Minęło już parę dni od zakończenia rywalizacji na trasach pierwszej tegorocznej rundy WRC, można więc pokusić się o chłodniejszą ocenę wydarzeń z okolic Gap i Monako. Nic nie poradzę na to, że w moich oczach występ Roberta Kubicy i Maćka Szczepaniaka uznaję za rewelacyjny – mimo przedwczesnego zakończenia jazdy. Nie dziwię się, że rajdowym ekspertom szczęki poopadały do samej ziemi: nie pamiętam tak mocnego wejścia do światowej elity rajdów. Do wypadku na OS9 polska załoga spisywała się fenomenalnie. Trudno oczekiwać takiej jazdy, z wygraniem dwóch pierwszych odcinków na czele, od rajdowego „świeżaka”, jakim wciąż jest Robert.

Prowadzenie w pierwszym starcie na trasach Monte Carlo to jeden z najbardziej imponujących debiutów w historii – mówił Malcolm Wilson. Szef M-Sportu oczywiście ma prawo być stronniczy, ma prawo wygłaszać peany na cześć swojego kierowcy, ale z drugiej strony jest to facet, który zjadł na rajdach zęby i z niejednego pieca chleb jadał. Gdy sam zasiadał za kierownicą, zdobył m.in. rajdowe mistrzostwo Wielkiej Brytanii, a od kiedy jego M-Sport wystawiał fabryczne Fordy Escorty, Focusy i Fiesty WRC – czyli od 1997 roku – jeździli dla niego tacy zawodnicy jak Carlos Sainz, Colin McRae, Juha Kankkunen, Petter Solberg czy Marcus Grönholm. Kiedy Malcolm mówi o rajdach, lepiej siedzieć cicho i pilnie słuchać…

– To było demoralizujące dla wszystkich rywali. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłby prowadzić w rajdzie – i to z taką przewagą, kiedy wszyscy jechali na takich samych oponach. Pechowo wypadł z drogi i sam był na siebie wściekły, ale cóż to był za występ! Nie wątpię, że pod koniec sezonu na asfalcie Robert będzie walczył o zwycięstwa.

Warto zwrócić uwagę na delikatną zmianę stanowiska Wilsona. Kiedy rozmawiałem z nim podczas zeszłorocznego Rajdu Hiszpanii, szef M-Sportu jeszcze dość ostrożnie wypowiadał się na temat szans Roberta w pierwszym pełnym sezonie startów autem WRC. – Jeśli zdecyduje się na pozostanie w rajdach, to w ciągu dwóch-trzech lat będzie odnosił zwycięstwa – mówił mi Malcolm w październiku. Wystarczyło jednak kilka tygodni współpracy, zwycięstwo w Rajdzie Jänner i wyśmienite tempo w Monte Carlo, żeby z dwóch-trzech lat zrobiło się kilka miesięcy.

Robert nie po raz pierwszy pokazuje, że w temacie czterech kółek i kierownicy jest bardzo pojętnym uczniem i błyskawicznie osiąga kolejne poziomy, które dla wielu innych ambitnych zawodników zwyczajnie pozostają poza zasięgiem. Ciekawą opinię po Rajdzie Monte Carlo napisał na swoim blogu znajomy z padoku F1, Luis Fernando Ramos. Brazylijski dziennikarz w tekście o wymownym tytule „Bravo Robert” analizuje występ RK i przytacza interesującą opinię swojego rodaka, Ricardo Penteado – inżyniera Renault, który współpracował z Kubicą w 2010 roku, a niedawno przeniósł się z Lotusa do Toro Rosso. Luis Fernando pisze: „W ostatnich latach dużo rozmawiałem o Kubicy z Ricardo Penteado […]. Jako jeden z wielu w padoku jest przekonany, że Kubica zostałby mistrzem świata Formuły 1, gdyby wypadek z 2011 roku nie przerwał jego kariery. Jest też jednym z wielu, których zdaniem jest on bardziej utalentowany niż Fernando Alonso”.

