Zastanawiam się, czy zamiast podwójnych punktów w ostatniej Grand Prix sezonu nie lepiej byłoby wprowadzić regulaminowy zapis, narzucający w każdym wyścigu start z 20. pola losowo wybranemu kierowcy Mercedesa – a do tego przesuwać któregoś zawodnika z czołowej piątki na przykład o dziesięć pozycji do tyłu. Żarty żartami, ale dzisiejsze widowisko w wykonaniu Lewisa Hamiltona i Daniela Ricciardo chyba na długo pozostanie w pamięci kibiców.

Australijczyk padł ofiarą kolizji Kevina Magnussena z Felipe Massą – w której Duńczyk był stuprocentowo niewinny, a kierowca Williamsa mógł zachować się lepiej (niezależnie od tego, że tradycyjnie winą obarczył rywala). Ricciardo ratował się ucieczką na pobocze i spadł na 15. lokatę. Podczas nadrabiania strat pokazał, że potrafi mądrze i z głową wyprzedzać. Zasłużył też na słowa pochwały od Fernando Alonso, z którym ostatecznie przegrał walkę o piątą lokatę.

Daniel zaskakuje już od wyścigu w Australii – mówił po wyścigu kierowca Ferrari. – Niesamowicie dobrze sobie radzi, w kwalifikacjach wygrywa chyba 7:3 z Sebastianem i tego nikt się nie spodziewał. Jeździ fantastycznie, dziś bardzo mądrze się bronił – za każdym razem, kiedy go wyprzedzałem, chował się w moim tunelu i późno hamował, atakując. Mimo tego ani razu nie przestrzelił zakrętu. Walczył zgodnie z przepisami i to był świetny pojedynek.

Z batalii na ostatnich okrążeniach cieszył się też Ricciardo: – Osobiście bardzo lubię takie pojedynki. Fernando słynie z tego, że jest twardym przeciwnikiem – z kim lepiej toczyć walkę, jak nie z nim? Dałem z siebie wszystko i prawie się udało.

Ciąg dalszy do akcji z Silverstone dopisali Alonso i Sebastian Vettel. Znów górą był urzędujący mistrz świata – przy drugiej rundzie pit stopów Scuderii udało się co prawda podciąć jego strategię i Fernando znalazł się z przodu, ale potem Hiszpanowi nie udało się uciec przed koniecznością wykonania trzeciej zmiany opon. Vettel już wcześniej zdecydował się na trzeci zjazd, co w połączeniu z walką Alonso z jego zespołowym partnerem zabezpieczyło Niemcowi czwartą lokatę.

Mniej szczęścia miał Kimi Räikkönen, który tym razem wystąpił w roli chłopca do bicia zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Zaczął Hamilton, poprawił Vettel – i Fin przejechał większość wyścigu bez prawej końcówki przedniego skrzydła. Przyspieszona degradacja lewej przedniej opony oczywiście tylko częściowo usprawiedliwia kolejny bezowocny występ byłego mistrza świata.

Na liście ofiar Hamiltona znalazł się nie tylko Kimi. Ostre starcia z kierowcą Mercedesa zaliczyli też Adrian Sutil i Jenson Button, który po wyścigu nie przebierał w słowach i skrytykował swojego byłego zespołowego partnera. Co prawda później wycofał się z tego i złagodził swoje stanowisko, ale moim zdaniem miał trochę racji – przy tak dużej przewadze sprzętowej agresja przy wyprzedzaniu mogła Lewisowi tylko zaszkodzić i można śmiało założyć, że gdyby nie powstałe w walce uszkodzenia elementów aerodynamicznych, to być może byłaby szansa na rozprawienie się z Valtterim Bottasem.

Hamiltonowi nie pomogło też przekonanie – podzielane zresztą przez wielu kierowców – że po przygodzie Sutila w ostatnim zakręcie do akcji zostanie wysłany samochód bezpieczeństwa. Próbując uprzedzić neutralizację, Lewis zjechał po świeże opony kilka okrążeń przed zakładaną zmianą. Przez to w końcówce ostatni zestaw „czerwonych” Pirelli nie był już pierwszej świeżości. Do tego zestawienie prędkości maksymalnych Mercedesa #44 i Williamsa #77 jasno pokazuje, że Bottas nie musiał się mocno męczyć, by utrzymać doskonałą drugą lokatę: na końcu pierwszego sektora 210,3 km/h (Lewis) oraz 210,0 km/h (Valtteri), na końcu drugiego sektora 257,4 km/h (Lewis) oraz 255,3 km/h (Valtteri), na linii mety 266,6 km/h (Lewis) oraz 267,8 km/h (Valtteri), wreszcie w punkcie pomiaru prędkości 260 metrów przed nawrotem Spitzkehre – 345,2 km/h (Lewis) oraz 340,2 km/h (Valtteri).

Niemniej jednak trzecia lokata Hamiltona po starcie z 20. pola i tak jest bardzo dobrym wynikiem – podobnie jak trzecie z rzędu podium Bottasa, spokojne zwycięstwo Rosberga, czwarte miejsce Vettela, piąte Alonso i szóste Ricciardo po stratach z pierwszego kółka. To był wyścig wielu pozytywnych bohaterów, pełny twardej i miłej dla oka walki. Na pochwałę zasługuje też porządkowy, który rzucił się na pomoc Daniiłowi Kwiatowi po tym, jak usterka zapłonu w silniku Renault doprowadziła do groźnego pożaru paliwa w układzie wydechowym.

Żeby nie było tak różowo, wróćmy jeszcze do sytuacji z Sutilem. Nikt nie powinien mieć pretensji, jeśli do akcji zostałby wysłany samochód bezpieczeństwa. Takiego zdania są m.in. Rosberg i Alonso, którzy straciliby najwięcej na neutralizacji – można więc uznać, że to bardzo obiektywne opinie. Moim zdaniem sytuacja, w której za wyjściem ze ślepego prawego zakrętu porządkowi muszą przebiec przez nitkę toru, żeby dostać się do stojącego samochodu, jest bardzo niebezpieczna. Co innego, gdyby porządkowi dotarli do Saubera od strony alei serwisowej – wówczas sprawę można spokojnie załatwić przy podwójnych żółtych flagach. Jednak przebieganie przez tor nie powinno mieć miejsca, jeśli nie została ogłoszona neutralizacja.

Mam też wątpliwości, jeśli chodzi o zachowanie sędziów przy okazji afery z hamulcami. Hamiltonowi wymieniono tarcze z Brembo na Carbone Industrie i do złamania przepisów o parku zamkniętym nie doszło, bo nowe elementy są zbliżone pod względem masy, bezwładności oraz funkcji do tych, które zostały przez nie zastąpione. OK, ale mają inną charakterystykę pracy. Warto podkreślić, że przy okazji zmieniono też tylne tarcze u Rosberga – w kwalifikacjach miał z przodu Carbone Industrie, z tyłu Brembo, a w wyścigu wyłącznie CI. Zespoły Ferrari i Red Bull rozważały protest, ale ostatecznie od niego odstąpiono – powstał jednak precedens na przyszłość.

Szkoda, że w pełnym emocji wyścigu nie zabrakło paru sytuacji, do których można się przyczepić. Za to jest o czym dyskutować, do czego Was zachęcam w komentarzach poniżej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here