Jeśli reszta weekendu na Sepang ma wyglądać tak jak tabela z najlepszymi czasami okrążeń z piątkowych treningów, to czeka nas bardzo emocjonująca rywalizacja. Nico Rosberga, Kimiego Räikkönena i Sebastiana Vettela dzieliło zaledwie 61 tysięcznych sekundy, a pierwsza siódemka zmieściła się w niecałych 0,4 sekundy. Do tego w pierwszej trójce znaleźli się wszyscy trzej dostawcy jednostek napędowych, a specyficzna nawierzchnia malezyjskiego toru mocno urozmaiciła piątkowe zajęcia.

Podczas porannego treningu zazwyczaj szorstki asfalt był pokryty zaskakująco dużą ilością gumy pozostawionej przez samochody innych serii wyścigowych. Kierowcy F1 mogli się zatem poczuć jak zawodnicy serii towarzyszących w rodzaju Porsche Supercup – ich opony Michelin zupełnie inaczej zachowują się na „własnej” gumie niż na „obcej”. Dopiero w drugiej sesji warunki były bardziej reprezentatywne i według wyliczeń Pirelli różnica między twardą i pośrednią mieszanką wynosi 1,0-1,2 sekundy na okrążeniu.

W odróżnieniu od relatywnie chłodnej Australii, na Sepang powróciły znane z zeszłego sezonu wyzwania związane z degradacją termiczną. Podczas popołudniowej sesji temperatura asfaltu sięgnęła 50 stopni Celsjusza. Mniej wydajna aerodynamika i większy moment obrotowy nowych jednostek napędowych sprzyjają częstszym uślizgom, co także ma duży wpływ na żywotność ogumienia.

– Degradacja jest większa niż zakładaliśmy – potwierdza autor najlepszego czasu dnia i lider punktacji, Nico Rosberg. Mercedes dominował przed dwoma tygodniami, ale tropikalny upał pod Kuala Lumpur może oznaczać powrót do zeszłorocznych problemów z ogumieniem. Oczywiście to szansa dla rywali, choć nie wszyscy będą w stanie to wykorzystać. Prowadzący w punktacji konstruktorów McLaren, który przywiózł do Malezji widoczny gołym okiem pakiet poprawek, liczy na ochłodzenie. – Dziś było ciężko, w tym upale – mówił Jenson Button. – Jesteśmy słabi w szybkich zakrętach. Mam nadzieję, że w kwalifikacjach i wyścigu będzie chłodniej.

Na to się zanosi, bo czasówka i wyścig rozpoczynają się o 16:00 czasu lokalnego, czyli dwie godziny później niż drugi piątkowy trening. Wygląda na to, że dzięki zmianie warunków nie tylko McLaren, ale także Mercedes i być może Williams nabiorą wiatru w żagle. Późniejsza pora dnia niesie jednak ze sobą inne ryzyko: w piątek przed 17:00 nad torem przeszła gwałtowna ulewa, która na pewno spowodowałaby przerwanie wyścigu. W Malezji to nic nowego – wystarczy przypomnieć sobie sezon 2009, kiedy zawodów nie dokończono i przyznano połowę punktów.

Na razie deszczowe i przejściowe opony leżą sobie spokojnie w garażach, a na dłuższych przejazdach na gładkim ogumieniu kierowcy Mercedesa byli szybsi od Vettela o około 0,3 sekundy, a średnie czasy zawodników Ferrari i Williamsa były o kolejne 0,5-0.6 sekundy słabsze. Oczywiście nie można wyciągać daleko idących wniosków na podstawie piątkowych jazd, ale wszystko wskazuje na to, że co prawda Mercedes nadal jest z przodu, ale rywale zdołali nieco zmniejszyć straty – nie bez pomocy aury oraz charakterystyki toru. Szybkie łuki w środkowej części Sepang to od dawna domena Red Bulla, ale mistrzowski zespół będzie w tym roku sporo tracił na długich prostych. Christian Horner wciąż podkreśla, że jego samochody pod względem prędkości maksymalnych ustępują rywalom, którzy nie korzystają z jednostek napędowych Renault. Za to oba Red Bulle błyszczały na pomiarze prędkości za wyjściem z Zakrętu 9: to potwierdza bardzo dobrą trakcję na wyjściu z tego ciasnego nawrotu.

Wspomniane już wcześniej upalne warunki – o ile się utrzymają – mogą zdziesiątkować stawkę w znacznie większym stopniu niż widzieliśmy to w Melbourne. Tam defekty dopadły pięciu kierowców (sześciu, jeśli doliczymy Kamuiego Kobayashiego), a tutaj kilka chłodnic – silnika, skrzyni biegów, systemu ERS, baterii, turbosprężarki… – musi się zmierzyć z wyjątkowym wyzwaniem.

Awarie urozmaiciły już przebieg treningów: tradycyjnie najmniejszy przebieg zaliczył Lotus (dwie awarie skrzyni biegów w samochodzie Romaina Grosjeana, wymiana baterii i pożar turbosprężarki w samochodzie Pastora Maldonado), ale kłopoty nie ominęły też Kevina Magnussena (przegrzanie układu wydechowego) czy Kobayashiego (wymiana baterii). Zapasy regulaminowych części są już ostro naruszone.

Lewis Hamilton jeździł z tym samym silnikiem, który odmówił posłuszeństwa podczas Grand Prix Australii: zespół uporał się z problematycznym zapłonem, przez który jednostka pracowała na pięciu cylindrach. Okazało się, że zawiniła przepalona gumowa osłona wokół świecy…

Skarbonka FIA nadal zawiera 3100 euro: podczas piątkowych treningów na Sepang żaden kierowca nie zarobił mandatu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here