Mogłoby się wydawać, że w technicznym, poukładanym i rządzonym zdrowym rozsądkiem świecie Formuły 1 nie ma miejsca na coś takiego, jak złudzenia. Chwileczkę… Posłuchajcie przedsezonowych zapowiedzi o nadziejach na kontynuację sukcesów bądź znaczącą poprawę formy. Po nieudanych kwalifikacjach porozmawiajcie z kierowcą, który powie, że wyścig jest jutro i wtedy zdobywa się punkty. Spytajcie dyrektora technicznego o poprawki na kolejny weekend Grand Prix. Wszędzie te złudzenia – ale prędzej czy później karty trafiają na stół i okazuje się, kto miał figury, a kto blotki. Kto myślał, że jego króle coś zdziałają, lecz przeciwnik miał asy.

Złudzenia nigdy nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością, ale im dłużej przyjdzie nam czekać na poznanie odpowiedzi, tym bardziej o tym zapominamy. Gdy na czymś nam zależy, szukamy pozytywów i odpychamy od siebie czarne – ale realistyczne – scenariusze. Ilu polskich kibiców liczyło na to, że sytuacja Williamsa z zimowych testów wcale nie jest taka dramatyczna, że ekipa się pozbiera, że przecież nie może być tak źle…? Otóż, niestety, może. – Mam nadzieję, że odpowiedzi znajdziemy szybciej niż mi się wydaje – mówił Robert Kubica po drugim wyścigu tego sezonu, z trudem szukając przyzwoitych słów na opisanie sytuacji w zespole. On złudzeń już nie ma, wygrzebywanie się z kłopotów będzie długotrwałym i bolesnym procesem.

Bolesnej weryfikacji podlegają także złudzenia w innych częściach padoku. Daniel Ricciardo, bohater naszej okładki, pięknie tłumaczy w tym numerze „F1 Racing” motywy swojej decyzji, czyli opuszczenia Red Bulla na rzecz Renault. Pal licho pierwszy, trudny weekend z nową ekipą – zresztą Dan był wyczerpany ogromem obowiązków wokół domowego wyścigu i żartował, że za rok każe się przywozić helikopterem prosto do kokpitu. Ważniejsze jest to, że dalej ciągną się za nim problemy z awaryjnością – psuła mu się jednostka napędowa Renault w Red Bullu, psuje się też w samochodzie fabrycznym. Marne to pocieszenie, że taki sam los w Bahrajnie spotkał Nico Hülkenberga – przy okazji zaskakująco mocnego na tle swojego nowego zespołowego partnera. Czy Nico ma jakieś złudzenia co do przełamania rekordowej passy bez podium?

Po GP Australii ciekawe złudzenia musiał mieć też Valtteri Bottas. Mówiłem po wyścigu, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i czekam na potwierdzenie nowego wcielenia brodatego od niedawna Fina. Można to samo mówić po GP Bahrajnu, ale tak się składa, że powrót do status quo w Mercedesie nastąpił na torze, na którym Bottas zawsze czuł się jak ryba w wodzie. Owszem, zwycięstwo Lewisa Hamiltona było szczęśliwe, ale to mistrz świata spisywał się lepiej na torze pod Manamą.

Ciekawe, jakie złudzenia ma Sebastian Vettel. Po Australii mógł myśleć, że przynajmniej w obrębie ekipie ma sytuację pod kontrolą. Lwia część weekendu w Bahrajnie pokazała mu z kolei, że w nowej zespołowej dynamice nie będzie już tak różowo, jak za czasów Kimiego Räikkönena po drugiej stronie garażu. Mógł jeszcze się łudzić, że przynajmniej Mercedes jest daleko z tyłu… Jak to się skończyło, nie trzeba chyba przypominać.

Jeśli Ferrari sądziło, że powtórzy mocny początek z dwóch poprzednich sezonów, to cóż… Tym razem nie byli w stanie zbudować kapitału, który można byłoby później trwonić po awariach samochodu i prostych błędach Vettela. Trwonienie potencjału zaczęło się za wcześnie, o jakieś dwadzieścia wyścigów za wcześnie. Szkoda, ale nie rozwiewajmy jeszcze złudzeń – może będziemy mieli ciekawą walkę dwóch potęg. Do trzech razy sztuka?

Warto jeszcze wspomnieć o dwóch młodzieńcach w wielkich zespołach. Pierre Gasly jak ulał pasuje do motywu przewodniego tego tekstu. Kontakt z rzeczywistością na podwórku Maksa Verstappena musiał nim wstrząsnąć i jeśli Francuz liczył na wejście smoka do nowej rzeczywistości, to cóż… po prostu się przeliczył. Nie warto go rzecz jasna skreślać po dwóch średnio udanych weekendach, ale dla jego dobra powinien zabrać się do roboty i pokazać silną psychikę.

W przypadku Charles’a Leclerca trudno mówić o jakichkolwiek złudzeniach – nikt już nie powinien mieć wątpliwości, z jakiej gliny ulepiony jest ten młodzieniec. Bezkompromisowe rozstawianie po kątach wielokrotnych mistrzów świata to nie jest jedna jaskółka, która rzekomo wiosny nie czyni. Nie mylił się Esteban Ocon, który – ku zdumieniu niedowiarków – zapowiadał, że od drugiego wyścigu Leclerc zacznie pokonywać Vettela. Przepowiada także koledze walkę o tytuł już w tym roku. Po tym, co widzieliśmy w Bahrajnie, chyba nikogo to nie dziwi. Ciekawe tylko, co ze złudzeniami Ocona – pojeździ sobie jeszcze w Formule 1? Jak to w tym świecie bywa, jego złudzenia splatają się i uzupełniają z innymi – w tym przypadku z Bottasem. Pożyjemy, zobaczymy…

Artykuł ukazał się w polskiej edycji miesięcznika „F1 Racing”.

Inne artykuły z „F1 Racing”:
PAŹDZIERNIK 2019: Rozwód na własnych warunkach
WRZESIEŃ 2019: Podcinanie skrzydeł
SIERPIEŃ 2019: Deszczowe przygody
LIPIEC 2019: Propozycja rewolucji
CZERWIEC 2019: Magia bohaterów z dzieciństwa
MAJ 2019: Dominacja, czyli zło konieczne
MARZEC 2019: Wiosenne ożywienie
LUTY 2019: Huragan świeżości
STYCZEŃ 2019: Nie zmarnować szansy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here