Za nami dziwny dzień: zawodnicy odbyli podróż na Litwę po to, żeby ostatecznie przejechać jeden skrócony i jeden pełny odcinek, przy czym już po kilku samochodach nawierzchnia była mocno zryta. Odwołanie dwóch prób i mało przychylne komentarze zawodników na dalszych pozycjach startowych nieco przysłoniły emocjonującą walkę w czołówce: licząc od początku rajdu, rozegrano osiem odcinków specjalnych, a prowadzenie aż sześć razy przechodziło z rąk do rąk. Przed sobotnim dniem Sébastiena Ogiera i Andreasa Mikkelsena dzieli zaledwie 0,9 sekundy, czyli – jak wyliczył Volkswagen – dokładnie 29,59 metra. Walka toczy się przy dużych prędkościach: na drugim przejeździe próby Wieliczki średnia prędkość Mikkelsena wyniosła 136,88 km/h… – Potrzebna tu jest odwaga, fajnie jest iść bokiem przez szóstkowy zakręt – mówił mi Norweg po zwycięstwie na najszybszym odcinku w najnowszej historii rajdów.

Ogier – jako lider punktacji – w czwartek i piątek jechał jako pierwszy. Świetnie to wykorzystał – z reguły na rajdzie szutrowym jest to przeszkodą, bo otwierające stawkę samochody czyszczą trasę z luźnego, mało przyczepnego żwiru. Warunki na Litwie oznaczały jednak, że tym razem załogi z dalszych pozycji miały gorzej, bo jechały już w głębokich koleinach. Z kolei Mikkelsen mówił mi, że pomaga mu fakt, że odcinki są nowe dla wszystkich i doświadczenie z ubiegłych lat nie ma większego znaczenia.

Za plecami kolegów z Volkswagena trzecie miejsce stracił w litewskich koleinach Kris Meeke. Kierowca Citroena nie przebierał w słowach, podsumowując długi dzień: – Nigdy w życiu nie widziałem czegoś tak głupiego. 600 kilometrów dojazdówki, 58 kilometrów odcinków, z czego 30 to gówno. Ktoś wykonał doskonałą pracę nad tym, żeby nasz sport wyglądał głupio. Podjęto pewne decyzje i wydano pieniądze, żeby pojechać na Litwę, ale nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić odcinki. To nie ma sensu. Dla sportu, dla kibiców dzisiejszy dzień był stratą czasu.

– Spędziliśmy dziś szesnaście godzin w samochodzie, w tym ostrej rajdowej jazdy było może 26 minut – mówił Robert Kubica. – Startowałem już w rajdach, w których jeden odcinek jechaliśmy 26 minut. Żal kibiców, którzy wzięli sobie wolne i pojechali na Litwę, żeby nas oglądać. Wielu Polaków przejechało sporo kilometrów i zobaczyli tylko jeden przejazd. Słyszałem też, że na Litwie jest tańsza benzyna, więc może przynajmniej tyle skorzystali. Dzień był długi i trzeba o tym myśleć, bo przemieszczamy dużo ludzi na dużą odległość i ostatecznie odwołujemy odcinki, o których na dobrą sprawę już po zapoznaniu było wiadomo, że ciężko będzie je przejechać samochodem z napędem na cztery koła, a co dopiero „ośką”.

– Dla nas był to udany dzień, chociaż warunki na Litwie były bardzo trudne i z auta na auto się pogarszały. Szczególnie drugi oes na Litwie pojechałem bardzo dobrze. Nie było łatwo, było bardzo wąsko, kopnie i też dużo kolein, także jesteśmy zadowoleni.

Najszybszy odcinek w rajdzie, 12-kilometrowe Wieliczki, rozgrywane tuż przed wyjazdem na Litwę i od razu po powrocie, przyniosły Robertowi trzeci czas na pierwszym przejeździe, z minimalną stratą do Mikkelsena. – Jest mało zakrętów, dlatego też są bardzo małe różnice – mówił po piątku. – Ogólnie jest to oes bardzo silnikowy. Uważam że pojechaliśmy go dwa razy bardzo dobrze, szczególnie pierwszy przejazd jechałem dosyć pewnie i spokojnie. Na drugim przejeździe trochę straciliśmy na starcie, mieliśmy mały problem, ale później jechaliśmy również spokojnie i szybko, także było OK.

Robert był w piątek najszybszym kierowcą z obozu Forda – Mikko Hirvonen i Elfyn Evans uzyskiwali gorsze czasy, mimo lepszej pozycji na drodze. Czy to zaskoczenie? – I tak i nie. Sądzę, że sytuacja trochę się wyrównuje, jeśli – tak jak na Rajdzie Polski – jedziemy nowe odcinki. Przewaga znajomości trasy znika i automatycznie szanse się wyrównują. Wczoraj zresztą też chyba byliśmy najszybsi na pierwszym oesie, na drugim straciliśmy 27 sekund i sądzę, że gdyby nie ta przygoda, to, moglibyśmy wygrać ten oes. Nie ma co gdybać, trzeba jechać swoje.

Biorąc pod uwagę tempo prezentowane przez Roberta i Maćka, cel w postaci wygrania odcinka na szutrze może zostać już wkrótce zrealizowany. – Ja wiem, podczas tego rajdu chyba będzie ciężko – mówi Robert. – Zobaczymy, tak naprawdę jest sporo do nauki i jeszcze sporo drogi, żeby to wszystko wyglądało tak, jak sobie tego życzę.

W sobotę załogi mają do przejechania aż dziesięć odcinków o łącznej długości ponad 160 kilometrów – w tym najdłuższą próbę w rajdzie, 35-kilometrowy odcinek Gołdap.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here