Daniele Morelli nie ma wątpliwości, że powrót Roberta Kubicy do Formuły 1 jest tylko kwestią czasu.

Przedsmak zainteresowania, jakim cieszyć się będzie powracający do padoku Formuły 1 Robert Kubica, można było poznać po reakcji światka Formuły 1 na pojawienie się na Monzy jego menedżera. Daniele Morellego spotkałem pomiędzy piątkowymi treningami, przed wejściem do padoku. Krótką rozmowę przed elektronicznymi bramkami przerywano nam dwukrotnie, oczywiście z dyżurnym tematem. O stanie Roberta Kubicy Włoch opowiadał po hiszpańsku przedstawicielowi jednej z ekip z GP2, a chwilę później to samo mówił po francusku byłemu kierowcy F1 Jacques’owi Laffite, który obecnie komentuje wyścigi w telewizji TF1. Po wejściu do padoku Morelli skierował się od razu w stronę biura Berniego Ecclestone’a, a kilka godzin później wziął udział w zaimprowizowanym spotkaniu z dziennikarzami w pomieszczeniach gościnnych Lotus Renault.

Informacja o spotkaniu rozchodziła się pocztą pantoflową, na oficjalnej tablicy ogłoszeń ze szczegółowym harmonogramem wywiadów z kierowcami i przedstawicielami ekip nie było o nim najmniejszej wzmianki. Mimo tego o 17:00, kiedy żurnaliści uganiają się za wypowiedziami głównych aktorów Formuły 1 i pospiesznie przygotowują materiały dla swoich redakcji, wokół długiego stołu w Lotus Renault zebrało się kilkudziesięciu dziennikarzy z całego świata.

Morelli rozpoczął od podziękowań dla przedstawicieli prasy. – Po pierwsze zjawiłem się tutaj, aby przekazać wam pozdrowienia od Roberta – powiedział Włoch. – Bardzo go wspieracie w trudnej sytuacji. Mocno mnie naciskacie, domagając się informacji. To oczywiście normalne, bo na tym polega wasza praca.

– Z radością informuję, że dwa tygodnie temu mieliśmy ostatnią operację Roberta – przeszedł następnie do konkretów. – Było to dla nas pewnego rodzaju niewielkie zagrożenie. Było kilka znaków zapytania jeśli chodzi o jej skutki, ale na szczęście operacja poszła bardzo dobrze. Robert dzień po operacji mógł od razu poruszać łokciem w powiedziałbym niemal normalnym zakresie, co jest podstawą jeśli chodzi o odzyskanie pełnej funkcjonalności prawego ramienia. To był bardzo ważny krok, bo teraz Robert rozpoczął ostatni etap rehabilitacji. Może aktywnie poruszać prawym ramieniem i ćwiczyć mięśnie, które przez kilka miesięcy nie pracowały. Dzień po dniu wzrasta siła w prawym ramieniu, nadgarstku, palcach i wszystkich częściach ciała, które ucierpiały w wypadku.

Włoch nakreślił plan najbliższych tygodni i podkreślił, że szybko zbliża się moment, w którym Kubica ponownie zasiądzie za kierownicą. – Obecny etap potrwa jeszcze cztery tygodnie – uważa Morelli. – W październiku Robert będzie mógł założyć kask aby przekazać wiadomość, co będzie w stanie robić. Oczywiście nie mówię od razu o Formule 1, ale ważne jest, żeby Robert zaczął jeździć – nie jest istotne, czy w symulatorze, czy samochodzie drogowym na torze wyścigowym. Ważne, żeby ostatni cel został osiągnięty. Teraz nie mamy już żadnych obaw o ostateczny rezultat rehabilitacji.

Nie byłoby to zapewne możliwe, gdyby nie upór i pracowitość polskiego kierowcy. – Robert pracuje bardzo ciężko – powiedział Morelli. – Znacie go dobrze, czasami lekarze i fizjoterapeuci muszą go powstrzymywać, bo robi za dużo. Ale lepiej go hamować niż namawiać do pracy. Nie ma już przed nami żadnych przeszkód, oczywiście natura wciąż działa i nerwy muszą się całkowicie odbudować, ale to tylko kwestia czasu. Pamiętajmy o tym, że jest to organizm ludzki, a nie maszyna czy robot. Pracuje pięć-sześć godzin dziennie, razem z sobotami i niedzielami. Nie ma dni odpoczynku.

