W tradycyjnej serii nostalgicznej przypominam weekend na Spa-Francorchamps sprzed prawie dziesięciu lat – wyścig o Grand Prix Belgii 2010.

ZAPOWIEDŹ WEEKENDU:
Formuła 1 kończy długą przerwę wyścigiem na malowniczym torze Spa-Francorchamps. Robert Kubica wiąże spore nadzieje z poważną poprawką technologiczną w swoim samochodzie: kanał F może umożliwić mu nawiązanie walki ze ścisłą czołówką.

Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce do zakończenia niemal miesięcznych wakacji. Belgijski tor, jeden z ostatnich klasycznych obiektów w kalendarzu mistrzostw świata, wije się wśród porośniętych lasem ardeńskich wzgórz. W okolicznych miasteczkach nie brakuje pamiątek sprzed 65 lat – małe muzea i parkujące na placykach potężne czołgi przypominają o nieudanej ofensywie niemieckich dywizji, które próbowały powstrzymać marsz aliantów na Niemcy. Teraz w marszu po mistrzowskie tytuły Formuły 1 powstrzymywać trzeba kierowców Red Bulla, którzy tylko raz w tym sezonie dali sobie wydrzeć pierwszą pozycję startową i obecnie zajmują pierwsze (Mark Webber) i trzecie (Sebastian Vettel) miejsce w klasyfikacji. Powinno być lepiej, ale obaj stracili już sporo punktów, także za sprawą własnych błędów.

– Powinniśmy mieć więcej punktów – przyznał wczoraj Vettel, który traci dziesięć punktów do zespołowego kolegi i ma tyle samo przewagi nad piątym w klasyfikacji Fernando Alonso. – Przy obecnym systemie punktacji praktycznie jesteśmy na jednakowym poziomie. Parę wyścigów temu Fernando był w lesie, ale zaliczył kilka udanych startów i wrócił do gry. To pokazuje jak szybko sprawy mogą się zmienić, więc trzeba cisnąć do końca. 

Robert Kubica przyznaje, że rywalizacja o mistrzowski tytuł mało go interesuje, bo praktycznie już się w niej nie liczy. Pozostaje jednak walka o jak najwyższe pozycje w poszczególnych wyścigach i tutaj może pomóc wprowadzony wreszcie przez Renault system, który pozwala na szybszą jazdę po prostej. Kierowca nadgarstkiem blokuje wiodący wzdłuż kokpitu kanał powietrzny i „wygasza” tym samym tylne skrzydło, redukując opór. Na belgijskim torze nie brakuje segmentów, gdzie będzie to szczególnie przydatne. Tuż po starcie kierowcy przejeżdżają ciasny nawrót La Source, po czym wjeżdżają w jedną z najbardziej efektownych sekwencji w kalendarzu: podjazd pod strome wzniesienie Eau Rouge, na szczycie którego bez zdejmowania nogi z gazu składają się w piekielnie szybki, niewidoczny łuk. Następująca po nim bardzo długa prosta to idealne miejsce do wykorzystania przewagi „wygaszanego” tylnego skrzydła. Mrożąca krew w żyłach sekcja ma więcej wspólnego z kolejką górską w lunaparku niż z torem wyścigowym – ale za to kierowcy kochają Spa-Francorchamps.

Polscy kibice powinni trzymać kciuki za pogodę. Charakterystyczna dla Ardenów deszczowa ruletka przeszkodziłaby Kubicy w piątkowych przygotowaniach do jazdy zmodyfikowanym samochodem. – Potrzebujemy stabilnych warunków – mówił w czwartek Polak, patrząc na zasnute ciemnymi chmurami niebo, z którego co chwila spadały krople deszczu. Jeśli jednak nowe cacko inżynierów Renault przyniesie spodziewane efekty – Witalij Pietrow ocenia je na pół sekundy na okrążeniu – to nawet oberwanie chmury w Ardenach nie przeszkodzi Kubicy w próbie poprawienia najlepszego dotychczasowego wyniku na Spa, którym pozostaje wywalczone rok temu czwarte miejsce.

ROBERT KUBICA PRZED WEEKENDEM:
Lubisz ścigać się w Spa?
Myślę, że to jeden z ulubionych torów chyba każdego kierowcy w stawce. Są tu wymagające zakręty i jazda samochodem Formuły 1 sprawia prawdziwą frajdę. To jeden z najlepszych torów w kalendarzu, choć ja nieco wyżej stawiam japońską Suzukę.

