Domowy wyścig zawsze dodawał skrzydeł Felipe Massie.

Tegoroczny sezon Formuły 1 właśnie wyszedł na ostatnią prostą. Najważniejsze rozstrzygnięcia już zapadły, ale przed kierowcami jeszcze dwie rundy. Na pierwszy ogień idzie São Paulo i tradycyjna porcja ciekawostek związanych z popisami obecnych oraz również byłych gwiazd królowej sportów motorowych w zmaganiach o Grand Prix Brazylii.

Massa

Felipe Massa jest jednym z dwóch kierowców w aktualnej stawce, którzy dwukrotnie sięgali po Grand Prix Brazylii. Brazylijczyk zwyciężał na własnym podwórku w 2006 i 2008 roku (w obu przypadkach startował z pole position, które wywalczył także w 2007), kiedy przez kilkadziesiąt sekund mógł się nawet poczuć mistrzem świata. Na jego nieszczęście, Lewisowi Hamiltonowi udało się w ostatnim zakręcie wyprzedzić Timo Glocka i zdobyć tytuł.

W 2007 roku Massa asekurował Kimiego Räikkönena w jego walce z kierowcami McLarena i finiszował na drugiej pozycji. W jego brazylijskim dorobku widnieją jeszcze dwie trzecie lokaty – z 2012 i 2014 roku.

Vettel

Także Sebastian Vettel wygrał w Brazylii dwa wyścigi (w 2010 i 2013). W tym pierwszym przypadku wraz z drugim na mecie Markiem Webberem Niemiec przypieczętował pierwsze mistrzostwo świata konstruktorów dla ekipy Red Bulla. Poza tymi sukcesami na koncie czterokrotnego mistrza świata figurują jeszcze druga lokata z 2011 roku i dwie pierwsze pozycje startowe (2011, 2013).

Szczególny, choć nie zwycięski dla Seba wyścig na torze Interlagos odbył się w 2012 roku. Vettel zajął w nim co prawda dopiero szóste miejsce, lecz to wystarczyło, żeby w ostatecznym rozrachunku pokonać o trzy punkty drugiego na mecie Fernando Alonso i świętować zdobycie trzeciej korony.

Räikkönen

Kimi Räikkönen pięciokrotnie stawał w Brazylii na podium. Trzy razy z rzędu (2003-2005) finiszował na drugiej pozycji, w sezonie 2008 był trzeci, natomiast rok wcześniej zwyciężył. Szerzej zajmiemy się naturalnie tym ostatnim wyścigiem, który przyniósł „Icemanowi” jego jedyny tytuł mistrza świata.

Przed kończącą sezon rundą na Interlagos wydawało się, że sprawa mistrzowskiego tytułu będzie wewnętrzną rozgrywką kierowców McLarena. Lewis Hamilton miał bowiem 4 punkty przewagi nad Fernando Alonso. Räikkönen był trzeci z 7 oczkami straty do Anglika (do zdobycia pozostawało 10 punktów), co sprawiało, że potrzebował cudu, aby sprzątnąć rywalom tytuł sprzed nosa. I cud się zdarzył.

Pole position padło łupem Felipe Massy, który zostawił w pobitym polu Hamiltona, Räikkönena i Alonso. Po starcie sytuacja zaczęła się układać niekorzystnie dla Lewisa. W pierwszy zakręt Anglik wjechał za kierowcami Ferrari, a w Senna S przegrał również z Alonso. Próba kontry zakończyła się wizytą na poboczu i utratą czterech pozycji. W ciągu kilku okrążeń Lewis przesunął się do szóstki i wtedy nastąpił kataklizm. Skrzynia biegów wybrała neutralny bieg i Anglik musiał zrestartować system. Po kilku zakrętach w ślimaczym tempie przekładnia ożyła, ale szansa na mistrzowską koronę odjechała wraz z Räikkönenem, który zgarnął Grand Prix Brazylii i tytuł mistrza świata. – Po minięciu mety zapytałem, co z Hamiltonem. Chwilę to trwało zanim Chris Dyer potwierdził, że Lewis finiszował siódmy i jestem mistrzem świata – przyznał później „Iceman”.

