Przyznam szczerze, że byłem zaskoczony negatywnymi komentarzami niektórych kibiców po inauguracji sezonu w Australii. Wraz z nowymi przepisami dostaliśmy coś, czego na próżno było wypatrywać przez ostatnie kilka sezonów. Walkę o zwycięstwo stoczyli dwaj liderzy dwóch wielkich zespołów. Mogli naciskać i skupić się na wymuszeniu błędu u przeciwnika. To było ściganie, a nie oszczędzanie albo pozbawione finezji niezliczone „wyprzedzenia” z DRS. Ktoś powie: szachy. Ja powiem: wróciła stara Formuła 1.

Sebastian Vettel do zjazdu Lewisa Hamiltona mógł trzymać go w szachu, nie bojąc się o stan przednich opon. Gdy zmiękczony rywal uciekł do alei serwisowej, Ferrari dostało skrzydeł – pamiętacie czasy tankowania, za którymi wciąż wielu tęskni? Ruszająca z pole position Toyota znika w alei serwisowej na wczesne tankowanie, jadący za nią jak cień rywale wykorzystują lżejsze samochody i wciąż jeszcze żwawe opony, żeby odskoczyć i wykonać swój zjazd. Pamiętacie? Odległe porównanie i zupełnie inne realia, ale skutek podobny.

Ciekawe, że Hamilton tak bardzo zmęczył swoje ultramiękkie opony, jadąc w czystym powietrzu. Ciekawe, jak wiele Vettel miał w zapasie. A tłumaczenia Lewisa były cokolwiek dziwne: najpierw zjechał na wcześniejszą zmianę w obawie, że straci pozycje na torze, potem od razu zameldował przez radio, że nie da rady wyprzedzić jadącego na zużytych oponach Maksa Verstappena. Tak oto Mercedes bez walki oddał pozycję na torze. Z kolei forma Ferrari była wystarczająca, by najpierw zmusić rywali do mrugnięcia, a potem to wykorzystać. Czyżby już minęły czasy, w których jedynymi rywalami kierowców Mercedesa byli oni sami? Pobudka dla strategów, bo teraz najwyraźniej nie da się już zatuszować słabej strategii tempem. Pobudka też dla inżynierów, bo najdrobniejsze niedoskonałości w ustawieniach mogą zostać wykorzystane przez rywali. O to właśnie chodziło.

Od festiwalu „wyprzedzeń” z DRS wolę walkę na najdrobniejsze niuanse, dziesiątki okrążeń przejeżdżanych świetnym tempem przez dwóch kierowców, jednego tuż za drugim (ktoś pamięta GP San Marino 2005 i 2006?), czyhanie na minimalne błędy.

Wraz z inauguracją sezonu 2017 dostaliśmy lekarstwo na trzy ulubione cele krytyków (czy raczej krytykantów) niedawnej F1. Obejrzeliśmy walkę dwóch kierowców z dwóch różnych zespołów, w której domniemany faworyt poległ w równej walce. Zawodnicy dostali opony, na których mogą walczyć niemal do upadłego. Wreszcie koniec z ekscytacją po sztucznym wyprzedzaniu dzięki naciśnięciu guziczka (chociaż Melbourne to oczywiście ewenement i tam o wyprzedzanie nigdy nie było łatwo). Ja jestem trzy razy na tak, ale okazuje się, że dla niektórych tak źle i tak niedobrze.

Mercedes wygrywa co chce i jak chce? Fatalnie, rywalizacja zamordowana, przewidywalne do bólu te wyścigi. Wygrało Ferrari w równej walce – nuda. Błyskawiczna degradacja opon i trzy/cztery zjazdy do boksów? Zniszczyli Formułę 1, nie da się ścigać na tym ogumieniu! Powrót pancernych opon w stylu późnego Bridegestone’a – nuda. Zylion „wyprzedzeń” w połowie prostej z otwartym DRS? Za łatwo, to pajacowanie, a nie ściganie. Pięć wypracowanych, niemal wymęczonych wyprzedzeń na wyścig – nuda.

Trudno, co zrobić. Ja czekam na ten weekend i na weryfikację pierwszych pozytywnych oznak powrotu starych emocji. W zeszłym roku w Chinach było rekordowo dużo „wyprzedzeń”, może i tym razem miłośnicy zamian pozycji przy użyciu guziczka znajdą coś dla siebie?

17 KOMENTARZE

  1. Pytanie tylko gdzie była ta walka? Skoro Verstappen nawet nie musiał się bronić przed znacznie szybszym Hamiltonem. Walka to byłaby, gdyby jadąc o sekundę szybciej na okrążeniu, dało się przynajmniej podjąć próbę ataku. Wyprzedzanie w połowie prostej chyba nikogo nie kręci, ale ostatnie zmiany byłyby rewelacyjne, gdyby nie te wszystkie skrzydełka, owiewki, które zakłócają przepływ powietrza za samochodem, Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie zdecydowano się na zwiększenie efektu przyziemienia, ta jedna zmiana dałaby niesamowite efekty… a ostani „wyścig” był najgorszy od pierwszego GP Rosji. Oby w GP Chin była przynajmniej odrobina prawdziwego ścigania, czego sobie i innym fanom F1 życzę.