Poza zakrętami nie brak tu także długich prostych. Czy mniejsza moc silnika Renault to duży minus? Ferrari i Mercedesy są mocniejsze…
Nie wiem, nie jeździłem z silnikami Ferrari czy Mercedesa. Prędkość maksymalna nie jest aż tak ważna, a największy wpływ na nią ma i tak nie moc, tylko aerodynamika i opór. Silniki Ferrari i Mercedesa są mocniejsze i nie chodzi tu o szybkość maksymalną, ale o lepsze wyjścia z zakrętów, przyspieszanie na czwartym czy piątym biegu.

Red Bull korzysta jednak z silników Renault, a w tym sezonie są zdecydowanie najszybsi…
Muszą mieć o wiele więcej przyczepności. Na przykład na Węgrzech nasz samochód spisywał się w porządku, ale przy porównywaniu czasów z Red Bullami zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe. Nasze auto jest stabilne i dobre we wszystkich obszarach, ale oczywiście jest nad czym pracować, bo cały czas jesteśmy za czołówką. Tutaj bardzo ważna jest aerodynamika, to właściwie kluczowa sprawa w Formule 1. Jeśli nasz kanał F będzie działał, to forma powinna wzrosnąć i powinniśmy się zbliżyć do czołówki.

Mamy pięciu kierowców w zaciętej walce o mistrzowski tytuł. Kto jest twoim faworytem?
Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Mnie nie ma w tej walce, mam oczywiście matematyczną szansę, ale trzeba zachować realistyczne podejście.

PODSUMOWANIE PIĄTKOWYCH TRENINGÓW:
Belgijska pogoda zgotowała kierowcom Formuły 1 prawdziwe piekło. Podczas piątkowych treningów zabrakło tylko burzy śnieżnej i gradobicia. Rano mocno padało, po południu chwilami zza chmur wyglądało słońce, potem powrócił deszcz w towarzystwie mgły, spowijającej wierzchołki otaczających tor drzew.

– Czasem trzeba prowadzić jedną ręką – przyznaje Kubica. – Normalnie po wyjściu z zakrętu przyspieszasz, wrzucasz coraz wyższe biegi i myślami jesteś już w następnym zakręcie. Teraz musisz pamiętać, żeby zatkać kanał. Trzeba do tego przywyknąć, a w kilku miejscach toru nie jest to łatwe.

Nie były to wymarzone warunki do pracy, zwłaszcza dla zespołu Renault. Robert Kubica i Witalij Pietrow dostali wreszcie do dyspozycji „kanał F”, pozwalający na zmniejszanie oporu stawianego na prostych odcinkach toru przez tylne skrzydło. Lepiej by było, gdyby pierwsze kilometry z tym wynalazkiem można było przejechać po suchym torze i w stabilnych warunkach, aby zebrać dane i wyciągnąć jak najwięcej wniosków na temat zachowania auta w nowej konfiguracji. Jednak mimo kaprysów pogody Kubica po uzyskaniu trzeciego i czwartego rezultatu w sesjach treningowych tryskał niezwykłym jak na niego optymizmem.

– Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej jazdy i pracy nad kanałem F – mówił Polak w piątkowe popołudnie. – Wszystko poszło tak, jak się tego spodziewaliśmy. Strata do czołówki była cały czas bardzo mała, niezależnie od warunków i ogumienia, na którym jeździliśmy. Widać, że kanał F bardzo dużo nam daje, nasza forma jest lepsza i dużo dzięki temu zyskaliśmy.

System wymaga jednak pewnego przyzwyczajenia ze strony kierowcy. Na prostych odcinkach toru, a czasem też w szybkich łukach, zawodnik musi lewym nadgarstkiem zatkać otwór w biegnącym wzdłuż kokpitu kanale. Wtedy struga powietrza, prowadzona charakterystycznym kanałem nad pokrywą silnika, „zatyka” tylne skrzydło i redukuje jego opór. – Czasem trzeba prowadzić jedną ręką – przyznaje Kubica. – Normalnie po wyjściu z zakrętu przyspieszasz, wrzucasz coraz wyższe biegi i myślami jesteś już w następnym zakręcie. Teraz musisz pamiętać, żeby zatkać kanał. Trzeba do tego przywyknąć, a w kilku miejscach toru nie jest to łatwe.

