Po wygraniu wczorajszej czasówki i zdobyciu 51. pole position w karierze Sebastian Vettel stanie dzisiaj przed szansą na uświetnienie swojego dwusetnego startu w F1 zwycięstwem, co przed nim udało się jedynie czterem kierowcom (Michael Schumacher, Jenson Button, Nico Rosberg, Lewis Hamilton). Kluczem do sukcesu okazało się poprawienie pracy przedniej osi, która sprawiała kierowcom włoskiej stajni tyle problemów w Melbourne. Nie bez znaczenia było także to, że czerwoni potrafili wykorzystać potencjał supermiękkiej mieszanki, czego nie udało się zrobić rywalom z Mercedesa. – W pocie czoła pracowaliśmy nad balansem. Poprawiliśmy się w piątek, ale także i dzisiaj. Jestem zadowolony z tego, jak odpowiada samochód, jak reaguje jego przód – mówił Niemiec po swojej trzeciej wygranej czasówce w Bahrajnie. Warto przypomnieć, że Vettel po raz ostatni wygrał dwa wyścigi z rzędu w sezonie 2013…

Czterokrotny mistrz świata znajduje się dzisiaj w wybornym położeniu. Obok niego na starcie ustawi się Kimi Räikkönen, mający do odegrania rolę bufora chroniącego Niemca przed zakusami konkurencji z Mercedesa i Red Bulla. Vettel musi wykorzystać okazję, jaką stanowi to, że Lewis Hamilton startuje z dopiero dziewiątej pozycji. Biorąc pod uwagę piątkowe symulacje długich przejazdów, Sebastian wygląda na faworyta do zwycięstwa, choć o wszystkim zdecyduje strategia i degradacja tylnej osi.

Przegrzewające się opony
Mistrzowie świata z całą pewnością nie tak wyobrażali sobie początek sezonu, który miał przynieść ich dominację. W Melbourne W09 potwierdził, że jest bardzo szybkim samochodem. Valtteri Bottas rozbił się jednak podczas kwalifikacji, natomiast zwycięstwo w wyścigu wymknęło się Hamiltonowi za sprawą błędnego wyliczenia rezerwy czasowej w trakcie wirtualnej neutralizacji.

W gorącym Bahrajnie pojawiły się inne problemy. Najpierw okazało się, że uszkodzona w Australii skrzynia biegów w samochodzie Hamiltona wymaga wymiany i Anglik rozpoczął weekend od wiadomości o karze cofnięcia o pięć lokat na starcie wyścigu. Nie byłoby tak źle, gdyby to była jedyna przeciwność losu. Główną bolączką W09 we wczorajszej czasówce okazało się przegrzewanie supermiękkiej mieszanki wynikające nie tylko z upałów, ale i chropowatej nawierzchni z szarogłazu, skutkujące tańcem tylnej osi. – W rezultacie nie mogliśmy wykorzystać pełnego potencjału opon – tłumaczył kwalifikacyjną porażkę swoich kierowców z Ferrari Toto Wolff. Straty nie były duże, ale ostatecznie Bottas wylądował na trzeciej (+0,1), a Hamilton na czwartej pozycji (+0,2).

– Ferrari spisało się doskonale. Na prostych są równie mocni jak my, jeśli nie mocniejsi – przekonywał Anglik po najgorszej czasówce w Bahrajnie w erze hybrydowej (wcześniej najniżej startował z P2). Dzisiaj mistrz świata ustawi swoją srebrną strzałę na dziewiątym polu startowym. Dzięki przejazdowi w Q2 na miękkiej mieszance (w przypadku Mercedesa jest to znacznie lepsza opona wyścigowa) będzie mógł na pierwszej zmianie dłużej pozostać na torze. Pytanie, czy uda mu się przejechać na tyle dużo okrążeń, żeby zaliczyć tylko jedną wizytę w alei serwisowej (po supermiękkie opony), czy raczej zdecyduje się dwie wizyty w alei serwisowej (posiada jeden świeży komplet miękkiej i trzy używane supermiękkiej mieszanki). To już zależy do startu i także tego, czy Bottas przedzieli kierowców Ferrari, rozwoju sytuacji na torze i stopnia degradacji tylnej osi.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zobaczymy interesujący spektakl w wykonaniu Hamiltona. Biorąc pod uwagę potencjał W09 i fakt, że na torze w Bahrajnie wyprzedzanie jest stosunkowo łatwe, nie jest wykluczone, że Lewis stanie na podium. – Dam z siebie wszystko – obiecuje wicelider generalki.