Button

Dwa lata po sukcesie Kimiego na torze Interlagos miała miejsce koronacja Jensona Buttona. Po kwalifikacjach sytuacja nie wyglądała dla Anglika zbyt pomyślnie, ponieważ zapewnił on sobie dopiero 14. czas. Pole position wywalczył natomiast jego kolega z ekipy Brawn, Rubens Barrichello, który także liczył się w grze o tytuł. Zapachniało emocjami, w niedzielę Brazylijczyk zajął jednak zaledwie 8. lokatę i pożegnał się z szansami na mistrzostwo świata. Podobnie jak czwarty na mecie Sebastian Vettel. Tytuł powędrował do Buttona, który finiszował na piątym miejscu.

Jensonowi było dane trzykrotnie spróbować szampana na podium w Brazylii. W 2006 i 2011 roku Anglik kończył wyścig w São Paulo na trzeciej pozycji, natomiast w 2012 roku sięgnął po wygraną, zostawiając w pobitym polu Alonso i Massę.

Rosberg

Do poprzedniego sezonu największym sukcesem Nico Rosberga w Grand Prix Brazylii była czwarta lokata z 2007 roku. W poprzednim sezonie Niemiec powetował sobie wcześniejsze niepowodzenia, zdobywając pole position i zwyciężając w wyścigu. Do kompletu zabrakło mu wtedy jedynie najszybszego okrążenia, które sprzątnął mu sprzed nosa – a jakże – Lewis Hamilton, lepszy o 0,064 sekundy. Z tego powodu na swój pierwszy hat trick w karierze Rosberg musiał poczekać do rozegranej niespełna dwa tygodnie temu Grand Prix Meksyku.

Hamilton

Dla Lewisa Hamiltona tor Interlagos stanowi prawdziwy koktajl emocjonalny. To właśnie w São Paulo, zaliczając swój pierwszy sezon w F1, Anglik przegrał bowiem walkę o tytuł z Kimim Räikkönenem. Dwanaście miesięcy później, w tym samym miejscu, los zgotował Lewisowi diametralnie inne wrażenia, fundując przy okazji wszystkim zainteresowanym prawdziwą huśtawkę nastrojów. Coś na ten temat mogą powiedzieć nie tylko Hamilton i Massa, ale również ich rodziny oraz kibice…

Przed weekendem w lepszej sytuacji znajdował się Lewis, posiadający 7 punktów przewagi nad Felipe (za zwycięstwo przyznawano 10 oczek). Nie mając nic do stracenia, Massa zrobił wszystko co mógł, żeby sięgnąć po tytuł. Pewnie wygrał czasówkę (Anglik był czwarty), w niedzielę zmieniając pole position w zwycięstwo. Deszcz w końcówce zmienił wyścig na Interlagos w zapierający dech w piersiach thriller. Trzy rundy przed metą Vettel zrzucił Hamiltona z piątej pozycji, co równało się tytułowi dla Massy.

Przez kilkadziesiąt sekund po przekroczeniu mety Brazylijczyk mógł się czuć mistrzem świata. Zamieszanie panujące na torze było tak duże, że w boksie Ferrari wybuchł już szał radości. Niestety dla Felipe, Lewis jednak wykonał plan minimum. Nasilający się w końcówce wyścigu deszcz pozwolił bowiem jadącemu na przejściówkach Anglikowi wyprzedzić w zakręcie Juncão podróżującego na suchych oponach Timo Glocka. To wystarczyło, żeby Hamilton zdobył tytuł. Stojąc na najwyższym stopniu podium Massa wysłuchał hymnu, ocierając łzy.

Lewis niewątpliwie ma na Interlagos coś do załatwienia. Do tej pory może się bowiem pochwalić tylko jednym pole position (2012) oraz drugą (2014) i trzecią lokatą (2009). Gołym okiem widać, że czegoś w tym zestawie brakuje. Hamilton z pewnością spróbuje w najbliższy weekend uzupełnić braki w swojej kolekcji.