To jednak po prostu kolejne zadanie, które kierowca musi wykonywać w kokpicie. W czasie jazdy z obłędną dla szarego człowieka prędkością i tak obsługuje szereg różnokolorowych przycisków i pokręteł na kierownicy i obok niej: specjalną dźwignią reguluje balans hamulców, zmienia kąt nachylenia przedniego skrzydła, modyfikuje ustawienia mechanizmu różnicowego, zmienia skład mieszanki paliwowo-powietrznej czy wreszcie aktywuje radio lub podajnik napoju. Kiedy stawką jest kilka dziesiątych sekundy, pozwalających na zmniejszenie strat do Red Bulli, Ferrari czy McLarenów, można znieść nawet prowadzenie wyścigówki jedną ręką, w łuku przejeżdżanym z prędkością ponad 250 km/h. Ile dokładnie daje Kubicy nowa zabawka? – Dużo! – mówi z zadowoleniem Polak.

PODSUMOWANIE WYŚCIGU:
Po zwycięstwie w Grand Prix Belgii Lewis Hamilton objął prowadzenie w mistrzostwach świata. Robert Kubica po raz trzeci w tym sezonie stanął na podium, choć błąd w alei serwisowej kosztował go utratę drugiej pozycji.

Tuż przed startem nie padało, ale znad otaczających tor Spa-Francorchamps zielonych wzgórz wiatr przyganiał złowieszcze chmury. – Za osiem minut spodziewamy się krótkich, intensywnych opadów deszczu – usłyszał Kubica przez radio w trakcie okrążenia rozgrzewkowego. Zanim spodziewane pierwsze krople spadły na tor, ruszający z trzeciego miejsca Polak zdążył już przeżyć chwile grozy. Stojący szesnaście metrów przed nim zdobywca pole position, Mark Webber, miał kłopoty ze sprzęgłem i kiedy zgasły czerwone światła startowe, Red Bull zamiast wystartować niczym rakieta, niemrawo potoczył się do przodu. Kubica ominął przeszkodę, ale w pierwszy zakręt wpadł równo ze startującymi zza jego pleców Sebastianem Vettelem i Jensonem Buttonem. Przytomnie utrzymał drugą pozycję, a na kończącej okrążenie szykanie Bus Stop rozpętało się piekło. W tej części toru deszcz już zaczął padać i cała stawka solidarnie wylądowała na poboczu. Jedynymi ofiarami byli Fernando Alonso i Rubens Barrichello, zaliczający w Belgii swój 300. start w Formule 1. Jubileusz nie był zbyt udany: brazylijski weteran staranował składającego się w szykanę Alonso, kończąc tym samym swój występ i pozbawiając Hiszpana szans na zdobycie punktów.

Tuż przed szykaną Button zrównał się z Kubicą, obaj dali się zaskoczyć przez śliską nawierzchnię i wypadli na pobocze, z którego szybciej wrócił Polak. Nie utrzymał się jednak zbyt długo przed kierowcą McLarena – kilkaset metrów dalej, na piekielnie szybkim podjeździe za łukiem Eau Rouge Polak stracił na chwilę panowanie nad samochodem i, jak sam później przyznał, cudem uniknął rozbicia auta. Button bez problemów odebrał mu drugą lokatę, a sędziowie wysłali na tor samochód bezpieczeństwa, aby porządkowi mogli uprzątnąć rozbitego Williamsa Barrichello.

Chwilę potem Vettel wykonał zdecydowanie najgłupszy manewr wyścigu: przed szykaną Bus Stop próbował postraszyć Buttona, stracił kontrolę nad samochodem i uderzył w bok McLarena.

Ściganie wznowiono po dwóch okrążeniach i wtedy Kubica stracił kolejną pozycję, tym razem na rzecz Sebastiana Vettela. Deszcz tymczasem przestał padać, a uciekający z przodu Lewis Hamilton stopniowo powiększał przewagę nad kolegą z zespołu. Vettel szukał sposobu na wyprzedzenie Buttona, a tuż za nimi jechali Kubica i Webber, który odrobił część strat po fatalnym starcie.

