Niewiele wiem o grach komputerowych, nawet tych wyścigowych. Nie mam też za bardzo czasu, by tę wiedzę zgłębiać – ale udało mi się znaleźć kilka chwil na poznanie najnowszego wcielenia oficjalnej gry Formuły 1. Wykorzystując doświadczenie na innym polu – znajomości świata F1 właściwie od wewnątrz – śmiało mogę stwierdzić, że „F1 2018” przenosi gracza w rzeczywistość tak zbliżoną do prawdziwego świata Grand Prix, jak to tylko możliwe w domowym zaciszu.

To nie tylko zabawa w jazdę po torze, ale też niezwykle dopracowana otoczka. Największym atutem zdaje się być bardzo rozbudowany tryb kariery, w którym przejmujemy też bardziej decyzyjną rolę w zespole, dbając o rozwój samochodu czy reagując (to nowość w tej serii!) na wprowadzane z sezonu na sezon zmiany w przepisach technicznych.

Przez dwie dekady częściej zasiadałem za kierownicą prawdziwych samochodów wyścigowych niż w kokpicie wirtualnego auta. Gry rajdowe – owszem, momentami dość intensywnie, ale przygody z cyfrowymi wyścigami zakończyłem na jakiejś grze, w której można było „jeździć” wszystkimi kierowcami z sezonu 1997, poza Jacques’em Villeneuve’em. Kanadyjski czempion ponoć zażądał za dużo pieniędzy za prawa do wykorzystania jego nazwiska. Trudno, szczególnie nie rozpaczałem.

Wcześniej były takie perełki, jak „Grand Prix II” – a przed przesiadką na PC klasyki z Commodore 64. W „Grand Prix Circuit” można było wybrać jeden z ośmiu torów (m.in. Jacarepaguá, Detroit czy stary Hockenheim) i pojeździć różniącymi się osiągami McLarenem, Ferrari albo Williamsem z sezonu 1988. Pierwsze szlify – oczywiście „Pit Stop II”, czyli gra ucząca podstaw degradacji opon…

Jak widać, doświadczenie z wirtualnym ściganiem mam znikome. Mam jednak wrażenie, że od czasu moich poprzednich doświadczeń na polu gier wykonano bodaj jeszcze większe postępy niż w prawdziwej Formule 1. Porównania właściwie nie ma… Zupełnie inny świat, inna technologia.

Poziom odwzorowania szczegółów sprawia, że możemy poczuć się jak na każdym z 21 prawdziwych torów tegorocznego kalendarza. Zastanawiacie się, jak wygląda padok w Melbourne, Bahrajnie albo Szanghaju? Konsola czy komputer przenosi tam w mgnieniu oka. Podobnie rzecz ma się z nitką każdego obiektu: rodzaje pobocza, barier czy tarek są takie same jak w rzeczywistości. Nie są to jedynie „narysowane” elementy: najazd na tarkę robi z samochodem dokładnie to, co prawdziwy krawężnik w rzeczywistości. W „F1 2018” poprawiono komputerowy model pracy zawieszenia, a dużą pomocą była dla jej twórców współpraca z firmą Pirelli, która przekazała dość dokładne algorytmy pracy opon.

Tak dochodzimy do największego wyzwania w tego typu grach. Nikt nigdy nie odda w domowych warunkach wrażeń z jazdy w rzeczywistości. Jestem świadomy odwiecznego konfliktu symulacje/zręcznościówki (czyli „arcade”), ale chciałbym uprzedzić szarżę wojowników tej pierwszej grupy. Doceniam kunszt i poświęcenie przy szlifowaniu umiejętności za domową kierownicą, poszukiwanie optymalnych ustawień i milimetrową precyzję jazdy – możecie wyłączyć wszystkie asysty i zagłębić się w niuanse dostrajania wyścigowej maszyny do własnych upodobań czy charakterystyki poszczególnych torów. Pamiętajcie o manualnym sterowaniu trybami pracy ERS (tegoroczna nowość)!

Potężną bronią „F1 2018” (tak jak całej serii) jest natomiast otwarcie na właściwie każdego gracza. Ktoś, który nie ma większego pojęcia o wirtualnym czy rzeczywistym ściganiu, ale kocha Formułę 1 i chce „pobawić się” w kierowcę, może niemal od razu zacząć czerpać przyjemność z gry. Różnorakie asysty pomagają poczuć się pewnie nawet przy pierwszym kontakcie z grą. Później można stopniowo utrudniać sobie życie, w miarę zbierania doświadczenia – ale można też poprzestawać na weekendowych czysto towarzyskich walkach w gronie, które chce się po prostu pobawić, a nie wchodzić na profesjonalny poziom. To świetne rozwiązanie przy braku czasu na szlifowanie formy.

