Twarda walka koło w koło, czy omijanie bezbronnego rywala? Co wolą pasjonaci F1?

Miłośnicy wszelkiej maści porównań statystycznych triumfują, bo sezon 2011 był pod wieloma względami rekordowy. Także jeśli chodzi o wyprzedzanie: kombinacja trzech czynników – opon Pirelli, KERS oraz DRS – przyniosła wyjątkowo obfity plon. Zabawa numerkami pozwala się jednak przekonać, że nawet bez tego ostatniego wynalazku walka na torze przyniosłaby całkiem dużo roszad pozycji.

Zespół Mercedes pokusił się o sporządzenie dokładnego raportu statystycznego, z wykorzystaniem danych pozyskanych dzięki technologii wideo, GPS i systemom pomiaru czasu na torze. W motywy wnikać nie będę, bo wypuszczona w świat informacja, że najwięcej skutecznych manewrów wyprzedzenia wykonał Michael Schumacher, jest dla ekipy wystarczającym usprawiedliwieniem do prześledzenia wszystkich 19 wyścigów.

Według statystyków Mercedesa, liczących z iście niemiecką precyzją, łącznie odnotowano 1486 udanych manewrów wyprzedzania. Atak atakowi nierówny, więc po odliczeniu zmian pozycji w zamieszaniu pierwszego okrążenia (150) i sytuacji, w których pozycję tracił kierowca jadący uszkodzonym samochodem (124), pozostaje 1212 manewrów. Odliczyć można jeszcze 310 sytuacji, w których ofiarą padał kierowca któregoś z trzech najsłabszych zespołów – Team Lotus, Virgin i HRT poza oczywistymi brakami w prędkości nie dysponowały systemem KERS, który przydawał się w obronie – a także 80 przypadków zamiany pozycji pomiędzy zawodnikami tego samego zespołu (wiadomo: „Fernando is faster than you”…).

Daje to całkowitą sumę 822 manewrów wyprzedzania, a statystycy Mercedesa postanowili wyszczególnić jeszcze skuteczne ataki z wykorzystaniem DRS, w liczbie 370. To oznacza, że „normalnych” zamian pozycji było w minionym sezonie dokładnie 452: czyli 54,99% wszystkich udanych ataków. Procentowo byłoby pewnie jeszcze lepiej, bo zdarzały się sytuacje, w których zawodnicy rezygnowali z próby ataku, która prawdopodobnie zakończyłaby się powodzeniem, czekając z wyprzedzeniem rywala do strefy DRS i unikając groźby kontrataku. Szczególnie często dochodziło do takich sytuacji w Turcji, gdzie powstrzymywano się od atakowania w Zakrętach 9 i 10.

Liczba 452 „czystych” wyprzedzeń byłaby gorszym wynikiem niż 547 manewrów zanotowanych w sezonie 2010 (w zeszłoroczną statystykę wliczone jest także wyprzedzanie kierowców Lotusa, Virgina i HRT, za to oczywiście nie korzystano z systemu KERS), ale za to znacznie lepszym niż statystyki z poprzednich 18 lat. Od 1991 roku (495 manewrów) tylko raz odnotowano ponad 400 wyprzedzeń (sezon 1992 – 406) i dwukrotnie ponad 300 (sezon 1993 – 392; sezon 2003 – 303). Rekordowo ubogi był sezon 1996: zaledwie 186 zamian pozycji w szesnastu wyścigach. Nie jest więc tak źle – rzekłbym nawet, że jest bardzo dobrze.

Z zestawienia Mercedesa wynika, że najwięcej manewrów wyprzedzania z wykorzystaniem DRS ujrzeliśmy w Turcji i Abu Zabi – po 50. Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, iż ten system bardzo ułatwia atakowanie rywali, ale przypadek wyścigu na Istanbul Park pokazuje, że czasami jest to zbyt proste. „Omijanie” na dojeździe do Zakrętu 12 niewiele miało wspólnego z prawdziwą walką na torze. Turcja wypadła z kalendarza na sezon 2012, więc na powtórkę się nie zanosi, ale odpowiednie wnioski powinny zostać wyciągnięte.