Pytany o to, czy obawy przed ostatnim zabiegiem były spowodowane właśnie stanem połączeń nerwowych, Morelli zdecydowanie zaprzeczył. – Kwestia nerwów była rozwiązana już wcześniej, teraz chodziło już tylko o ruchomość łokcia – powiedział. – Jeśli nerwy powracają do normalnej pracy, to zdaniem lekarzy nie ma wątpliwości, że wszystko wróci do normy. Problem pojawia się wówczas, gdy nerw przestaje się odnawiać. Ten etap jest już jednak za nami. Dotyczyło to sytuacji, kiedy istniały obawy, że blizny mogą zatrzymać przewodnictwo w nerwach. Tak się jednak nie stało. Informacje od neurochirurgów są pozytywne.

Aby uspokoić tych, którzy mogliby wątpić o stan psychiczny Roberta, spytałem Morellego o jego samopoczucie. – Z pewnością nie jest w depresji – brzmiała odpowiedź. – Czasami bywa trochę nerwowy, bo jeśli pojawiają się fizyczne ograniczenia, to normalne, że czasami czujesz się nerwowo, ale zawsze odbywa się to w pozytywny sposób. Kiedy pracuje i widzi rezultaty pracy, jest zadowolony.

– Robert nigdy nie stracił w swoim umyśle przekonania o tym, że wróci – dodał Morelli. – To bardzo dobry objaw, bo przekazuje te odczucia ludziom, z którymi pracuje. Nie ma nic gorszego niż chora osoba, która nie daje wsparcia lekarzom. Oczywiście w jego przypadku tak nie jest.

Morelli wspomniał o zbliżającym się momencie, w którym Kubica ponownie zasiądzie za kierownicą samochodu. Czy jeśli takie sprawdziany wypadną pomyślnie, automatycznie będzie to oznaczało, że Polak sprosta wymaganiom związanym z prowadzeniem wyścigówki F1? – Robert jest kierowcą Formuły 1, więc jeśli będzie w stanie jeździć powiedzmy samochodem Formuły Renault, to będzie mógł też jeździć w F1 – uważa menedżer. – Współczesne samochody F1 nie są tak wymagające fizycznie jak dawniej i uważam, że bardziej skomplikowane w prowadzeniu są auta GP2. Ważne, żeby mógł trzymać kierownicę i skręcać w prawo i lewo. Tego potrzebuje. Nie jest tenisistą, który potrzebuje stuprocentowej siły ramienia.

Jak zwykle dociekliwy James Allen dopytywał się o zakres ruchów, które polski kierowca może wykonywać. Przy zadawaniu pytania energicznie kurczył i prostował palce, a Morelli odparł na to: – Robert nie jest pianistą i nie potrzebuje takich ruchów, jakie pokazałeś. Możliwość ruchu się zwiększyła, przez długi czas nie mógł poruszać prawymi palcami. Może trzymać przedmioty bez wysiłku. To ważne, bo wreszcie może pracować nad mięśniami, które są bardzo słabe i potrzebują wzmocnienia. To nastąpi dość szybko, bo mięśnie są na miejscu, potrzebują tylko siły.

Drażliwym tematem dla polskich kibiców stała się ostatnio sytuacja na linii Kubica-Lotus Renault. Morelli przyznał, że kontrakt na sezon 2012 nie jest podpisany, ale istnieje swojego rodzaju dżentelmeńska umowa pomiędzy stronami. – Tak, mamy zapewnienie – powiedział o stanowisku zespołu, który utrzymuje, że jeden z jego samochodów cały czas czeka na powrót Polaka. – Lotus Renault zapewnił nas, że miejsce dla Roberta zdecydowanie czeka. Jesteśmy w stałym kontakcie z Erikiem Boullier’em, który osobiście śledzi postępy Roberta. Wciąż mamy trochę czasu, przed pojawieniem się pewnego rodzaju „deadline” mamy jakieś trzy miesiące.

Pytany o to, czy w kontekście sezonu 2012 prowadzone są rozmowy z innymi ekipami, Morelli zdecydowanie zaprzeczył. – To nie jest czas na takie rozmowy, mamy obowiązujący obecnie kontrakt z Lotus Renault.

Nie można się zresztą temu dziwić, bo po pierwsze spotkanie odbywało się w asyście oficerów prasowych Lotus Renault, a po drugie ten zespół ma w pogotowiu samochód, którym kierowca będzie mógł rozpocząć testy zanim ruszą oficjalne przygotowania do przyszłego sezonu.

