Sebastian Vettel jeszcze nigdy nie wygrał na Hockenheimringu, ale dziś wykonał gigantyczny krok w stronę uzupełnienia tej luki w swojej kolekcji trofeów. W walce o 55. pole position w karierze najgroźniejszy rywal ubył mu już w końcówce Q1: Lewis Hamilton kolejny raz padł ofiarą niemieckiego toru, na którym czasówkę po raz ostatni wygrał w 2008 roku – a od tamtej pory ani razu nie pokonał tu zespołowego partnera w kwalifikacjach. Cztery lata temu też zakończył sobotę na Q1, rozbijając samochód w zakręcie Sachs po awarii hamulców. Wystartował z dwudziestego pola po dodatkowej karze za wymianę skrzyni biegów, a na mecie był trzeci – za zespołowym kolegą Nico Rosbergiem i… Valtterim Bottasem, startującym wówczas w barwach Williamsa.

– Zdarzało mi się już odrabiać tu straty, ale to było w czasach, kiedy nasz samochód był znacznie mocniejszy od reszty. Niełatwo się tu wyprzedza – mówił dziś obrońca tytułu. Dwa tygodnie temu pogoń wyszła mu całkiem nieźle, a z tym wyprzedzaniem na Hockenheimringu nie jest tak źle – ale prawda jest taka, że ostatnie wyścigi przed wakacyjną przerwą układają się Hamiltonowi wyjątkowo kiepsko.

Tuż po awarii hydrauliki w Mercedesie #44 pojawiły się obawy o stan skrzyni biegów i jednostki napędowej, ale ekipa dość szybko ustaliła, że żadne wymiany nie będą konieczne. Trochę potrwało, zanim ustalono oficjalną wersję zdarzeń: czyli co było pierwsze – usterka czy szalone skoki po tarkach i poboczu na wyjściu z pierwszego zakrętu. Ostatecznie zakomunikowano wersję pośrednią, czyli awaria wystąpiła po „takim jak przedtem”, normalnym najechaniu na tarkę w Zakręcie 1, po czym natychmiast pojawił się problem ze wspomaganiem kierownicy (z reguły wysiada jako pierwsze przy awarii hydrauliki) i Hamilton pojechał szerzej, skacząc po poboczu.

Pod nieobecność wicelidera punktacji świetną robotę wykonał Valtteri Bottas, dokonując rzeczy pozornie niemożliwej. Przedzielił duet Ferrari, mimo wybornej formy czerwonych samochodów na Hockenheimringu. Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego Bottas dostał kolejny sezon w Mercedesie, a Kimi Räikkönen wciąż nie jest pewny przyszłości w Scuderii. Starszy Fin zmarnował pierwszą próbę w Q3, a w drugiej zabrakło mu ponad 0,2 sekundy do zespołowego kolegi. To wystarczyło, by między nimi znalazł się srebrny Mercedes, być może mocno komplikując Scuderii sytuację na starcie.

Tak oto mamy na miejscu kolejny składnik emocjonującego wyścigu. Duet Ferrari przedzielony Bottasem, mogący zagrozić im na starcie Max Verstappen na P4, Hamilton z P14 i Daniel Ricciardo z szarego końca stawki – tyle, jeśli chodzi o czołówkę. W środku stawki trzeci rząd na starcie dla duetu Haasa, a tuż za nimi pozbawieni trybu kwalifikacyjnego, za to dysponujący niezłym (czwartym w stawce) tempem wyścigowym kierowcy Renault. No i niezmiennie imponujący Charles Leclerc – trzeci raz w czterech wyścigach kierowca Saubera znalazł się w Q3.

Błysnął także Siergiej Sirotkin, który po części dzięki kłopotom Hamiltona czy Ricciardo ustawi się na dwunastym polu startowym. Nowe przednie skrzydło działa, a ponadto zespół wytropił przyczynę katastrofy z Silverstone: winne okazały się nowe elementy dyfuzora, które powodowały blokowanie docisku tylnego skrzydła po domknięciu DRS. To wciąż kropla w morzu jeśli chodzi o identyfikację i likwidację licznych problemów, ale zawsze jakiś plus. Kto wie, może jutro wpadnie punkcik?

Ustawienie na starcie: 1. Vettel; 2. Bottas; 3. Räikkönen; 4. Verstappen; 5. Magnussen; 6. Grosjean; 7. Hülkenberg; 8. Sainz; 9. Leclerc; 10. Pérez; 11. Alonso; 12. Sirotkin; 13. Ericsson; 14. Hamilton; 15. Ocon; 16. Gasly; 17. Hartley; 18. Stroll; 19. Vandoorne; 20. Ricciardo (kara).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here