  2. Pamiętam jak czekałem aż Schumi liźnie w końcu Fernando w Tosa, tyle razy tam się wychylał, raz już go miał na widelcu ale jednak Nando dał radę, rok później sytuacja odwrotna, epicka walka, brawo Mikołaj za to wspomnienie :)!

  3. Ja również zapytam, gdzie była ta walka do upadłego (nie licząc strategicznej). Raczej był fuel-saving-Alonso-train.
    W zeszłych latach mieliśmy połączenie fajnych bitew strategicznych z manewrami na torze. Ale fakt, po najbliższych dwóch GP będzie znacznie lepszy obraz.

  4. Australia nie jest miarodajna, zobaczymy co będzie w Chinach. Ja uważam, że kierunek w jakim F1 poszła, jest dobry, jeszcze gdyby ten DRS wyrzucić, limit paliwa znieść. Skończyło by się czekanie na prostą na okrążeniu, żeby wyprzedzić rywala, a zaczęła by się walka w zakrętach (nie mówię o szybkich łukach) czego bardzo brakuje. Wyprzedzanie jest trudniejsze, ale nikt nie powiedział, że nie możliwe, w końcu to są kierowcy F1 niech cojones 😉

  5. Dla mnie dominacja Mercedesa nigdy nie była nudna 😉 Nico i Lewis dostarczyli wiele tematów do komentowania po wyścigach 😉 co z tego, ze cały sezon wygrywał jeden zespół, jak się działo. teraz może być nudniej z tego wzlędu, ze w Ferrari zawsze lepszy będzie Seb a w Mercu zawsze Lewis. A walka między nimi będzie pasjonująca, to jednak nie mają tych samych wozów, zawsze można tłumaczyć któregoś gorszym autem, gorszymi ustawieniami. Szkoda, że nie przekonaliśmy sie, czy Mercedes wygrałby w Australii gdyby nie było Maxa przed Lewisem, bo teoria, że mamy dwa równe auta jest dla mnie nieco naciągana. Mercedes wciąż jest numerem jeden i pokażą to na bardziej normalnym obiekcie jakim jest tor w Chinach 😉 Ekscytacja tym Ferrari jest zbyt duża jak dla mnie. Jeśli Mercedes nie bedzie miał awarii i bedziej przemyśli swoją strategię, po prostu zrobią wszystko perfekcyjnie, to nadal będą nie do zatrzymania. Tylko Seb może być teraz bliżej, bo Bottasa zawsze pokona 😉

  6. Te nowe koła wyglądają dość groteskowo, ale biadolenie kibiców to podejrzewam, że bardziej jest wynikiem natury biadolących, niż tego co się działo na torze. Na razie jest nadzieja na dobry sezon, jeśli RBR się ogarnie to nawet bardzo dobry, a jeśli parę innych zespołów zamiesza, to już w ogóle będzie taaakie halo.

    Jedynie na Hondę przykro patrzeć. Kiedyś mieli Sennę i najlepszy silnik, ale się wycofali, bo to nie wystarczało (Williams i aktywne zawieszenie). Teraz mają najgorszy silnik i zespół z kierowcami na granicy demoralizacji w bodaj najdroższej serii wyścigowej w historii i z jakiegoś powodu dalej w to brną. Już nawet nie przypomnę, jak oddali mistrzowski samochód Brawnowi (ciekawe czy byłby taki z ich silnikiem…). Pewnie sami nie wiedzą jak z tego wyjść bez kompletnej kompromitacji. Bo ten ich „nowy, całkowicie inny silnik” wcale nie musi być lepszy.

  7. Teraz tak się zastanowiłem oglądając pierwszy wyścig sezonu 2017, że właśnie wprowadzone sztuczne wyprzedzanie za pomocą drs i szybko zużywające opony (no i może najlepszy silnik;) pomogły tak zdominować mercedesowi te 3 sezony, ponieważ nawet po poważnych błędach kierowcom mercedesa udawało się łatwo wyprzedzać i wracać na stracone pozycje. Startując z alei serwisowej Lewis był w stanie znaleźć się na podium. Oczywiście nie było w tym winy mercedesa, ale ciekawe czy przy trwalszych oponach i braku drs nie byłoby to trudniejsze zadanie.

