Dwaj szczęśliwi panowie i jeden nieco rozczarowany, ale wyścig (i punkty) są dopiero w niedzielę.

Sebastian Vettel uzyskiwał najlepsze czasy okrążeń podczas wszystkich sesji treningowych na Marina Bay, ale kiedy przyszło do walki o czołowe pozycje startowe, szybszy okazał się nie tylko Lewis Hamilton, ale także Pastor Maldonado, który od majowego triumfu w Grand Prix Hiszpanii ani razu nie dojechał do mety w punktowanej dziesiątce.

Kierowca Red Bulla wydawał się być zaskoczony tak „kiepskim” wynikiem w czasówce – podczas gdy Hamilton poprawił się w Q3 o 0,3 sekundy w porównaniu z jego wynikiem z Q2, Vettel pojechał o ponad 0,1 sekundy wolniej. Skarżył się na brak przyczepności, podobnie zresztą jak autor siódmego czasu Mark Webber. Zespół Red Bull założył w sobotę zupełnie nowe przednie skrzydło, dostarczone na Marina Bay przed rozpoczęciem trzeciego treningu i być może zabrakło czasu na precyzyjne zgranie ustawień – zwłaszcza że nie było okazji do sprawdzenia nowego pakietu w „nocnych” warunkach, w jakich rozgrywała się decydująca walka o czołowe pola startowe.

Ekipa Ferrari postanowiła nie ryzykować ze zbyt szybkim wprowadzeniem poprawek i nowe tylne skrzydło po pierwszym piątkowym treningu na dobre zniknęło z samochodu Fernando Alonso. Hiszpan był w kwalifikacjach piąty (tym razem osiem pozycji przed zespołowym partnerem Felipe Massą) i przyznaje, że podium w wyścigu będzie szczytem możliwości, biorąc pod uwagą aktualną – wciąż pozostawiającą wiele do życzenia – formę Ferrari. – Hamilton był dzisiaj jak z innej planety – skomentował lider klasyfikacji mistrzostw świata występ swojego dawnego zespołowego kolegi.

Kierowca McLarena zdobył swoje 24. pole position w karierze i po raz piąty w tym sezonie ruszy do wyścigu z pierwszego pola. W Singapurze tylko raz wyścig padł łupem zawodnika startującego z dalszej pozycji (w 2008 roku, dzięki słynnemu wyczynowi Nelsinho Piqueta), a w tym roku – mimo nieprzewidywalności i wyrównanej stawki – cztery ostatnie GP wygrywali zdobywcy pole position. McLaren jest niewątpliwie na fali, bo Hamilton i Jenson Button odnieśli trzy z tych czterech zwycięstw.

Tak jak pisałem wczoraj, dużą niewiadomą stanowić będzie forma opon, zwłaszcza przy maksymalnym obciążeniu paliwem tuż po starcie. Niektórzy kreślą czarne wizje i przewidują pierwsze zjazdy po świeże opony już po pięciu okrążeniach, co z pewnością byłoby wymarzonym scenariuszem dla kierowców Mercedesa. Michael Schumacher i Nico Rosberg już po trzecim treningu postanowili, że jeśli wejdą do Q3, to nie będą podejmować walki i zrezygnują z pokonania pomiarowych okrążeń. Dzięki temu obaj Niemcy mogą wybrać rodzaj ogumienia na start i nie jest wykluczone, że wybiorą miękkie, „żółte” Pirelli – co prawda przy porównaniu świeżych kompletów supermiękkie opony są szybsze nawet o półtorej sekundy, ale za to ulegają trzy razy większej degradacji wraz z pokonywaniem kolejnych okrążeń.

Biorąc pod uwagę długi czas potrzebny na wymianę kół na Marina Bay, może się okazać, że czołowi kierowcy po pierwszej wizycie w alei serwisowej, wymuszonej szybką degradacją supermiękkich Pirelli, wrócą na tor gdzieś w środku stawki, za zawodnikami, którzy wystartują na miękkim ogumieniu. Swój wpływ na strategię mogą też mieć neutralizacje – jak dotąd ani jeden wyścig w Singapurze nie obył się bez interwencji samochodu bezpieczeństwa i patrząc na popisy niektórych kierowców podczas treningów i kwalifikacji możemy być niemal pewni, że Bernd Mayländer będzie jutro zajętym człowiekiem.

Biorąc pod uwagę skład pierwszej linii, emocje mogą pojawić się już na pierwszych metrach – wszak Maldonado i Hamilton mają już za sobą kilka bliższych kontaktów niż wymaga tego wyścigowa etykieta. – Nie chcę mu [Pastorowi] wchodzić w drogę i mam nadzieję, że on też mi nie będzie przeszkadzał – mówił po czasówce zdobywca pole position. – Jeśli tylko dobrze i czysto wystartujemy, to wszystko będzie w porządku. Jestem pewien, że zdaje sobie sprawę z tego, że wokół niego startuje wielu kierowców walczących o mistrzostwo świata. Nie powinien walczyć za wszelką cenę i powinien mieć na względzie dobro swojego zespołu, który też potrzebuje punktów.

Święte słowa – Williams mimo zwycięstwa na koncie jest na dopiero ósmej pozycji w mistrzostwach konstruktorów i wyprzedza jedynie Toro Rosso i tercet maruderów. Paradoksalnie, Maldonado i ruszającemu dopiero z 22. pola Brunonowi Sennie (zwłaszcza jemu) nie powinno zależeć na wysokiej pozycji ekipy w klasyfikacji zespołowej – lepsza lokata oznacza większy zysk z podziału przychodów za sprzedaż praw TV i komercyjnych do F1 (nawet o kilkanaście milionów dolarów za jedno miejsce), a poprawa sytuacji budżetowej Williamsa może skłonić szefów zespołu do powierzenia fotela wyścigowego Valtteriemu Bottasowi, kosztem jednego z „płacących” Latynosów.

Ciekawe, ilu kierowców utrzyma jutro nerwy na wodzy w sekwencji pierwszych zakrętów – poza Hamiltonem i Maldonado mamy przecież głodnego sukcesu Romaina Grosjeana, który rusza z ósmego pola. Ciekawie będzie też zobaczyć, czy Kimi Räikkönen, narzekający na tempo Lotusa na świeżym ogumieniu, w warunkach wyścigowych poradzi sobie lepiej i powalczy o solidne punkty. Jedno jest pewne: niezależnie od wyników wyścigu, liderem mistrzostw pozostanie Alonso…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here