Wybaczcie tydzień ciszy na stronie, ale kumulacja obowiązków od zakończenia Grand Prix Azerbejdżanu była naprawdę wyjątkowa. Na pocieszenie spieszę zaznaczyć, że najprzyjemniejszym z nich było przygotowywanie sierpniowego numeru polskiej edycji „F1 Racing”, który powinien być rozchwytywany jak świeże bułeczki przez fanów Roberta Kubicy: jednego z bohaterów tego wydania (w sprzedaży od piątku, 7 lipca – wkrótce więcej szczegółów w obszerniejszej zapowiedzi).

Nie ma sensu szczegółowo podsumowywać rozegranego tydzień temu wyścigu, ale warto skupić się na paru niezapomnianych wydarzeniach, które mogą mieć istotny wpływ na przebieg mistrzostw. Dzisiaj Sebastian Vettel świętuje swoje 30. urodziny w oczekiwaniu na stanowisko FIA, która ma zadecydować, czy jego postępowanie z Baku zasługuje na dalsze dochodzenie.

Skupmy się najpierw na samym, wałkowanym już na wszystkie strony incydencie, ale odkładając na bok działania Lewisa Hamiltona, którym zamierzam poświęcić osobny tekst. Niezależnie od sytuacji na torze, kierowca Formuły 1 nie jest osobą uprawnioną do wymierzania sprawiedliwości rywalom. Od tego są sędziowie, do tego kilka instancji: kwartet na torze, później Międzynarodowy Trybunał FIA, wreszcie Trybunał Apelacyjny. Jeśli zawodnik lub zespół są zdania, że rywal postąpił niewłaściwie, a sędziowie to przeoczyli lub nie zajęli się sprawą wystarczająco rzetelnie, zawsze można złożyć protest.

W tym przypadku Vettel postanowił błyskawicznie wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać Hamiltonowi, że ma zastrzeżenia do jego manewru. Użył do tego samochodu – być może mimowolnie doprowadził do kontaktu, być może chciał tylko „nastraszyć” lidera, być może celowo stuknął w jego samochód. Z powodu tych wątpliwości uważam, że natychmiastowa dyskwalifikacja nie byłaby słusznym rozwiązaniem, ze względu na absolutną nieodwracalność i niemożność przedstawienia przez kierowcę własnej wersji wydarzeń w swojej obronie.

Jednak nawet jeśli mimowolnie doprowadził do kontaktu, to coś tu jest nie tak – stracić panowanie nad samochodem przy szybkości 60 km/h, w wykonaniu tak utytułowanego mistrza? Nawet Pastor Maldonado czy Romain Grosjean za czasów swojej świetności robili to przy wyższych prędkościach.

Wiele na temat intencji Vettela może też mówić jego zachowanie po wyścigu. W wywiadach wypowiadał się tak, jak gdyby doszło tylko do jednego kontaktu: uderzenia Hamiltona w tył. Niemożliwe, żeby nie poczuł sprokurowanego przez siebie uderzenia kołem w koło, a mimo to konsekwentnie udawał, że nie wie, o co chodzi. Taka metoda: jak cię złapią za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Jaki problem był w przyznaniu, że stracił panowanie nad kierownicą (czy nawet nad sobą) i bardzo przeprasza za zaistniałą sytuację? Zwłaszcza, że jest na cenzurowanym, bo pod koniec zeszłego sezonu żarliwymi przeprosinami za bluzgi pod adresem Charliego Whitinga urwał się z haczyka i uniknął Międzynarodowego Trybunału FIA.

Niezależnie od wątpliwości co do zamiaru wjechania w samochód rywala, Vettelowi puściły nerwy. Nie jest to zachowanie, którym zdobywa się mistrzowskie tytuły, zwłaszcza w tak zaciętej walce, z przeciwnikiem klasy Hamiltona i Mercedesa. Tu potrzebne jest opanowanie, zimna krew, bezwzględne punktowanie wpadek rywala, a nie podkładanie się w chwili zaślepienia.

