Podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami na Suzuce Robert Kubica był oczywiście proszony o komentarz do wydarzeń z Grand Prix Rosji i ściągnięcia go z toru, aby oszczędzać części na kolejne wyścigi. Na stwierdzenie, że można było jechać dalej i zobaczyć, co się wydarzy, kierowca Williamsa odparł: – Tak, to co mówisz, ma sens. Ale cóż, to było trochę rozczarowujące z punktu widzenia kierowcy. W wyścigach jest ryzyko, ale jakoś jest też kierowca, który dokładnie wie, jak wygląda sytuacja. Myślę, że przez cały rok dobrze sobie radziłem, powiedzmy z oszczędzaniem samochodu tak bardzo, jak się da.

„Singapur i Rosja pokazały, że nie jesteśmy gotowi [jako zespół] na to, co nazywamy ryzykiem motorsportu i wyścigów. Przecież ostatecznie nic dziwnego się nie wydarzyło, po prostu straciliśmy kilka przednich skrzydeł, a to może zdarzać się co weekend”

– Sądzę też, że z drugiej strony trzeba reagować na sytuację, w której się znajdujemy. Prawdopodobnie z punktu widzenia zespołu to był właściwy wybór, chociaż trochę rozczarowujący. Zwłaszcza, że jakoś nie jest to pierwszy wyścig sezonu, że jesteśmy w F1 od dość dawna. Oczywiście mieliśmy pecha z George’em i stratą dwóch przednich skrzydeł w Singapurze oraz jednego w Rosji, ale wciąż to są rzeczy, które mogą zdarzać się w wyścigach. Myślę, że mieliśmy sporo szczęścia, że doszło do tego późno w sezonie, bo gdyby wypadek zdarzył się wcześniej, to pewnie mielibyśmy taki sam problem, jak w Rosji. To się zdarza. Teraz jako zespół musimy zareagować na to, co się stało i oby to się nie powtórzyło.

– Mieliśmy ogromne szczęście i to też jest potrzebne, bo kolizje na pierwszym okrążeniu mogą zdarzyć się zawsze – dodał Kubica. – Nie masz na to wpływu, bo nie kontrolujesz innych. Myślę, że razem z George’em mieliśmy szczęście przez cały sezon, że nie robiliśmy głupich rzeczy albo je ograniczaliśmy i byliśmy w stanie ukrywać problem przez dość długi czas. Niestety, Singapur i Rosja pokazały, że nie jesteśmy [jako zespół] gotowi na to, co nazywamy ryzykiem motorsportu i wyścigów. Przecież ostatecznie nic dziwnego się nie wydarzyło, po prostu straciliśmy kilka przednich skrzydeł, a to może zdarzać się co weekend.

Robert podkreślił też, że dyskusje na temat wyjaśnień pomiędzy Orlenem i Williamsem toczą się poza nim. Skomentował to krótko: – Stawiając siebie na miejscu różnych osób myślę, że pytanie o wyjaśnienia jest właściwe – ale nie jestem w to zaangażowany.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here