Sytuacja uspokoiła się na chwilę, ale była to po prostu cisza przed burzą. – Przez najbliższe pięć minut będzie sucho, nic więcej nie jesteśmy w stanie powiedzieć – dowiedział się Michael Schumacher, pytający inżyniera o aktualna prognozę. Warunki zmieniały się jak w kalejdoskopie i na 16. okrążeniu Vettel usłyszał przez radio, że za dziesięć minut spodziewany jest przelotny deszcz w okolicach zakrętów numer 8 i 14. Chwilę potem Niemiec wykonał zdecydowanie najgłupszy manewr wyścigu: przed szykaną Bus Stop próbował postraszyć Buttona, stracił kontrolę nad samochodem i uderzył w bok McLarena. Z przebitej chłodnicy natychmiast wystrzeliła chmura dymu i było jasne, że dla aktualnego mistrza świata jest już po wyścigu. – Przepraszam, nie miałem zamiaru zrujnować wyścigu Jensonowi – kajał się po wyścigu Vettel, który za spowodowanie kolizji został ukarany przejazdem przez boksy i wypadł z walki o punkty.

– Uważaj, twój bufor zniknął i ci z tyłu przyspieszą – usłyszał przez radio Hamilton, pozbawiony już chroniącego mu tyły Buttona. Faktycznie, Kubica zaczął uzyskiwać coraz lepsze czasy okrążeń i minimalnie zmniejszał wynoszącą około 10 sekund stratę do lidera. Polak zjechał na wymianę opon jedno okrążenie po Webberze, który popisał się świetnym okrążeniem wyjazdowym i Kubica musiał się zdrowo napocić, aby utrzymać za sobą Australijczyka po swoim powrocie na tor.

Dziesięć okrążeń przed końcem wreszcie nadszedł zapowiadany deszcz. Czołowa czwórka w składzie Hamilton, Kubica, Webber i Felipe Massa minęła zjazd do boksów i przez całą długość siedmiokilometrowego okrążenia musiała sobie radzić na gładkich oponach. W takich warunkach jazda potworem o mocy ponad 700 koni mechanicznych przypomina stąpanie po szkle: jeden fałszywy ruch może się bardzo źle skończyć. O mały włos przekonałby się o tym Hamilton, który wyleciał na pobocze w zakręcie Rivage. Srebrny McLaren otarł się lewą stroną o barierę z opon, ale były mistrz świata utrzymał prowadzenie. Kubica zbliżył się do niego na trzy sekundy i wtedy Polakowi przytrafił się kosztowny w skutkach błąd.

Przy wjeździe na stanowisko serwisowe kierowca Renault zbyt późno zahamował, roztrącając czekających na niego mechaników. Gdyby przytrafiło się to w zeszłym roku, kiedy w czasie wyścigów dozwolone było tankowanie, Kubica straciłby więcej czasu, bo mechanicy musieliby przepchnąć go bliżej maszyny tankującej. Teraz po prostu zmienili koła i skończyło się utratą tylko jednej pozycji, na rzecz Webbera.

W końcówce błąd popełnił jeszcze Alonso, który na śliskiej nawierzchni wypadł z toru i uszkodził swoje Ferrari. Po dwóch okrążeniach neutralizacji ściganie wznowiono cztery rundy przed końcem, ale w czołówce nie zaszły już żadne zmiany.

Zablokowałem przednie koła przy hamowaniu i zabrałem na przednie skrzydło kilku mechaników. Dobrze, że nic im się nie stało. Ten błąd kosztował mnie jedną pozycję.

Aż trzech kierowców z pierwszej piątki mistrzostw świata nie zdobyło w Ardenach punktów. Czołówka klasyfikacji jest podzielona na trzy grupki: Hamiltona i Webbera dzielą zaledwie trzy punkty, pechowy tercet w składzie Vettel, Button i Alonso traci do lidera odpowiednio 31, 35 i 41 punktów. O szóste miejsce rywalizują natomiast Massa z Kubicą (pięć punktów straty do Brazylijczyka) i Nico Rosberg (dwa punkty za Polakiem).

Samochód Renault, dozbrojony zmniejszającym opór na prostych kanałem F, wreszcie pozwala Kubicy na nawiązanie walki ze ścisłą czołówką. Jak przyznaje sam kierowca, w tym sezonie jest już za późno aby włączyć się do rywalizacji o tytuł, ale – co pokazała GP Belgii – w poszczególnych wyścigach może jeszcze zawstydzić tych, którzy od początku sezonu regularnie walczą o najwyższe laury.

ROBERT KUBICA PO WYŚCIGU:
Co wydarzyło się w alei serwisowej, kiedy zjechałeś po opony deszczowe?
Przy zmianie opon z gładkich na przystosowane do jazdy po mokrym torze musimy przestawić dwie czy trzy rzeczy na kierownicy, zanim się zatrzymamy. Nie mogłem tego zrobić na torze, bo było za ślisko. Zdekoncentrowałem się trochę i kiedy skończyłem zmieniać ustawienia, było już za późno. Zablokowałem przednie koła przy hamowaniu i zabrałem na przednie skrzydło kilku mechaników. Dobrze, że nic im się nie stało. Ten błąd kosztował mnie jedną pozycję.