Niebezpieczny zastrzyk mocy
Moc atrakcji powinien nam zapewnić także Max Verstappen, który zakończył swój występ w czasówce na poziomie Q1. – Nagle otrzymałem zastrzyk w postaci 150 KM i straciłem panowanie nad tyłem samochodu. Nie przewidziałem tego – tłumaczył później Holender, który wyścig rozpocznie z piętnastej pozycji.

Wcześniej Max i Red Bull zaprezentowali jednak znakomite tempo, co pozwala mieć nadzieję na pogoń za czołówką. Znając temperament i umiejętności 20-latka, jak również biorąc pod uwagę piątkowe treningi, które pokazały, że RB14 jest łagodny zarówno w przypadku miękkiej, jak i supermiękkiej mieszanki, możemy spodziewać się kilku fajerwerków i jazdy po punkty.

Ambitne plany na niedzielę ma także Daniel Ricciardo, który zakończył czasówkę ze stratą 0,4 sekundy do Vettela i wystartuje dziś z P4. – W piątek nasze tempo na dłuższych przejazdach było budujące, a teraz samochód jest lepszy, więc w wyścigu powinniśmy być mocniejsi – oświadczył z szelmowskim uśmiechem na twarzy Australijczyk, który jeszcze nigdy nie stał w Bahrajnie na podium. Jeśli degradacja tylnej osi w RB14 będzie faktycznie tak niska, jak wskazują na to symulacje, Ricciardo może odegrać dzisiaj istotną rolę i powalczyć o coś dużego.

Japońska sensacja
Nie tylko Fernando Alonso będzie przyglądał się dzisiaj wyczynom Pierre’a Gasly’ego i korzystającej z silników Hondy ekipy Toro Rosso. Francuz okazał się sensacją czasówki na BIC, a jego koledze do awansu do Q3 zabrakło jedynie 0,1 sekundy. Nowy pakiet aerodynamiczny STR13 okazał się strzałem w dziesiątkę, ale swoje zrobiły także poprawki skośnookiej jednostki napędowej. Gasly popisał się w decydującej części kwalifikacji szóstym czasem, zostawiając za plecami Renault, Haasy i McLareny.

– Od początku czułem, że jesteśmy szybcy, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że w Q3 muszę złożyć okrążenie. Udało się – cieszył się Pierre piątą pozycją startową, przytomnie dodając: – Nasze długie przejazdy były niezłe. Hamiltona i Verstappena pewnie nie zatrzymam, ale zamierzam powalczyć z Renault i Haasem o moje pierwsze punkty w F1.

Zaskoczeni
Spory zawód sprawił wczoraj swoim kibicom zespół McLarena. Trzynasta pozycja Fernando Alonso i czternasta Stoffela Vandoorne’a nie są tym, na co liczyła ekipa z Woking, przywożąc do Bahrajnu poprawki aerodynamiczne MCL33. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że Hiszpan stracił do Vettela aż 2,2 sekundy.

Zdaniem dwukrotnego mistrza świata poprawki nie okazały się pustym trafieniem, chodzi raczej o to, że tor w Bahrajnie nie odpowiada charakterystyce samochodu McLarena. – Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy najszybsi na prostych, hamowanie też nie stanowiło dzisiaj naszej domeny. Poza tym trochę za bardzo zmagamy się z trakcją. Zaskoczyły nas chłodniejsze warunki – przyznawał Alonso po czasówce. – Dłuższe przejazdy były jednak lepsze, więc podobnie jak w Australii, liczymy na podwójne zdobycze punktowe.

No cóż, zobaczymy, gdyż chętnych do punktów jest znacznie więcej. Choćby Renault, Haas, Force India i – o zgrozo – Toro Rosso. Tak czy siak, zanim McLaren – co zapowiada Alonso – rzuci się do gardła Red Bulla, żeby zadać śmiertelne ciosy, upłynie jeszcze trochę czasu.

