Poniedziałkowe przedpołudnie przyniosło sporo wieści dotyczących kształtu sezonu 2020. Na ile realistycznych – czas pokaże, ale przynajmniej wyłania się zarys konkretnego planu. W optymistycznej wersji odbędzie się aż 18 wyścigów, czyli tylko o cztery mniej niż zakładano. Można w ciemno obstawiać, że taki scenariusz będzie wymagał rozgrywania podwójnych rund na wybranych torach – wszak już wiadomo, że w tym sezonie Formuła 1 nie pojedzie w Australii, Monako i we Francji. Pozostaje zatem tylko jedno wolne miejsce na kolejny tor, który wypadłby z kalendarza – nie da się ukryć, że będzie ich więcej.

Z kolei plan minimum zakłada w tej chwili rozegranie 15 rund i warto tu przypomnieć, że przy liczbie wyścigów mniejszej niż szesnaście władze komercyjne Formuły 1 (a co za tym idzie, także zespoły) zgarną mniejsze sumy od stacji telewizyjnych. „Zniżki” są tym większe, im mniej Grand Prix się odbędzie, więc kokosy to nie będą, ale – przynajmniej w przypadku niektórych zespołów – każdy grosz się liczy.

Według ogłoszonego dziś przez Chase’a Careya planu zmagania mają ruszyć 5 lipca w Austrii. Od dobrych paru tygodni z Red Bull Ringu napływają sygnały potwierdzające gotowość – oczywiście mówimy tu o zawodach bez kibiców na trybunach, bez dziennikarzy i z maksymalnie ograniczoną liczbą pracowników w padoku. Podobnie będą wyglądały kolejne – jeśli nie wszystkie – tegoroczne wyścigi. Piekielnie ważne jest jednak, żeby zacząć ściganie, nie wprowadzając niepotrzebnego zagrożenia zdrowotnego.

Kształt sezonu według komunikatu Careya ma wyglądać następująco: wyścigi w Europie od początku lipca do połowy września (z wypełnieniem przerwy wakacyjnej), następnie wyprawa do Azji i obu Ameryk w drugiej połowie września oraz w październiku i listopadzie, a finisz w grudniu ma się odbyć na Bliskim Wschodzie, z rundami w Bahrajnie i Abu Zabi. Konkretny kalendarz ma zostać przedstawiony „tak szybko, jak to możliwe”.

Warto podkreślić, że nakreślony powyżej scenariusz przedstawiono jako cel, a Formuła 1 jest „coraz bardziej pewna”, że sprawdzi się plan w postaci rozpoczęcia sezonu latem. Nie lada wyzwaniem będzie skoordynowanie kalendarza z logistycznymi wymaganiami oraz sytuacją w konkretnych krajach – restrykcjami związanymi z podróżowaniem czy kwarantanną. Właśnie na rządowe zarządzenia powołali się organizatorzy Grand Prix Francji, definitywnie żegnając się z planami zorganizowania wyścigu w tym roku. Jednocześnie Brytyjczycy podkreślają, że runda na Silverstone w tej chwili nie jest odwołana/przełożona, ale jeśli się odbędzie, to na pewno przy pustych trybunach.

Mam nadzieję, że uda się zrealizować chociażby plan minimum – jednak nawet piętnaście wyścigów w pół roku będzie nie lada wyzwaniem, nawet gdyby całkowicie zapomnieć o pandemii.

1 KOMENTARZ

  1. Jestem ciekawy bardzo jak zespoły w tej chwili pracują. Wydłużenie czasu do pierwszego startu oznacza kupe więcej czasu na dopracowanie koncepcji auta i wdrożenie poprawek zanim jeszcze sprawdziło się podstawowy pakiet (bo nie było gdzie). To musi naprawdę wesoło wyglądać z punktu widzenia fabryk.

    Ciekawi mnie też strategia wdrażania poprawek. Bo jak z kalendarza wypadną tory np. z wolnymi zakrętami, to rozwój auta w danym roku może obrać zupełnie inny kierunek. Niezwykle ciekawie się to wszystko zapowiada.

Skomentuj Bugalon Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here