Rajd Jänner był dla Roberta Kubicy testem przed startem w Monte Carlo – a przy okazji „udało się” odnieść pierwsze zwycięstwo w pechowym jak dotąd dla niego cyklu ERC. Mimo przebitej opony i karnych sekund za falstart, dobór opon na ostatni odcinek przesądził o zwycięstwie z przewagą prawie 20 sekund nad trzykrotnym triumfatorem tej imprezy Vaclavem Pechem. Czeski kierowca musiał pojechać ostatni oes na slickach, bo nie miał już w zapasie zimowych opon.

Ten rajd przyniósł Robertowi wiele nauki, a także wrażeń – co było widać tuż przed wjazdem na rampę mety, gdy spytałem go o najważniejsze rzeczy, których nauczył się w Austrii. – Sądzę że wiele było ważnych rzeczy, chociaż… Muszę trochę ochłonąć, bo przydarzył mi się błąd, który nie powinien się zdarzać… – powiedział. Chodziło o sytuację z ostatniego odcinka, który przesądził o zwycięstwie Roberta i Maćka Szczepaniaka.

– Miałem blackout i przepraszam za to Maćka – relacjonował. – Zdarzył się głupi błąd i straciłem koncentrację. Uszkodziliśmy dodatkowe lampy i światło świeciło mi prosto w oczy, rozpraszając mnie. Próbowałem wyłączyć lampy, ale kierownica jest dla mnie nowa, w dodatku nie jest podświetlona. Nie mogłem znaleźć guziczka i przegapiłem całkowicie komendę. Myślałem, że zakręt jest szybki, ale taki nie był i wypadłem bokiem w pole.

Wybór opon na ostatni odcinek był trochę wymuszony sytuacją, ale wyczucie i tak nie zawiodło Roberta. – Rano przekonałem się, że na drugim przejeździe jest więcej błota – mówił. – Do tego w zeszłym tygodniu mieliśmy na testach podobne warunki. Dodałem dwa do dwóch i wyszło mi, że zimowe opony bez kolców byłyby najlepsze, bo nie możemy używać deszczowych opon, tylko tak zwane slicki lekko nacięte lub zimowe opony. Nie mogliśmy użyć czterech zimowych, ponieważ przekroczylibyśmy limit opon, których można użyć w trakcie rajdu. Dlatego użyliśmy dwóch zimowych i dwóch zimowych z kolcami i udało się pojechać dobrze ostatni oes.

Pech w ogóle nie mógł już użyć zimowych opon i pojechał na slickach. Na błotnistej trasie nie miał szans na utrzymanie prowadzenia. – Już przy pierwszym przejeździe odcinek był śliski i spodziewałem się dużej ilości błota – mówił Robert o decydującym przejeździe. – Do tego nocą trudno jest dostrzec miejsca, w których można wpaść w aquaplaning. Na tych oponach było o wiele łatwiej i mogłem zyskać czas, zwłaszcza na zakrętach z głębokimi cięciami, gdzie nie traciłem przyczepności na błocie.

– To był bardzo ciężki rajd – dodał Robert. – Mieliśmy tu każde możliwe warunki: jeździliśmy na kolcach po suchym i po lodzie, na slickach po lodzie, deszczu i suchym, więc to bardzo dobra okazja do zdobycia doświadczeń. Zabrakło tylko dużego śniegu i całkowicie suchych odcinków, ale po suchych jeździłem już wiele razy, a śnieg sprawdzę w Szwecji. Rajd Janner jest chyba jedynym, który daje szansę testu w warunkach, które można spotkać na Monte Carlo. Bardzo się cieszę, że tu przyjechałem i że wygrałem. Mam nadzieję, że te doświadczenia wykorzystam w Monte Carlo.

Czy start w Austrii pomoże w podjęciu decyzji odnośnie wyboru pilota na sezon 2014 w mistrzostwach świata? – Jesteśmy bogatsi o wiedzę i teraz zobaczymy, co dalej – mówi Robert o jeździe z Maćkiem Szczepaniakiem. – We wtorek muszę już być we Francji, ponieważ w środę mam testy. Musimy usiąść z Maćkiem dziś wieczorem i pogadać.

Co na to pilot, o którym po pierwszym etapie rajdu Robert wypowiadał się, że „nie wymięka na robocie”? Czy jego zdaniem się sprawdził na prawym fotelu? – Nie wiem, przede wszystkim to nie mnie to oceniać – zauważa Maciek. – Na pewno jest potrzebny czas, żeby mieć taki totalny flow w samochodzie. Nie da się tego zrobić w ciągu jednego rajdu. Jeśli Robert potrafił podróżować szybko słuchając moich notatek, to bardzo się cieszę.

– Cel był jasny od początku na ten rajd, Robert chciał po prostu potrenować przed Monte Carlo – dodał Szczepaniak. – Warunki były troszkę inne niż się spodziewaliśmy, ale mieliśmy lód, suchy asfalt i dzisiaj deszcz, więc bardzo zróżnicowane. Myślę, że ten rajd spełnił zadanie, które było przed nim postawione. Udało nam się przejechać wszystkie kilometry. Super, że wygraliśmy, bo lepiej być pierwszym niż piątym, ale nie był to – jak od początku Robert mówił – najważniejszy cel tego weekendu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here