Alonso

To okrutne, lecz Fernando Alonso o tego rodzaju celach może jedynie pomarzyć. Przykra sprawa, zważywszy że Hiszpan jest rekordzistą (w obecnej stawce) pod względem liczby podiów na Interlagos – pokazywał się na nim aż ośmiokrotnie. Nigdy co prawda na jego najwyższym stopniu, za to pięciokrotnie był trzeci (2003, 2005, 2007, 2010, 2013)i trzykrotnie drugi (2006, 2008, 2012). Co więcej, to właśnie w São Paulo Alonso zdobywał oba swoje mistrzowskie laury.

W 2005 roku Fernando (startował z pole position) przegrał wyścig z Juanem Pablo Montoyą i Kimim Räikkönenem, lecz trzecia lokata całkowicie go urządzała. Tytuł padł jego łupem. W kolejnym sezonie Hiszpan finiszował na drugiej pozycji, za Felipe Massą, co oznaczało, że w walce o tytuł pokonał Michaela Schumachera. To były niewątpliwie momenty wielkiej chwały Alonso i szkoda, że z każdym rokiem pokrywa je coraz grubsza warstwa kurzu…

Hülkenberg

Nico Hülkenberg co prawda nigdy nie wywalczył w São Paulo podium, ale dwukrotnie miał okazję poczuć się na Interlagos jak gwiazda pierwszej wielkości. Po raz pierwszy w 2010 roku, kiedy podczas sesji kwalifikacyjnej rozgrywanej na wysychającym torze zszokował wszystkich, sięgając po pole position. W niedzielę błyskawicznie stracił pierwszą pozycję (jego Williams nie miał żadnych szans w starciu z konkurencją spod znaku Red Bulla, Ferrari, McLarena czy Mercedesa) i ostatecznie zakończył rywalizację na 8. pozycji, przed Robertem Kubicą.

Dwa lata później, już z Force India, „Hulk” walczył na Interlagos o zwycięstwo. To nie żart! Niemiec ścigał się jak równym z równym z kierowcami McLarena. Jak do tego doszło? W czasówce Nico wywalczył P7, po starcie szybko przebił się na czwarte miejsce, a kiedy Alonso popełnił błąd w pierwszym zakręcie, wskoczył do trójki. To był jednak dopiero początek sensacyjnych zdarzeń, jakie nastąpiły tego popołudnia.

Gdy zaczął kropić deszcz, Hülkenberg – podobnie jak Jenson Button – pozostał na slickach. Opady okazały się przejściowe i obaj panowie znaleźli się w komfortowym położeniu. Co więcej, na 19. okrążeniu Nico wyprzedził Jensona, przejmując fotel lidera! Klasyfikację otwierał do 47. rundy. Solidny poślizg w Bico de Pato kosztował go prowadzenie na rzecz Lewisa Hamiltona. Jak się jednak okazało, nie miał zamiaru odpuszczać.

Na 55. rundzie zaatakował Hamiltona na końcu prostej startowej. W pierwszy zakręt obaj wjechali obok siebie. Niestety, „Hulkowi” uciekł tył samochodu i prawe tylne koło Force India złamało lewe przednie zawieszenie McLarena. Lewis już dalej nie pojechał. Nico pozbierał się z pobocza, ale sędziowie ukarali go za spowodowanie kolizji i Niemiec musiał się zadowolić piątym miejscem. Niedosyt był gigantyczny!

Prost

Wyprawę w bardziej odległą przeszłość zaczynamy od Alaina Prosta, który jest posiadaczem największej liczby zwycięstw w wyścigach o Grand Prix Brazylii. Francuz pięciokrotnie triumfował na torze Jacarepagua w Rio de Janeiro (1982, 1984, 1985, 1987, 1988) i raz na Interlagos (1990). Poza sześcioma wygranymi Prost wywalczył w Brazylii także drugi stopień podium (1989), a jego kolekcję uzupełniają dwie pierwsze pozycje startowe (1982, 1993) i aż 1140 kilometrów spędzonych w roli lidera wyścigów rozgrywanych na brazylijskich torach.

