Matka Belgijka, miejsce urodzenia zaledwie 50 kilometrów od toru Spa-Francorchamps, a wokół legendarnej pętli wijącej się w Ardenach tysiące oszalałych na jego punkcie kibiców – nie tylko z Holandii. Nic dziwnego, że Max Verstappen czuje się w ten weekend jak u siebie w domu. – Tak, w pewnym sensie to mój domowy wyścig. Nie jeździłem tutaj co prawda zbyt wiele, ale myślę, że na żaden tor nie mam bliżej. Wszędzie widzę mnóstwo kibiców z Holandii, więc nie mogę się już doczekać.

Czy trudno zapanować nad emocjami, gdy mając 18 lat ma się za sobą pierwsze zwycięstwo w Formule 1? Jeśli jest się Maksem Verstappenem, który w kokpicie swojego Red Bulla nawet w ogniu walki z reguły zachowuje zimną krew, to nie. Na pierwszy rzut oka widać w nim pewien rys Kimiego Räikkönena, którego zresztą udało mu się niedawno skutecznie wyprowadzić z równowagi, co przecież nie wszyscy mogą zapisać w swoim portfolio. Tak naprawdę Max jest jednak zupełnie inny niż „Iceman”, choć podczas czwartkowej konferencji prasowej zdarzały mu się odpowiedzi w stylu byłego mistrza świata.

Przykładowo, poproszony o rady z pozycji „starego wyścigowego wygi” dla swoich ewentualnych naśladowców, 18-latek wypalił: – Wystarczy wskoczyć do samochodu i pojechać najszybciej, jak się da.

Trudno nie dostrzec, że pojawienie się Verstappena (czy też innej uzdolnionej młodzieży) przewietrzyło atmosferę w F1. Widać to szczególnie po liczbie i aktywności holenderskich kibiców, którzy na każdym kroku podkreślają swoje oddanie 18-latkowi. Wystarczy udać się na jeden z okolicznych kempingów, żeby przekonać się w jakiej sile ściągnęli na Spa-Francorchamps jego rodacy.

Ferrari na celowniku
Przed drugą częścią sezonu, Max koncentruje się rywalizacji z ekipą Ferrari o drugie miejsce w mistrzostwach świata konstruktorów, choć z pola widzenia nie traci również Mercedesa. – No cóż, spróbujemy to zrobić. Zdecydowanie. Wyszło nam kilka ostatnich wyścigów i zdołaliśmy ich przeskoczyć. Teraz najważniejsze jest to, żeby utrzymać się przed nimi i zbliżyć się do Mercedesa. To drugie będzie trudne, no ale ciśniemy i rozwijamy się – podkreślił Verstappen, pytany o cele na resztę sezonu.

W ten weekend nie będzie o to łatwo. Co prawda pętla Spa-Francorchamps posiada kilka sekcji, które wydają się stworzone dla Red Bulla, ale na podjazdach i długich odcinkach przejeżdżanych z gazem w podłodze niezwykle istotną rolę odgrywa moc silnika, a jak wiadomo, pod tym względem przewaga ciągle leży po stronie Mercedesa. – Mam nadzieję, że wystarczy nam mocy. Przede wszystkim musimy skupić się na ustawieniach i zobaczymy, co się wydarzy – odparł zapytany, czy nie obawia się tego, że silnik TAG Heuer w jego RB12 nie jest zbyt słaby, żeby rzucić wyzwanie mistrzom świata.

No cóż, wydaje się, że na realizację tego rodzaju planów lepszą okazję powinien stanowić Singapur, chociaż z drugiej strony kto wie, w końcu wyścigi na Spa-Francorchamps bywają nieprzewidywalne. Zresztą pod jednym względem Verstappen już może czuć się zwycięzcą – na trybunach belgijskiego toru niepodzielnie rządzą bowiem jego fani!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here