Nie licząc radiowego ping-ponga w wykonaniu Lewisa Hamiltona i Petera Bonningtona, pierwszy wyścig w Baku był nudny jak flaki z olejem, drugi przyniósł za to szaloną dawkę emocji i sensacyjne rezultaty. Jak będzie dzisiaj, przekonamy się już za kilka godzin. Wygląda jednak na to, że w rolach głównych znowu zobaczymy trzy najlepsze ekipy. Deszczu nie będzie, ale kierowcy będą musieli uważać na silne podmuchy wiatru.

Już był w ogródku…
Na razie w „kraju ognia” rządzi ogniste Ferrari, a właściwie Sebastian Vettel, który wczoraj zdobył trzecie pole position z rzędu. Co ciekawe, Niemiec nie był w sobotę ani najszybszy, ani perfekcyjny, ale zdołał poskładać najlepsze okrążenie. – Na ostatnim okrążeniu przestrzeliłem hamowanie do trzeciego zakrętu. Na szczęście pierwsze kółko wystarczyło do zdobycia pole position – cieszył się Seb i podkreślał, że w sobotę „odzyskał pewność siebie”.

Na pole position mogło dzisiaj stanąć nie Ferrari lidera mistrzostw świata, lecz to z #7. Po dwóch sektorach Kimi Räikkönen był o 0,223 sekundy szybszy od swojego kolegi, ale na wyjściu z zakrętu numer 16 „spie…ł sprawę” i musiał zadowolić szóstą lokatą, po raz pierwszy w sezonie lądując poza czołową linią. Dopytywany później, czy problemem były przegrzane opony, zbyt agresywna jazda, czy może podmuchy wiatru, Fin odparł: – Ze względu na wiatr wszedłem ostrożniej niż poprzednio. Tak naprawdę nie wiem, co się stało. Postawiło mnie bokiem i od razu wiedziałem, że jest pozamiatane.

Nic pewnego
Nie był to, niestety, pierwszy tak poważny błąd Räikkönena w kwalifikacjach. W Q2 zdarzyła mu się wpadka, po której musiał wykonać poprawkę, ale już nie na super-, lecz ultramiękkich oponach. W tej sytuacji Kimi w przeciwieństwie do pięciu startujących przed nim kierowców rozpocznie rywalizację na szybszych, ale mniej wytrzymałych oponach, co ustawia go w nieco gorszym położeniu strategicznym. Jak bowiem wynika z wyliczeń dotyczących degradacji, już na trzecim okrążeniu przewaga w osiągach przesunie się na stronę supermiękkiej mieszanki. Kimi musi zatem wykorzystać większą przyczepność na starcie, żeby zyskać kilka pozycji, bo z każdym kilometrem będzie to coraz trudniejsze. W okolicach dziesiątego okrążenia należy spodziewać się jego wizyty w alei serwisowej po świeży komplet miękkich opon. Chyba, że wcześniej wydarzy się coś nieoczekiwanego.

Kwalifikacyjny hat-trick Vettela (pierwszy w erze hybrydowej) nie gwarantuje mu jeszcze zwycięstwa w wyścigu. Po pierwsze, ze względu na błąd Räikkönena, będzie na czele osamotniony. Za jego plecami przyczają się dwie Srebrne Strzały, które zapewne spróbują go rozegrać strategicznie. W związku z tym kluczowe będzie pilnowanie taktyki.

Pewną zagadką pozostaje także tempo wyścigowe czołówki. Dłuższe przejazdy w piątek sugerowały, że najmocniejszy jest Red Bull, ale warto mieć na uwadze to, że Ferrari (+0,2) i Mercedesa (+0,9) trapiły problemy, które w sobotę zostały rozwiązane. Na ile zmieniło to warunki gry, zobaczymy. Tak czy inaczej, zważywszy na doświadczenia z poprzedniego sezonu, w planowaniu strategii trzeba uwzględnić jeszcze potencjalne ryzyko neutralizacji.