Na dłużej zatrzymamy się przy jego pierwszym triumfie na Jacarepagua. Prost minął wtedy linię mety na trzeciej pozycji, lecz został ogłoszony zwycięzcą, ponieważ Nelsona Piqueta i Keke Rosberga zdyskwalifikowano za zbyt lekkie samochody. Okazało się, że Brabham i Williams były wyposażone w 26-litrowe zbiorniki wody służącej rzekomo do chłodzenia hamulców. Na początku wyścigu zostały one opróżnione, co oznacza, że oba pojazdy przejechały dystans, ważąc mniej od wymaganego limitu. Wyjaśnienia zespołów nie znalazły uznania w oczach sędziów i Nelson wraz z Keke zostali wykluczeni. Wkrótce sprytny patent został zresztą przez władze sportowe zakazany.

Schumacher

Jak wygląda bilans Michaela Schumachera w wyścigach o Grand Prix Brazylii? Proszę bardzo: dziesięć podiów, w tym cztery zwycięstwa (1994, 1995, 2000, 2002), dwa drugie (1999, 2001) i cztery trzecie miejsca (1992, 1993, 1996, 1998), jedno pole position (2001), pięć najszybszych okrążeń (1993, 1994, 1995, 2000, 2006) oraz 1018 kilometrów spędzonych na czele wyścigów rozegranych na Interlagos.

Wróćmy na chwilę do 2006 roku. Na zakończenie pierwszej części swojej wspaniałej kariery Niemiec co prawda przegrał z Alonso walkę o tytuł, dał jednak pokaz jazdy godnej prawdziwego mistrza. Przylatując do Brazylii, Schumacher miał jedynie teoretyczne szanse na wydarcie Hiszpanowi korony, musiał bowiem wygrać i liczyć na to, że Alonso nie zdobędzie ani jednego punktu. Zdanie było tym trudniejsze, że w kluczowym momencie czasówki w Ferrari „Schumiego” spadło ciśnienie paliwa, w związku rozpoczynał wyścig z dziesiątej pozycji – sześć miejsc za swoim rywalem.

Nie mając wiele do stracenia, Michael postawił zaryzykować. Wiedział, że w ten weekend jego Ferrari stanowi klasę dla siebie. Początek wyścigu okazał się jednak koszmarem. Podczas wyprzedzania Giancarlo Fisichelli w Senna S pomiędzy panami doszło do kontaktu i Ferrari okulało. Po wizycie w alei serwisowej „Schumi” spadł na koniec stawki, rzucił się jednak w pogoń za czołówką i po ostrej walce zameldował się na mecie na czwartej pozycji, zostawiając pod koniec wyścigu w tyle Fisichellę i Räikkönena. Na pożegnanie siedmiokrotny mistrz świata popisał się jeszcze najszybszym okrążeniem, po czym poszedł pogratulować drugiemu na mecie Alonso tytułu. – Mieliśmy ultraszybkie auto. Mogliśmy wszystkich zdublować, ale to nie był mój dzień. Cieszę się jednak z powodu zwycięstwa Felipe. Naturalnie, gratuluję także Fernando – podkreślił Schumacher.

Reutemann

Wspomniany przy okazji Alaina Prosta wyścig na Jacarepagua z 1982 roku był ostatnim startem Carlosa Reutemanna w Formule 1. Pechowym, ponieważ Argentyńczyk nie zdołał dotrzeć do mety. Wcześniej Brazylia była jednak dla kierowcy z Santa Fe bardzo szczęśliwa – Reutemann aż czterokrotnie święcił tam triumfy. Po raz pierwszy w 1972 na Interlagos, w wyścigu, który nie był jeszcze zaliczany do mistrzostw świata F1. Kolejne trzy już tak – w 1977 i 1978 roku Carlos zwyciężał ze stajnią Ferrari, natomiast w sezonie 1981 z ekipą Franka Williamsa. Do tego zwycięskiego zestawu trzeba jeszcze dorzucić trzecie miejsce Carlosa z 1979 roku, wywalczone z Lotusem.