Jasne, chyba każdy mistrz ostatnich trzech dekad miał w swoim wyścigowym życiorysie różne plamy lub plamki: Ayrton Senna, Alain Prost, Michael Schumacher, Fernando Alonso, Nico Rosberg… Także już wcześniej karta Vettela została zapisana Turcją 2010 czy Malezją 2013.

Sądzę, że jest jednak pewna subtelna różnica pomiędzy kolizjami Senny z Prostem (czy to z winy jednego, czy drugiego), Schumachera z Damonem Hillem czy Jacques’em Villeneuve’em, Vettela z Kubicą czy Markiem Webberem. Co innego – mimo wszystko – gdy nerwy puszczają w prawdziwym bitewnym szale, w walce na centymetry i ułamki sekund, gdy każda komórka ciała rwie do przodu, by za wszelką cenę pogrążyć wroga i wdeptać go w ziemię. Furia, czerwona mgła przesłania zdrowy rozsądek, kalkulacje idą na bok. I co innego, kiedy przy 60 km/h – OK, szykując się do restartu, ale mimo wszystko w warunkach neutralizacji – próbujemy wyręczyć sędziów i nauczyć rywala moresu, stukając go kołami.

Pomijając wszystko inne, Vettel mógł połamać swoje zawieszenie. Mógł uszkodzić samochód Hamiltona, a samemu pojechać dalej. Obaj mogli zakończyć jazdę. Tak się po prostu nie robi. Nie ma to nic wspólnego z twardą męską walką, tylko z tchórzliwym uderzeniem niczego nie podejrzewającego rywala. Jeśli panowie chcą sobie coś udowodnić, niech robią to w warunkach prawdziwej walki na torze.

Webber, doskonale znający humory swojego dawnego kolegi zespołowego, wspominał zresztą, że rozzłoszczony Seb z hukiem wyrzuca zabawki z piaskownicy. Sam surowo oceniałem hodowanie go pod kloszem programu Red Bulla i wychowywanie w poczuciu, że winni są zawsze wszyscy wokół, a nie on sam. Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał, więc w niektórych przypadkach dość wcześnie sięga się po środki zaradcze. Obecny junior Red Bulla Dan Ticktum został zawieszony na dwa lata za zemstę na torze, w tym drugi rok w zawieszeniu na kolejne 12 miesięcy, więc od ścigania odpoczywał przez jeden rok – taka wyrwa w karierze 15-latka to poważny cios, ale i przewinienie było godne. By celowo uderzyć w rywala, Ticktum w warunkach neutralizacji wyprzedził 10 samochodów, mijając po drodze 13 żółtych flag, 4 podwójne żółte, 2 białe i 15 tablic informujących o wyjeździe samochodu bezpieczeństwa. Po odsłużeniu kary wrócił na tor i zajmuje obecnie ósme miejsce w Formule Renault 2000 Eurocup, a lekcję zapamięta na całe życie.

Zobaczymy, co postanowi FIA w sprawie lidera klasyfikacji mistrzostw świata. Jeśli coś dołożą Vettelowi, w żadnym wypadku nie będę tego postrzegał jako dodatkowej, podwójnej kary za to samo przewinienie – będzie to po prostu spokojniejsze dopasowanie jej do skali przewinienia. Sebastian dostał 10 sekund karnego postoju, czyli maksymalną karę czasową. Krok wyżej jest już tylko czarna flaga i wspomniałem wyżej, dlaczego rozumiem, że mu jej nie pokazano. Są tacy, którzy kwestionują wysokość wlepionej kary, skoro Vettel ukończył wyścig przed Hamiltonem – ale to mieszanie dwóch różnych rzeczy. To nie wina Seba, że Lewis miał problemy z zagłówkiem, bo gdyby nie to, finiszowałby daleko z przodu i nie byłoby tematu.

Nie zdziwię się, jeśli Federacja nie będzie chciała zostawić tej sprawy tak jak jest – nie w czasach, w których tak bardzo forsuje hasła związane z bezpiecznym zachowaniem kierowców. Równie dobrze po szczerej rozmowie FIA może odstąpić od dalszych kar sportowych, poprzestając na nałożeniu na Vettela obowiązku „prac społecznych” na rzecz bezpieczeństwa na drogach – może nawet odwiedzi Polskę, jak Schumacher po takiej karze za Jerez 1997 (tyle, że wtedy odebrano mu jeszcze wszystkie punkty i tytuł wicemistrza świata).

