Mercedes wyciągnął dwa asy, Ferrari króla i waleta, a Williams marne dwójeczki. Kierowcy Srebrnych Strzał sami byli zaskoczeni swoim tempem na tle rywali, miny w Scuderii nieco zrzedły, a Robert Kubica mimo braku pozytywnych wyników uznał sobotę za dość pożyteczny dzień. Ale po kolei.

Mercedes rozwiał dziś wszelkie wątpliwości: ich forma przekroczyła najśmielsze marzenia wiernych fanów oraz samych kierowców. Lewis Hamilton po raz ósmy wygrał czasówkę w Albert Park, wyrównując rekord Ayrtona Senny i Michaela Schumachera w liczbie pole position na jednym torze (odpowiednio Imola i Suzuka). Obrońca tytułu… narzekał na przewagę nad Scuderią, bo liczył na bardziej zaciętą walkę. Musiał jednak złożyć solidne drugie okrążenie w Q3, by uporać się z Valtterim Bottasem – Fin pomścił zeszłoroczną wpadkę i po raz pierwszy ustawi się w pierwszym rzędzie na torze Albert Park, ale po brudnej stronie i osiem metrów za zespołowym kolegą.

Ferrari nie zdołało nawet nawiązać walki z Mercedesem, a na domiar złego Sebastiana Vettela i Charles’a Leclerca przedzielił Max Verstappen, potencjalnie komplikując sytuację Scuderii na starcie. Tuż po wywiadach i przed obowiązkową sesją fotograficzną oraz konferencją prasową Seb zajrzał jeszcze na stanowisko dowodzenia i uciął sobie pogawędkę z Laurentem Mekiesem.

Trzeba przyznać, że ekipa z Grove jako  jedyna perfekcyjnie wpasowała się w ideę nowych regulacji technicznych: tegoroczne samochody miały być wolniejsze i tylko Williams nie zanotował postępu w porównaniu z zeszłorocznym modelem.

Vettel może się pocieszać, że rok temu wygrał właśnie po starcie z P3, ale wówczas nie miał przed sobą obu Mercedesów i skorzystał na taktycznej wpadce inżynierów Hamiltona. Wicemistrz świata zwrócił też uwagę na nietypową charakterystykę toru w Melbourne i oczywiście jest to prawda, ale w zestawieniu z zimowymi nadziejami wiosenna rzeczywistość nie wygląda wcale tak różowo dla Ferrari. Mercedes znów jest mocny.

Zabawnie w tym kontekście brzmią grudniowe słowa Toto Wolffa, którego zdaniem w obliczu zmian przepisów i potencjalnych luk w nowych regulaminach nawet Williams mógł stanowić zagrożenie w tym sezonie. Cóż, trzeba przyznać, że akurat ekipa z Grove perfekcyjnie wpasowała się w ideę nowych regulacji technicznych: tegoroczne samochody miały być wolniejsze i jedynie Williams nie zanotował postępu w porównaniu z zeszłorocznym modelem…

Jedziemy jednak według układu sił w stawce, więc na Williamsa trzeba jeszcze trochę poczekać. Wspomniana już czwarta lokata Verstappena – takie same pole startowe jak przed rokiem – pokazuje, że przesiadka na jednostki Hondy nie zaszkodziła. Pierre Gasly co prawda ruszy z P17, ale nie przebrnął przez Q1 wskutek błędu strategów, którzy nie docenili poprawiających się warunków i źle wyliczyli czas odcięcia. Francuz siedział w garażu, gdy kierowcy ze środka stawki notowali coraz lepsze rezultaty.

Powtórkę sprzed roku zanotował również Haas, ale w odwrotnej niż przed rokiem kolejności. Kevin Magnussen, który tym razem musiał uznać wyższość Romaina Grosjeana, był zaskoczony tempem swojej maszyny. – To szalone, że inni są jeszcze szybsi – komentował, przyznając jednocześnie, że popełnił za dużo błędów w kwalifikacjach.

