Sebastian Vettel wygrał kwalifikacje w królestwie Lewisa Hamiltona i dzisiaj stanie przed szansą na trzeci triumf w sezonie, a tym samym na skrócenie dystansu do wyprzedzającego go o 14 punktów Anglika. Sześciokrotny zdobywca Grand Prix Kanady przegrał wczorajsza czasówkę nie tylko z Niemcem, ale także z Valtterim Bottasem i rewelacyjnym Maksem Verstappenem.

Coraz szybciej
Piątkowe treningi na wyspie Notre Dame nie poszły Sebastianowi Vettelowi najlepiej. Pomimo poprawionych podzespołów jednostki napędowej (silnik, turbosprężarka i MGU-H, które w sumie dały podobno około 10 KM), Niemiec nie wyglądał na faworyta w walce o pole position. W sobotę udało się jednak poskładać wszystkie elementy układanki i czterokrotny mistrz świata z najlepszym czasem w dziejach toru w Montrealu (1.10,764) sięgnął po pierwszą pozycję startową. – Wczoraj nie mogłem wejść w rytm, ale dzisiaj się to zmieniło. Samochód był w kwalifikacjach niesamowity, z okrążenia na okrążenie stawał się coraz szybszy – cieszył się Sebastian swoim czwartym pole position w sezonie i czwartym na Circuit Gilles Villeneuve.

Zobaczymy czy z pierwszej pozycji startowej, która w Montrealu nie jest aż tak istotna, uda mu się wyczarować trzecie zwycięstwo w tegorocznych zmaganiach. Do tej pory w Montrealu udało mu się to tylko raz – w 2013 roku, jeszcze z Red Bullem. – Startując z pole position, mierzysz naturalnie w zwycięstwo. W walce liczą się jednak trzy ekipy. Myślę, że mamy właściwe opony na start, ale wyścig jest długi – stwierdził Vettel, nawiązując do faktu, że podobnie jak Kimi Räikkönen i kierowcy Mercedesa, rozpocznie wyścig na oponach ultramiękkich. To oznacza, że obie ekipy zakładają tylko jedną wizytę w alei serwisowej po opony supermiękkie (w okolicach 30. okrążenia). Pierwotne plany może oczywiście zakłócić wyjazd samochodu bezpieczeństwa, w związku z czym w sztabach strategicznych przyda się zimna głowa.

W kierunku Maksa
Na takie atrakcje z pewnością liczą w Red Bullu, który pokazał w tym sezonie, że potrafi bezwzględnie wykorzystywać najmniejsze potknięcia swoich konkurentów. Wyścig w Szanghaju stanowił najlepszą tego ilustrację, choć użytek ze strategicznego majstersztyku ekipy z Milton Keynes zrobił wtedy jedynie Daniel Ricciardo. We wczorajszych kwalifikacjach Australijczyk wywalczył szósty rezultat, tracąc do swojego kolegi z ekipy 0,2 sekundy.

Straty czasu spowodowane problemami jakie dręczyły Dany’ego podczas treningów sprawiły, że nie udało mu się znaleźć satysfakcjonującego balansu. Z tego powodu na kwalifikacje Australijczyk „poszedł w kierunku ustawień Maksa Verstappena”. – Nie jestem zadowolony z szóstej pozycji, ale z mojej jazdy tak – podkreślał Ricciardo, nie wykluczając walki o podium. – W 2014 roku wygrałem tutaj startując z tej samej pozycji, ale zdarzało się i tak, że nawet lepsza lokata niczego mi nie dała. Zobaczymy.

Podobnie jak jego kolega z Red Bulla, Daniel startuje na oponach hipermiękkich. Teoretycznie pozwalają one na realizację strategii na jeden pit stop. Pytanie, czy Red Bull nie będzie próbował pojechać agresywniej, zaliczając po dwa sprinty na różowych oponach (tyle tylko, że dysponuje jedynie używanymi kompletami) i jednym dłuższym przejeździe na ultramiękkich? Po starcie hipermiękkie opony mogą zapewnić kierowcom Red Bulla przewagę, ale pozostaje pytanie, czy zdołają ją wykorzystać, zanim szala przechyli się na stronę użytkowników ultramiękkiego ogumienia (na papierze już po trzecim okrążeniu). – Myślę, że na pierwszych okrążeniach będziemy mieli lepszą przyczepność i musimy to wykorzystać. Jeśli później uda nam się nimi dobrze zarządzać, przejazd z jedną wizytą w alei serwisowej też jest możliwy – podkreślił Ricciardo.

