Deszcz w piątek nigdy nie jest mile widziany. Zwłaszcza na stosunkowo nieznanym torze, przy nowych oponach i braku przewidywanych opadów na resztę weekendu. Kierowcy mogą narzekać, ale dla kibiców to szansa na niezapomniany wyścig.

Pierwsza w tym roku sobotnia porażka Red Bulla to jeszcze nie koniec emocji związanych z weekendem w Korei. Wszystko za sprawą piątkowych opadów, dzięki którym niedzielny wyścig jest pełen niewiadomych. Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, jakiemu bóstwu należy dziękować za wywołanie deszczu w Korei, ale za wyczucie sytuacji należą się mu duże brawa. Praktycznie nieużywany, zabójczy dla opon tor i ograniczone możliwości sprawdzenia agresywnych mieszanek, które do Yeongam przywiozło Pirelli – to zapowiada ciekawy wyścig, a strategiczne przygrywki zaobserwowaliśmy już w kwalifikacjach. Ich skutki zobaczymy dopiero po wyścigu, bo przy mocno ograniczonych możliwościach trenowania na suchym torze inżynierowie i stratedzy w zasadzie bawili się w zgadywankę.

Red Bull odkrył karty w Q1, kiedy Sebastian Vettel i Mark Webber wyjechali na tor na supermiękkim, „czerwonym” ogumieniu. Tym samym stratedzy austriackiej ekipy założyli, że podstawową oponą na wyścig będzie mieszanka „miękka-czyli-twarda” – według nominacji Pirelli określana jako miękka, ale jednocześnie twardsza spośród obu rodzajów wybranych na GP Korei. Jednak aby wykonać dwa liczące się przejazdy w Q3, trzeba było po drodze dwukrotnie skorzystać z jednego zestawu „czerwonych” P Zero. Przy trzech kompletach każdej mieszanki niemożliwe jest wykonanie przejazdów w Q1 i Q2 na tym samym rodzaju ogumienia i zachowanie dwóch świeżych zestawów na finał.

Dlatego Vettel i Webber przejechali swoje okrążenie w Q1 celując w uzyskanie najgorszego możliwego rezultatu dającego im awans do dalszej części zabawy, a w Q2 przejechali swoje szybkie kółka na kompletach opon używanych w Q1 – i stąd strata 0,7 sekundy do Hamiltona. Swoją drogą inżynierskie wyliczanki bywają bardzo trafne – pomiędzy Q1 i Q2 Andy Latham poinformował Lewisa, że do awansu do finału powinien wystarczyć czas 1.38,1. Kwadrans później okazało się, że dziesiąty w zestawieniu Paul di Resta uzyskał 1.38,254.

Uwaga na degradację
Zagranie Red Bulla pokazało, że przy niewielkim obciążeniu paliwem degradacja supermiękkiej mieszanki pozostaje na dość niskim poziomie. Potwierdziło się to też choćby w przypadku Lotus Renault: Witalij Pietrow wykonał swoje drugie okrążenie w Q2 na używanym komplecie, podobnie jak zakończone niepowodzeniem drugie kółko w Q3. Taktykę korzystania wyłącznie z „czerwonych” Pirelli rozważało także Ferrari.

Jednak tegoroczne opony w Formule 1 są bardzo wrażliwe na obciążenie. Przy większym ładunku paliwa forma supermiękkiego ogumienia powinna się dość szybko skończyć, a Pirelli szacuje, że potrwa to około 10 okrążeń – dwa razy krócej niż w przypadku twardszej mieszanki. Przedłużenie żywotności opon wymaga bardzo delikatnej jazdy, na którą w warunkach wyścigowych nie zawsze można sobie pozwolić. Biorąc pod uwagę taktykę obraną przez Red Bulla podczas kwalifikacji, wyliczenia Pirelli mogą okazać się zbyt optymistyczne. Przy zasięgu dziesięciu okrążeń na supermiękkich oponach i dwudziestu na miękkich można pokusić się o przejechanie liczącego 55 rund wyścigu z dwiema zmianami ogumienia – zakładając dodatkowo, że wraz ze spadkiem ciężaru samochodu i poprawą przyczepności na torze degradacja będzie się pod koniec wyścigu zmniejszać.

