Cały czas mam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Dawno temu nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś w Formule 1 będzie jeździł polski kierowca. Tymczasem nieustępliwy chłopak z Krakowa dokonał rzeczy pozornie niemożliwej i z wyścigowego zaścianka wbił się na sam szczyt. Teraz okazuje się, że potrafił to zrobić po raz drugi, w znacznie trudniejszych okolicznościach – pokonując po drodze skutki straszliwego wypadku, który na zawsze odmienił jego życie, jego organizm.

Chyba tylko ja i bliskie mi osoby, którym za to dziękuję, nigdy się nie poddaliśmy. Wszyscy wiedzieliśmy, że być może tego nie da się osiągnąć. Ten dzień pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Od półtora roku uparcie dążył w kierunku tego celu, więc jego osiągnięcie nie powinno być w sumie żadnym zaskoczeniem – przez lata zdążył nas przyzwyczaić, że rzeczy niemożliwe osiąga dość szybko, a na cuda trzeba trochę poczekać. W tym przypadku „trochę” to osiem lat oczekiwania – osiem lat pełnych wsparcia i nieustających życzeń od wiernych fanów, którym dziś z takimi emocjami dziękował za to, że towarzyszyli mu w tej niesamowitej podróży. Jednak kiedy już wszystko stało się faktem, trudno przyjąć to do wiadomości i nazwać uczucia po imieniu.

– To jest historia, w którą chyba nikt nie wierzył – mówił dziś Robert podczas oficjalnej prezentacji na dachu pomieszczeń gościnnych Williamsa w skąpanym w słońcu padoku toru Yas Marina. – Chyba tylko ja i bliskie mi osoby, którym za to dziękuję, nigdy się nie poddaliśmy. Wszyscy wiedzieliśmy, że być może tego nie da się osiągnąć. Ten dzień pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Oczywiście wiele rzeczy musiało zagrać i żeby się tu znaleźć, trzeba było włożyć w to wiele pracy, nie tylko z mojej strony.

– Dostanie się do F1 było dla mnie wielkim wyzwaniem, jeszcze większym wyzwaniem ze sportowego punktu widzenia będzie dopilnowanie, bym osiągał to, czego oczekuje się po mnie. Nie boję się tego, jestem gotowy i podekscytowany. Daje mi to jeszcze więcej motywacji i poświęcenia do tego, co robię już w tym roku.

– Wiem, co jest potrzebne, żeby być czołowym kierowcą F1 i nie boję się tego. Wiem, że to wymaga ogromnej pracy oraz poświęcenia i jestem na to gotowy. Nie boję się tego, że nie było mnie tu przez osiem lat. Nie mogę się doczekać, wiem co jest potrzebne i wiem, co mam robić.

Wiem, co jest potrzebne, żeby być czołowym kierowcą F1 i nie boję się tego. Wiem, że to wymaga ogromnej pracy oraz poświęcenia i jestem na to gotowy.

Tak brzmi prawdziwy wojownik, który po stoczeniu kolejnej zwycięskiej bitwy od razu rozpoczyna następną bojową wyprawę. W ramach wstępnej potyczki znów musiał stawić czoła pytaniom, które w takim gronie – dziennikarzy pracujących przy Formule 1 – nie powinny się już pojawiać. Jak musiał się dostosować w kokpicie, czy poradzi sobie w deszczu? Nic dziwnego, że świetny humor na chwilę przygasł, skoro po raz setny trzeba powtarzać, że jest się poważnym facetem, który nie będzie porywał się na coś niemożliwego wiedząc, że to on pierwszy zapłaci najwyższą cenę, błaźniąc się na najwyższym poziomie.

– Nie widzę powodu, dla którego miałbym sobie nie poradzić [w deszczu]. Każdy, kto trochę rozumie motorsport i rajdy i oglądał na nagraniach z kamery pokładowej, co ja robiłem w samochodzie rajdowym, to zrozumie, że jazda po mokrym nie jest problemem. Większość osób tak naprawdę nie zrozumiała, dlaczego ja jeździłem w rajdach, ale to inny temat i nie chcę teraz o tym rozmawiać. Był powód. Wiedziałem, że jeśli będę w stanie to robić, to poradzę sobie w większości albo we wszystkich kategoriach motorsportowych świata.

– Gdybym nie był w stanie jeździć na konkurencyjnym poziomie, to nie byłoby mnie tutaj. To chyba normalny sposób myślenia, że ludzie widząc moje ograniczenia pytają, jak to jest możliwe, jak można to robić. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale Williams dostrzegł to w tym roku, a ja widziałem to już przez poprzednie osiemnaście miesięcy, od kiedy usiadłem w samochodzie Formuły 1 w Walencji. Przekonałem się, że jestem w stanie to robić – dzięki pracy, ale też temu, że moje ograniczenia nie ograniczają mnie w takim stopniu, jak wiele osób sądzi.