Fittipaldi

Trzy triumfy na własnym podwórku wywalczył Emerson Fittipaldi. W 1973 roku, w debiucie Grand Prix Brazylii w kalendarzu mistrzostw świata, „Emmo” sięgnął po wygraną za kierownicą czarno-złotego Lotusa 72D, pokonując Jackiego Stewarta oraz Denny’ego Hulme’a. W kolejnym sezonie powtórzył sukces na Interlagos, już za kierownicą McLarena M23, rozpoczynając zresztą ten wyścig z pole position. Tydzień później dorzucił do kolekcji trzecie domowe zwycięstwo, tym razem w zawodach, które nie były zaliczane do oficjalnego rozkładu jazdy F1, a mianowicie w Grande Premio Presidente Emilio Medici.

W 1975 roku Fittipaldi znowu znalazł się na podium rundy na Interlagos, finiszując na drugiej pozycji, za swoim rodakiem – Carlosem Pace. Na kolejne domowe podium przyszło mu zaczekać do 1978 roku, kiedy zajął drugą lokatę, zasiadając z kierownicą brazylijskiego Copersucara F5A.

Senna

Zwycięstwo na własnym podwórku długo – i z różnych przyczyn – wymykało się Ayrtonowi Sennie z rąk. 1986 – pole position i drugie miejsce. Dwa lata później pierwsza pozycja startowa i dyskwalifikacja za zmianę samochodu przed startem. W sezonie 1989 znowu pole position i kłopoty już na starcie. W pierwszym zakręcie Ayrton znalazł się pomiędzy Gerhardem Bergerem a Riccardo Patrese – i stracił nos swojego McLarena, kończąc zawody na 11. pozycji z dwoma okrążeniami straty do zwycięskiego Nigela Mansella.

Wydawało się, że po przeprowadzce z Rio de Janeiro do São Paulo szczęście wreszcie się do Brazylijczyka uśmiechnie. Ayrton zdobył pole position i jechał po wymarzony triumf przed własną publicznością. Nic z tych rzeczy. Dublowanie Satoru Nakajimy kosztowało Sennę przednie skrzydło i dodatkową wizytę w alei serwisowej. Na pocieszenie została mu trzecia lokata.

Dopiero w 1991 roku dopiął swego. Można dyskutować, czy było to jego najwspanialsze zwycięstwo w F1, ale z pewnością zostało okupione największym wysiłkiem. W sobotę Brazylijczyk wykonał pierwszy krok w stronę wymarzonego zwycięstwa, zapewniając sobie pole position. Po starcie prowadził, ale tuż za nim podążał Nigel Mansell. Brytyjczyk pierwszy zjechał do alei serwisowej i podczas pit stopu nie mógł wybrać jedynki, tracąc 15 sekund. W kłopoty wpadł także lider, w którego McLarenie zaczął wyskakiwać czwarty bieg. Na szczęście dla niego, Mansell złapał kapcia i znowu stracił mnóstwo czasu, a później wykonał piruet, ponieważ w skrzynia biegów w jego Williamsie wybrała jedynkę. To był koniec.

Wydawało się, że Senna może odetchnąć z ulgą, ale nic z tego. McLaren z #1 utknął bowiem na szóstym biegu, co oznaczało 6-7 sekund straty na okrążeniu. Trzy sekundy z tego deficytu udało się Brazylijczykowi urwać dzięki całkiem innej linii jazdy. Mimo to przewaga nad ścigającym go Patrese topniała jak śnieg w maju – od 60. do 68. okrążenia Włoch zredukował swoje starty z 40 do zaledwie pięciu sekund. Wydawało się, że losy Senny są przesądzone. Nagle zaczął jednak kropić deszcz, a tak naprawdę to nie on, lecz kłopoty z przekładnią spowolniły kierowcę Williamsa. Wrzeszczący z bólu (skurcze mięśni ramienia) i radości Senna sięgnął po epickie zwycięstwo.