Mam nadzieję, że nie pojawią się żadne absurdalne argumenty o nieingerowaniu w walkę o tytuł. Czy w finale piłkarskich mistrzostw świata za kopnięcie rywala bez piłki nie należy się kartka, by nie wypaczać rywalizacji o najwyższe trofeum? Sądzę, że nie. Takie argumenty nie powinny mieć racji bytu, tak jak w przypadku słynnej dyskwalifikacji Grosjeana po GP Belgii 2012 (jego sytuację pogorszył fakt, że zderzył się z pretendentami do tytułu – a gdyby zmasakrował dwa Caterhamy i HRT, to nic by się nie stało?) albo absurdalnej kary dla Kubicy z GP Japonii 2007 (bo wjechał w niego walczący o mistrzostwo świata Hamilton).

Czyn Vettela tak czy inaczej będzie miał wpływ na tytuł. Byłoby głupio, gdyby przez nerwy z Baku stracił coś więcej niż szansę na zwycięstwo w tamtym wyścigu, prawda? Jedynym plusem ewentualnego odpoczynku przez jeden weekend byłoby wprowadzenie do puli nowych elementów jednostki napędowej, kosztem kary dla zastępcy, Antonio Giovinazziego.

No to czekamy na wieści z Paryża…

36 KOMENTARZE

  1. Jeśli Vettel zostanie bardziej ukarany za swoje zachowanie, wówczas może to odcisnąć spory ślad na jego psychice. Co z resztą Hamilton pięknie wykorzystuje i przy każdej okazji próbuje zdyskredytować Vettela i robi mu czarny PR. Za wszelką cenę chce podkopać w nim pewność siebie.

    Tam walka toczy się nie tylko na torze 🙂

    • Wydaje mi się że brak surowszej kary może skutkować śladem na psychice Vettela w postaci poczucia bezkarności .Obserwujemy wysyp chamstwa na naszych drogach spowodowanego poczuciem bezkarności zwykłych prostaków . Kierowca F1 powinien być wzorem opanowania.

    • Ale po co? Dwanaście numerów w roku, dwanaście miesięcy w roku. Cykl wydawniczy jest uzależniony od kalendarza F1 i przerw pomiędzy wyścigami. Np. numer wrześniowy (dziewiąty z datą 2017) ukaże się dopiero 25 sierpnia, wszystko się wyrówna.

  2. Samochód VET uderzył w HAM po tym jak ten pierwszy puścił kierownicę gestykulując rekami… auto pozbawione kontroli odbiło w prawo i tyle… żadnego celowego działania nie było.

      • Gestykulował i był zdenerwowany Panie Mikołaju. Ja widzę to tak, że jak puszczał kierownicę aby „pogrozić”/pokazać swoje niezadowolenie Hamiltonowi niechcący ją pociągnął/zachaczył i tyle 🙂

      • A widział Pan na filmie, żeby zrobił ruch kierownicą w prawo? Nic takiego nie miało miejsca. Więc nie można mówić że celowo uderzył w samochód HAM. Wyrównał z HAM i zrobił gest rękami „co robisz baranie” puszczając kierownik… tak jak to robi wielu ze ścigantów w takich sytuacjach…

        Było to głupie ale nie było celowe… poniosły go nerwy…

    • Dokładnie to samo uważam, a Twój komentarz jest pierwszy z taką oceną sytuacji jaki widzę od tego zdarzenia. Kibicuję i Hamiltonowi i Vettelovi choć Verstappen chyba jest teraz u mnie na pierwszym miejscu 😀 i czekam na ich pojedynki wiadomo z kim. Pozdrawiam miłego wieczoru.

    • Jak mnie pamięć nie myli to jeden z byłych kierowców po wyścigu mówił, że takie akcje robi się z dwoma rękami na kierownicy, zakładając że robi się to celowo.
      Sytuacja była skrajnie głupia i kosztowała go zwycięstwo, co zresztą sam doskonale wie.
      Mając nadal w pamięci ile ”ochrony” nad HAM roztacza FIA od samego początku jego obecności to niestety karę wykluczenia będę odczytywał jednoznacznie w tym kontekście.
      VET powinien dostać coś jeszcze, ale na pewno nie powinno być to wykluczenie.

