejazdach trochę tracimy i nie jestem zadowolony, ale możemy temu się przyjrzeć wieczorem. Tor z roku na rok jest coraz bardziej wyboisty, ale na szczęście nie ma nierówności na hamowaniach.
Poza zmuszeniem opon do pracy w niemal arktycznych warunkach – rankiem rozpoczynano jazdy przy temperaturze dziewięciu stopni Celsjusza – największych problemów przysparzały wspomniane nierówności. Organizatorzy spróbują nieco poprawić sytuację, ale zespoły wciąż muszą rozważyć, czy i do jakiego stopnia wprowadzić zmiany w ustawieniach pod kątem tych niespodziewanych trudności.
– Wyzwaniem jest znalezienie balansu między pierwszym sektorem, z podsterownością występującą na nierównościach, ale kosztem stabilności i nadsterowności w trzecim sektorze – twierdzi Cyril Abiteboul.
– Rankiem Charles miał drobny problem, naszym zdaniem z powodu nierówności – przyznał Mattia Binotto, komentując problemy z przepustnicą w samochodzie Leclerca.
– Nie obawiamy się o stan samochodu, ale w wyścigu to może zaskoczyć kierowców – uważa Zak Brown z McLarena.
– W poprzednich trzech czy czterech wyścigach wiele samochodów nie dojeżdżało do mety, a my mamy nadzieję na czysty weekend, żeby nasi biedni chłopcy z działu produkcji nie mieli nawału pracy po tym wyścigu, przed Brazylią – mówi Claire Williams.
Co ciekawe, wśród kierowców zdania są w sumie podzielone. Zdaniem chociażby Daniela Ricciardo, nierówności dodają charakteru i lepsze są takie tory, niż gładziutkie obiekty rodem z gier komputerowych. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku – sytuacja w Austin jest jednak pewną przesadą. Pewne jest natomiast to, że cały weekend zyskał zupełnie nowy, istotny element, który może wpłynąć na rywalizację.