Jest źle
Mam świadomość, że w F1 może zdarzyć się prawie wszystko, ale o punkty raczej nie będą się bić kierowcy Williamsa. Wygląda bowiem na to, że stajnia z Grove spadła na dno. Tak źle nie było dawno. Po raz ostatni kierowcy Williamsa tak nisko w zestawianiach kwalifikacji widnieli w Grand Prix Europy w 1983 roku na torze Brands Hatch. Urzędujący mistrz świata Keke Rosberg wywalczył wówczas 16. czas, Jonathan Palmer 25., natomiast Jacques Laffite w ogóle nie zakwalifikował się do wyścigu. Tyle tylko, że napędzające Williamsa FW08C wolnossące silniki Ford Cosworth były wtedy dinozaurami przy wściekłych od nadmiaru mocy jednostkach turbo, z których korzystały ekipy Ferrari, Lotusa, Brabhama, Renault czy McLarena.

Teraz Williams dysponuje potężnymi jednostkami napędowymi Mercedesa, a Lance Stroll jednym tchem obok „kłopotów z balansem i kiepską przyczepnością” mówi o „niskiej prędkości na prostych”, co jest naprawdę niepokojące.

Można się oczywiście rozwodzić nad dyspozycją stajni z Grove, ale właściwie wszystko mówi o niej to, że w Bahrajnie szybszy z kierowców Williamsa, Siergiej Sirotkin (sic!), zanotował w Q3 wynik gorszy o 1,3 sekundy niż rok wcześniej Felipe Massa. Po tym wszystkim Rosjanin beztrosko oświadczył, że „jest lepiej niż w Melbourne”. Być może jego dobre samopoczucie Rosjanina wynika z faktu, że okazał się szybszy od Lance’a Strolla, który ma przecież na koncie podium i pierwszą linię startową w F1. Ale żarty na bok. Problemy Williamsa są tak czytelne, że Paddy Lowe nie kryje już nawet, że zespół nie wszystko rozumie. – Z kilku powodów nie jesteśmy tak szybcy, jak byśmy chcieli. Część z nich jest nam znana, inne nie – przyznaje techniczny guru ekipy z Grove.

3 KOMENTARZE

  1. Przed chwilą był wywiad z Kubicą na Eleven. On jest sfrustrowany tą sytuacją, że nie startuje. Jazdy w symulatorze mogą pokazywać potencjał, a brak startów to nie jest sytuacja korzystna. Ciekawe ale widać, że Robert weźmie co będzie, byle zacząć starty.

    • Proponuje abys nastepnym razem podczas wywiadu z Robertem nie tylko ogladal ale też sluchal co mowi bo twoja opinia niewiele ma wspolnego z rzeczywistoscia która przedstawil.

  2. Każdy pisze, co widzi. A czasem widać między słowami. Przynajmniej robią tak ci, którzy przypatrują się z uwagą, a dobrze życzą swojemu. A to oznacza komentowanie na wskroś, po to aby wyciągnąć wszystkie możliwości i brudy. Na teraz, to wygrała Honda. I do Hondy było iść. Japonerzy wzieliby Kubicę. Gasli zaliczył rewelacyjny wyścig. Lidze, że i Hartley pojedzie to w następnych. Idzie młodość i niech przychodzi. Z Hondy rezygnować.. Może Alonso jeszcze się w strzeli w zwycięski zespół, bo nie sądzę aby McLaren z silnikiem Renault wygrywał z Renault – to chyba nie te czasy. A jakby się okazało, że to Honda zacznie dominować przez 3-4 sezony? Piszę o tym, bo ten numer jaki zarządził Alonso był rykoszetem, który prawdopodobnie wyrzucił z bolidu Renault Kubicę. Taki z niego poke-afe-rzysta, jak i przyjaciel:) Bravo Vettel! Gdy idzie na remis, to on zawsze jest w stanie docisnąć. Ale myślę, że Hamilton na miejscu Bottasa dał by radę; Dziwna ta eFka 1 jest, bo oni wszyscy tam jeżdżą tak, że nie jeden by narobił w portki ze strachu, a oceniamy ich jak cieniasòw jak mają słabszy bolid.

Skomentuj czech00 Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here