  3. Tak to własnie ostatnimi czasy i od dawien dawna jest, że gdzieś w całym zamieszaniu ucieka jeszcze jedno. Sprawiedliwe podejście do każdego z zawodników. Tak jak tu Mikołaj wspomniałeś – kolizja z walczacymi o głowne miejsca na podium czy w mistrzostwach skutkuje znacznie ostrzejszymi karami niż to samo w przypadku tych z tyłu. Czasem bywa gorzej. Przykład to MotoGP i ostatnie zawody Sachsenring GP, gdzie podczas sesji kwalifikacyjnej obecny lider klasyfikacji władował się jak najbardziej z premedytacją w zawodnika, który liderem był do wczoraj. Powodem było to, że ów przejechał zakręt wczesniej pod jego łokciem w odległosci ok 15020cm…ale bez kontaktu. Za podobne zachowanie, tyle że w wyścigu VR46 właśnie na zawodniku, który pozwolił sobie w sobotę na podobne zachowanie, został pozbawiony właściwie sznasy na walkę o 10 tytuł na…bodaj 2 wyścigi przed końcem sezonu. Za wczorajszy zachowanie wówczas „poszkodowany” zawodnik nie otrzymał nawet ostrzeżenia. Bo czasem jest tak, ze jak na sczycie jest zawodnik własciwej narodowości to oko sie przymyka, a jak dotyczy to samo zawodnika innej narodowości to sie mu wstawia druzgocaca karę…I to jedyny element, który mnie od dawna w tym sporcie wqr…a, bo co jak co ale sędziowanie powinno a nawet musi być bezstronne a niestety bardzo czesto nie jest. Przykładów z Hamiltonem to nawet nie ma sensu wymieniać. Ale napisałeś o Vettelu i wychowaniu pod kloszem…Vettel był pod kloszem RB to nic w porónaniu z Hamiltonem, który najwyraźniej nadal znajduje sie pod kloszem wszystkich ekip sedziowskich…no prawie wszystkich…

    • Thombike – w sprawie jak to określasz kolokwialnie „preferencyjnego traktowania” proponuję przeczytać świeży artykuł o dzisiejszym spotkaniu Vettela i Arrivabene z FIA (m.in. z Jeanem Todtem i „Go fuck Himself” Charlie Whitingiem). Na spotkaniu obejrzano raz jeszcze całość nagrania po czym drugi raz w ciągu niecałego roku Vettel gorąco przepraszał i kajał się za swoje zachowanie, jak również powiedział, że pojeździ na wyścigi niższych kategorii, by tam się poudzielać PR-owo (hehehe) i w ogóle. FIA widząc oczy jego pełne łez czystych i rzęsistych karę dalszą mu odpuściła. Tak Cię boli i uwiera rzekome traktowanie Hamiltona w nieco łagodniejszy sposób – i co Ty na to? Wróć proszę do incydentu z 2008 r., kiedy Hamilton wjechał w Kimiego w Kanadzie oraz do kary, jaką za to dostał, podobnie jak Rosberg. W omawianym tu przypadku żaden z przepisów ani wytycznych dotyczących jazdy za SC nie został przez Hamiltona złamany. Natomiast Vettel już drugi raz pokazuje nam, że możesz wyzywać od najgorszych dyrektora wyścigu z FIA oraz po zagapieniu się na torze taranować celowo rywala a po wszystkim odwrócić się i powiedzieć „przepraszam”, bo to nic nie kosztuje i nie ponosić za to konsekwencji. Oto równe traktowanie.

      • Nie pisz proszę o ”nieco łagodniejszym traktowaniu” HAM bo to kpina w 2007 i 2008 była z małymi przebłyskami.
        Wystarczy wspomnieć incydent z wypychaniem HAM z pułapki żwirowej i późniejszą normalną jazdę. To jest zakazana pomoc z zewnątrz, a sędziowie się tym nawet nie zajmowali. Incydent z KUB i jego ukaranie Mikołaj już wspomniał w tekście.
        A sytuacji gdzie HAM brutalnie wypycha z toru przeciwników nawet nie zliczę, robi to celowo i z rozmysłem.

