Do rozegrania pozostaje jeszcze najważniejszy fragment weekendu, ale nie ulega wątpliwości, że w światłach singapurskich reflektorów Ferrari sprawiło ogromną niespodziankę. W piątek byli nigdzie – potwierdzając wcześniejsze prognozy o drugoplanowych rolach na tle Mercedesa czy Maksa Verstappena. Sobota przyniosła jednak prawdziwą rewolucję. Po pierwsze, odpowiednio wykorzystano dane z piątku. Po drugie – i ważniejsze – okazało się, że przygotowany na Singapur pakiet poprawek działa jak należy.

Patrząc na sobotnie tempo, Scuderia może nawet czuć delikatne rozczarowanie, bo nie udało się zająć całego pierwszego rzędu na starcie. Cóż, o ile Charles Leclerc znów stanął na wysokości zadania, o tyle Sebastian Vettel o jedno okrążenie za wcześnie wzniósł się na swoje wyżyny – decydującą próbę popsuł, spadając tym samym na trzecie pole startowe. Przedzielił ich Lewis Hamilton, słusznie usatysfakcjonowany i dumny ze swojego okrążenia. Zdołał wbić się między czerwone samochody, a jego zespołowy partner Valtteri Bottas po zamieszaniu na okrążeniu wyjazdowym przed ostatnią próbą – wbrew ustaleniom, został wyprzedzony przez Hamiltona – uległ jeszcze Maksowi Verstappenowi.

Okrążenie Leclerca stawiam jeszcze wyżej niż zeszłoroczny kwalifikacyjny popis Hamiltona na tym samym torze. Kierowca Mercedesa z chirurgiczną precyzją wykorzystał atuty swojego samochodu, a dziś Charles musiał wyszarpać ten wynik, bezustannie balansując na granicy przyczepności oraz możliwości maszyny. Do tego zdolni są tylko nieliczni – ci bardziej zwyczajni śmiertelnicy po prostu walą w bariery. Dlatego dzisiejsze kółko Hamiltona również było wybitne – należało naprawdę się postarać i wykorzystać wszystkie atuty, by uzyskać takie czasy i dojechać do mety okrążenia w jednym kawałku.

Do pierwszej dziesiątki weszły również w komplecie dwa najlepsze zespoły ze środka stawki i tu największym przegranym okazał się Lando Norris. Młodzieniec z McLarena potrafił jednak ostro – i z humorem – skrytykować sam siebie za głupie błędy w Q3. Z kolei Renault padło ofiarą wpadki technicznej. Przekroczenie parametrów pracy MGU-H (maksymalnej dopuszczalnej mocy, czyli 120 kW) poskutkowało wykluczeniem Daniela Ricciardo z kwalifikacji. Na nic tłumaczenia, że zysk był w granicach mikrosekundy, a do przekroczenia doszło jednorazowo, w wyniku najechania na tarkę i do tego podczas Q1, wcale nie na najszybszym okrążeniu Ricciardo w tej sesji. Przepisy techniczne są zerojedynkowe i nie ma tu miejsca na tolerancję.

W ogonie stawki do kuriozalnej sytuacji doszło w przypadku Roberta Kubicy. Williams – a także sam kierowca – twierdzą, że faktycznie zabrakło czasu na rozpoczęcie ostatniego okrążenia przed zapaleniem czerwonych świateł w Q1. Poinformowany o tym przez radio kierowca odpuścił i pozostał z czasem uzyskanym wcześniej na używanych oponach – gorszym o 0,3 sekundy od wyniku George’a Russella. Z kamery pokładowej widać jednak, że światła zapalają się tuż po minięciu linii mety, a system pomiaru czasu nie odnotował przecięcia linii mety przed upływem czasu (wówczas na grafikach wyświetla się symbol flagi w biało-czarną szachownicę). Do tego zsumowanie czasów okrążeń z sesji Q1 wykazuje, że zapas wyniósł 0,9 sekundy – z tolerancją na zaokrąglenie czasu pierwszego wyjazdu na tor do pełnej sekundy. Jednak nawet gdyby założyć zaokrąglenie o niemal pełną sekundę, to wówczas przekroczenie czasu wyniosłoby niespełna jedną dziesiątą – a nie 0,2 sekundy, jak w swoim komunikacie prasowym poinformował Williams.

 

Jeśli faktycznie Robert zmieścił się w czasie na okrążeniu wyjazdowym, to nie byłoby to pierwsze niedopatrzenie zespołu w tym sezonie i również nie po raz pierwszy nie zamierzają się do tego przyznawać.

Ustawienie na starcie: 1. Leclerc; 2. Hamilton; 3. Vettel; 4. Verstappen; 5. Bottas; 6. Albon; 7. Sainz; 8. Hülkenberg; 9. Norris; 10. Giovinazzi; 11. Gasly; 12. Räikkönen; 13. Magnussen; 14. Kwiat; 15. Pérez (+5); 16. Stroll; 17. Grosjean; 18. Russell; 19. Kubica.
Start z alei serwisowej: Ricciardo.

2 KOMENTARZE

  1. Już od jakiegoś czasu artykuły pojawiają mi się z kilkudniowym opóźnieniem. Czy to niedopatrzenie czy jednak coś po mojej stronie?

  2. Też tak mam. Wygląda że niektóre artykuły wrzucają na stronę, ale nie publikują ich (czyli są ukryte) do czasu aż… no właśnie czego? Może aż ten sam artykuł pojawi się w jakiejś gazecie?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here