Oszczędzenie przez Red Bulla trzech świeżutkich zestawów „żółtych” opon oznacza jednak, że mistrzowie świata planują co najmniej trzy wizyty na pasie serwisowym: start na supermiękkich i następnie trzy przejazdy na miękkich. W innym przypadku taktyka z czasówki nie miałaby sensu. Zakładając, że wyliczenia Pirelli wymagają niewielkiej korekty „w dół”, można założyć następujący schemat postojów: 7. okrążenie (zmiana z supermiękkich na miękkie), 25. okrążenie (z miękkich na miękkie) i 43. okrążenie (z miękkich na miękkie). Jednak łatwo zauważyć, że w przypadku łagodniejszego obchodzenia się z oponami niewiele brakuje, aby udało się wykonać dwa lub nawet trzy przejazdy na supermiękkiej mieszance. Widocznie dane z 60 minut jazd po suchym torze w sobotni poranek wskazują na to, że spadek osiągów w przypadku „czerwonych” Pirelli rośnie lawinowo w miarę pokonywanego dystansu i taktyka supermiękkie-supermiękkie-supermiękkie-miękkie jest nieopłacalna.

Pięć okrążeń różnicy
Czy jednak zaoszczędzenie jednego kompletu świeżych miękkich opon da Red Bullowi dużą przewagę? Rywale i tak mają po dwa zestawy nowiutkich „żółtych” gum, a ogumienie wykorzystane w Q1 z pewnością pozostawione zostanie na sam koniec wyścigu. Wówczas różnica pięciu okrążeń „świeżości” (tyle kółek wykonali kierowcy McLarena w pierwszej fazie czasówki, w tym jedno wyjazdowe i jedno zjazdowe) może już nie mieć znaczenia. Istotna będzie za to już pierwsza faza wyścigu, w której po starcie z brudnej, parzystej strony toru duet Red Bulla może stracić kontakt z McLarenami. Jeśli Vettel już na początku straci czas, to każda sekunda może przeszkodzić mu w wykorzystaniu przewagi jednego świeżego kompletu „żółtych” opon.

Pozostaje jeszcze kwestia podejścia zespołów do ustawień. Wydaje się, że przed tygodniem Red Bull za bardzo uwierzył w piątkową przewagę podczas przejazdów z dużą ilością paliwa i zdecydowano się na modyfikacje w kierunku poprawy formy kwalifikacyjnej, przykładowo dzięki takiemu wyregulowaniu auta, aby opony nieco szybciej się rozgrzewały. Zaowocowało to zdobyciem pole position, ale w niedzielę ogumienie w mistrzowskich autach ulegało szybszej degradacji, co z kolei wymusiło wcześniejsze zjazdy po nowe opony i pozbawiło Red Bulla przewagi taktycznej. Tydzień później być może postanowiono obrać odwrotną taktykę, poświęcając osiągi w kwalifikacjach na rzecz oszczędnej jazdy w wyścigu.

Tak czy inaczej, mistrzów świata czeka w niedzielę niełatwe zadanie. Jeśli w grę wchodzi strategia, dbanie o opony i podejmowanie właściwych decyzji w ogniu walki, rozum każe postawić na Buttona. Wcale nie w podziękowaniu za to, że kierowca McLarena wielkodusznie wyraził nadzieję, iż za incydent w kwalifikacjach sędziowie nie wlepią kary Vettelowi. Kierował nim chłodny pragmatyzm – gdyby mistrz został ukarany czymś więcej niż upomnieniem, Anglik trafiłby na drugie pole startowe. A tak z brudną stroną toru musi zmagać się kierowca Red Bulla. Nieregulaminowe ścięcie zakrętu na okrążeniu zjazdowym co prawda żadnej korzyści mu nie przyniosło, ale nie należy wychowywać młodzieży w przeświadczeniu, że wszystko im wolno. Jednemu młodzianowi takie podejście ze strony sędziów zdążyło już zwichrować psychikę…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here