2018 Abu Dhabi Grand Prix, Friday - Steve Etherington

Finał sezonu 2019 kolejny raz pozbawiony jest wyjątkowego smaczku, jakim jest niepewność co do najważniejszych rozstrzygnięć. Niestety, nie mamy na to wpływu – i nie warto mieć pretensji do najlepszych, że wykonują swoją robotę. Biorąc pod uwagę charakterystykę toru Yas Marina oraz niewesołe statystyki, nie należy oczekiwać szczególnie nieprzewidywalnej niedzieli. Tylko raz wygrał tu kierowca ruszający spoza pierwszego rzędu (Kimi Räikkönen z P4 w sezonie 2012) i tylko raz na podium przebił się zawodnik, który startował z miejsca gorszego niż szóste – Sebastian Vettel, również w sezonie 2012, był trzeci po starcie z alei serwisowej (kara za zbyt małą ilość paliwa w kwalifikacjach). Nie znaczy to jednak, że nie warto spędzić tego weekendu z Formułą 1. Oto przegląd najważniejszych wydarzeń sprzed weekendu w Abu Zabi.

Przyszłość Roberta Kubicy
Dla polskich kibiców to temat numer jeden, ale reszta wyścigowego świata również interesuje się planami polskiego kierowcy. Niby jeszcze nie ma o czym mówić, bo wszystkie plany nie zostały jeszcze dopięte, ale z kolejnych ostrożnych – żeby nie powiedzieć wymijających – wypowiedzi można wydestylować nieco ostrzejszy obraz sytuacji.

– Decyzja z mojej strony została już podjęta – mówi Robert o swojej przyszłości i przypominał, że od września powtarza, iż interesuje go ściganie na możliwie najwyższym poziomie. – Kwestie ścigania w stu procentach zależą ode mnie, ale jeśli chodzi o rolę w Formule 1, to dochodzi druga część, czyli Orlen. Chcą zostać w Formule 1 i chcemy sprawdzić, czy uda się wszystko połączyć tak, by wszyscy odnosili z tego korzyści. To może potrwać dłużej niż samo podjęcie decyzji przeze mnie.

Kubica kolejny raz dość konkretnie wypowiedział się o serii DTM: – Szukam dużego wyzwania i z pewnością DTM – a najbardziej prawdopodobne jest, że właśnie tam będę się ścigał – to prawdopodobnie najtrudniejsza seria w Europie, poza Formułą 1. Jeśli uda mi się tam jeździć, to będę zadowolony. Powtarzam, że jestem otwarty na rozwiązanie, w którym uda nam się połączyć parę rzeczy, żeby każdy był zadowolony.

Wszystko wygląda bardzo prosto: tematem startów w innej serii zajmuje się sam Robert, natomiast w F1 o swoje interesy musi zadbać Orlen. Zatem każda oferta – a tych raczej nie brakowało po wrześniowej deklaracji o rozwiązaniu współpracy z Williamsa i chęci pozostania w F1 jako partner innej ekipy – jest dokładnie analizowana pod względem biznesowym, marketingowym, wizerunkowym i wreszcie sportowym. Pozostaje mieć nadzieję, że w grudniu uda się wszystko dopiąć…

Honda zostaje na sezon 2021
Turbulencjom w Maranello poświęciliśmy osobny materiał, więc tutaj zajmiemy się prawdziwą harmonią i nad wyraz owocną współpracą. Sukcesy Red Bulla – a także Toro Rosso, bo dwóch podiów ta ekipa nie zdobyła w żadnym poprzednim sezonie – uratowały program silnikowy Hondy. Japoński producent wykonał niesamowite postępy na przestrzeni ostatnich paru lat i z powszechnego pośmiewiska stał się poważnym graczem w walce o coś więcej niż zwycięstwa.

Przed rozpoczęciem weekendu w Abu Zabi nadeszło potwierdzenie, że Honda co najmniej do sezonu 2021 włącznie pozostanie partnerem silnikowym Red Bulla i Toro Rosso. Nie należy tu doszukiwać się drugiego dna i potwierdzenia, że zawarto już umowy z zespołami na okres po sezonie 2020 – tu wciąż trwają negocjacje i przeciąganie liny (należy zatem spodziewać się kolejnych pogłosek o rychłym odejściu jednej czy drugiej potęgi – lecz generalnie są to jedynie negocjacyjne zagrywki).

Sądzę, że McLaren w obecnej formie nie powtórzyłby błędów tej ekipy z czasów współpracy z Hondą. Te potknięcia bezlitośnie punktuje Red Bull, zdobywając podia i wygrywając z japońskimi końmi mechanicznymi „pod maską”. Japończycy rzecz jasna także wyciągnęli wnioski, ale kluczowe okazało się otwarte podejście, a nie próba narzucania swojej filozofii. Tak czy inaczej, przed McLarenem niełatwy pożegnalny sezon z Renault – trudno będzie poprawić tegoroczną pozycję – a Red Bull może (nie)śmiało myśleć o regularnej walce w ścisłej czołówce.

Bottas jak Vettel?
O powtórkę wyczynu Vettela z sezonu 2012 będzie się starał Valtteri Bottas. Po awarii na Interlagos w jego samochodzie zamontowany zostanie nowy silnik spalinowy, turbosprężarka i MGU-H, co oznacza karny start z końca stawki. Fin pociesza się, że to mniejszy problem, skoro sytuacja w mistrzostwach jest już jasna.

Świadomość kary już przed weekendem oczywiście umożliwia zupełnie inne podejście do treningów i przygotowania samochodu, skoro poszukiwanie tempa kwalifikacyjnego w ogóle nie ma sensu. Niecodzienne warunki na Yas Marina – wyścig rusza o zmierzchu i temperatura nawierzchni spada – wymagają bardziej kreatywnego podejścia zarówno do ustawień, jak i do zarządzania oponami. Ciekawe, jak poradzi sobie z tym Mercedes – Bottas jest nastawiony tylko na wyścig, a Lewis Hamilton nie ukrywa, że wyścigi po przypieczętowaniu szóstego tytułu poświęca na eksperymentowanie. Z tego może wyjść coś ciekawego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here