Gwiazdą kwalifikacji został bezsprzecznie Lando Norris, który w debiucie sięgnął po ósmą pozycję startową. Młody Anglik w pojedynkę bronił honoru McLarena, bo Carlos Sainz w końcówce Q1 natknął się na jadącego z przebitą oponą Roberta Kubicę. – Naszym celem było wejście do Q2, ale wynik okazał się jeszcze lepszy – cieszył się Norris. – Mam nadzieję, że będę dobrze spał w nocy! Wyścig będzie długi i trudny, mamy wokół wiele mocnych samochodów.

Pierwszą dziesiątkę uzupełnili niezadowolony z ostatecznego wyniku Kimi Räikkönen oraz bardziej radosny Sergio Pérez. Obaj zostawili w pokonanym polu zespołowych kolegów: Antonio Giovinazzi wszedł przynajmniej do Q2, ale Lance Stroll zakończył walkę już na pierwszym segmencie. Kanadyjczyk na szybkim kółku natknął się na Grosjeana. O awansie decydowały ułamki sekund, a w Q1 pierwsza osiemnastka zmieściła się w jednej sekundzie.

Zaszczytu wejścia do finałowej dziesiątki nie dostąpili obaj kierowcy Renault. W końcówce Q2 w samochodzie Nico Hülkenberga spadło ciśnienie doładowania i Niemiec nie przejechał swojego ostatniego okrążenia, a Daniel Ricciardo – wolniejszy o osiem tysięcznych – wziął na siebie winę za słaby rezultat.

Ofiarą wydarzeń na torze padł również Daniił Kwiat, który na finiszu Q2 natknął się na wracającego z pobocza Vettela i nie tylko stracił szansę na wejście do czołowej dziesiątki, ale również przegrał z Alexandrem Albonem. Trzynaste pole startowe debiutanta warte jest pochwały, a Kwiat może mówić o pechu – przez cały weekend był wyraźnie szybszy od młodszego kolegi.

Robert Kubica: „Skomplikowałem sobie życie głupim błędem. Nie był to błąd polegający na zbyt zachłannej jeździe czy coś w tym stylu. Chodziło raczej o ocenę przestrzeni, co jest nieco zawstydzające. Przynajmniej będę miał teraz lepszy ogląd przestrzeni na torach ulicznych”.

W taki oto sposób docieramy do ostatniego rzędu na starcie. Russell na finiszu wszystkich swoich trzech okrążeń miał uśmiech na twarzy i czuł, że maksymalnie wykorzystał aktualne możliwości samochodu. Kubica zaliczył tylko dwa okrążenia pomiarowe, bo na trzecim nadspodziewanie dobrze spisującym się samochodem zawadził o barierę na wyjściu z dziesiątego zakrętu.

– Kwalifikacje były trudne, jeśli chodzi o ogólne odczucia w samochodzie – komentował Robert. – Nagle te odczucia znacznie się poprawiły na ostatnim przejeździe, ale skomplikowałem sobie życie głupim błędem. Nie był to błąd polegający na zbyt zachłannej jeździe czy coś w tym stylu. Chodziło raczej o ocenę przestrzeni, co jest nieco zawstydzające. Przynajmniej będę miał teraz lepszy ogląd przestrzeni na torach ulicznych. To nie powinno się zdarzyć.

Przez ten błąd Kubica nie przejechał szybkiego okrążenia w optymalnych dla Q1 warunkach, stąd jego strata 1,7 sekundy do Russella jest kompletnie niereprezentatywna. Polski kierowca dodał, że podczas kwalifikacji zespół zrozumiał kilka ważnych rzeczy. Co prawda nie miało to wpływu na wynik, ale może przynieść efekty w przyszłości. Na dwóch pierwszych przejazdach nie naciskał wystarczająco mocno, bo z powodu słabych odczuć za kierownicą brakowało mu pewności siebie. Widać to było chociażby w sekwencji dwóch ostatnich zakrętów. Nagła i zaskakująca poprawa możliwości auta w trzecim przejeździe nieco go zaskoczyła – jak podkreślałem w studiu Eleven po wyścigu, podczas kwalifikacji nie można zmieniać ustawień samochodu, poza kątem przedniego skrzydła i ciśnieniami w oponach (powyżej narzuconego przez Pirelli minimum). Zmiana w zachowaniu auta mogła też być podyktowana stanem toru – przypominam, podczas 18-minutowej sesji – i to by oznaczało, że model FW42 jest wyjątkowo czuły na warunki.