Max(imum)
Czy w trybie pełnego ataku zobaczymy dziś Maksa Verstappena? Pomimo przykrych doświadczeń z wszystkich tegorocznych weekendów, wydaje mi się, że tak. Na razie 20-latek spisuje się w Montrealu bez zarzutu – był najszybszy we wszystkich treningach, natomiast w kwalifikacjach popisał się trzecim czasem (1.10,937), wyciskając maksimum z poprawionego silnika Renault (według Adriana Neweya poprawki warte są około 0,1 sekundy na okrążeniu). Przegrał co prawda z Vettelem walkę o pole position, ale różnica wyniosła jedynie 0,173 sekundy. Nie mówiąc już o tym, że zakończył sesję przed Hamiltonem, Räikkönenem i Ricciardo.

– Ciągle brakuje nam prędkości maksymalnej, ale jesteśmy blisko najlepszych. Przez cały weekend czuję się pewnie na oponach hipermiękkich, więc mogę mocno atakować zakręty. Startujemy na innych oponach [w przeciwieństwie do kierowców Ferrari i Mercedesa, właśnie na hipermiękkich] i jestem ciekaw, jak to zadziała – podkreśla Holender. Czy po starcie z równym zapamiętaniem rzuci się do ataku na swoich rywali? Nie mam zielonego pojęcia, ale wszystko jest możliwe. Przed rokiem w pierwszym zakręcie Max zyskał po starcie aż trzy lokaty, wciskając się m.in. przed Vettela i Bottasa. Teraz wyprzedzenie obu tych panów byłoby dla niego idealnym początkiem wyścigu. Najważniejsze będzie dzisiaj jednak to, żeby zakończyć ten weekend postawieniem kropki nad i (nawet jeśli nie będzie to zwycięstwo), która utnie „irytujące pytania dziennikarzy” i pozwoli Maksowi złapać odrobinę oddechu – a co najważniejsze, wiatr w żagle.

Dwa błędy
Atakował będzie zapewne także Hamilton. Po obiecującym piątku, pomimo braku poprawek silnikowych (za sprawą „problemów z jakością” ich debiut przełożono na Francję), król toru w Montrealu liczył w kwalifikacjach na więcej niż czwarta lokata – zwłaszcza, że Bottas wywalczył drugą pozycję. Dwa bliźniaczo podobne błędy przed nawrotem na decydujących okrążeniach czasówki pogrzebały jednak te nadzieje.

Mercedes nie ułatwił sobie zadania, wybierając na weekend w Montrealu jedynie po pięć kompletów opon hipermiękkich. Z tego powodu do soboty kierowcy Srebrnych Strzał nie mieli okazji sprawdzić tej mieszanki, co – jak sądzę – nie pomogło im w optymalnym zestrojeniu samochodu pod kątem Q3. Koniec końców lepiej poradził sobie wczoraj Bottas, któremu do Vettela zabrakło jedynie 0,093 sekundy.

Hamilton napotkał trochę większe przeciwności. – W piątek balans samochodu w nawrocie był znakomity. Zwykle ostatni sektor w Montrealu jest moim najlepszym, ale tym razem miałem w nim problemy – tłumaczył Hamilton pierwszą od 2011 roku absencję w pierwszej linii na starcie wyścigu na Circuit Gilles Villeneuve. – Przed zakrętem znajdują się potężne wyboje. Wczoraj kilka razy delikatnie zblokowałem tam koła, ale nie było to nic wielkiego, więc nie zmienialiśmy ustawień. Dzisiaj zbliżając się do tego zakrętu ciągle miałem problemy z hamowaniem i blokowałem przednie lub tylne koła. W tym miejscu przepadły moje nadzieje na pole position – podkreślał Anglik, którego od rezultatu Sebastiana Vettela oddzieliły 0,232 sekundy.

Hamilton nie składa broni i liczy na walkę o swój siódmy kanadyjski triumf, a tym samym wyrównanie rekordu Michaela Schumachera. Nawet jeśli szacunki z długich przejazdów w piątek są przesadzone, choćby ze względu na ewolucję toru, który wpływa na zmiany w balansie i szybkości poszczególnych samochodów (wskazują one, że Mercedes jest szybszy od Red Bulla o 0,6 sekundy na okrążeniu, a od Ferrari o jedną sekundę), to Srebrni powinny włączyć się do gry o zwycięstwo. Na ultra- i supermiękkich oponach czują się bowiem znacznie pewniej, a z tego rodzaju ogumienia będą dzisiaj korzystać. – Nasze długie przejazdy były naprawdę dobre, więc nie tracę wiary. Jestem ciekaw, jak poradzi sobie Red Bull – oznajmił czterokrotny mistrz świata.