Gdybym nie był w stanie jeździć na konkurencyjnym poziomie, to nie byłoby mnie tutaj.

– Żeby jeździć na najwyższym poziomie, to wszystko powinno przychodzić w sposób naturalny. Bez myślenia, samo jeżdżenie. Punktem zwrotnym był zeszły rok, kiedy po kilku testach samochodami F1 zorientowałem się, że prowadzę naturalnie.

– Z mojej strony nabrałem pewności, że będę w stanie to robić, w końcówce zeszłego roku. Oczywiście potrzebne jest więcej niż moja strona, w grę wchodzi więcej rzeczy. Słyszę od lat, że ludzie nie wierzyli, że ja będę w stanie to zrobić. Gdybym ja był szefem zespołu, to sam miałbym wątpliwości. Dlatego mówię, że ten rok był bardzo przydatny.

– Pamiętam, że na pierwszym spotkaniu [w Williamsie] powiedziałem, że jeśli macie jakieś wątpliwości, to nie powinniśmy tego robić, bo w trudnym momencie łatwo jest zrzucić winę na moją rękę – a ja nie byłem w stanie zagwarantować, że będę w stanie to zrobić. Najpierw to ja musiałem być pewny i dlatego tutaj jestem. Po drugie, cały zespół musi być przekonany, że jestem w stanie wykonać robotę. Dużo mówimy o jeżdżeniu, ale myślę, że mogę też dużo dać zespołowi poza torem. Zespół jest w takiej pozycji, że też dużo na tym zyska, nie tylko na samym jeżdżeniu.

O inżynieryjnym kunszcie Roberta i pracowitości wypowiadała się także Claire Williams. Ciekawostka: Paddy Lowe nie pojawił się na prezentacji kierowcy, a w komunikacie prasowym zespołu nie było jego wypowiedzi. Claire jasno dała do zrozumienia, czego oczekuje po Robercie: naciskania na inżynierów i cały zespół.

Byłem gotowy w styczniu, ale ten rok dał mi więcej czasu na naukę.

– Inteligencja w kokpicie i zdolności inżynieryjne pomogą otworzyć nowy rozdział w historii Williamsa – mówiła podczas prezentacji. – Robert odegrał nieocenioną rolę przy rozwoju tegorocznego modelu FW41 i odegra dużą rolę przy rozwoju modelu FW42 i kolejnych. Wyjątkowo rozumie kwestie inżynieryjne i niesamowicie naciska. Naciska inżynierów, naciska mnie. O trzeciej w nocy na lotnisku mówi mi, co trzeba zrobić. To wspaniałe, takiego kierowcy potrzebujemy.

Robert zdaje sobie sprawę też z tego, że mimo pełnej gotowości do startów wciąż pozostaje sporo rzeczy do odkrycia. Mając już jednak zapewnioną przyszłość, ze zdwojoną energią zabierze się do roboty i perfekcyjnie spożytkuje czas, który dzieli go od początku sezonu 2019.

– Na pewno im więcej masz doświadczenia, tym więcej jest pewności siebie i tym bardziej gotowy jesteś – mówi, wracając jeszcze do wydarzeń sprzed roku. – Byłem gotowy w styczniu, ale ten rok dał mi więcej czasu na naukę. To prawda, że jazda samochodem F1 podczas testów jest pomocna, ale nie jest tak, że nauczysz się wszystkiego. Na początku roku na pewno będę musiał odkryć pewne rzeczy. Nie nauczyć się, a właśnie odkryć. Wszyscy kierowcy muszą to zrobić, z nowymi samochodami, nowymi oponami i nowym sezonem. Myślę, że to perfekcyjny moment dla mnie i dlatego podjąłem taką decyzję. Jestem gotowy, ale trzeba być realistą i wiemy, że nie będzie łatwo.

Jest gotowy, wie co ma robić, nie boi się wyzwania. Wręcz przeciwnie – wyczekiwanie tego, co stanie się na początku sezonu, daje mu dodatkowego kopa. Cóż więcej potrzebujemy?

15 KOMENTARZE

  1. Czego więcej? 🙂
    Odpowiedzi na dwa pytania:
    1. Czy ten fatalny rok WMR bardzo wpływa na FW42? czy może nowy rok oznacza całkowite wyzerowanie i na dzień dobry maja szansę wskoczyć do midfieldu?
    2. Czy kasa od Orlenu poszła z budżetu na promocje czy z budżetu na sponsoring? Bo jeśli ten drugi i Orlen nagle wycofa się ze sponsorowania wszystkich innych sportowców to będą miały trolle używanie 🙁
    Forza RK

  2. Dziękujemy (kibice) za ten ciekawy tekst, nie tylko cytaty. Dziś spełniło się marzenie naprawdę wielu fanów a najlepsze, że to dopiero początek. Pozdrawiam, Piotr Dutkiewicz

  3. Wielkie dzięki Mikołaj – zawsze byłeś tym, który zawsze wierzył w Roberta.
    Forza Robert !!!!!!!!!!!!!
    Ależ dzień – szampan się dopija 🙂
    Pozdrawiam wszystkich niewątpiących 😉

  4. Mikołaj, dziś, gdy wszyscy szalejemy z radości gratulując Robertowi, wielkie PODZIĘKOWANIA należą sie TOBIE. Za wiarę, za Twój profesjonalizm, za ciągłość w informowaniu nas. Dziękujemy i świętujemy!!!

