Niezłe emocje zgotował nam deszczyk na Hockenheimringu. Sebastian Vettel zmarnował szansę na triumf przed własną publicznością, a Lewis Hamilton świetnie wykorzystał okoliczności i pomógł szczęściu błyskotliwą jazdą w podstępnych warunkach. Nie zmarnował prezentu od największego rywala i zrewanżował się z nawiązką za porażkę przed własną publicznością.

W pojedynku na polecenia zespołowe Mercedes zremisował z Ferrari, ale trudno się dziwić którejkolwiek ekipie. Każdy gra na swojego lidera.

Sporo kontrowersji towarzyszyło rzecz jasna manewrowi Hamiltona podczas neutralizacji i późniejszej ocenie tego zajścia przez sędziów. Zwycięzca wyścigu podpadł pod zapis Międzynarodowego Kodeksu Sportowego, a nie Regulaminu Sportowego F1 czy wytycznych od dyrekcji wyścigu. Są to wytyczne nadrzędne, ale akurat ten przepis (Załącznik L, Rozdział IV, punkt d) – zakazujący przecinania w którymkolwiek kierunku linii oddzielającej zjazd do alei serwisową od toru samochodowi, który zjeżdża do alei serwisowej – rozpoczyna się od słów „Poza przypadkami siły wyższej…”.

Zawsze zostawia to pole do popisu sędziom. Uwaga, ciekawostka: Charlie Whiting nie jest sędzią i nie ma wpływu na orzeczenia czteroosobowego panelu. Podczas GP Niemiec zasiadali w nim Nish Shetty (Singapur), Steve Stringwell (Wielka Brytania), Mika Salo (Finlandia) i przedstawiciel gospodarzy, Felix Holter. Szybka matematyka i okazuje się, że rodak Hamiltona przegrywa 1:2 z Niemcem oraz Finem, który kiedyś startował w barwach Ferrari w Formule 1… To dla miłośników teorii spiskowych, wracamy do tematu.

Sędziowie uznali trzy okoliczności łagodzące: szczerość zespołu i kierowcy, którzy przyznali się do błędu, fakt przewinienia podczas neutralizacji oraz zmianę kierunku jazdy w sposób bezpieczny, bez narażania innych kierowców. Poprzestali na reprymendzie, a nawet minimalna kara czasowa – pięć sekund – zmieniłaby wyniki wyścigu, spychając Hamiltona na drugą lokatę, za Valtteriego Bottasa.

Porównania z karą pięciu sekund dla Kimiego Räikkönena za podobny incydent z GP Europy 2016 są nietrafione, podobnie jak z kilkoma innymi incydentami związanymi ze zjazdami do alei serwisowej. W poniższej galerii możecie zapoznać się z orzeczeniami w takich sprawach.

Tytułem komentarza: sędziowie pracują w oparciu o kilka regulaminów. Jest nadrzędny Międzynarodowy Kodeks Sportowy, jest Regulamin Sportowy Formuły 1, są wreszcie wytyczne dyrektora wyścigu Charliego Whitinga – przygotowywane z wyścigu na wyścig. Niektóre zapisy różnią się w zależności np. od charakterystyki toru czy zjazdu do alei serwisowej.

Te „Event Notes” są publikowane tuż przed weekendem, a w jego trakcie zdarzają się nawet poprawki – po czwartkowym spotkaniu z menedżerami zespołów czy piątkowym z kierowcami. Tematy, które mogą zmieniać się z wyścigu na wyścig, a które ujęte są w wytycznych, to np. sposób trenowania startów na końcu alei serwisowej (lub ich zakaz), ćwiczenie startów lub procedury przerwania wyścigu po piątkowych treningach, limity toru w określonych miejscach, sposób powrotu na tor po wyjeździe na pobocze (słynne pachołki) czy właśnie zjazd do alei serwisowej i powrót na tor.

Zwróćcie uwagę, że w przytoczonych dokumentach są wzmianki o naruszeniu wytycznych „Event Notes”. Dotyczy to specyficznych zapisów na torach, których układ tego wymaga – jak zjazdy do alei serwisowej w Baku czy na Interlagos. W innych, bardziej ogólnych przypadkach, trzeba uważać tylko na pachołek przy zjeździe – i dotyczy to tylko kierowcy zjeżdżającego. Na Hockenheim żadnych szczegółowych wytycznych nie było.

