W sezonie 2007 Räikkönen jeszcze się uśmiechał, dwa lata później opuszczał Scuderię w zgoła innym nastroju. Nigdy nie należy mówić nigdy, ale na powrót raczej się nie zanosi.

Czy wierzycie w wieści o możliwym przejściu Kimiego Räikkönena do Scuderii Ferrari? W każdej pogłosce tego typu może tkwić ziarenko prawdy, ale obawiam się, że w tym przypadku nic z niego nie wyrośnie. Gdybym miał napisać o wszystkich krążących po padoku plotkach o roszadach personalnych, tekst musiałby być bardzo długi, a wielu z Was przy niektórych nazwiskach pomyślałoby, że jestem niespełna rozumu.

Temat jest jednak na tyle głośny, że warto mu się przyjrzeć z bliska. Niewiele osób w padoku wierzy, że Räikkönen chciałby wrócić do zespołu, w barwach którego zdobył swój pierwszy (i jak dotąd jedyny) tytuł mistrza świata. Po tym, jak Scuderia „pozbyła się” go po sezonie 2009, robiąc miejsce dla Fernando Alonso, na czarną listę Fina trafił Luca di Montezemolo. Zazwyczaj świetnie poinformowany fiński dziennikarz powiedział mi, że napięcie między obydwoma dżentelmenami jest na tyle poważne, że Ferrari jest bodaj jedynym zespołem w stawce, w którym Räikkönen nie chciałby obecnie jeździć.

Poza wątkiem politycznym są też bardziej wymierne argumenty świadczące o tym, że Kimi nie zamierza (na razie) wracać do Maranello. Na początek wystarczy porównać aktualną formę samochodów Lotusa i Ferrari. Konstrukcja z Enstone jest w tej chwili bezsprzecznie lepsza i daje większą pewność w walce o czołowe lokaty. Oczywiście szybkość samochodu jest kwestią zmienną, ale nie da się ukryć, że od strony technicznej pracowita ekipa Lotusa obecnie spisuje się po prostu lepiej.

Nie bez znaczenia jest też atmosfera w zespole. Räikkönen świetnie dogaduje się z właścicielem czarno-złotego teamu i wydaje się, że inni członkowie ekipy akceptują dość specyficzną osobowość swojego kierowcy. Mimo pewnych tarć, o których było głośno zwłaszcza w okolicach weekendu w Monako, współpraca w garażu zdaje się układać harmonijnie, a w tym sporcie jest to jeden z elementów sukcesu. Räikkönenowi zależy na osiąganiu jak najlepszych wyników, a w realizacji tego celu ma wokół siebie idealnych partnerów.

Mogłoby się wydawać, że każdy kierowca marzy o startach w Ferrari, ale w tym roku Mark Webber przyznał już, że w jego przypadku oferta jazdy dla Scuderii nie zdołała wyciągnąć go z ekipy Red Bulla – zespołu, w którym Australijczyk spędza już szósty sezon z rzędu. Mimo spięć z uznawanym za lidera ekipy Sebastianem Vettelem, Webber dał w ten sposób do zrozumienia, że lepiej się czuje w swoim obecnym zespole – który, podobnie jak Lotus, dysponuje także w tej chwili lepszym samochodem.

Osobiście przyznaję, że chętnie zobaczyłbym Räikkönena za kierownicą Ferrari. Chciałbym zobaczyć, do jakich sztuczek musiałby się uciekać Alonso, chcąc zachować wyraźną dominację w zespole. Chciałbym się przekonać, do czego wciąż jest zdolny (przy odpowiedniej motywacji) Räikkönen – kilka lat temu uważany za najszybszego zawodnika w stawce. Jednak z drugiej strony równie miło będzie się oglądało jego sukcesy wywalczone w barwach obecnej ekipy i jestem pewien, że pozostawienie Ferrari w pobitym polu przyniesie Finowi szczególną, choć pewnie jak zwykle starannie skrywaną satysfakcję.

Pozostaje jeszcze pytanie, jakiego kierowcy poszukuje Ferrari? Jeśli prawdziwe są pogłoski o wstępnym kontrakcie z Vettelem, mającym wejść w życie z początkiem sezonu 2014, to Scuderia potrzebuje solidnego kierowcy na jeden sezon. Takiej roli nie przyjmie ani kierowca z ambicjami Räikkönena, ani nikt, kto nie zamierza za rok odejść na emeryturę (najwyraźniej tak jest w przypadku Webbera – w przeciwnym razie sezon startów w Ferrari mógłby być miłym ukoronowaniem kariery). Nie jest to także atrakcyjna perspektywa dla młodego zawodnika na dorobku, pokroju np. Sergio Péreza.

Dlatego decyzja Ferrari, której należy się spodziewać w ciągu najbliższych paru miesięcy, wiele powie na temat długoterminowej strategii Scuderii. Zaangażowanie gwiazdy lub kierowcy aspirującego do tego miana będzie zwiastować brak kolejnych zmian w najbliższych latach (kontrakt Alonso obowiązuje do końca sezonu 2016). Inne rozwiązanie, w tym przedłużenie umowy z Felipe Massą, będzie wyraźnym sygnałem dużej zmiany po sezonie 2013 – poprzedzonej oczywiście długimi miesiącami nieodłącznych plotek i spekulacji.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here