Eksperci od gier twierdzą, że w porównaniu z poprzednimi odsłonami oficjalnej gry, tegoroczna „F1 2018” przyniosła niewielkie zmiany, które dały duży efekt. Porównania nie mam, więc w drugiej części recenzji zagłębimy się po prostu w dwa tematy, które szczególnie mnie zainteresowały: wspomniany już tryb kariery oraz dodatki w postaci 20 klasycznych samochodów z dawnych lat… A jeśli po drodze podrzucicie jeszcze inne warte poruszenia tematy, to zajmę się również nimi. Komentarze czekają!

12 KOMENTARZE

  1. „Niewiele wiem o grach komputerowych, nawet tych wyścigowych. Nie mam też za bardzo czasu, by tę wiedzę zgłębiać – ale udało mi się znaleźć kilka chwil na poznanie najnowszego wcielenia oficjalnej gry Formuły 1. ”

    „Udało się znaleźć kilka chwil” czy raczej standardowo jak co roku „zostałem poproszony” razem z całą resztą dziennikarzy o napisanie kilku ciepłych słów o markowym produkcie F1, który przecież musi się sprzedać?

    Jakoś recenzji o innych wartych uwagi wyścigowych grach / symulatorach tutaj nie widziałem, ale na nie z pewnie zabrakło już cennego czasu.

    • Nie grałem od zeszłego stulecia, więc raczej nie jak co roku 😉 A jeśli od czegoś zaczynać, to czemu nie od oficjalnego produktu? Jak cenny czas się znajdzie, to chętnie zapoznam się z innymi „grymulatorami” – podpowiesz, na które warto zwrócić uwagę (poza Grand Prix Circuit 😉 )?

      • W Assetto Corsa jeździ się fajnie. Ale brakuje tej całej otoczki.
        Natomiast zawsze mnie dziwią ci znawcy fizyki jazdy, którzy dokładnie wiedzą, że w grach typu F1 fizyka jest zła ale panie… w takim rFactor to jest dokładnie to. Jakoś wątpię żeby ktokolwiek z tych mistrzów jechał kiedyś bolidem.

        • Wypowiadały się na ten temat specjaliści i tłumaczyli, że w grach od codemasters bolid sztucznie pływa po trze przy większych prędkościach, co w ogóle nie powinno występować przy takim aero i oponach 😀

          • Mi nie pływa :). A tak serio to jazda w AC i z wyłączonymi asystami w F1 sprawia podobną radość ale ja nie spodziewam się, że za 200zł dostanę „prawdziwy, hardkorowy i jedyny słuszny” symulator jazdy.

      • Assetto Corsa, rfactor2, iRacing, Automobilista, raceroom. Jakby wybrać najlepsze elementy z każdego wymienionego sima i połączyć w jeden to mielibyśmy domowy symulator idealny. Niestety ideały nie istnieją. 😉
        Mikołaju, simracing to temat rzeka o którym warto pisać dlatego polecam branżowe portale: simrace.pl; irg-world.com; simracing.pl.
        Zdaje się że kolega Jermakow też zna temat. 🙂

  2. Porównanie tytułów z roku na rok nie ma sensu. Gry F1 zaliczają co rok kolejną ewolucję, którą najlepiej widać po sięgnięciu z półki po sporo starszy tytuł lub jak kto woli zakupu gry co kilka lat. Poza drobnymi wyjątkami z początków serii gry są coraz lepsze. Wszystko wskazuje, że jest tak i w tym przypadku.

  3. Panie Mikołaju jeśli znajdzie się czas to proponuję zwrócić uwagę na Project Cars. Osobiście gram czasem w 1 cz ale jest już druga odsłona. Brakuje w niej niestety całej otoczki, ale uważam że pod względem zachowania się poszczególnych pojazdów jest całkiem dobrze.

  4. Po wielu grach rajdowych, gdzie stale jedziesz bokiem i licznych NFS’ach, w których w cokolwiek uderzysz i tak jedziesz dalej, symulator F1 z przed kilku lat obnażył moje kiepskie umiejętności wyścigowe, przestrzeliwanie każdego zakrętu, uszkodzenia i częstsza jazda poza torem niż na nim. Kumpel wtedy stwierdził: „Masz jeden zasadniczy problem, nie używasz hamulca” ? Dobrze, że na drodze radze sobie lepiej niż w wirtualnej rzeczywistości…

Skomentuj Kamil Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here