Znajomy widok: z przodu Lewis, z tyłu Nico…

Początek europejskiej części sezonu to zawsze nowe nadzieje: grupa pościgowa liczy na zmniejszenie strat do liderów, ci z kolei chcą utrzymać swoją przewagę. Po piątku na Circuit de Barcelona-Catalunya wiele wskazuje na to, że Mercedes może spać spokojnie. Przewaga szybkości na pojedynczym okrążeniu wciąż jest po ich stronie, a tor w Montmelo należy do tych, na których niedzielne odrabianie strat z kwalifikacji nie jest łatwym zadaniem. Mimo obiecującego wyścigowego tempa, kierowcy Ferrari raczej nie spełnią nadziei swoich wiernych tifosi, liczących na skuteczną poprawę formy mocno zmodyfikowanego modelu SF15-T.

– Strata wyniosła jakieś cztery dziesiąte sekundy [w zestawieniu najlepszych czasów dnia], ale jeśli popatrzymy na całość, to była trochę większa – mówi Sebastian Vettel, który w szykowanych na GP Hiszpanii poprawkach upatrywał szansy na włączenie się do walki o tytuł. – Nie widziałem rezultatów długich przejazdów, ale wydaje mi się, że wciąż tracimy. To dla nas złe wieści.

Analiza długich przejazdów przyniosła jeszcze gorsze wiadomości zwycięzcy GP Malezji, bo lepsze tempo wyścigowe zdaje się mieć nie tylko Mercedes, ale także Williams – zresztą obaj kierowcy białych FW37 wypowiadali się z ostrożnym optymizmem o swoich szansach. – Patrzymy do przodu, a nie za siebie – skomentował treningi Valtteri Bottas.

W Barcelonie nawet wyścigowe tempo nie na wiele się przyda, jeśli przegra się kwalifikacje. W dwudziestu czterech edycjach GP Hiszpanii na tym torze aż 18 razy triumfował zdobywca pole position. Pirelli zapowiada relatywnie prostą strategię dwóch pit stopów i nawet wysoka temperatura może nie pomóc Scuderii w wywarciu presji na Mercedesa. Poprawiona konstrukcja tylnych opon znacznie ograniczyła zużycie oraz degradację i w przeciwieństwie do zeszłego sezonu, w tym roku decydujące znaczenie ma forma przedniego ogumienia. Jak dotąd Ferrari lepiej spisywało się na torach, na których ważniejsza od pracy przedniej osi jest trakcja. To kolejny powód, dla którego Lewis Hamilton ma duże szanse na powtórkę zeszłorocznego sukcesu i zakończenie trwającej przez osiem ostatnich sezonów tradycji: od 2007 roku za każdym razem wygrywał tu inny kierowca.

Podtrzymanie tej passy zagwarantuje na przykład triumf Rosberga, ale wicelider mistrzostw świata otwarcie przyznaje, że musi popracować nad tempem kwalifikacyjnym. – Na pojedynczym okrążeniu wciąż muszę trochę popracować, żeby znaleźć więcej prędkości – mówi Niemiec.

Fatalny piątek zaliczył z kolei Red Bull. Do samochodu Daniela Ricciardo założono czwarty silnik spalinowy, ostatni z regulaminowej puli, przysługującej na cały sezon. Każdy kolejny będzie oznaczał karne przesunięcie na polach startowych, a kolejny wyścig to ciasne ulice Monako…

– Teraz celem jest przetrwanie na tym silniku do końca [weekendu w] Monako – przyznaje Australijczyk. – To najgorsze miejsce, w którym można dostać karę, więc trzymamy kciuki za przetrwanie kolejnych dwóch weekendów, a potem zobaczymy.

Planowana zmiana regulaminu i dopuszczenie piątej jednostki bez kary raczej nie przejdzie – Mercedes co prawda zgodził się na taki plan (z zastrzeżeniem, że dodatkowe podzespoły jednostki napędowej mogłyby być wykorzystywane tylko w piątkowych treningach), ale przepchnięcie tej koncepcji przez pierwszy szczebel regulaminowej drabinki – czyli Grupę Strategiczną – będzie wymagało jednogłośnej zgody zasiadających w niej sześciu ekip. Mercedes może zagłosować za, na pewno postąpi tak Red Bull, prawdopodobnie McLaren. Co z Ferrari, Williamsem i Force India? Ten ostatni zespół może mieć obiekcje natury finansowej, ale tak czy inaczej może być zmuszony do skorzystania z piątej jednostki w końcowej fazie sezonu. Może lepiej byłoby wyrazić zgodę na zwiększenie limitu? Z drugiej strony nie powinno zmieniać się reguł w trakcie gry, prawda?

Aktualne zużycie jednostek napędowych.
Aktualne zużycie jednostek napędowych.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here