Narada wojenna: „To co, Lewis, jutro dublujemy wszystkich?”

Lewis Hamilton nie pozostawił żadnych złudzeń, wyraźnie wygrywając pierwsze w tym sezonie kwalifikacje. Jeśli w niedzielę oba Mercedesy wytrzymają dystans wyścigu, to rywalom pozostaje walka o co najwyżej trzecie miejsce. Na pewno będzie emocjonująca, a być może także z przodu coś się będzie działo. Nico Rosberg przegrał czasówkę aż o 0,6 sekundy, ale nie odzwierciedla to prawdziwej różnicy w tempie pomiędzy zespołowymi partnerami. Wicemistrz świata przyznał, że nie złożył idealnego okrążenia, a w ostatniej próbie w Q3 stracił ponad 0,4 sekundy w pierwszych dwóch zakrętach.

– Miałem za zimne opony, czyli to w sumie mój błąd – szczerze przyznał podczas wieczornego spotkania z dziennikarzami. – Tempo wyścigowe mam jednak dobre, a jutro czeka nas długi dzień. Wiele będzie zależało od opon, będę miał też szansę na starcie.

Jak na człowieka, który wyraźnie przegrał kwalifikacje z dysponującym takim samym samochodem rywalem, Nico był wieczorem w podejrzanie dobrym nastroju. Żartował z dziennikarzami, chociaż i tak nie przebił Hamiltona i Toto Wolffa. Gdy na pytania odpowiadał Austriak, Lewis stanął wśród żurnalistów, podniósł rękę i powiedział, że jest z „Daily Mail” i chce spytać o sytuację z kontraktem – dyżurny temat brytyjskich bulwarówek. Parę minut później, kiedy przed dziennikarzami siedział już Hamilton, Wolff zrewanżował mu się takim samym pytaniem.

Humor dopisywał także Sebastianowi Vettelowi, który co prawda liczył na trzecie pole startowe, ale czwarty wynik nie jest dla niego dramatem. Niemiec zapowiada, że podium będzie realistycznym celem. Z kolei Kimi Räikkönen przyznał, że stracił 0,3 sekundy w trzecim zakręcie, a potem popełnił jeszcze parę błędów. To nie wystarczyłoby do powalczenia z Mercedesami, ale drugi rząd był w zasięgu.

Walka o najniższy stopień podium będzie toczyła się pomiędzy Ferrari i Williamsem. Być może honoru ekipy z Grove bronić będzie tylko trzeci w kwalifikacjach Felipe Massa, bo Valtteri Bottas od Q2 narzekał na ból pleców i po wywalczeniu szóstego czasu w Q3 trafił na badania kontrolne do szpitala. Decyzja o jego udziale w GP Australii zostanie podjęta w niedzielę rano. Warto przypomnieć, że zmian kierowców można dokonywać najpóźniej przed rozpoczęciem kwalifikacji, a ponadto nikt przy zdrowych zmysłach nie wpuści do kokpitu zawodnika, który podczas danego weekendu nie przejechał ani jednego okrążenia toru.

Siódmy w czasówce Daniel Ricciardo narzekał na charakterystykę pracy silnika: nerwowe rozwijanie mocy przez jednostkę Renault jest szczególnie kłopotliwe na torach typu start-stop. Na tle trzynastego w czasówce Daniiła Kwiata wynik Australijczyka rzeczywiście wygląda jak maksimum możliwości Red Bulla. Rosjanin skarżył się z kolei na niedostateczną znajomość samochodu, z którym nie jest jeszcze idealnie zgrany.

Takich problemów nie mieli rewelacyjni debiutanci z Toro Rosso. Carlos Sainz błysnął ósmym czasem oraz pokorą: spytany o to, czy ten wynik był szczytem możliwości, odparł, że od strony kierowcy na pewno można było zrobić więcej, bo on nie ma jeszcze doświadczenia i z pewnością mógł lepiej wykorzystać sprzęt. Jest to bardzo miła odmiana po wysypie kilku debiutantów w poprzednich latach, którzy od samego początku bardzo wysoko zadzierali nosa (i szybko zniknęli z F1, a ci, którym udało się zostać, zmienili podejście).

Max Verstappen przez własny błąd nie znalazł się w Q3 i też zaimponował dojrzałością w rozmowach z dziennikarzami. Miałem sporą rezerwę do obu młodzieńców z Toro Rosso, ale w trakcie pierwszego wyścigowego weekendu z ich udziałem nabieram przekonania, że będą z nich ludzie. Oby australijskie kwalifikacje nie były jaskółką, która wiosny nie czyni.

Niezłe kwalifikacje zaliczyli też uskrzydleni silnikami Mercedes kierowcy Lotusa, choć gdyby warunki były cieplejsze – jak w trzecim treningu – to może przesunęliby się o jedną linię wyżej. Biorąc pod uwagę okoliczności (zamieszanie wokół ekipy, strata pierwszego treningu), świetnie spisał się Felipe Nasr.

Zgodnie z wczorajszymi prognozami Jensona Buttona, McLaren zajął ostatni rząd. Honda w trosce o stan jednostki napędowej w upalnych warunkach podjęła decyzję o skręceniu silników oraz MGU-K, co mogło się równać osłabieniu nawet o 250 KM. Doskonale pamiętam, jak podczas pierwszych testów w Jerez Eric Boullier opowiadał o ciasnej architekturze tylnej części samochodu i podkreślał, że nie obawia się o chłodzenie nawet podczas najcieplejszych Grand Prix. Dziś w Melbourne świeciło słońce, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co nas czeka w Malezji czy Bahrajnie. Fernando Alonso niewiele traci, bo w wyścigu dotrwanie do pierwszego z zakładanych przez Pirelli dwóch pit stopów będzie już sporym osiągnięciem – Button mówił, że jeszcze ani razu nie przejechał więcej niż 12 okrążeń z rzędu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here