  8. Tak, wróciła stara Formula 1 i jak dla mnie wygląda to całkiem dobrze. Gdzie była walka? Była w strategii i na torze. Czy tęsknicie do wyprzedzania za pomocą guzika? Czy do prawdziwego wyprzedzania, poprzedzonego pomysłem jak ograć rywala bez ogromnej przewagi. Wygrać dlatego że, zmieniam linie i ustawienia w odpowiednim czasie idąc na całość. Mnie osobiście podoba się ta druga wersja, bo teraz kierowca robi większą różnicę. Brakuje mi tylko RK do pełni szczęścia. Czekam i wierzę

  9. Owszem, mucha nie siada … jednakże nadal najważniejsze jest niewiadomą. Tor w Australii uniemożliwia wyprzedzanie, dlatego puszczenie Hamiltona za Verstappena to typowa zagadka strategów Mercedesa, jaką zadawali nam przez ostatnie kilka lat (Monaco 2015 to istny kwiatek). Na innym torze DRS dałby Hamiltonowi zwycięstwo. Najważniejsze jest jednak pytanie czy na innym torze Vettel nie wykorzystałby DRS-u wcześniej do wyprzedzenia Hamiltona. Niesyty Chiny również nie dadzą na to odpowiedzi.

  10. Zgodzę się z Panem Sokołem co do DRS-u. Nigdy nie byłem zwolennikiem tego ustrojstwa, owszem, rozładowywało sytuację na torze i rozbijało „pociągi” podążające n okrążeń za jednym bolidem, ale! Atakowany kierowca nie miał żadnych narzędzi do obrony! Kiedyś tam był jeszcze KERS odpalany „ręcznie” przez kierowcę z kokpitu – to pozwalało na czasami skuteczną obronę przed protoplastą DRSu czyli kanałem F. DRS natomiast sprowadzał się do omijania a nie wyprzedzania poprzedzającego bolidu. Kierowcy najczęściej unikali (nie licząc szaleńca z Holandii) ryzykownych ataków poza strefą DRS bo po co? Wystarczyło wjechać na prostą, wcisnąć guzik i się omijało (poza wyjątkami, choćby zwycięstwo VER w Hiszpanii kiedy Kimi mimo DRS mógł sobie co najwyżej podskoczyć (po wyścigu)). Ale na to składało się wiele innych kwestii poza błyskawicznymi wyjściami VER z ostatniego zakrętu.

    Niedawno oglądałem sezon 2005 i wszystkie odniesienia do niego są OK poza tankowaniem! Zestaw opon był jeden na cały wyścig, ale paliwo już trzeba było tankować a to pozwalało na znacznie więcej niż w tym sezonie kiedy opony ultra miękkie wytrzymują ponad 30 okrążeń (Kvyat) a bolid jest dotankowany na full. Przy strategii na 1 pitstop można od biedy przeskoczyć ze 2 bolidy ale niewiele więcej. Zobaczymy jak będzie w Chinach kiedy strefa DRS (fuj!) będzie dłuższa na prostej. Tak czy owak mimo słów VER podążanie za innym bolidem, mimo dość znacznej różnicy w prędkościach, niesamowicie utrudnia zbliżenie się i atak. Brakuje co najmniej jednej składowej, albo tankowania (niemożliwe) albo jednak szybciej zużywających się Pirelli (możliwe, coś nawet przebąkują, że w Europie opony już nie będą tak przeciwpancerne).

    Niezależnie od wszystkiego – cieszmy się wyścigowym weekendem! A dla bardziej zainteresowanych w ten weekend również Grand Prix Long Beach (Indycar)! Na chwilę obecną walka w tej serii jest nieco bardziej emocjonująca niż na torze F1.

    Mimo tego, że z Eleven bardzo mi nie po drodze, fajnie, że Pan Sokół w tym artykule zachował się nie jak poprawny dziennikarz, który unika dosadnych słów ale jak fan (którym każdy jest kto maniakalnie ogląda wyścigi jest) i pisze prosto z mostu co mu na wątrobie leży. Tak, Panie Sokół, pamiętam Toyotę ruszającą z PP jak Pan pisze, wcale to nie było tak dawno. I wcale wyścigi wówczas nie były nudne!

    • Jakie narzędzia do obrony miał kierowca przed atakiem ze slipstreamu?
      A problem z DRS zniknie dopiero wtedy, kiedy zniknie problem, który DRS miał rozwiązać: nadmierny wpływ zakłóconego powietrza na jazdę za kimś. Na razie ten problem się raczej pogłębia…

  11. stara dobra f1? czyli jazda jeden za drugim bez możliwości wyprzedzania. tu nie chodzi wcale o umiejętności kierowców czy o zmuszenie do popełnienia błędów bo czołówka to prawdziwi zawodowcy potrafiący przejechać dystans wyścigu bez najmniejszego błędu. a zasad fizyki się nie oszuka. możliwości użycia drs’u za darmo się nie dostaje. a jak dostał jeden to nikt nie bronił dostać drugiemu. to samo ze żuwyjącymi się oponami. każdy kierowca dostawal takiej samej jakości gumy.

Skomentuj mm Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here