Po wyścigu na Spa-Francorchamps Mercedes powinien mieć (i ma) powody do obaw. Śmiało można powiedzieć, że czerwone samochody są już nie tylko bardziej wszechstronne – tak było już w zeszłym sezonie – ale też najszybsze w bardzo szerokim zakresie warunków. Niestraszne stały im się szybkie tory, a pod względem osiągów na prostych przeskoczono dominującego od lat w tym aspekcie Mercedesa. Jedynie problemy z wykorzystaniem tej przewagi sprawiają, że na czele obu klasyfikacji wciąż widnieją Lewis Hamilton i ekipa „Srebrnych Strzał”.

Jeśli na Monzy Scuderia dopnie swego i wywiezie z ojczyzny dublet, to w najlepszym dla Mercedesa scenariuszu (czyli trzecia i czwarta lokata) obejmie prowadzenie w klasyfikacji konstruktorów, z jednym punktem przewagi. Na papierze tak właśnie powinno się stać: porównanie najnowszych ewolucji jednostek napędowych, wprowadzonych w Belgii, ponownie wypada na korzyść Ferrari. Swoje zrobił też dostawca paliwa, firma Shell – a współpracujący z obozem Mercedesa malezyjski Petronas zapowiada wytężone prace nad nowymi formułami chemicznymi, przy współpracy ze środowiskami akademickimi.

Przy coraz wyraźniejszej przewadze czerwonych samochodów w niemal każdych warunkach – poza deszczowymi kwalifikacjami – Mercedes musi liczyć na kolejne potknięcia rywali. Tych nie brakowało, zarówno po stronie kierowców, jak i zespołu. Tymczasem Maurizio Arrivabene twierdzi, że to właśnie „Srebrne Strzały” gubią się pod presją.

– Nie są do tego przyzwyczajeni – mówił szef Scuderii podczas imprezy dla fanów w Mediolanie. – W poprzednich latach to my mieliśmy opuszczone głowy, przyjmowaliśmy ciosy z prawej i lewej strony, ale zawsze wstawaliśmy. Przyzwyczailiśmy się do tego. Oni nie, więc musimy po prostu wywierać na nich presję.

Odwracając nieco tę filozofię, Ferrari może nie być przyzwyczajone do wywierania presji albo walki z pozycji faworyta. Trzeźwo oceniając sytuację, powinni prowadzić w obu klasyfikacjach mistrzowskich. Żeby tak się stało, to oni muszą przestać pękać pod presją. Trudno o lepsze miejsce do udowodnienia swojej wyższości niż właśnie Monza. Tifosi oczekują dubletu i powinni go otrzymać.

Na torze, na którym o osiągach decyduje przede wszystkim silnik, czołowe dwie ekipy znów będą pozostawione same sobie. Na Red Bulla przyjdzie czas w Singapurze – a Daniel Ricciardo na Monzy ruszy z końca stawki, służąc za królika doświadczalnego. Dostanie jednostkę napędową Renault w specyfikacji C, wartą ponoć 0,3 sekundy na okrążeniu. Tyle, że pod dużym znakiem zapytania stoi jej awaryjność i fabryczna ekipa zdecydowała, że w obliczu zaciętej walki z Haasem (amerykańska ekipa zbliżyła się na sześć punktów) postawi na niezawodność. Biorąc pod uwagę formę ze Spa-Francorchamps, również na Monzy klienci Ferrari – poza Haasem także Sauber – powinni jechać szybko.

Z kolei szwajcarska ekipa jest już w zasięgu punktującej od poprzedniego wyścigu „nowej” ekipy Force India. W dotychczasowym składzie kierowców mogą szybko dodać kolejne pokaźne zdobycze, ale nie wiadomo, jak długo ten stan rzeczy się utrzyma. Napięcie na rynku transferowym jest ogromne, generatory plotek i pogłosek pracują na najwyższych obrotach. Do rozpoczęcia roszad, obejmujących różne zespoły, trzeba jednak odpowiednio przygotować grunt.

Tymczasem wyzwanie administratorom, którzy powierzyli zarządzanie ekipą Force India konsorcjum kierowanym przez Lawrence’a Strolla, rzucili inni chętni: Rosjanie pod wodzą Dmitrija Mazepina. Urodzonemu na Białorusi biznesmenowi w próbach odwrócenia tej decyzji pomagają współpracownicy Berniego Ecclestone’a – oraz oczywiście bardzo solidne zaplecze finansowe. Jeśli Mazepin nie otrzyma satysfakcjonujących wyjaśnień do 10 września, to grozi wejściem na drogę prawną. Zamieszanie może jeszcze trochę potrwać, a dopóki sytuacja się nie uspokoi, to nikt nie powinien ryzykować żadnych odważnych ruchów kadrowych.