Po starcie szybko awansowałeś drugą pozycję, ale potem spadłeś na czwartą. Co się działo?
Na starcie musiałem ominąć Marka Webbera, który miał jakiś problem. Udało się i byłem drugi, ale na drugim okrążeniu w łuku Eau Rouge widziałem, że Lewis Hamilton pojechał szeroko. Też jechałem szeroko, ale próbowałem utrzymać się na linii wyścigowej, żeby spróbować go zaatakować na długiej prostej. Niestety, na szczycie zupełnie straciłem panowanie nad samochodem i miałem szczęście, że nie wyleciałem z toru. Wtedy wyprzedził mnie Jenson Button. Przy restarcie miałem kiepską przyczepność. Zablokowałem najpierw tylne, potem przednie koła przed pierwszym zakrętem. Na wyjściu nie miałem trakcji i Sebastian Vettel mnie wyprzedził.

Pierwsza zmiana kół przebiegła jednak bezbłędnie i utrzymałeś się przed Webberem…
Tak, wykonaliśmy bardzo dobrą robotę. Przejechałem świetne okrążenie zjazdowe, mechanicy szybko zmienili koła i utrzymałem się przed Markiem. Zacząłem mu odjeżdżać, a kiedy zaczęło padać, Lewis wypadł i dość szybko się do niego zbliżałem.

Jesteś zadowolony z trzeciego w tym sezonie podium?
Z jednej strony tak, bo trzecie miejsce bralibyśmy w ciemno. Szczególnie, że warunki były bardzo trudne, a my walczyliśmy z takimi zespołami jak McLaren czy Red Bull. Z drugiej strony drugie miejsce było w zasięgu. Nikt nie spodziewał się, że w Spa będziemy na takim poziomie, więc możemy być zadowoleni z naszego występu. Ogólnie wyścig był trudny, nie było ani chwili odpoczynku. Warunki cały czas się zmieniały i chyba każdy kierowca potwierdzi, że było bardzo ciężko. Tym bardziej cieszą punkty, cały wyścig jechałem dobrym tempem i walczyłem z czołowymi samochodami, z którymi przed Spa walka była niemożliwa.

Czy jest szansa na utrzymanie takiego tempa w kolejnych wyścigach?
Wszystko zależy od następnych kroków. Wprowadzenie kanału F zajęło nam niestety trochę czasu i dobrze byłoby mieć go wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Widać, że daje nam przewagę.

Jak będzie na Monzy?
Trudno przewidzieć, to jest tor o zupełnie innej charakterystyce. Stosujemy tam inny poziom docisku i prawdopodobnie niestety nie będziemy tam korzystać z kanału F. Potem jednak nadchodzą wyścigi poza Europą i Singapur powinien być dla nas dobry. Jednak widzieliśmy już w tym roku, że sytuacja może się szybko zmieniać. Dla nas najważniejsze jest, aby się rozwijać pod kątem przyszłego sezonu.

Plany przed Grand Prix Włoch?
W najbliższy weekend wracam na rajdowe trasy, wystartuję Renault Clio Super 1600 w Rally del Friuli Alpi Orientali, zaliczanym do mistrzostw Włoch. To taki trening przed końcówką roku, kiedy planuję więcej rajdowych startów.

Współczesne post scriptum: Robert Kubica i Kuba Gerber mimo dużej straty na drugim odcinku specjalnym wygrali klasyfikację samochodów napędzanych na przednią oś, pokonując antycznym jak na owe czasy Clio S1600 wiele załóg w nowocześniejszych rajdówkach klasy R3. Przed nimi uplasowali się tylko zawodnicy w czteronapędowych autach S2000 i byli to rajdowcy z wysokiej półki: Paolo Andreucci, Luca Rossetti, Giandomenico Basso, Jan Kopecký czy Renato Travaglia – czterej ostatni mają na koncie tytuły mistrzów Europy, a Andreucci to jedenastokrotny mistrz Włoch (statystyki obecne, czyli z 2020 roku).

Był to szósty rajdowy start Kubicy w sezonie 2010, a do końca roku pojechał jeszcze w czterech rajdach – w tym w słynnych francuskich imprezach Rallye d’Antibes oraz Rallye du Var.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here