– Przepisy pozwalają na testy samochodem F1, który ma co najmniej dwa lata – przypomniał Morelli. – Lotus Renault już wyraził chęć przygotowania dowolnego rodzaju prywatnego testu, którego Robert może potrzebować. Cały czas cieszymy się pełnym wsparciem zespołu. Ważne jest, że cały czas są w kontakcie z Robertem. Zwłaszcza jego inżynierowie, którzy na bieżąco informują go o tym, co się dzieje na torze podczas wyścigowego weekendu. To daje mu wrażenie, że nie został opuszczony.

Kubica polega nie tylko na informacjach od inżynierów, sam na bieżąco śledzi wydarzenia w telewizji. – Ogląda wszystko, nie widział tylko zawodów na Spa, bo operacja była w niedzielę, w trakcie wyścigu. Razem oglądaliśmy jednak sobotnie kwalifikacje – powiedział Morelli.

Znając zamiłowanie Roberta do wirtualnej jazdy samochodem, nie mogłem nie spytać o to, czy w oczekiwaniu na sprawdzian w profesjonalnym symulatorze sprawdza swój refleks na mniej zaawansowanych urządzeniach, które widziałem podczas wizyty w klinice Formula Medicine. – Oczywiście, gra bardzo dużo i bije wszystkie rekordy – odparł menedżer Polaka. – Nie gra w symulacje rajdowe, tylko w gry wyścigowe.

Maszyny w Formula Medicine nie są tak zaawansowane jak symulatory z których korzystają kierowcy Formuły 1, ale personel doktora Riccardo Ceccarellego stosuje bardzo zaawansowane systemy zbierania danych na temat poczynań kierowcy w wirtualnym kokpicie. Z usług ośrodka przygotowawczo-treningowego korzysta wielu zawodników wyścigowych i rajdowych, a zbierane przez lata dane z pewnością pozwalają ustalić, czy refleks i pozostałe zmysły Kubicy pozostają na odpowiednio wysokim poziomie. Ze słów Morellego wynika, że absolutnie nie ma czym się martwić. Na prowadzenie auta drogowego było jak dotąd za wcześnie, ale nie wynikało to zdaniem Włocha bezpośrednio ze stanu zdrowia Kubicy. – Jazda drogowym samochodem byłaby możliwa, ale nie robił tego, bo wiązałoby się to ze zbyt dużym ryzykiem – tłumaczył Morelli. – Oczywiście on jeździ bardzo dobrze, ale jeśli ktoś wjechałby w jego auto, nie byłoby dobrze. Nie robi rzeczy, które niosą ze sobą ryzyko.

Dwudziestominutowe spotkanie zakończyło się poruszeniem tematu Brunona Senny. – Robert widzi tylko, że samochód jest prowadzony przez innego kierowcę – odparł Morelli na pytanie dziennikarki BBC, czy obecność Brazylijczyka jako zawodnika wyścigowego zagraża powrotowi Kubicy do kokpitu Lotus Renault. – Czy to Nick czy Bruno, dla niego nie ma różnicy. Zespół podjął decyzję o zastąpieniu Nicka, do czego z pewnością jest uprawniony i stały za tym konkretne przyczyny. Robert nie przejmuje się tym.

Co zatem stoi za oświadczeniem zespołu o startach Senny do końca sezonu? – Zespół nie potwierdził Bruno do końca sezonu dlatego, że wiedzą, że Robert może nie być gotowy na wyścig w Brazylii – stwierdził Morelli, który podczas czerwcowej wizyty w Warszawie zapowiadał, że udział w kończącej sezon Grand Prix Brazylii jest celem. – Nie sądzę, aby zespół mógł potwierdzić Bruno do przedostatniego wyścigu, bo to Brazylia i dla niego ważne jest, żeby tam się ścigać. Myślę, że dla nas nie ma to żadnego wpływu.

Na pytanie, czy start w Brazylii jest marzeniem, odparł: – Musi też być powód, aby tam się znaleźć. Nie możesz po niemal rocznej przerwie w jeżdżeniu samochodem Formuły 1 zjawić się w Brazylii i wskoczyć do kokpitu jakby nic się nie stało. Robert będzie potrzebował pewnych przygotowań. To wymaga samochodu do dyspozycji, a nie można z dnia na dzień zorganizować testu w Formule 1 i potem z odpowiednim przygotowaniem polecieć do Brazylii. Są z tym związane pewne logistyczne wyzwania, którym trzeba podołać.

– Cieszyłbym się z sytuacji, w której Robert nie pojechałby w Brazylii, ale ja bym wiedział, że jest w stanie wystartować. To jest fundamentalna kwestia – zakończył Włoch.

Wybaczcie mi tak długi wpis, ale chciałem jak najlepiej przekazać Wam to, co na Monzy opowiadał nam Daniele Morelli.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here