Dodatkowe wyzwania związane są z prognozami pogody. Tym razem głównym zmartwieniem pozostają podmuchy wiatru, których prędkość może przekroczyć 55 km/h. Oznacza to, że kierowcy będą musieli pilnować się nie tylko w zakrętach, gdzie uderzenie wiatru może zakończyć się utratą kontroli nad samochodem, ale także na końcu prostych. Pół biedy jeśli będzie to przedni wiatr. Podmuchy z tyłu na hamowaniu mogą skutkować przestrzeleniem punktu hamowania (a hamowanie na głównej prostej i tak jest już trudne ze względu na schłodzone opony i hamulce). Jakie konsekwencje wiążą się z tego rodzaju błędem na ulicznej pętli, łatwo sobie wyobrazić.

Oddech ulgi?
Mistrzowie świata co prawda przegrali z Vettelem kwalifikacje, ale z dwoma samochodami na jego plecach mają nad nim taktyczną przewagę. Zobaczymy, czy zrobią z niej użytek. Biorąc pod uwagę zeszłoroczne doświadczenia, może to zależeć nie tylko od strategicznej elastyczności, z którą w Chinach Mercedes sobie nie poradził, ale również szczęścia.

Lewis Hamilton nie wygrał żadnego z tegorocznych wyścigów. Ba, wliczając trzy ostatnie rundy poprzedniego sezonu, nie stał na najwyższym stopniu podium od sześciu miesięcy, ale wynik wczorajszych kwalifikacji daje mistrzowi świata nadzieję na przełom. – Ferrari dysponuje fenomenalnym samochodem, lecz jesteśmy z Valtterim tuż za Sebastianem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby utrudnić mu życie – zaznaczył Anglik, wolniejszy w czasówce od Vettela o 0,1 sekundy. Po ostatnich problemach taki rezultat mocno go ucieszył. Także dlatego, że po raz pierwszy od Melbourne uporał się z Valtterim Bottasem.

Pukał, pukał i wypukał
Nie mam pojęcia, czy pomogło „całonocne pukanie do drzwi inżynierów i mechaników”, lecz piątkowe problemy z oponami i balansem w Srebrnych Strzałach zostały opanowane. – Zmieniliśmy w samochodzie niemal wszystko i to przyniosło efekty. Mamy oczywiście ciągle pewne deficyty, ale to, że jesteśmy tak blisko Ferrari, stanowi niewątpliwy pozytyw – komplementował ekipę Lewis, liczący na swój pierwszy sukces na ulicach Baku.

Żarty Daniela, presja Maksa
Do walki o zwycięstwo powinni dzisiaj włączyć się kierowcy Red Bulla, którzy na dłuższych przejazdach spisywali się znakomicie (z uwzględnionym wcześniej zastrzeżeniem). W kwalifikacjach obaj panowie wycisnęli ze swoich RB14 wszystko, korzystając także z „uprzejmości” Räikkönena. Znakomicie spisujący się na torach ulicznych Daniel Ricciardo sięgnął po czwarty czas, o włos pokonując Maksa Verstappena.

Przed rokiem Dan sięgnął w Baku po zwycięstwo. Wiadomo jednak, że mocno pomogły mu wtedy okoliczności. Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej. Uskrzydlony wspaniałym triumfem w Szanghaju, Ricciardo jest w wybornej formie, nie tylko za kierownicą swojego Red Bulla. –Wieczorem zamierzam sporo zjeść, żeby nie porwał mnie zapowiadany na jutro wiatr – żartował po kwalifikacjach.

Trochę mniej żartów przebija się w wypowiedziach Verstappena. Trudno się jednak temu dziwić, bo po ostatnich występach na 20-latku ciąży spora presja i dobrze byłoby ją rozładować. Wpadka w pierwszym piątkowym treningu nie podniosła jego pewności siebie, która na torach ulicznych (może z wyjątkiem zeszłorocznej czasówki w Singapurze) nigdy nie była szczególnie wysoka. Piąty rezultat w kwalifikacjach stanowił jednak pozytywny sygnał i miejmy nadzieję, że dzisiejszym występem Max w końcu pokaże, na co go stać.

1 KOMENTARZ

Skomentuj Biskit Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here