W przyszłym tygodniu podczas czterodniowych testów DTM dla debiutantów na torze Jerez de la Frontera za kierownicą BMW M4 zasiądzie Robert Kubica. – Nie mogę doczekać się testu i poznania samochodu DTM z silnikiem turbo – mówi kierowca, który jasno dawał do zrozumienia, że starty w tej kategorii są jego priorytetem na sezon 2020. – Mogą sobie dobrze wyobrazić [moją] przyszłość w DTM. Czekam na nowe wyzwanie, a DTM z pewnością właśnie tym jest. W tej serii jeździ stawka najwyższej klasy, a standardy ścigania są niezwykle wysokie. Jednak najpierw musimy poczekać i zobaczyć, jak mi pójdą testy.

Kubica prawie siedem lat temu testował Mercedesa serii DTM na torze Ricardo Tormo pod Walencją i według nieoficjalnych, aczkolwiek pewnych źródeł uzyskiwał doskonałe czasy (rezultatów nie upubliczniono, tak samo może być również tym razem). Była to jednak poprzednia generacja maszyn DTM, napędzana wolnossącym, czterolitrowym silnikiem V8 – stąd wzmianka o turbo w wypowiedzi Roberta. Obecnie samochody tej serii napędzane są dwulitrowymi, rzędowymi silnikami czterocylindrowymi z turbosprężarką, o mocy przekraczającej 600 KM.

Podczas tych samych testów samochód BMW poprowadzi także Nick Yelloly – fabryczny kierowca niemieckiej marki, który w przeszłości startował m.in. w GP2, GP3 i Porsche Supercup, a przed rokiem podczas takich samych testów dla nowicjuszy jeździł już autem DTM. Yelloly ma na koncie także testy w Formule 1: w 2015 roku zaliczył jeden dzień z Force India, a w tym sezonie dwa dni z Racing Point i regularnie pracował w symulatorze tej ekipy.

Robert Kubica podczas wczorajszej wizyty w BMW Motorsport, podczas której poza spotkaniami z zespołem odbył sesję w symulatorze.

Warto podkreślić, że udział w testach dla debiutantów nie oznacza automatycznie przyszłości w postaci startów w DTM. Co roku przez kokpity samochodów jednego producenta przewijało się nawet sześciu-siedmiu zawodników, a rotacja w stawce bywała niewielka. Rok temu brali w nich udział m.in. Siergiej Sirotkin, trzykrotny triumfator 24h Le Mans Benoît Tréluyer czy znany z rallycrossu Andreas Bakkerud. W latach 2016 i 2017 auto DTM testował Nyck de Vries, tegoroczny mistrz Formuły 2 i obecnie kierowca Formuły E.

Nie ulega jednak wątpliwości, że po pierwsze Kubicy zależy na startach w DTM, gdzie może odzyskać frajdę ze ścigania – a raczej przede wszystkim pościgać się w czołówce. Nie ma co się oszukiwać, wyzwanie będzie gigantyczne, ale też dlatego Robert je podejmuje. Organizatorom mistrzostw również zależy na udziale kierowcy, który przyciąga tak dużą uwagę. Wreszcie jest trzeci element układanki, czyli partner Kubicy: dla Orlenu rynek niemiecki jest bardzo istotny, a obecność w DTM to świetna dźwignia marketingowa. Tyle tylko, że jeszcze oficjalnie nie wiadomo, do jakiego stopnia polski koncern naftowy będzie mógł zaistnieć przy tej okazji: zarówno sama seria, jak i startujący w niej producenci mają partnerów z tego sektora.

Warto też pamiętać, że podczas niedawnego weekendu wyścigowego w Abu Zabi sam Kubica zaznaczył, że program startów w sezonie 2020 zależy w stu procentach od niego, a (ewentualne) pozostanie w padoku Formuły 1 jest związane z Orlenem. Nie krył też, że wciąż najbardziej prawdopodobnym planem będzie łączenie programów: starty (najprawdopodobniej właśnie w DTM) oraz praca dla jednej z ekip F1 (tutaj zakulisowe prace wciąż trwają, wciąż możliwe są różne rozwiązania – nawet więcej niż dwa).

8 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here