Łatwiej mi się pogodzić ze stosowaniem systemu KERS. Można go stosować do ataku i do obrony, więc jest to bardziej taktyczne narzędzie. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby auta F1 wyposażone były w system znany choćby z pucharowych zmagań Volkswagenów Scirocco, gdzie użycie przez kierowcę systemu „push-to-pass” jest wyraźnie sygnalizowane zapaleniem świateł sygnalizacyjnych na samochodzie i kibice doskonale widzą, kto w danym momencie korzysta z „dopalacza”.

Znacznie uatrakcyjnia to oglądanie wyścigu i w przypadku F1 pozwoliłoby chociażby docenić strategiczny zmysł Schumachera, który w Indiach nie skorzystał z KERS na starcie i zostawił cały ładunek na prostą między Zakrętami 3 i 4, gdzie wyprzedził trzech rywali. Podobnie ciekawa byłaby obserwacja walki Jensona Buttona i Fernando Alonso na Interlagos. Dopiero po wyścigu dowiedzieliśmy się, że kierowca McLarena wykorzystał naturę brazylijskiego toru, na którym stosunkowo niewielkie obciążenie hamulców nie pozwala na pełne naładowanie KERS w czasie jednego okrążenia i po „zmęczeniu” Alonso i zmuszeniu go do wykorzystania całego ładunku, przeprowadził decydujący atak w momencie, w którym rywal nie mógł się bronić przy użyciu „dopalacza”.

Sama statystyka „najczęściej wyprzedzających kierowców” jest właściwie czystą ciekawostką. Najwyższe miejsca zajmują w niej kierowcy, którzy z reguły osiągali w kwalifikacjach wyniki gorsze niż potencjał samochodu, co znacznie ułatwiało im odzyskiwanie pozycji w trakcie wyścigu. Nie jest to raczej powód do dumy, nieprawdaż? Dla porządku (i potwierdzenia tej teorii) podaję pierwszą dziesiątkę:
1. Michael Schumacher (116)
2. Sébastien Buemi (114)
3. Kamui Kobayashi (99)
4. Jaime Alguersuari (94)
5. Pastor Maldonado (91)
6. Paul di Resta (90)
7. Sergio Pérez (87)
8. Rubens Barrichello (86)
9. Jenson Button (85)
10. Felipe Massa (82)

Widać też wyraźnie, że najwięcej walki toczyło się w środku stawki. Od pozycji dziewiątej do siedemnastej w trakcie całego sezonu doszło średnio do niemal 70 zamian pozycji, a tymczasem jeśli chodzi o pozycję lidera, przeprowadzono jedynie 15 udanych ataków. Zagorzali fani wyścigów, dla których DRS jest sztucznym wynalazkiem, z pewnością wyżej cenią twardą walkę – nawet taką, która nie kończy się wyprzedzeniem – od „omijania” rywali. Pogoń za króliczkiem czasem bywa lepsza niż złapanie, zwłaszcza jeśli ofiara ma przetrąconą łapkę (czytaj: nie może się bronić DRS-em)… Z kolei mniej hardkorowym kibicom więcej emocji daje chyba walka o czołowe pozycje, a nie wyprzedzenie Maldonado przez Alguersuariego – zwłaszcza, że realizatorzy transmisji TV lubią gubić pojedynki ze środka stawki.

Na obronę mojego stanowiska anty-DRS dodam jeszcze, że najlepsze i najbardziej zapadające w pamięć pojedynki stoczono bez pomocy tego cudacznego ustrojstwa: Mark Webber kontra Fernando Alonso na Spa i w Singapurze, Lewis Hamilton kontra Alonso na Silverstone, potyczki duetu McLarena na Hungaroringu, Alonso kontra Sebastian Vettel na Nürburgingu, wreszcie Vettel kontra Alonso na Monzy… A skoro już padło nazwisko mistrza świata: 27 manewrów wyprzedzenia i czwarta od końca pozycja na liście statystyków Mercedesa pokazuje, że nie o wyprzedzanie w Formule 1 chodzi. Miło jest stoczyć fajną i widowiskową walkę, ale jeszcze lepiej – z punktu widzenia kierowcy – jest wystartować z pole position i dowieźć zwycięstwo do mety.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here