  4. Teraz nawet jakby Seb wyszedł i przyznał, że nie uderzył specjalnie w Lewisa, to jakoś już nie uwierzyłbym w to. Obstawiam maks jakąś karę w zawieszeniu, nic co odbije się na jego sytuacji w najbliższych dniach jeśli chodzi o walkę o tytuł. Chyba, że znów straci głowe w przyszłości odwieszą mu daną dziś karę 😉

  5. Dla mnie sprawa jest zalatwiona. 10 sekund postoju to adekwatna kara (biorac pod uwage ze Hamilton nie dostal zadnej kary za robienie sobie jaj za SC. To nie gokarty, w F1 idzie o wielka kase a i zycie mozna stracic). Przez kare Vettel stracil 3 pozycje. Awaria Hamiltona to osobna sprawa (chyba ze udowodnia ze to wina kolizji). Vettel mialby bez kary zwyciestwo w kieszeni i bez watpienia wyciagnie z tego faktu wnioski.

    Zeby nie bylo watpliwosci nie popieram zachowania Vettela (bezdennie glupia reakcja a potem jeszcze udawanie Greka) ale Hamilton tez nie blysnal (powrot rozpieszczonego bachora co kozaczy, cwaniakuje a potem leci z placzem na skarge (tym razem do uncle Charlie).

    Slowem obu nerwy puszczaja i jest co ogladac.

    • Na skargę to każdy, nawet w mniej ważnych sytuacjach biegnie (w końcu zawsze można coś ugrać) – tylko pewnie nie zawsze puszczają to w tv 😛
      Co do HAM – fakt jest taki, że telemetria nie wskazała anomalii w tym restarcie więc akurat w tym wypadku jest bez winy (na początku też sądziłem, że specjalnie przyhamował).
      A VET racja – dostał już karę i to wg mnie wystarczy.

    • A ja widzę dwóch facetów co maja kochones na swoim miejscu, walka jest walka, do tego Max Sid Verstapen, a i może Ocon… ale ja mam spaczony pogląd, za dużo amerykańskich wyścigów oglądam 😉

  6. Dla mnie kompletnie nic się nie stało. Jeden kierowca stwierdził, że drugi zachowuje się nie fair, więc chciał mu pokazać niezadowolenie. Brak reakcji na postraszenie co doprowadziło do kolizji, ewidentnie pokazuje iż chodziło o eskalację konfliktu i sprowokowanie konkurenta. Naturalnym odruchem byłoby przyspieszenie po kolizji, bo pojawia się myśl, że może za mną jest mało miejsca i będą dalsze kolizje. Ale nie, co mnie inni obchodzą. Ważne jest żeby Valterii zwolnił, bo wtedy będzie szansa na manewr, gdy się weźmie konkurenta w kanapkę. To jest cała prawda o charakterze inicjatora zajścia.
    I teraz sobie musicie zadać pytanie. Wolicie gorącą głowę, czy wyrachowanie?

    • …no cóż jak Mikołaj zaznaczył w pierwszym restarcie fetel zaspał a w drógim chciał być tak blisko hamiltona, że przy 60km/h wjechał mu w dup.. i tu się nie popisał i tyle w temacie. Kiedy ludzie wreszcie zrozumieją, że to fetel był z tylu i to on powienien uważać a nie kierowca prowadzący stawkę.
      „Brak reakcji na postraszenie”
      „Naturalnym odruchem byłoby przyspieszenie po kolizji” – aleś Panie pojechał
      pozdrawiam

      • Lewis został stuknięty i dalej jechał swoim tempem. Tak jak kolesie na autostradzie, co to zwalniają przyglądając się wypadkowi po drugiej stronie stwarzając ryzyko kolejnego wypadku. Na co liczył? Że przy 60km/h poczuje uszkodzenia? Może chciał pomóc Sebastianowi?
        Lewis jest bardzo inteligenty i nie robi niczego bez powodu. Wszystko jest przemyślane i z chłodną kalkulacją wdrożone.

