Przed sezonem 2010 zrezygnowano z tankowania, by ograniczyć koszty. Teraz jeszcze bardziej trzeba ciąć wydatki, a mimo to tankowanie ma powrócić…

Świat Formuły 1 w napięciu czekał na efekty czwartkowego spotkania Grupy Strategicznej: ciała, które formułuje regulaminową przyszłość sportu. Żartuję z tym napięciem, raczej dworowano sobie, że pewnie ustalą tylko termin kolejnego spotkania… Tymczasem okazało się, że udało się przegłosować parę potencjalnie ciekawych koncepcji. Co z tego wyjdzie, to już inna kwestia.

Na pierwszy ogień kwestia związana z aktualnymi mistrzostwami: upadł plan zwiększenia limitu jednostek napędowych do pięciu sztuk. To oznacza, że Red Bull, Toro Rosso i McLaren mogą już szykować się na pierwsze kary za przekroczenie limitu. W sumie dla Renault i Hondy zwiększenie puli o jedną jednostkę nie miało większego znaczenia: pewnie i tak nie daliby rady przejechać całych mistrzostw na pięciu sztukach.

Jeśli chodzi o sezon 2016, przegłosowano zmianę przepisów dotyczących wykorzystania opon. W myśl nowego pomysłu każdy zespół mógłby dowolnie wybrać sobie dwie mieszanki slicków na każdy weekend, z pełnej puli czterech rodzajów. Odważna decyzja, która nie ułatwi życia Pirelli: logistycznie będzie to spore wyzwanie (zależy też od terminu określenia mieszanek), a do tego ekipa, która w nadziei na niespodziewany sukces dokona ryzykownego doboru opon, zawsze może potem powtarzać, że spektakularny sukces uciekł im sprzed nosa „przez Pirelli”. Czy przyniesie to poprawę widowiska? Szczerze wątpię, większość zespołów i tak będzie wybierała podobnie.

Plany na sezon 2017 są bardziej ambitne. Grupa chce przyspieszyć samochody o 5-6 sekund na okrążeniu, dzięki dużej rewolucji w aerodynamice, poszerzeniu opon i zmniejszeniu masy samochodów. Silniki spalinowe mają osiągać wyższe prędkości obrotowe, do tego auta mają być głośniejsze i mieć bardziej agresywny wygląd. Bardzo fajne pomysły, popieram.

Ostatnią ideą jest jednak powrót tankowania w trakcie wyścigu, ale przy jednoczesnym zachowaniu ograniczenia ilości paliwa na cały dystans Grand Prix. Mam mieszane odczucia. Z jednej strony widowisko z powrotem wzbogaci się o kolejny strategiczny aspekt, ale z kolei rywalizacja stanie się mniej zrozumiała dla widzów, którzy niekoniecznie są zagorzałymi fanami wyścigów i chłoną każdy detal. Sport powinien być jak najprostszy w odbiorze: dwa rodzaje mieszanek na wyścig, techniczne zawiłości i złożony regulamin to już chyba wystarczy.

Do tego powrót tankowania jest ruchem wbrew wszystkim działaniom, które mają ograniczyć koszty. Grupa Strategiczna zapowiedziała jednocześnie, że pracuje nad zmniejszeniem wydatków i przygotowuje odpowiedni plan działania. Zadecydowano także, że obecne przepisy silnikowe powinny zostać utrzymane, mając na względzie inwestycje poczynione przez producentów przy opracowywaniu nowych jednostek napędowych.

Warto podkreślić, że zadaniem Grupy Strategicznej jest tworzenie przepisów, które następnie trafiają przed oblicze Komisji F1 i wreszcie Światowej Rady Sportów Motorowych. Te dwa ciała mogą jedynie głosować nad propozycjami GS – zatwierdzać je lub odrzucać, bez prawa modyfikacji.

Grupa Strategiczna składa się z trzech części: FIA (6 głosów), FOM (6 głosów) oraz sześciu zespołów (po jednym głosie). Stali reprezentanci ekip to Ferrari, McLaren, Red Bull, Mercedes i Williams, a szóste miejsce jest przyznawane najwyżej sklasyfikowanemu zespołowi z poprzedniego sezonu i w tym roku jest to Force India. Tak wygląda demokratyczne tworzenie przepisów w F1…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here