Bohaterowie pierwszego dubeltowego finału.

Hamilton czy Rosberg? Lewis czy Nico? Odpowiedź na to pytanie poznamy już za kilka godzin. W lepszej sytuacji znajduje się Anglik, który zgromadził 334 punkty. O 17 oczek mniej ma na koncie jego niemiecki kolega. Różnica niby spora, ale w Abu Zabi kierowcy walczą o podwójną pulę, a to oznacza, że szanse Rosberga są znacznie większe, niż gdyby obowiązywała zwykła punktacja. Co musi zrobić Nico, żeby zostać mistrzem świata? Najlepiej wygrać i liczyć na to, że Lewis przegra nie tylko z nim, ale z kimś jeszcze. Albo z samym sobą, co przecież kiedyś już mu się udało. Historia lubi się powtarzać, więc trudno przewidzieć, komu księżyc nad Abu Zabi przyniesie szczęście.

Porównując tegoroczne rezultaty obu panów nie sposób pominąć faktu, że Hamilton wygrał aż dziesięć wyścigów, podczas gdy Rosberg zaledwie pięć. Jasne, że kwestii tytułu nie determinuje liczba zwycięstw, lecz punkty, a dopiero w drugiej kolejności liczymy poszczególne miejsca na mecie. Można dyskutować, czy taki system jest słuszny, czy też nie, wszyscy się chyba jednak zgodzimy, że idea podwójnych punktów sztucznie „podrasowała” nam emocje. Nieprzypadkowo od pewnego czasu podnosiły się głosy, że pomysł ten może wypaczyć wyniki – było, nie było – kilkumiesięcznej rywalizacji o mistrzostwo świata.

Pewnie, że z punktu widzenia widowiska kontrowersyjne rozwiązania są znakomite. Nie wiem jednak, czy w tak ważnym wyścigu, który może przesądzić o losach tytułu, kierowcy nie powinni mieć możliwości startu z nowymi podzespołami (przynajmniej niektórymi), choćby po to, żeby przesadnie dużej roli nie odegrała awaria. Mam wrażenie, że w Zjednoczonych Emiratach Arabskich o wszystkim może zdecydować rosyjska ruletka. Oby nie, ale zobaczymy, jak będzie.

W przypadku standardowego klucza punktowego sytuacja Hamiltona byłaby znacznie bardziej komfortowa. Zakładając zwycięstwo Nico, Lewisowi do pełni szczęścia wystarczyłoby szóste miejsce (mielibyśmy remis punktowy ze wskazaniem na Anglika, dzięki większej liczbie zwycięstw).

Przepisy są jednak znane od dawna. Dzisiaj kierowcy zdobywają punkty podwójnie, więc Lewis będzie się musiał wysilić trochę mocniej – przy wygranej Rosberga będzie musiał zająć drugie miejsce. W innym razie tytuł wpadnie w ręce Nico, mającego szansę zarobić łatkę „dubeltowego mistrza świata”.

Czy zastanawialiście się nad tym, ile razy rozstrzygnięcie w walce o tytuł byłoby inne, gdyby w przeszłości obowiązywał system podwójnych punktów w ostatnim wyścigu? Sprawdźmy. Na potrzeby naszej zabawy posłużymy się jednak wyłącznie prostym przeszczepem tej zasady, nie wnikając w detale. Jest bowiem oczywiste, że podwójne punkty determinowałyby całkiem inne zachowania kierowców, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. W związku z tym nasz klucz będzie następujący: bierzemy pod uwagę wszystkie punkty zdobyte w sezonie (rezygnując z obowiązującego do początku lat 90. systemu odpisywania kilku wyników), podwójnie nagradzając ostatni wyścig.

Wbrew pozorom zmian nie byłoby zbyt wiele, ponieważ tylko w dziewięciu przypadkach mistrzostwa świata miałyby inny finał zmagań. Co ciekawe, w liczbie zdobytych tytułów pierwsze miejsce dzieliliby Alain Prost i Michael Schumacher, którzy mieliby w dorobku po sześć tytułów. Ayrton Senna byłby tylko dwukrotnym mistrzem świata, za to panteon czempionów Formuły 1 wzbogaciłby się o Stirlinga Mossa, Gilles’a Villeneuve’a i Jacky’ego Ickxa.

1956

Pierwszym przypadkiem mógłby być sezon 1956. Stirling Moss dzięki wygranej na Monzy zdobył dziewięć punktów – osiem za zwycięstwo i jeden za najszybsze okrążenie. Juan Manuel Fangio, który przejął samochód Petera Collinsa, dojechał na drugiej pozycji i zdobyte przez niego punkty powinny być podzielone między niego i Anglika. Przy założeniu, że przez dwa mnożymy całą zdobycz z Monzy, to Moss byłby mistrzem z przewagą jednego punktu. Jeśli mnożylibyśmy tylko punkty za zajętą pozycję (pozostawiając jedno oczko za najszybsze okrążenie), to remis punktowy pomiędzy Fangio i Mossem zostałby rozstrzygnięty na korzyść tego pierwszego, ze względu na lepszy bilans miejsc na mecie w poszczególnych wyścigach.