        • jeżeli nawet, powtarzam, jeżeli nawet lułis zrobił to z premedytacją to fetel dał się sprowokować jak dzieciak i tyle w temacie a co do realiów to nie przenoś tego proszę na autostrady bo to ni jak się nie ma do siebie,
          potrzeba napraaaawdę dużej lub „chorej” głowy żeby takie coś wykminić – bez urazy
          pozdrawiam

  7. @Wiślanin zupełnie nie rozumiem Twojej logiki. Brak reakcji na postraszenie doprowadził do kolizji? Sorry, ale nie kupuję tego.

    • Normalny zachowaniem gdy jadący równolegle chce nas postraszyć jest odbicie, aby tego uniknąć. To jest odruch nieprzygotowanej osoby. Lewis był przygotowany i liczył na uderzenie, bo wiedział iż skończy się to karą dla Sebastiana. Sebastian jak każdy rodowity Włoch najpierw robi a potem myśli, a jako częściowo Niemiec nie przeprasza jeśli nie musi.

  8. Ludzie, przecież liczą się fakty! Fakty są takie, że Kierowcy ścigają się ograniczeni przepisami dzięki czemu mamy F1, a nie demolition derby. A w opisywanej sytuacji fakty są takie, że Hamilton nie złamał przepisów, a Vettel zrobił to dwa razy, powodując dwie kolizje. Raz wjechał Lewisowi w dupę, a drugi raz w bok.
    I naprawdę intencje Sebastiana zna tylko Sebastian więc po co się nad tym zastanawiać?

  9. …zastanawiam się jeszcze do tego wszystkiego co na prawdę groziło fetelowi przed FIA ze nagle przyznał się i siekna taką skruche? Miał pewnie wybór i z dwojga złego wybrał “ cudowne wyleczenie amnezji“ i śmiesZne przeprosiny od na przykład….no właśnie zastanawiam się od czego??????

  10. Jednym słowem, Robert by się w tej sytuacji tak nie zachował i wszyscy to wiedzą, a jak mówię wszyscy to wszyscy.
    Przeczytałem książkę o Ayrtonie pod którą się podpisujecie (Sokół, Gutowski). Jest w nich ani dużo ani mało interesujących ciekawostekw. Jednak przypomina mi to mieszanine diamentów z gownem. Zawsze należy pamiętać o ogromnym kontekście kolizji z 1990 roku, tym co działo się w ciągu poprzedzającego rocznego okresu. Zwłaszcza o ten moment mi chodzi.

  11. Wydaje mi się panie Mikołaju, że ciut za mało jest w pana analizie zagłebienia się w psychikę kierowcy. Warto przypomnieć, że wyścig już na tym etapie był bardzo nerwowy. Restarty, porozrzucane cześci na torze, kierowcy narzekali. Poprzedni restart był dla Niemca dość wyczerpujący – o mały włos nie straciłby pozycji bo auta z silnikami Mercedesa dość łatwo go połykały, do tego Vet jechał na wyeksplatowanej jednostce. Nie dziwne więc, że Vet trzymał się dyfuzora Lewisa. To jest właśnie ten moment, który pan określa szał walki – dla Niemca przestraszonego poprzednjmi restartami. I nagle każdy ruch ze strony przeciwnika wydaje się zlośliwością. Tu nie było czasu na myślenie, mózg (dośc inteligentnego zresztą Niemca) raczej niewiele tu analizował, bo nie było czasu. Zagrały emocje, machanie rękami i bolid uciekl w prawo co jest normalne bo żeby wrócić na swój tor po odbicu w lewo musiał skręcić w prawo… i tak już zostało. Umiejętności też tu nie mają za dużego znaczenia. Wyszło niestety jak wyszlo, a Niemiec poniósł surową karę, aczkolwiek może i dobrze bo to uczy trochę pokory.
    Pamiętajmy, że siedzenie przed telewizorem nie wyzwala tyle emocji co w bolidzie…
    Przypomnę, że w świecie motorsportu złośliwości bywaly znacznie gorsze włącznie z rękoczynami.

Skomentuj syfcio Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here