Gdy (i jeśli) nadejdzie czas, w którym Robert będzie startował w WRC z celem w postaci walki o konkretne pozycje, rozmowa przed wjazdem na ostatni serwis w rajdzie, w którym trzeba było skorzystać z Rally2, na pewno będzie przebiegała w trochę bardziej napiętej atmosferze niż w Mikołajkach. Oczywiście trudno o dobry humor po dwóch przygodach, które zaprzepaściły bardzo równe i miejscami rewelacyjnie szybkie tempo na polskich i litewskich odcinkach, ale obciążony bagażem nowych doświadczeń Robert podsumowywał start w „domowej” imprezie w dość zrelaksowanym nastroju – mimo naprawdę ciężkiego tygodnia, który mógł przynieść o wiele lepszy sportowy wynik. Rajdy bywają niewdzięczne…

Rajdy bywają niewdzięczne, ale zawsze coś pozytywnego można wyciągnąć – mówił mi przed wjazdem na metę. – Sobota była bardzo pechowa, chociaż wiem, że pech i motorsport nie za bardzo idą ze sobą w parze. Wiele razy wyjeżdżaliśmy na łąkę, cięliśmy zakręty, wykorzystaliśmy więcej drogi i nic się nie działo – ale tym też się charakteryzuje Rajd Polski. My uderzyliśmy w niewidoczny kamień, leżący w trawie może 10 centymetrów od drogi. W ten sam kamień uderzyli Ogier i Neuville, ale oni pojechali dalej, a my zostaliśmy tam ze złamanym tylnym zawieszeniem. Szkoda, ponieważ oprócz drugiego oesu, gdzie popełniłem błąd, to pojechaliśmy razem z Maćkiem bardzo mądry i szybki rajd.

Warunki nie były łatwe, szczególnie na Litwie – nasza pozycja startowa na tamtych odcinkach, bardzo miękkich, utrudniła nam zadaniem. Na pewno pierwszego dnia na niektórych odcinkach mieliśmy lekką przewagę, ale to były bardzo szybkie, krótkie oesy, a na Litwie było bardzo ciężko. Poza balansem między szczęściem a nieszczęściem, bo tego też potrzeba, to uważam, że pojechaliśmy te cztery dni mądrze, szybko i dobrze.

Robert i Maciek pod względem czystego tempa byli najszybszą załogą M-Sportu, ale to Mikko Hirvonen i Jarmo Lehtinen wywieźli z Mazur punkty za czwarte miejsce. Oczko wyżej, po raz drugi w tym sezonie, finiszowali Thierry Neuville i Nicolas Gilsoul, których Hyundai i20 WRC przez pierwsze dwa dni rajdu – dopóki nie poprawiono pracy systemu hamulcowego – też był wolniejszy niż Fiesta WRC w biało-czerwonych barwach. Wiadomo, że nie jest to jeszcze czas na marzenia o wynikach, ale czy takie tempo nie jest już bardzo pozytywną oznaką? Nie lubię słowa „gdyby”, ale gdyby…

Aż tak wysoko byśmy nie dojechali – rozsądnie zauważa Robert. – Na niektórych odcinkach było trudniej. Szutry charakteryzują się tym, że nie ma jednego rodzaju: może być miękko, może być twardo, może być luźny szuter, może być pod luźnym szutrem twardo, miękko, ślisko, przyczepnie, mogą być koleiny, może ich nie być, może być piach. Na niektórych oesach, gdzie warunki są bardziej stabilne, na pewno jedzie mi się łatwiej, bo jest to bardziej zbliżone do środowiska, w którym się wychowałem. Oczywiście trudno porównywać tor do szutrowych oesów – ma to mało wspólnego ze sobą – ale jest bliżej, jeśli warunki są stabilne.

Uważam, że na niektórych oesach pojechaliśmy naprawdę bardzo dobrze, albo i nawet lepiej. Straty na drugiej pętli na niektórych oesach albo tam, gdzie nie było różnic w nawierzchni, były bardzo małe, nawet jeśli chodzi o czołówkę w Volkswagenach.

Sądzę, że moja jazda powoli staje się coraz lepsza, nawet w bardzo ciężkich warunkach. Uważam, że na Litwie, gdzie startowałem jako jedenasty, to drugi oes pojechałem naprawdę bardzo dobrze. Im później się jechało, tym tempo było wolniejsze. Akurat tam udało nam się wbić przed parę aut przed nami. Cztery czy pięć miesięcy temu w takich warunkach na pewno pojechałbym dużo wolniej. Nawet Krzysztof, który jest przyzwyczajony do jeżdżenia w dziurach, w koleinach – oczywiście w otwartej przestrzeni, ale jednak cross country ma więcej wspólnego z litewskimi oesami niż tor wyścigowy – mówił, że było bardzo trudno.

Uważam, że w ciągu tych czterech dni było naprawdę dużo pozytywnych momentów i chwil. Kiedyś przyjdzie czas, że szczęście będzie z nami.

Chciałbym podziękować wszystkim polskim kibicom za przyjazd, za doping, za słowa otuchy – szczególnie w sobotę, kiedy staliśmy ze złamanym zawieszeniem. Uważam, że nie tylko kibice byli na top, jeśli chodzi o ilość i doping. Trzeba też pochwalić organizatorów: sądzę, że wnioski z poprzedniej edycji zostały wyciągnięte. Wielu ludzi bardzo się krzywiło po moich małych spostrzeżeniach, ale mimo tego rajd został zupełnie zmieniony.

Uważam, że rajd zasługuje na naprawdę duże brawa, szczególnie po polskiej stronie – na Litwie trochę jednak nie wyszło. Polskie oesy były naprawdę bardzo fajne i sądzę, że większość załóg podzieli moje zdanie – Rajd Polski był fajnym rajdem dla kierowców i możemy być dumni, zwłaszcza po tym, co widziałem w poprzednim roku.

Kolejnym występem Roberta i Maćka będzie Finlandia – rajd też szutrowy, też szybki, ale jednak o innej charakterystyce. Jednak w mistrzostwach świata niewiele rzeczy da się przenieść z jednego startu na kolejny. – To tak, jakbym poszedł z lekcji matematyki na fizykę – żartuje Robert. – Niby tu numerki, tu regułki, ale to nie to samo. Trzeba poczekać rok, a kto wie, czy tutaj będziemy za rok – zobaczymy – dlatego w rajdach potrzeba tyle czasu.

Tu nie jest tak jak na torze, gdzie można sobie zorganizować testy i przed wyjazdem na kwalifikacje są treningi. To tak, jakbyśmy dali auto cywilne kierowcom Formuły 1, kazali im zrobić dwa okrążenia z maksymalną prędkością 70 km/h i później na podstawie pierwszego mierzonego okrążenia ustalili kolejność na starcie do wyścigu. Wtedy ten, który już jechał po tym torze dziesięć razy, na pewno miałby dużo łatwiej niż ten, który by jechał pierwszy raz. To jest normalne i takie są reguły tego sportu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here