12 KOMENTARZE

  1. Jakie głupoty. Powinni mieć dublet… Nakręcajcie dziennikarze atmosferę, nakręcajcie – od tego jesteście. Nikt nic nie musi, to jest sport i to w dodatku motorowy. Jak się okaże, że Ferrari jednak nie wygra to co? Kolejna pożywka, że lamusy czy jak? W zeszłym roku też mieli powalczyć z Mercem. Te Wasze gdybania, zwłaszcza w tym sezonie można o kant oka roztrzasnąć. SPA jest zupełnie innym obiektem – znowu przychodzi mi zeszły sezon na myśl. Kto jak kto, ale Pan powinien jednak trochę przystopować.

    • Po co te emocje. Forma artykułu nie wskazuje na wydawanie poleceń lub rozkazów dla kogokolwiek. A rozważania autora, poparte olbrzymim doświadczeniem i nie gorszą wiedzą, są nadal rozważaniami. Dla mnie treść pierwsza klasa. Miło jest tu coś poczytać. Pozdrawiam.

      • Hmm ma zupełnie rację. Jeśli nie zdobędą dubletu, to z pewnością pojawi się jakże ostrożny i wyważony komentarz „Tak nie zdobywa się tytułu.”

  2. To protest Mazepina jest wspierany przez Berniego i spółkę? Traktowałem to raczej jako dowcip, ale w tej sytuacji sprawa jest ciut… polityczna, nazwijmy to.

    Z drugiej strony… OK, sprawa do sądu, a tutaj można przeciągać, odwlekać terminy i… sezon skończony, a potem…. prawo nie działa wstecz. Odnoszę wrażenie, że Strollom spieszy się, aby jak najszybciej jeździć w nowym / starym FI.

    Ruletka zmian kadrowych ruszyła i nic już jej nie zatrzyma. Mam tylko nadzieję, że RK odnajdzie się w niej. Jeśli, jakimś cudem, mamy zobaczyć Roberta w rywalizacji wyścigowej, to Singapur daje szansę na ugranie czegokolwiek w tegorocznym Williamsie…

  3. Każdy mówił jaką to przewagę ma Mercedes, jak dominują. Ich kierowcy mieli dokładnie taki bolid jak teraz ma Ferrari, tylko że Nico i Lewis naciskali się do granic możliwości i do super bolid dorzucali coś ekstra od siebie. Teraz Ferrari z takim bolidem nadal nie jest liderem w klasyfikacji. Kompromitująca wpadka z GP Niemiec, gdzie pozwolili Lewisowi wygrać wyścig z P14. Słabe występy podczas deszczowych kwalifikacji. Wcześniej też zaprzepaszczone szanse jak choćby w Baku. Walka o tytuł wciąż otwarta, jeśli ktoś ma popełnił więcej błędów to jest to Seb a nie Lewis. W tamtym roku Seb powinien zgarnąć komplet punktow w Singapurze, w tym roku na Węgrzech też.

  4. Ferrari jakie jest, każdy widzi i mają zajebisty sprzęt a co do kierowców i zarządzania to już inna para kaloszy natomiast mercedesa już może tylko uratować geniusz hamiltona, nic więcej………..a no i deszcz, co i tak wiąże się z geniusze wyżej wymienionego.
    pozdrawiam

      • Tak, zdaje się, że Lewis jeździ lepiej jak czuje czyjś oddech na plecach. W tym sezonie zaskakiwał w momentach, gdy SV5 go zaczynał przebijać w generalce, co pokazuje dobitnie, że presji wewnątrz zespołu nie czuje żadnej.
        Prawdą jest, co mówi Toto, że z tym składem mają spokój w garażach, ale niestety kosztem wyników. Zresztą w SF jest podobnie, tylko tam z kolei za mocno kombinują ze strategią, ustawiając ją pod jednego zawodnika, nawet gdy większe szanse w danym wyścigu ma drugi kierowca.
        W tej sytuacji nie wiem czy największym wygranym transferowym roku nie został jednak team z Enstone, bo gdyby któraś z dwu czołowych ekip zgarnęła z rynku DR3, to byłaby faworytem murowanym na przyszłoroczne WCC.

  5. No pokazał jak zniknął w wyscigu we Włoszech. Rzeczywiście Lewis nie nie potrafi, wygrywa tylko bolidem lepszym o 2 sek od innych.

    • Całe to gadanie o tym jak to samochód Ferrari jest szybszy od Mercedesa, służy tylko jednemu – kreowaniu Lewisa na superkierowcę wszechczasów. Bez przesady. Umiejętności mu nie brak, to fakt, ale szczęście ma wielkie i plecy lekkie też. No, ale niedługo to jeszcze potrwa.

  6. Ferrari ma lepszy bolid od GP Austrii w każdym wyścigu. Gdyby w Ferrari był duet Nico-Lewis, to bylaby dominacja u Merca w latach 2014-2016.

Skomentuj ekwador15 Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here