Tak naprawdę incydent z udziałem Hamiltona nie miał precedensu. Wszystkie okoliczności łagodzące wymieniono w uzasadnieniu – najważniejsze to warunki neutralizacji oraz bezpieczny sposób powrotu na tor. Jednej rzeczy w komunikacie sędziów nie było, ze zrozumiałych względów, ale o niej też warto pamiętać: nałożenie kary pięciu sekund oznaczałoby odebranie kierowcy zwycięstwa za błąd (chaos komunikacyjny) zespołu.

Można mieć tylko pretensje o to, że cała sprawa została rozstrzygnięta dopiero po wyścigu. Sędziowie, chcąc przeanalizować wszystko na spokojnie, sami postawili się w trudnej sytuacji. Ukaranie i odebranie Hamiltonowi zwycięstwa wywołałoby taką samą burzę jak pozostawienie go na pierwszym miejscu, tylko z drugiego obozu.

Warto też pamiętać, że Hamilton został ukarany. Reprymenda to kara, która może mieć poważne konsekwencje. Uzbieranie trzech w jednym sezonie oznacza cofnięcie o 10 pól na starcie do kolejnego wyścigu – przy czym co najmniej dwie muszą być za przewinienia związane z jazdą. Trzecie może być np. za spóźnienie na konferencję prasową…

Hamilton był już w takiej sytuacji w sezonie 2016, kiedy już na początku zmagań zgarnął dwie reprymendy: za cofanie w alei serwisowej (Bahrajn) i ominięcie pachołka ze złej strony przy powrocie na tor (Rosja) – w obu przypadkach podczas kwalifikacji. Wówczas dawał nawet do zrozumienia, że jeden z sędziów (Paul Gutjahr ze Szwajcarii) jest stronniczy i specjalnie nęka go karami. Rok później w Bahrajnie, gdy Lewis dostał pięć sekund za zbyt wolny zjazd do alei serwisowej i przeszkadzanie Danielowi Ricciardo, Gutjahra akurat w panelu sędziowskim nie było.

Zgodzę się też, że dla uniknięcia kontrowersji można ujednolicić przepisy, niezależnie od toru. Tak samo wygląda kwestia limitów toru – dlaczego na jednych obiektach pilnuje się tego w niektórych zakrętach, na innych nie, a na jeszcze innych wprowadza w trakcie weekendu korekty „Event Notes” lub rozwiązania, które do wyjeżdżania poza obręb toru zniechęcają (patrz Silverstone)? Właściwie przygoda Hamiltona była przykładem zahaczającym o kwestię granicy toru i jej przekraczania – a czy kierowca zyskał tu „trwałą przewagę”?

Na koniec dodam jeszcze, że z zażenowaniem czytam komentarze o stronniczości sędziów, pomaganiu Hamiltonowi, sprzyjaniu brytyjskiemu kierowcy. Marnym pocieszeniem jest fakt, że gdy poważnej kary uniknie Sebastian Vettel, dokładnie takie same gromy lecą z drugiej strony barykady. Bo przecież Ferrari, bo przecież Seba nikt nie da skrzywdzić. Mamy zatem dwóch nietykalnych pupilków sędziów, a przecież wiadomo, że należałoby ich obu przykładnie i srogo ukarać. Poza dożywotnim zakazem startów przydałaby się jeszcze chłosta i tydzień w karcerze, o chlebie i wodzie. Może zrozumieją, że tu nie ma miejsca na litość i jakiekolwiek odstępstwa od reguł.

19 KOMENTARZE

  1. Mam pytanie do Pana Mikolaja: Czy prawda jest, ze Lewis Hamilton byl faworyzowany w swoim debiutanckim sezonie? Kilkukrotne wyciaganie z pulapki zwirowej przez stewardow gdzie wowczas bylo to zakazane? Przyklad GP Chin 2007. Nawet wielokrotny mistrz Swiata Michael Schumacher za takie dzialania byl dyswalifikowany. Prosilbym o rzetelna odpowiedz. Dziekuje.

    • Masz na myśli Grand Prix Europy 2007? W Chinach utknął w żwirze i mocno przyczyniło się to do przegrania tytułu. O incydencie z Nürburgringu albo o karze dla RK za incydent z Lewisem na Fuji pisałem obszernie w tamtych czasach, krytykując co najmniej dziwne traktowanie Hamiltona przez sędziów (spotykając się zresztą z ostrą krytyką ze strony kibiców Hamiltona). To dwa przykłady stronniczego podejścia, co ciekawe w kolejnym sezonie niejednokrotnie próbowano „wyrównać” rachunki, wlepiając mu sporo kar. To też uważam za niesłuszne zachowanie, lepiej każdy incydent oceniać uczciwie.