Na kolejny triumf czekał dwa lata. Napędzany silnikiem Forda McLaren Senny w normalnych warunkach nie miał żadnych szans w starciu z wyposażonymi w potężne jednostki napędowe Renault (jak to dzisiaj brzmi, prawda?) Williamsami Alaina Prosta i Damona Hilla. Szansę na ośmieszenie rywali dawał jednak Brazylijczykowi deszcz i na Interlagos niebiosa pospieszyły mu z pomocą. W pewnym momencie rozpętała się ulewa, która dosłownie zmyła z toru kilku kierowców, w tym liderującego Prosta. Brazylijczyk natychmiast wyczuł okazję. Opady okazały się gwałtowne, lecz krótkotrwałe i tor bardzo szybko wysychał. Pięć okrążeń po restarcie Senna zjawił się po slicki. Hill pozostał na torze jedną rundę dłużej i po powrocie do walki szybko padł ofiarą Brazylijczyka, który wygranej nie wypuścił już z rąk.

Po zwycięstwo Ayrton przyjechał do São Paulo także rok później, już w barwach Williamsa. Liczył na perfekcyjny początek rywalizacji o mistrzostwo świata. Srogo jednak się zawiódł, bowiem pozbawiony elektroniki FW16 sprawiał mnóstwo problemów. Senna zdobył wprawdzie pole position i początkowo prowadził, lecz po pit stopie spadł za Michaela Schumachera. Co więcej, Niemiec zaczął się powoli, aczkolwiek systematycznie oddalać. Pościg za liderem ostatecznie zakończył się piruetem. Na 56. okrążeniu Ayrton obrócił się w ostatnim zakręcie, po czym wyskoczył z kokpitu.

Mansell

Dwa triumfy w wyścigach o Grand Prix Brazylii święcił także Nigel Mansell. W 1992 roku Anglik zwyciężył na Interlagos w naszpikowanym elektroniką Williamsie FW14B. Prawdziwą furorę Mansell zrobił jednak trzy lata wcześniej w Rio de Janeiro, zaliczając niesamowity debiut w barwach ekipy Ferrari. Wyścig na torze Jacarepagua, stanowiący inaugurację sezonu, przyniósł Nigelowi nieoczekiwane zwycięstwo. Anglik zasiadał za kierownicą zaprojektowanego przez Johna Barnarda modelu 640, który został wyposażony w rewolucyjną nowinkę techniczną – półautomatyczną skrzynię biegów.

W trakcie przedsezonowych przygotowań patent tak często cierpiał na choroby wieku dziecięcego, że chyba nikt nie podejrzewał, że samochód może w Brazylii ukończyć wyścig. Okazało się tymczasem, że Mansell nie tylko osiągnął metę, ale również odniósł zwycięstwo. – Nie wierzyłem, że zdołam ukończyć wyścig i zarezerwowałem bilet na wcześniejszy lot – żartował późnej Nigel, zapisując na swoim koncie pierwsze zwycięstwo dla samochodu z półautomatyczną skrzynią biegów.

Poza dwiema wygranymi, Mansell zaliczył brazylijskie podium jeszcze tylko raz – w 1982 roku, sięgając po trzecią lokatę. Dwukrotnie startował także z pole position. W obu przypadkach wywalczył je do spółki z zespołem Williamsa (1987, 1992).

Piquet

Na koniec Nelson Piquet, czyli kolejny kierowca z dwoma zwycięstwami w Brazylii na koncie (Mikę Häkkinena, Juana Pablo Montoyę i Marka Webbera tym razem pominiemy). Po pierwsze z nich przyszły trzykrotny mistrz świata sięgnął w 1983 roku za kierownicą napędzanego turbodoładowanym silnikiem BMW Brabhama BT52. Trzy lata później dorzucił natomiast triumf z ekipą Williamsa. W następnym sezonie Brazylijczyk zajął na Jacarepagua drugą, a w 1988 roku, już po przenosinach do Lotusa, trzecią lokatę. W jego dorobku widnieje również jedno pole position wywalczone na własnym podwórku – miało to miejsce w 1981 roku, gdy Piquet ścigał się w barwach zespołu Berniego Ecclestone’a. Ależ to były czasy!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here