Cztery lata po tym, jak Formuła 1 ponownie zagościła w Austrii, czeka nas powrót do kraju z jeszcze większymi tradycjami. W sierpniu 2018 roku odbędzie się pierwsza z co najmniej pięciu Grand Prix na torze Paul Ricard. Tym samym Francja wróci do kalendarza Grand Prix po trwającej od 2008 roku przerwie. Wówczas rywalizowano na Magny-Cours, po raz osiemnasty od sezonu 1991. Wcześniej F1 odwiedzała właśnie Paul Ricard, ale otwarty w 1970 tor, na którym w latach 1971-90 czternaście razy organizowano GP Francji, różni się teraz od oryginalnej wersji – kupiony w 1999 roku przez firmę będącą własnością Berniego Ecclestone’a, został wyposażony w charakterystyczne szerokie pobocza i zespoły Formuły 1 często korzystały z niego do celów testowych. W styczniu 2016 roku Ferrari, Red Bull i McLaren testowały na sztucznie zmoczonej nawierzchni deszczowe i przejściowe opony Pirelli.
Poza spowodowaną szerokimi poboczami wyjałowioną charakterystyką toru, problemem Paul Ricard pozostaje też brak rozbudowanej bazy noclegowej. Jako żywo przypomina to sytuację z Magny-Cours, chociaż w przypadku nowego/starego gospodarza GP Francji cywilizacja jest jednak bliżej: Marsylia leży zaledwie 40 kilometrów na zachód od toru, chociaż dojazd na płaskowyż (tor leży ponad 400 metrów nad poziomem morza) prowadzi krętą drogą krajową. Z kolei pół godziny drogi na południe leży urokliwe nadmorskie miasteczko Bandol. Ecclestone miał nawet kiedyś plan rozgrywania na Paul Ricard wyścigu dla VIP-ów, bez obecności „zwykłych” kibiców. Ten to ma pomysły…
Brak Francji w kalendarzu mistrzostw świata można było jeszcze jakoś zrozumieć po odejściu Renault jako fabrycznego zespołu i przy braku sukcesów (czy nawet obecności) francuskich kierowców. Jednak teraz znów mamy w stawce ekipę spod znaku rombu, a do doświadczonego już i zaprawionego w bojach Romaina Grosjeana na stałe dołącza młody, obiecujący Esteban Ocon.
Sam tor i okolica może nie są najciekawsze, ale za Francją przemawia tradycja: wszak właśnie w tym kraju nieco ponad 110 lat temu, w 1906 roku, rozegrano pierwsze zawody o nazwie Grand Prix. Znad Sekwany i Loary pochodzi wielu znakomitych kierowców, a rozkwit „Trójkolorowych” w F1 nastąpił w latach 70., w dużej mierze dzięki finansowanemu przez firmę Elf programowi poszukiwania młodych talentów. Mistrzowskie tytuły dla Francji zdobywał co prawda tylko Alain Prost, a od czasu triumfu Oliviera Panisa w GP Monako 1996 ani razu na podium nie zabrzmiała Marsylianka dla kierowcy, ale z kart historii zerkają na nas chociażby tacy zwycięzcy Grand Prix, jak René Arnoux, Jacques Laffite, Didier Pironi, Patrick Depailler czy Patrick Tambay, a wśród zespołów francuskich barw dumnie broniło nie tylko Renault, ale też chociażby Ligier.
Do wspomnianego już 2008 roku tylko raz mistrzostwa świata ominęły Francję: w tragicznym sezonie 1955, po dramatycznym wypadku podczas 24h Le Mans. Zawodnicy Grand Prix rywalizowali aż na siedmiu torach: chronologicznie były to Reims-Gueux, Rouen-les-Essarts, Clermont-Ferrand, Le Mans (tylko raz, w 1967 roku, na krótkiej, czterokilometrowej wersji), Paul Ricard, Dijon-Prenois i Magny-Cours. Na Dijon Prenois w 1982 roku rozegrano wyścig o GP Szwajcarii, zatem w tamtym sezonie F1 dwukrotnie gościła we Francji. Wygrał wtedy zresztą Keke Rosberg – po raz pierwszy w karierze, a także jedyny w swoim mistrzowskim sezonie.
Ostatnią jak do tej pory GP Francji podwójnie wygrało Ferrari: triumfował Felipe Massa przed Kimim Räikkönenem, a podium uzupełnił Jarno Trulli z Toyoty. Pod jednym względem był to wyjątkowy wyścig dla ubogiej polskiej historii F1: po zwycięstwie w poprzednim wyścigu, GP Kanady, Robert Kubica pierwszy i jedyny raz w karierze był liderem klasyfikacji mistrzostw świata. Na Magny-Cours był piąty i spadł na drugą lokatę, tracąc dwa punkty do Massy. Räikkönen tracił do Roberta trzy oczka, a późniejszy mistrz, Lewis Hamilton, już osiem…
Świetnie! Wolę GP Francji niż nudne GP Niemiec na Hockenheimie 🙂 Byłem tam w 2009, niezły tor. Kubica w 2008 był chyba szósty lub siódmy, a rządziły Ferrari.
Marsylianka od 1996 roku odgrywana była jeszcze kilka razy, wprawdzie dla zespołu ale jednak. Ostatni raz w 2008 roku.
Tak, dopisałem „dla kierowcy” 🙂
Jeżeli chodzi o kierowców francuskich polecam ostatni wywiad z Cevertem – zrobiony tydzien przed jego śmiercią.
Rozważania na temat przyszłości Jackie Stewarta
http://www.si.com/vault/1973/10/15/618381/there-are-two-kinds-of-death
Dziwnie się to czyta wiedząc co go później spotkało
Marsylia cywilizacja… Super! Ma sie to poczucie humoru! Brawo!
Ani słowa o Michaelu przy okazji GP Francji?
Bez komentarza.
Jak bez komentarza, jak widzę komentarz? 😉 Nie przeładowuję tekstów elementarnymi informacjami, o których każdy Czytelnik powinien wiedzieć 😀
Jeśli odczuwasz w tym zakresie braki, to uprzejmie dopowiadam: osiem zwycięstw Michaela w GP Francji (w tym moim zdaniem najbardziej niesamowite, w 2004 roku po taktycznym majstersztyku i jeździe na cztery pit stopy, by pokonać Fernando Alonso i dumne Renault na ich ziemi) to rekord pod względem liczby triumfów jednego zawodnika w jednym wyścigu. Uprzedzając kolejne komentarze bez komentarza przy okazji Suzuki, tam z kolei Michael dzierży rekord pole position w jednym wyścigu (także osiem, dzielony z Ayrtonem Senną, który 8 razy startował z P1 w GP San Marino).
Już widzę te tabuny kibiców. Rodowici Francuzi zapewne nie zapełnią wszystkich miejsc a ci „bardzo i mniej opaleni” to raczej nastawiają się na demolkę wszystkiego co im wpadnie łapska i wyłudzanie socjala.
Wiiz – IMHO tzw. komentarz z dupy. Polecam pojechać i poznań kraj. Francja to nie tylko muzułmanie i „bardziej i mniej opaleni”. Po tych kilku latach posuchy, Francuzi będą chcieli obejrzeć wyścig.