      Który incydent z Michaelem Schumacherem i dyskwalifikacją masz na myśli? Chyba nie GP Europy 2003 na Nürburgringu, kiedy cztery osoby wypchnęły go ze żwiru na tor i zajął piąte miejsce? Ciekawostka: zdobył w tym wyścigu 4 punkty, a na koniec sezonu zdobył tytuł z przewagą 2 punktów nad Kimim Räikkönenem (de facto Kimi musiałby odrobić 3 punkty, bo przy równej liczbie Schumi nadal byłby z przodu dzięki większej liczbie zwycięstw).

  2. Krótko ale wyraźnie Panie Mikołaju – NIE KUPUJĘ TEGO. Lewis (jak zwykle w takich sytuacjach) po prostu NIE mógł byc ukarany, bo by sie obraził na F1, Liberty Media, Charliego itd. Zamydlanei oczu i zasłona dymna nic poza tym. Z resztą sama wzmożona aktywnośc zespołowego konta na fb i tematyk, świadczy o tym, ze sami wiedza jak to wygląda i odwracaja od tego uwagę na wszystkiem ożliwe sposoby. Dla mnie oszukano i kibiców i co gorsza – co najmniej Bottasa. jeśli jednak na koniec sezonu Vettel przegra tytuł dajmy na to 5 pkt. to takze moze czuć sie oszukany.

  3. Do ZUO i wszystkich Vettelo- lub Lewiso- maniaków.
    IMHO, prawdą jest, że sędziowie traktują „liderów klasyfikacji” inaczej niż innych kierowców. Tylko zobaczcie, że traktują w ten sposób OBU! Przecież tak samo Kimi w tym sezonie oberwał mocniej za to samo niż Sebuś.
    Chodzi o to, żeby podkręcić emocje w walce o tytuł. Inna rzecz, że to by wg mnie też ciekawe zagranie pod publiczkę, gdyby LH zyskał wygraną przez TO, ale stracił przez karę. Podkręciliby emocje jeszcze bardziej, także spece od marketingu – do poprawki, hehehe 😛

  4. Ja za to ze smutkiem stwierdzam fakt, że mimo tego, iż trochę lat Ci przybyło, to jednak dalej sobie nie radzisz z faktem „nielubienia” kierowców, których potencjału Ty sam nie „odkryłeś”. Widzę, że pracujesz nad sobą, ale jednak Ci się coś wymsknie. Szydercze wypowiedzi mogą robić wrażenie na ciemnej tłuszczy i fanbojach, pokroju tych co to gwizdali z radości na trybunie Mercedesa w minioną niedzielę, ale nie na dojrzałych kibicach.

    Co zrobisz jak „w ten sposób traci się mistrzostwo” jednak się nie spełni?

    Przy okazji czy wiesz, że od pewnego czasu istnieje ryzyko, że przedłużenie umowy Lewisa może skończyć się jazdą w Formule E? Jakoś nie słyszałem tego z Twej strony, ale ok, wiem, nie rozsiewasz plotek. No to skoro się szanujesz, to szanuj się w pełni i pohamuj lekko.

    Nie zajmuję się sprawami Lewisa. Jest czysty jak łza, więc sędziowie nie mogą się go imać. Sebastian nie był, nie jest i nie będzie, ale to mi nie przeszkadza.

  5. Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek,
    Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,
    Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
    Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.
    Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,
    Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,
    Wjechal Vettel w bande na sliskim zakrecie,
    Juz tkwi w mokrym zwirze i przez radio placze.