  5. Po tym, co wywinęli rok temu, nie wierzyłem, że to się może ziścić. Teraz mam ochotę wyprodukować sobie taki t-shirt z RK i podpisem „most high hard core guy”.
    To jest wręcz niewyobrażalne, jak zawzięty jest ten skurczybyk i jakie to przynosi rezultaty. Nie zdziwi mnie jak na sezon ’21 zastąpi Sebcia w SF…

    Ciekawy wątek z Paddym. Czyżby to on stał za zeszłoroczną decyzją o przygarnięciu „Sierotki”?

    • I jeszcze tylko na marginesie zapytam: A gdzie się podział ten dyplomowany kunszt inżynieryjny wielkiego speca od rozwoju aut, niejakiego Siergieja?
      I jeszcze jedno małe PS. Klara W. podejmuje rozsądną, „męską” decyzję i zmienia fryzurę – to podwójnie dobra zmiana, hehehe 😉

  6. Śledziłem losy Roberta od samego początku powrotu do F1 i zawsze w niego wierzyłem. Ciekaw jestem co teraz myślą i jakie maja miny wszyscy hejterzy z Onet.pl którzy mówili ze Robert nigdy nie wróci ze to kaleka itp.
    Brawo Robert brawo Mikołaj oraz cała ekipa z Eleven F1.
    Trzymam kciuki i juz nie moge sie doczekać kolejnego sezonu 🙂

  7. Mikołaj,
    chyba jesteśmy z tego samego pokolenia. Za młodu, gdy poznawałem dwie ze swoich miłości sportowe nawet nie śmiałem marzyć o Polakach w tych sportach. Teraz myślę, że obaj żyjemy w najlepszym możliwym czasie. Robert Kubica w F1, Marcin Gortat w NBA. Do tego Agnieszka Radwańska w finale Wimbledonu! Co za wielkie przyjemności nas spotkały w życiu, nieprawdaż Mikołaju?
    Z nich wszystkich najwspanialszy jest bez wątpienia Kubica. Pamiętam ogłoszenie Go jako trzeciego w Sauberze, szok i niedowierzanie jak „wygryzł” młodego Villeneuve’a, pierwsze podium we Włoszech w trzecim wyścigu. Wypadek w Kanadzie – koszmarny, ja byłem przerażony bo przekonany, że On tam zginął. Rok później walczył w klasyfikacji generalnej, po zwycięstwie w Kanadzie był liderem mistrzostw świata! „Star is well and truly born”!!! Wypadek na rajdzie przezywałem na urlopie. Koszmar. Potem ten czas się wlókł a informacji było wciąż mało – On miał prawo zachowywać wszystko dla siebie. Początki w rajdówce, potem WRC i znów magia Roberta zadziałała. On wygrywał odcinki specjalne w Mistrzostwach Świata!! Nieprawdopodobne!!!!!!
    Za chwilę, znów ucichło, wiedzieliśmy, że nad czymś pracuje. Pierwsze jazdy z Renault, potem kolejne i walka o miejsce. W tym czasie F1 zmieniła się – „za ile” pyta się już w innym sensie. Sukces był tuż, tuż, ale ruska kasa, złe kalkulacje, polityka, kto wie co jeszcze, przeszkodziły.
    Ale jednak! Kubica osiągnął kolejny cel, trudny do uwierzenia, przez nas traktowany jak marzenie. Mikołaj, pytałeś Go wczoraj czy to marzenie czy cel. W swoim stylu powiedział, że „marzenie?, nieeeee – cel!” Ale był wczoraj szczęśliwy, to widać i czuć. Miał wielki dzień bo na to zapracował i zasłużył.
    Wspaniały człowiek, wielki sportowiec! Paradoksalnie wypadek uczynił Mu wielką szkodę i krzywdę, ale zmienił się też wewnętrznie. Jest jeszcze bardziej otwarty, spokojny.
    Formuła 1 zyska dodatkowy blask.
    Mikołaj, Tobie dziękuję za Twoją pracę i szczerze jej zazdroszczę!

  8. Możecie się śmiać ale dowiedziałem się dopiero 15 minut temu – telewizora nie mam,radia nie słucham u brata na ekran zerknąłem przez przypadek 🙂 buahahahaha Okazuje się , że wszyscy wiedzą tylko ja nie – jak mąż-rogacz.

Skomentuj ymru Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here