W sieci krąży ciekawy wykres, który na temat podziału pieniędzy w F1 mówi więcej niż tysiąc słów. Proponuję rzucić okiem na wersję po korektach autorstwa Joe Sawarda, choć jednocześnie trzeba pamiętać, że są to dane szacunkowe, bo nikt nie ujawnia prawdziwej struktury podziału zysków. Wykres przedstawia podział za sezon 2013 i już na pierwszy rzut oka można zorientować się w dysproporcjach, które niekoniecznie są odzwierciedleniem samych wyników na torze.

Ferrari otrzymuje bonus „za zasługi” w wysokości aż 5% zysku operacyjnego posiadacza praw komercyjnych: 90 milionów dolarów to więcej niż wartość całej premii za wyniki wypłacanej sześciu najsłabszym zespołom. Dodatkowe wypłaty za wyniki w mistrzostwach świata konstruktorów otrzymują poza Ferrari także Red Bull i McLaren (jako trzy zespoły z największą liczbą zwycięstw w okresie czterech sezonów), a Mercedes i Williams dostają premię „historyczną”.

Wypłaty w równej kwocie ujęte w Kolumnie 1 przysługują zespołom, które w poprzednich trzech latach dwa razy finiszowały w pierwszej dziesiątce. Dlatego Manor/Marussia awansuje z Kolumny 3 (wypłaty po 10 milionów dla wszystkich pozostałych ekip) i skorzysta z wypłat ujętych w Kolumnach 1 i 2 dopiero po sezonie 2014 – o ile przetrwa i nie straci pozycji w pierwszej dziesiątce tegorocznych mistrzostw. Teoretycznie jest to możliwe, bo powrót Caterhama w GP Abu Zabi nie jest ostatecznie wykluczony (podobnie zresztą jak Marussi).

Wreszcie Kolumna 2 – premie za pozycje zajęte w mistrzostwach świata. Tutaj kryterium przyjęcia jest takie samo jak w przypadku Kolumny 1, czyli zespół musi się łapać do pierwszej dziesiątki przez dwa z poprzednich trzech sezonów. Oczywiście nie wiadomo, jak dokładnie określane są należne kwoty, ale np. w przypadku starego Porozumienia Concorde z roku 1997, które miałem okazję przeczytać, pod uwagę brano nie tylko tak oczywiste elementy jak pozycja na koniec sezonu, ale też np. pozycje zajmowane przez poszczególne samochody w trakcie każdego wyścigu – nie tylko na mecie, ale też w jednej czwartej, połowie i trzech czwartych dystansu. Niewykluczone, że takie skomplikowane metody nie są już stosowane, ale z drugiej strony nie da się chyba na pierwszy rzut oka doszukać żadnego prostego związku między kwotami premii i samą pozycją w klasyfikacji konstruktorów.

Warto zauważyć, że co prawda teoretycznie do zespołów trafia ponad 50% zysku generowanego przez Formułę 1, ale zaledwie jedna czwarta całego dochodu jest rozdzielana na podstawie wyników na torze (Kolumna 2). Zespół, który nie jest w stanie wbić się do pierwszej dziesiątki, nie bierze udziału w podziale tortu i nie przysługuje mu nawet podstawa gwarantowana w Kolumnie 1. Warto tym samym docenić postawę Marussi, która nie tylko otrzymuje o 200 milionów dolarów mniej niż Ferrari, ale też dostaje sześć razy mniej niż Caterham – wykonując w ostatnich latach dużo lepszą robotę i praktycznie w tym samym okresie trafiając pod zarząd administracyjny…

Zobaczcie zresztą sami, klikając na poniższy obrazek (źródło: Joe Saward). Tradycyjnie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Fot. joesaward.wordpress.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here