To nie tylko kwestia talentu, ale też podejścia do pracy: Wilson zdążył się już o tym przekonać i sam przywoływał historię o tym, jak Robert siedział do późna w fabryce, pomagając w pracy nad łopatką zmiany biegów. Inżynierowie M-Sportu zamiast stosowanego w Citroenie układu hydraulicznego (podatnego na przegrzewanie) wprowadzili system pneumatyczny, ale jak na razie jego działanie było wolniejsze niż narzucone opóźnienie, które ma zapewnić równość szans Roberta i pozostałych kierowców, korzystających z tradycyjnego drążka do sekwencyjnej zmiany biegów. Jestem przekonany, że wiedza i motorsportowe doświadczenie Kubicy przełoży się także na poprawę osiągów rajdówki – skoro już po krótkim teście na asfalcie w 2011 roku miał przydatne uwagi co do ustawień Fiesty WRC, to tym bardziej tak będzie, skoro jest już pełnoprawnym członkiem zespołu.

Skoro o członkach zespołu mowa… „Podstawowe” załogi M-Sportu, czyli Mikko Hirvonen z Jarmo Lehtinenem oraz Elfyn Evans z Danielem Barrittem toczyły zażartą walkę o szóstą lokatę – i to dopiero po odpadnięciu Roberta i Maćka oraz obu załóg Hyundaia. W przypadku młodego Walijczyka, rywala Roberta z WRC-2, jest to bardzo pozytywny wynik (nawet po uwzględnieniu faktu, że RK bił się o podium…) w pierwszym starcie w „Monte” i drugim w aucie WRC. Hirvonen asem na asfalcie nigdy nie był, ale i tak można było oczekiwać, że przynajmniej poradzi sobie z debiutantami, jadącymi takimi samymi autami. Spośród kierowców fabrycznych to właśnie czterokrotny wicemistrz świata wypadł zdecydowanie najsłabiej – defekt elektryki w jego aucie na ostatnim odcinku był już tylko ostatnim gwoździem do trumny.

Trzeba jeszcze wspomnieć o „rewelacji-bis” inauguracyjnej rundy mistrzostw świata. Bryan Bouffier i Xavier Panseri ulegli tylko broniącym tytułu Sébastienowi Ogierowi i Julienowi Ingrassi. Załoga obsługiwanej przez M-Sport Fiesty WRC zaliczyła po drodze kilka przygód (parę z nich zobaczycie na filmikach poniżej), a prawdziwym kuriozum był błąd z zapoznania i wynikające z tego problemy na OS11. Panseri zabłądził podczas opisywania trasy i gdzieś umknęło pięć kilometrów odcinka. Załoga przepisała część brakujących notatek od Dominique Savignoniego, pilota François Delecoura, i przejechała trzy kilometry z cudzym opisem, a dwa w ogóle bez dyktowania. Mimo tego osiągnęli historyczny wynik i warto pamiętać, że dla Bouffiera i Panseriego, trzykrotnych rajdowych mistrzów Polski z lat 2007-2009, był to dopiero drugi start autem WRC – rok temu, także w Monte Carlo, zajęli piąte miejsce i wygrali jeden odcinek specjalny, jadąc Citroenem DS3 WRC.

Szkoda, że Bouffier nie ma budżetu na regularne starty w mistrzostwach świata, za to zobaczymy go za niespełna dwa tygodnie w drugiej rundzie mistrzostw Europy. Pojedzie Citroenem DS3 RRC, a jego rywalami na trasach łotewskiego Rajdu Liepāja będą m.in. Kajetan Kajetanowicz, Craig Breen, Esapekka Lappi czy Sepp Wiegand.

Na zakończenie coś miłego dla oczu: najpierw garść wiele mówiących filmików, potem najbardziej efektowne i klimatyczne (moim zdaniem…) zdjęcia z tegorocznego Rajdu Monte Carlo. Zapraszam do oglądania!

Zwycięzca rajdu Sébastien Ogier przyznał po mecie, że już na pierwszym zakręcie pierwszego odcinka mógł odpaść z rywalizacji. Mistrz świata uderzył tyłem swojego Volkswagena Polo WRC w murek, na szczęście auto nie ucierpiało. – Muszę podziękować zespołowi za pracę między sezonami. Wzmocnili zawieszenie i inne części – gdyby nie to, zakończyłbym jazdę już na pierwszym odcinku – powiedział Francuz. Trzeba jednak przyznać, że przygód na kolejnych odcinkach też nie brakowało – tyle, że wszystkie zakończyły się szczęśliwie dla mistrza świata:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here