– Problem w tym, że przed tamtym [ostatnim] okrążeniem miałem tak złe wyczucie [samochodu], że w wielu miejscach jechałem poniżej możliwości – przyznawał Kubica. – To normalne, kiedy zaczynasz od sytuacji, w której niewiele wiesz. Przynajmniej zrozumieliśmy kierunek, w którym trzeba pójść z samochodem od strony ustawień. Jest na to trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. To są pewne pozytywy po trudnym dniu.

Warto pamiętać, że podczas zimowych testów Robert nie wykonał ani jednego przejazdu dłuższego niż 15 okrążeń. Przypomniał o tym przed wyścigiem i dał też do zrozumienia, że wyścigowe tempo Williamsa jest po prostu słabe.

– Niestety, po raz pierwszy [od powrotu] przejadę więcej niż 15 okrążeń z rzędu, bo nie miałem takiej okazji w Barcelonie – powiedział. – Mam dużo rzeczy do odkrycia, ale patrząc na piątkowe długie przejazdy, będzie bardzo trudno. Podczas symulacji wyścigów i długich przejazdów byłem wyprzedzany częściej niż przez cztery lata ścigania – i to podczas 45 minut sesji. Dlatego wyścig będzie długi, ale bardzo ważne jest, żeby to zaliczyć, zebrać trochę informacji. Ostatecznie myślę, że chociaż nie wygląda to pozytywnie, to dzień był dla mnie bardzo pozytywny.

Trzeba być cierpliwym… i mieć nadzieję.

Ustawienie na starcie: 1. Hamilton; 2. Bottas; 3. Vettel; 4. Verstappen; 5. Leclerc; 6. Grosjean; 7. Magnussen; 8. Norris; 9. Räikkönen; 10. Pérez; 11. Hülkenberg; 12 Ricciardo; 13. Albon; 14. Giovinazzi; 15. Kwiat; 16. Stroll; 17. Gasly; 18. Sainz; 19. Russell; 20. Kubica

8 KOMENTARZE

  1. Jestem fanem Roberta i żal było patrzeć na jego minę podczas post-kwalifikacyjnym briefingu dla dziennikarzy.
    Widać było, że mocno te kwalifikacje przeżył.
    Rok temu, gdyby Shirotkin wjechał na bandę przy zjeździe do pit-stopu a potem złapał gumę bo pojawiła się przyczepność to byłby wielki śmiech na sali…..
    A dziś…. mam nadzieję, że Robert pokaże siłę charakteru ….

    Pozdrowienia dla Fanów Roberta

    • Nie ma się z czego cieszyć. Skoro nie mają części zamiennych w dobrym stanie to sytuacja tego zespołu jest prawdopodobnie agonalna. Jeszcze do tego w końcu Claire mogłaby w końcu przestać zaklinać rzeczywistość na konferencjach odwracając uwagę od problemów zespół u (to, że mają zdolnych kierowców to nawet dzieci z Bulerbyn wiedzą i sąsiadujące Muminki też).

  2. Rzeczy niemozliwe wykonujemy od razu, na cuda trzeba trochę poczekać. Cudu nie było, potrzebna jest chwila cierpliwosci.

  3. Trzeba prawdzie spojrzeć w oczy!!! Robert dokonał fenomenalnego powrotu do wyścigów w F1. Dzięki Williamsowi dostał kontrakt kierowcy na rok 2019.Wierzę w jego ogromny talent , jednak czas wypadnięcia z wyścigów w F1 oddalił go od reali terażniejszych.

    • Dokonał , ale to nie powód, aby fanatyczni wyznawcy RK i dziennikarze używali argumentów usprawiedliwiających np. o 8-letniej przerwie patrząc na bezbłędną jazdę młodego debiutanta Russela (jezeli były różnice w bolidach niezamierzone to od tego RK ma umowę z Williamsem, inżyniera wyścigowego (sam się na niego zgodził), menedżera, sponsora oraz własną asertywność – weteran a nadal robią z nim co chcą).

Skomentuj Giwera Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here