1970

W 1970 roku tytuł pośmiertnie przypadł w udziale Jochenowi Rindtowi (zginął podczas weekendu na torze Monza), ale przy podwójnych punktach w kończącym sezon wyścigu w Meksyku mistrzem świata zostałby Jacky Ickx. Dzięki wygranej w ostatniej rundzie Belg powiększyłby swój dorobek o dodatkowe 9 punktów, przeskakując Rindta o cztery oczka.

1979

W 1979 roku Gilles Villeneuve dżentelmeńsko asystował swojemu koledze z Ferrari Jody’emu Scheckterowi w drodze po tytuł (dziwaczny system punktowy, zakładający zliczanie czterech najlepszych wyników z każdej z dwóch części sezonu zapewnił sukces kierowcy z RPA w stosunku 51 do 47). W sumie zdobycze obu panów były jednak większe. Scheckter uzbierał aż 60 punktów, natomiast Kanadyjczyk 53. Gdyby jednak w kończącym sezon wyścigu w Watkins Glen podwojono pulę, zwycięstwo Gilles’a przy zerowej zdobyczy Jody’ego zaowocowałoby tytułem dla Kanadyjczyka.

1981

W finale na parkingu hotelu Caesars Palace w Las Vegas szanse na tytuł miało aż trzech kierowców: Carlos Reutemann, Nelson Piquet i Jacques Laffite. Gdyby w królestwie ruletki punkty mnożyć przez dwa, najwyższą pulę mogliby zgarnąć jeszcze Alan Jones i Alain Prost. W rzeczywistości tytuł zdobył Piquet, który dzięki piątej lokacie pokonał o jeden punkt Reutemanna (on i Laffite nie punktowali). Wyścig wygrał Jones i to właśnie Australijczyk w naszym alternatywnym świecie obroniłby tytuł zdobyty rok wcześniej: miałby 55 punktów, a Piquet 52.

1984

W 1984 roku o tytuł bili się kierowcy McLarena – rutynowany Niki Lauda i wspinający się na szczyt Alain Prost. Całoroczne zmagania kończyła runda w Portugalii. Prost zrobił wszystko, co było w jego mocy, żeby sięgnąć po swoje pierwsze mistrzostwo świata. Wygrana na Estoril jednak nie wystarczyła, ponieważ Austriak zajął drugie miejsce, zdobywając swoją trzecią koronę różnicą 0,5 punktu. Przy dubeltowej puli górą byłby Francuz (80,5 do 78).

1988

Cztery lata później Prost znowu miałby szansę na tytuł, tym razem po walce z Ayrtonem Senną. Pechowo dla niego pod uwagę brano jednak tylko 11 najlepszych wyników, więc Brazylijczyk wygrał rywalizację o mistrzostwo świata w stosunku 90 do 87. We wszystkich wyścigach Francuz zgromadził jednak aż 105 punktów, podczas gdy Brazylijczyk „tylko” 94. Gdybyśmy do tego doliczyli jeszcze podwójną pulę z Australii, Prost (pierwszy na mecie w Adelajdzie) miałby na koncie 114 oczek – o 14 więcej od Senny (w Adelajdzie drugi).

2003

Kimi Räikkönen został mistrzem świata Formuły 1 w 2007 roku, startując w barwach Ferrari. Przepis o podwójnych punktach mogłyby jednak dać mu tytuł już cztery lata wcześniej, w McLarenie. Ostatecznie Fin przegrał wówczas bowiem z Michelem Schumacherem o 2 punkty, ale w kończącym sezon wyścigu w Japonii był drugi (8 pkt.), zaś Schumi dopiero ósmy (1 pkt.). Po przeliczeniu Räikkönen wygrałby zatem ten pojedynek przewagą 5 oczek. Zdobyłby tytuł niczym Keke Rosberg czy Mike Hawthorn: wygrywając zaledwie jeden wyścig w sezonie. Dla kontrastu, Schumacher zwyciężył sześciokrotnie.

2008

Tak, tak. W 2008 roku też byłaby zmiana na tronie Formuły 1. Tytuł sprzed nosa sprzątnąłby Lewisowi Hamiltonowi Felipe Massa. Jak pamiętamy, na Interlagos Brazylijczyk odniósł zdecydowane zwycięstwo. Brytyjczyk sięgnął co prawda po mistrzostwo świata, ale finiszował na piątej pozycji. Podwójna pula zmieniłaby ostateczne rezultaty ich rywalizacji – Massa pokonałby bowiem Hamiltona o 5 punktów.

2012

Świeży w pamięci wszystkich kibiców dramatyczny finał na Interlagos dzięki podwójnej punktacji przyniósłby Fernando Alonso upragniony, trzeci tytuł. W rzeczywistości Hiszpan przegrał z Sebastianem Vettelem trzema punktami. W GP Brazylii był drugi, a rywal z Red Bulla odrabiał straty po przygodach na pierwszym okrążeniu i uszkodzonym Red Bullem przebił się na szóstą lokatę. Gdybyśmy mnożyli punkty przez dwa, to Vettel zgromadziłby ich 289, wobec 296 Alonso.

2014

A co w rzeczywistości przyniesie nam kontrowersyjny zapis o podwójnych punktach? Przekonamy się już za kilka godzin. Póki co Hamilton wyprzedza Rosberga o 17 oczek, ale pytanie, który z nich wzniesie rękę w geście zwycięstwa, ciągle pozostaje bez odpowiedzi.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here