Valtteri Bottas rzadko popełnia błędy. Na szczęście dla Mercedesa, jeden z nich przytrafił mu się w decydujących sekundach kwalifikacji w Soczi. Fin koncentrował się na poprawieniu swojego poprzedniego czasu i nie wiedział, że jedzie po pole position. Po dwóch fioletowych czasach sektorów pachniało sensacją, ale w dwóch ostatnich zakrętach rosyjskiego toru zmęczone tempem na początku kółka opony po prostu się poddały. Bottas musi zadowolić się startem z trzeciego pola, mając przed sobą dwa Mercedesy. To ich dziewiąty dublet kwalifikacyjny w tym roku i piąty z rzędu.

Zespołowych partnerów dzieliły dwie dziesiąte sekundy. Nico Rosberg świetnie zdaje sobie sprawę, że inicjatywa wymyka mu się z rąk. W ostatnich wyścigach wszystko układa się po myśli jego zespołowego partnera, a doskonale wiadomo, że spokojny i pewny siebie Lewis Hamilton jest praktycznie nie do pokonania. Ma dziesięć punktów przewagi nad Niemcem, który powinien się cieszyć, jeśli wyjedzie z Soczi z 17-punktową stratą. Przebieg kwalifikacji wskazuje na to, że dość niespodziewanie zamiast myśleć o pokonaniu Hamiltona, Rosberg musi uważać na zagrożenie w postaci Bottasa.

Hamilton pozbierał się po błędzie z porannego treningu, w którym wykonał piruet w przedostatnim zakręcie. Powód był banalny: zapomniał przestawić balans hamulców z tyłu w stronę przodu i przy hamowaniu zablokował tylne koła. Lider mistrzostw cieszy się z pole position, ale dostrzega zagrożenie w postaci długiego dojazdu do pierwszego hamowania, gdzie jutro wszystko może się zdarzyć.

Szkoda dla widowiska, że w drugim Williamsie już na początku kwalifikacji pojawiły się problemy z ciśnieniem paliwa. Felipe Massa bezradnie krążył po torze słabnącym samochodem i mocy wystarczyło tylko na 18. czas – jedno miejsce za Marcusem Ericssonem, który pojechał kwalifikacje życia. Brazylijczyk jest w ten weekend wolniejszy od Bottasa, ale to nie znaczy, że nie mógłby namieszać w pierwszej dziesiątce.

Tak się nie stało, a bohaterami Q3 zostali inni. McLaren wydźwignął się z porannego kryzysu, ale na największe brawa i tak zasłużył lokalny faworyt Daniił Kwiat. Piąte pole startowe to najlepszy wynik Rosjanina w krótkiej karierze, a przewaga 0,7 sekundy nad zespołowym partnerem to kolejny dowód na to, że Red Bull słusznie postępuje, ignorując Jean-Erica Vergne’a przy awansach do swojej głównej ekipy. Poprzednio samochód Toro Rosso ruszał z 5. miejsca w zeszłorocznej GP Wielkiej Brytanii, a za jego sterami siedział Daniel Ricciardo.

Teraz Australijczyk po raz kolejny pozostawił w cieniu czterokrotnego mistrza świata. Sebastian Vettel narzekał na nerwowe zachowanie tylnej osi (coś, co za czasów dmuchanego dyfuzora było mu całkowicie obce) i nie przebrnął przez Q2. Po karze dla Kevina Magnussena przesunął się na 10. miejsce i jako pierwszy w stawce może dowolnie wybrać opony na jutro, ale w Soczi pole do strategicznych popisów nie będzie duże.

Zużycie i degradacja opon są tak niskie, że Pirelli zapowiada na jutro tylko jeden pit stop. Przemawia za tym także wprowadzona po piątku zmiana ograniczenia prędkości w alei serwisowej. Zmniejszenie z 80 do 60 km/h oznacza, że strata przy zjeździe na zmianę ogumienia wzrosła do 24 sekund i naturalnym dążeniem będzie ograniczenie liczby wizyt u mechaników.

Odwrotna strategia, z której skorzystać może Vettel – czyli start na pośredniej mieszance i zmiana na miękką – przy jednym pit stopie rywali nie daje większych szans na zyskanie pozycji. Jedyną szansę dawałoby utknięcie liderów za zawodnikami ze środka stawki po wczesnej zmianie ogumienia miękkiego na pośrednie, ale wyprzedzanie przy różnicy co najmniej klasy pomiędzy samochodami oraz przy przewadze DRS i świeższych gum nie powinno nastręczać problemów. Do tego wytrzymałość nawet miękkich opon jest tak duża, że wcale nie trzeba będzie wcześnie zjeżdżać.

Większe szanse na odrobienie strat dałbym już Massie (P18) czy ukaranym za wymianę skrzyni Magnussenowi (P11) i Nico Hülkenbergowi (P17), którzy po swojej stronie mają przynajmniej moc Mercedesa.

Degradacja i zużycie opon były tak niskie, że w kwalifikacjach kierowcy wykonywali długie serie pomiarowych okrążeń. To też interesujące ćwiczenie strategiczne: trzeba przewidzieć, na którym okrążeniu ogumienie będzie spisywało się najlepiej i odpowiednio dobrać ilość paliwa przed wyjazdem – nie za dużo, żeby auto nie było za ciężkie, i nie za mało, żeby dotrwać do optymalnego kółka.

Dlatego nawet duet Mercedesa skorzystał od razu w Q1 z miękkich opon, chociaż spokojnie mogliby zapewnić sobie awans na pośrednim ogumieniu. Po prostu był to ostateczny sprawdzian zachowania „żółtych” Pirelli w warunkach kwalifikacyjnych, by jak najlepiej przygotować się do decydującej rozgrywki. Mało brakowało, by ją przegrali – trochę szkoda ze względu na emocje, ale Bottas nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Oj, prawie zapomniałem o Ferrari. Kimi Räikkönen znów nie zdołał pokonać Fernando Alonso, choć tym razem różnica wyniosła zaledwie 62 tysięczne sekundy. Czerwone samochody staną na siódmym i ósmym polu startowym (dzięki karze dla Magnussena i awarii Massy), przegrywając z najszybszym samochodem napędzanym silnikiem Renault (i prowadzonym przez 20-letniego Rosjanina) o 0,5 sekundy. Nie dziwmy się, że Scuderii zależy na uchyleniu zakazu rozwoju jednostek napędowych w trakcie sezonu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here