W każdej dyscyplinie – nie tylko w Formule 1 – psychika sportowca odgrywa niebagatelną rolę. Czasami nawet kluczową. Co komu po talencie, szybkości albo sile, jeśli „komputer sterujący” sobie nie radzi? Nie wiem, kto wygra Grand Prix Kanady, ale wczoraj Nico Rosberg po raz drugi z rzędu zadbał o to, żeby wytrącić swojego zespołowego partnera z równowagi. Zobaczymy, jak zareaguje Lewis Hamilton – w Montrealu nigdy przedtem nie uległ w kwalifikacyjnej walce żadnemu zespołowemu partnerowi. To tutaj odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w karierze, a później dorzucił jeszcze dwa triumfy.

Dziś na starcie będzie miał z przodu – dokładnie osiem metrów przed sobą – identyczny samochód, prowadzony przez jego największego rywala. Jak sobie poradzi? Wiele będzie zależało tego, co wydarzy się na 260 metrach dzielących pola startowe od pierwszego zakrętu. Później też może się dziać, bo na tym torze da się wyprzedzać, a duet Mercedesa pokazał już, że walki się nie boi – zarówno na torze, jak i poprzez strategię. Pirelli proponuje dwa postoje lub jeden – to drugie rozwiązanie wybiorą raczej kierowcy z końca stawki, choć miękka mieszanka praktycznie nie ulega degradacji i teoretycznie dałoby się przejechać na niej nawet cały dystans.

Zobaczymy też, jak będzie wyglądała sytuacja z paliwem. W niedzielny poranek Charlie Whiting wystosował specjalną notę do zespołów, przypominając o pomiarach chwilowego spalania, a zdaniem inżynierów Mercedesa zacięta walka ich kierowców może zakończyć się nadmiernym drenażem zbiorników. Hamilton dzięki lepiej dopracowanej technice „dotaczania” się do zakrętów zużywał mniej paliwa w poprzednich wyścigach, ale Rosberg ma dostęp do jego telemetrii i jest bardzo pojętnym uczniem. Tyle, że jazda z tyłu sprzyja mniejszemu spalaniu: swoje robi DRS, zmniejszający opór i zużycie (minimalnie, ale jednak – a w F1 liczą się drobiazgi).

Trzeba przyznać, że Nico solidnie zabrał się do roboty. Najpierw wydarzenia z Monako, teraz pokonanie Hamiltona na jednym z jego ulubionych torów – naprawdę, jestem pozytywnie zaskoczony i z radością czekam na rozwój wydarzeń. W Kanadzie Rosberg był szybszy na obu przejazdach w Q3 – spytano go zresztą o to, czy pomyślał o tym, że gdyby popełnił błąd na ostatnim pomiarowym okrążeniu, to nikt by mu już nie uwierzył. – Hehe, bardzo śmieszne. Nie pomyślałem o tym – odparł Nico.

Ciekawe, czy ktoś z Was zauważył podczas powtórki okrążenia dającego mu pole position, że Nico manualnie zamykał DRS jeszcze przed rozpoczęciem hamowania do pierwszego zakrętu oraz do szykany na końcu okrążenia? Zastanawiam się, czy Hamilton lub jego inżynierowie też wpadli na to, że może to pomóc ustabilizować samochód przy hamowaniu. W sytuacji, w której obu kierowców dzieli 79 tysięcznych sekundy, ważny jest każdy detal…

W tygodniach poprzedzających GP Kanady dużo mówiło się o pracy włożonej przez Renault w rozwój osiągów ich jednostek napędowych. Tymczasem „po cichu” Mercedes przygotował dla swoich ekip nowy tryb pracy na kwalifikacje – konkretnych liczb nikt nie zdradza, ale ośmiu kierowców spod znaku gwiazdy miało do dyspozycji trochę więcej koni mechanicznych. Czy w tej sytuacji kogoś dziwi fakt, że fabryczna ekipa niespecjalnie starała się zmniejszyć opór swoich samochodów na Kanadę, pozostawiając kilka rozwiązań aerodynamicznych, które inne ekipy pozdejmowały, walcząc o prędkość na prostych?

Poprawki jednostki napędowej to szansa dla Williamsa: co prawda Valtteri Bottas i Felipe Massa minimalnie przegrali walkę o trzecie pole startowe z Sebastianem Vettelem (Finowi zabrakło dwóch tysięcznych sekundy, czyli 11,5 centymetra), ale przy prędkości maksymalnej swoich samochodów mogą realistycznie myśleć o pokonaniu mistrza świata.

Kolejny raz szykuje się zatem pasjonująca walka – zarówno pomiędzy kierowcami Mercedesa o pierwsze miejsce, jak i o pozycję „najlepszego spośród reszty”. Kanada z reguły szykuje nam niezłe emocje, i tak może być też tym razem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here