Juan Manuel Fangio w drodze po zwycięstwo w GP Niemiec 1954. To był pierwszy start modelu W196 bez zakrywającego koła opływowego poszycia nadwozia.

Trzynaście zwycięstw, w tym dziewięć podwójnych, 15 pierwszych pozycji startowych, 11 najszybszych okrążeń i – co najważniejsze – tytuł mistrza świata konstruktorów. Mercedes wreszcie dopiął swego!

Na pierwszy samodzielny sukces w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1 koncern ze Stuttgartu sporo się naczekał. Sezon 2014 w pełni jednak wynagrodził niemieckiej firmie astronomiczne nakłady poniesione na zbudowanie samochodu, dzięki któremu Lewis Hamilton i Nico Rosberg zakończyli czteroletnie rządy ekipy Red Bulla i Sebastiana Vettela. Srebrne Strzały odzyskały mocno przykurzony blask chwały z lat 50., gdy w wyścigach Grand Prix karty rozdawał niejaki Juan Manuel Fangio w pięknym modelu W196.

Nie są to oczywiście jedyne poważne sukcesy Mercedesa w F1, ponieważ niemiecka firma od lat 90. maczała swoje palce w kilku mistrzowskich tytułach jako dostawca jednostek napędowych. W 1998 roku silniki z logo trójramiennej gwiazdy napędzały zaprojektowanego przez Adriana Neweya i Neila Oatleya zwycięskiego McLarena MP4-13. Z jego pomocą Mika Häkkinen do spółki z Davidem Coulthardem pokonali Michaela Schumachera i Eddiego Irvine’a, sięgając po podwójne mistrzostwo świata. Rok później Fin dorzucił zresztą swój drugi tytuł, lecz pierwsze miejsce wśród zespołów zgarnęło już Ferrari, które właśnie rozpoczynało erę seryjnych sukcesów.

W 2003 i 2005 roku spółka McLaren-Mercedes znowu walczyła o najwyższe laury. Niestety, żeby wygrywać trzeba przede wszystkim meldować się na mecie, a silnikom Mercedesa daleko było do niezawodności i tytuły powędrowały odpowiednio do Ferrari (i Michaela Schumachera) oraz Renault (i Fernando Alonso). Na sezon 2007 litościwie spuśćmy zasłonę milczenia, za to w kolejnym roku Mercedes mógł się cieszyć swoim udziałem w tytule Lewisa Hamiltona.

Dziedzictwo wuja Kena
Wielki sukces często przychodzi nieoczekiwanie – i tak się stało w 2009 roku. Ocalona przez Rossa Brawna po rezygnacji Hondy ekipa z Brackley przy współudziale Mercedesa dokonała niewiarygodnej sztuki, sięgając po podwójną koronę mistrzów świata. Model BGP 001 swoje oszałamiające osiągi w znacznej mierze zawdzięczał rzecz jasna zaletom podwójnego dyfuzora, zapewniającego fantastyczny docisk, ale nie ulega wątpliwości, że silniki z Brixworth również stanowiły składnik tej mistrzowskiej receptury. Co więcej, Mercedes – przejmując ekipę Brawna – stał się sukcesorem stajni z Brackley, a przy okazji spadkobiercą tradycji sięgających kilku dekad wstecz.

Puryści pewnie się oburzą, ale jeżeli dalej będziemy cofać się w czasie, to po nitce złożonej z Hondy i BAR trafimy do kłębka, czyli Tyrrella, a tym samym sukcesów z lat 70. Tak, tak, korzenie ekipy znanej obecnie pod nazwą Mercedes tkwią w zespole poczciwego Kena Tyrrella. Tym samym, z którym trzy tytuły mistrza świata zdobył Jackie Stewart (pierwszy z nich samochodem Matra, wystawianym przez zarządzaną przez Kena ekipę Matra International).

Embed from Getty Images

W 1971 roku brytyjski zespół wywalczył też mistrzostwo świata konstruktorów, a dwa lata później miał wielkie szanse na powtórzenie tego osiągnięcia. Na drodze do realizacji tego planu stanął jednakże okrutny los, który w Watkins Glen zabrał François Ceverta. W związku z tą wielką tragedią Tyrrell i Stewart bez walki oddali Lotusowi mistrzostwo świata konstruktorów. Nie wiem, czy w obecnych czasach kogokolwiek byłoby stać na taki gest…

Debiut Mercedesa w F1: start do Grand Prix Francji 1954. W pierwszym rzędzie Fangio (18), Kling (22) i Ascari (10, Maserati); w drugim rzędzie Gonzalez (2, Ferrari) i Marimón (12, Maserati); w trzecim rzędzie książę Bira (46, Maserati), Hermann (22) i Hawthorn (6, Ferrari).

Mogło być lepiej
No dobra, póki co fabryczna ekipa Mercedesa ma na koncie jeden samodzielny tytuł w klasyfikacji zespołowej. Niemcy mogą tylko żałować, że mistrzostwa świata konstruktorów ruszyły tak późno. Gdybyśmy mieli jeszcze trochę poteoretyzować, opierając się na przepisach z 1958 roku, czyli pierwszego sezonu, podczas którego walczono o prymat wśród ekip (liczyły się wyniki najlepszego samochodu danego konstruktora z 60% wyścigów, bez Indianapolis 500), to Mercedes miałby w kieszeni jeszcze dwie korony. Co prawda w 1954 roku Niemcy weszli do gry ze swoim W196 dopiero w czwartym wyścigu sezonu (trzecim nie licząc Indy 500), ale Juan Manuel Fangio wygrał aż cztery z sześciu kolejnych wyścigów (wcześniej dwa z Maserati). Dorzucając do tego trzecie miejsce Argentyńczyka w Hiszpanii i licząc pięć wyników z ośmiu rund, otrzymujemy 36 punktów – przy 34 Ferrari i 29 Maserati.

Kierowcom przyznawano punkty za pięć pierwszych pozycji na mecie, według klucza 8-6-4-3-2. Dodatkowo jednym punktem nagradzano autora najszybszego okrążenia, ale w myśl punktacji konstruktorów z sezonu 1958 tej premii nie uwzględniano w klasyfikacji konstruktorów.

W 1955 roku Srebrne Strzały kontynuowały swoją dominację na torach F1. Nie licząc Indianapolis, konkurencja (konkretnie Ferrari) musiała się zadowolić pojedynczym zwycięstwem w Monako. W pozostałych wyścigach triumfowali kierowcy Mercedesa – cztery razy Fangio i raz Stirling Moss (w GP Wielkiej Brytanii, gdzie Srebrne Strzały zajęły pierwsze cztery miejsca). Po uwzględnieniu czterech wyników z sześciu wyścigów daje to maksymalny wynik 32 punktów, przy 22 punktach Ferrari i 13 Maserati.



Kolejnych sukcesów z Fangio i Mossem w kokpitach Srebrnych Strzał kibice niestety się nie doczekali, ponieważ w reakcji na tragedię w 24h Le Mans wraz z końcem sezonu Mercedes zawiesił swoje zaangażowanie w Formule 1 (podobnie jak w innych sportach motorowych).



Temat triumfów Srebrnych Strzał można naturalnie rozszerzyć o okres sprzed II wojny światowej, ale wtedy jeszcze nikomu nie śniły się mistrzostwa świata i F1, więc o tym poczytacie w innym materiale. Być może pokusi się o niego Mikołaj? Zdradzę Wam bowiem w sekrecie, że posiada fenomenalną lekturę o tych ciekawych czasach.

Robert Smoczyński i Mikołaj Sokół

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here