  6. Najlepsze jest to, że fani Seba nie widzą jego wielkiego błędu. Nie widzą tego, że ten kierowca choć szybki i utalentowany, sam eliminuje sie z walki. GP Meksyku 2017 gdzie zepsuł wyscigi Lewisowi i sobie, GP Singapuru 2017 gdzie on sam mógł uniknąc tego karambolu. Cuda w Baku przemilczę. No i teraz GP Niemiec, mega błąd jak na kogoś, kto ma tyle sezonów za sobą, tyle wygranych wyścigów. Ktoś policzył, że ostatnich 13 deszczowych wyścigów, 11 wygrał Lewis. To nie przypadek. I wracając do Seba, ile sesji Q3 było, gdzie wychodził do dziennikarzy i mówił, że przesadził. GP Wielkiej Brytanii, tam Ferrari w kwali było lepsze o 0,2, no ale obaj reprezentanci nie wygrali kwalifikacji. Jeśli ktoś ma popełnic mniej błędów, ktoś ma zachować bardziej zimną głowę, ktoś ma wyciągnąc wiecej z bolidu to jest to Lewis a nie Seb. Fani Seba, nawet gdy on sam błędy popelnia, to skupiają się na jego rywalach, dlaczego oni dostali lub nie dostali kary. Podsumowując, w wiekszej liczbie wyscigow w tym roku, to Ferrari wygląda mocniej, jesli w tym roku Seb nie zdobędzie tytułu, to juz nigdy nie zdobędzie. Chyba, że będzie miał dominujący bolid jak Red Bulla i kolegę w drugim zespole na miarę Webbera albo Kimiego.

  7. Najbardziej będę się śmiał jeśli VET zabraknie do mistrzostwa trzech punktów, które mógłby mieć gdy w GP Austrii wydano polecenie zamiany miejsc z Kimim (Kimi skończył drugi, Seb trzeci).
    To był bezmyślny brak decyzji ze strony Ferrari.

  8. ‘Okolicznosci lagodzace’, pies im mordy lizal!

    Wiadomo, jak cos jest transmitowane na zywo na caly swiat (a audio rozmowy kilka sekund pozniej) to przyznanie sie do tego jest hoho dowodem bohaterswa i uczciwosci, ktore bez nagrody pozostac nie moga! Wiadomo, mogli powiedziec ze to jakis inny Lewis, ze to radio to jakies dzieci sie wlamaly na czestotliwosc, ze Hamilton zadnej linii w zyciu nie przekroczyl itp. I co by im kto zrobil?

    A co do ‘neutralizacji’ to jak sama nazwa wskazuje samochod bezpieczenstwa wjezdza na tor tylko wtedy gdy jest super bezpiecznie (inaczej nazywalby sie samochodem niebezpieczenstwa!) i mozna sobie pozwolic na lamanie przepisow bezkarnie!

    I jasne ze chaotyczne wjezdzanie i zjezdzanie z alejki serwisowej (najlepiej ostro krecac po trawie) nie stwarza niebezpieczenstwa! Wrecz przeciwnie! Kazdy z doswiadczenia wie ze jak jakis ‘Hamilton szos’ taki numer wytnie na zjezdzie z autostrady to od razu wszyscy sie stuprocentowo skupiaja na jezdzie i zaraz jest bezpieczniej!

    Slowem, w tym wspanialym swiecie ‘logiki’ stewardow Lewis powinien dostac jakas nagrode a nie reprymende.

  9. Napiszę tutaj to co mówię znajomym kolegom-kibicom od zawsze – w mniej więcej równych samochodach Vettel nie ma żadnych szans z Hamiltonem, bo: nie lubi jazdy w ścisku – jest mistrzem pustego toru, naciskany często popełnia błędy, tak samo będąc pod dużą presją (vide np. wycieczka poza tor przed Buttonem w lusterkach bodajże w Kanadzie), naciska i niszczy opony lub wypada z toru kiedy sytuacja wymaga cierpliwości – tu ostatni Hockenheim, reasumując bardziej kompletnym kierowcą jest Hamilton. Czyli pełna zgoda z kol. ekwador15 .
    PS. plotki o Riccardo w Ferrari – Vettel nigdy się by na to nie zgodził – pamięta ostatni sezon w Redbullu.

  10. Wszystko rozumiem, bo to, moim zdaniem klasyczna sytuacja 50-50. Można było postąpić tak jak postąpiono, ale i poważniejsza kara nie byłaby niesłuszna. Wiadomo było, że niezależnie od decyzji będzie ona kontestowana przez połowę kibiców.
    Jednego tylko Mikołaju nie kupuję. W uzasadnieniu, które cytujesz powołujesz się na casus „Zespół zawinił – kierowcę ukarać nie można”. Sam piszesz, że „nałożenie kary pięciu sekund oznaczałoby odebranie kierowcy zwycięstwa za błąd (chaos komunikacyjny) zespołu”. To kompletne pomieszanie pojęć – startują, wygrywają i przegrywają w tym sporcie zespoły. Zespoły mają najczęściej twarz i osobowość kierowcy, ale wciąż to zespół wygrywa/przegrywa. Inne podejście jest nielogiczne i niebezpieczne.

Skomentuj Bzik Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here