Z dymem
Co słychać w środku stawki? Szanse Romaina Grosjeana na przyzwoity wynik poszły z dymem tuż po starcie kwalifikacji. Jedenasty czas Kevina Magnussena pokazuje, że były na to szanse, mimo tego, że wyposażony w poprawki aerodynamiczne samochód Haasa „nie lubi wolnych zakrętów”. Z rywalizacji o miano najlepszego z całej reszty zwycięsko wyszedł tymczasem Nico Hülkenberg. Niemiec ostatnio nie miał najlepszej passy, ale w Kanadzie wrócił do poziomu, do którego wszystkich przyzwyczaił.

Czołową dziesiątkę uzupełnili Esteban Ocon, Carlos Sainz i Sergio Pérez. Dzisiaj należy się spodziewać zaciętej rywalizacji o punkty w tej grupie. Opierając się na piątkowych symulacjach Pirelli, lekką przewagę mogą mieć kierowcy Force India, wszystko jednak wyjdzie w praniu, podczas bezpośredniej walki na torze.

Kciuki za Fernando
W Williamsie bez zmian. Słabiutko spisał się wczoraj także McLaren, który spodziewał się w Kanadzie problemów. – Słabym punktem naszego samochodu jest kiepska przyczepność w wolnych zakrętach, a tutaj mamy tylko takie – wyjaśniał szefujący brytyjskiej ekipie Eric Boullier. W tej sytuacji nie dziwi dopiero 14. pozycja (najgorsza w sezonie) świętującego swój 300. weekend w F1 Fernando Alonso. Marnym pocieszeniem dla dwukrotnego mistrza świata jest zapewne to, że tradycyjnie okazał się lepszy od Stoffela Vandoorne’a. Co może być jubileuszowym celem Hiszpana? Chciałoby się powiedzieć, że podium, ale realnie rzecz ujmując, finisz pod koniec dziesiątki byłby miłym akcentem. Alonso czasami robił rzeczy na pozór niewykonalne, więc pozostaje nam mocno zacisnąć kciuki i tak trzymać. Robert Kubica też pewnie będzie dziś Fernando kibicować.

7 KOMENTARZE

  1. Vettel idzie na mistrza, ale wyścigòw to nie uczyni ciekawszymi, bo on jak ma czym to po prostu jedzie pierwszy od początku do końca. Szkoda, że akurat trafił się taki wyścig w Kanadzie, gdzie rzadko jest nudno, bo tor wymaga agresywnej jazdy. Przy braku wyprzedzeń ( istotne bodaj jedno strategiczne Hamiltona przez Riccardo) byłoby ciekawiej jak na czele jechałby ktoś mniej przewidywalny na tej pozycji. Ale còż, bywało, że Schumacher wygrywał z 1 min. przewagą.

  2. Bez sensu jest ta strona. W poniedziałek mogę przeczytać o kwalifikacjach z soboty, „Palpitacje, procesja i ziarno” ma datę 5.06 a wyścig w Monaco był 27.05 i na dodatek jest to zwykła niczym nie wyróżniająca się relacja z wyścigu….

    • Mikołaj to już kiedyś tłumaczył, ze on i Robert mają rodziny i stronę prowadzą w miarę możliwości. Trochę wyrozumiałości 🙂 Co do relacji nie zgadzam się, że jest zwykła. To nie jest opis wyścigu. Wszystkie artykuły tutaj są inne niż wszędzie, autorskie, zawierają komentarze, oceny albo analizy. Przede wszystkim czyta się je lekko, są właśnie z przymrużeniem oka.

  3. Wczoraj w wywiadzie Kubica powiedział coś w rodzaju że w 2006 opony były robione, dobierane pod kierowcę. Wtedy było dwóch producentów opon w F1, nie było obowiązkowych zjazdów. Mikołaj, moglibyście w którymś z ElevenF1 albo w wywiadzie z Kubicą przypomnieć jak to wtedy było z oponami? Co kierowcy mieli do dyspozycji, czym tamte opony różniły się od obecnych itd. Albo ew. tutaj coś napisać na ten temat.

Skomentuj GieKa Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here