Jeden z najwspanialszych torów wyścigowych świata, fantastyczna atmosfera i niesamowici kibice – witamy w Japonii i zapraszamy na tradycyjną porcję ciekawostek przed weekendem na torze Suzuka.

Kluczowe pytanie przed rundą w prefekturze Mie brzmi: czy mistrzowie świata otrząsną się po sensacyjnej porażce w Singapurze i odzyskają status głównej siły w F1? – Nie spodziewam się, żeby Mercedes miał tutaj kłopoty. Gdyby tak się zdarzyło, byłaby to gigantyczna niespodzianka. Jeśli jednak pojawi się okazja, to nie zmarnujemy jej. Mam nadzieję, że znowu będziemy mocniejsi, ale faworytem pozostaje ekipa Mercedesa – zaznacza Sebastian Vettel, który w Singapurze wykorzystał wpadkę mistrzów świata i sięgnął po trzecie zwycięstwo w sezonie. Co na to liderujący w generalce Lewis Hamilton? – Sądzę, że nasze kłopoty wynikały ze specyfiki Singapuru, więc tu sytuacja powinna wrócić do normy – wyraża swoje przekonanie urzędujący mistrz świata.

Vettel

Suzuka jest jednym z ulubionych torów Niemca. Osiągnięcia czterokrotnego mistrza świata na japońskim torze, w czym spory udział miały zaprojektowane przez Adriana Neweya fantastyczne samochody Red Bulla, są imponujące. Niemiec ma w dorobku cztery zwycięstwa (2009, 2010, 2012, 2013), dwa trzecie miejsca (2011, 2014), cztery pole position (2009-2012), jedno najszybsze okrążenie (2012) i wreszcie 1076 kilometrów przejechanych na czele wyścigów o Grand Prix Japonii. W aktualnej stawce nikt nie może się pochwalić takimi liczbami.

Spośród czterech tytułów Vettela jeden został zdobyty właśnie w Japonii (2011). Jak na ironię, Niemiec nie wygrał tego wyścigu. Do pełni szczęścia wystarczyło mu trzecie miejsce, za Jensonem Buttonem i Fernando Alonso.

Alonso

Na koncie Hiszpania widnieją dwie Grand Prix Japonii. Hiszpan zwyciężał zarówno na torze Suzuka (2006), jak i na Fuji (2008). Obie wygrane zostały wywalczone z ekipą Renault. Poza triumfami, Hiszpan sięgał w Japonii także po niższe stopnie podium – w 2005 i 2010 roku po trzecią, natomiast w 2011 po drugą lokatę.

Co ciekawe, Alonso nigdy nie udało się wywalczyć w Japonii pierwszej pozycji startowej. I można chyba stawiać w ciemno, że w tym sezonie nic się w tej kwestii nie zmieni.

Jeśli chodzi o starty na Suzuce, być może najwspanialszą chwilą Hiszpana było wyprzedzanie Michaela Schumachera po zewnętrznej szybkiego, lewego łuku 130R w 2005 roku. Takie manewry stanowią sól Formuły 1. Ten wyścig zapierał zresztą dech w piersiach do samego końca, ale o tym przy okazji Kimiego Räikkönena.

Hamilton

Autorem dwóch zwycięstw w Japonii jest również aktualny mistrz świata. Mało tego, podobnie jak w przypadku Alonso, także Anglik wygrywał na Fuji (2007) i na Suzuce (2014). Pierwsze z tych zwycięstw zostało odniesione w trudnych, deszczowych warunkach – jeszcze w barwach McLarena. Wtedy pewnie Lewis nie podejrzewał, że na drugie japońskie zwycięstwo przyjdzie mu czekać aż siedem lat. Ale tak się właśnie złożyło.

W kwalifikacjach Lewis wprawdzie przegrał z Nico Rosbergiem, lecz w wyścigu nie pozostawił swojemu koledze z Mercedesa żadnych złudzeń i sięgnął po swoje 30. zwycięstwo w F1. Cieniem na sukcesie Hamiltona położyła się kraksa Jules’a Bianchiego, która kilka miesięcy później znalazła, niestety, swój tragiczny finał.

Anglik wdrapał się na japońskie podium jeszcze w 2009 roku, finiszując na trzeciej pozycji.

W najbliższy weekend Lewis stanie przed szansą na zdobycie swojego pierwszego pole position na Suzuce. Hamilton posiada wprawdzie w dorobku dwie pierwsze pozycje startowe wywalczone w Japonii (2007, 2008), lecz jeżdżono wówczas na torze Fuji.

Räikkönen

„Iceman” zwyciężył w Japonii tylko raz, ale był to triumf z kategorii takich, o których mówi się całymi latami. Cofamy się w czasie do 2005 roku, kiedy jeździł dla stajni z Woking. Stanowiący efekt współpracy Adriana Neweya i Mike’a Coughlana McLaren MP4-20 w rękach Fina stanowił zabójczą broń. Sęk w tym, że zbyt zawodną, żeby Kimi wydarł Alonso mistrzostwo świata.

Na Suzuce Kimi dał jednak niezapomniany koncert. Sobotnia ulewa sprawiła, że wielka trójka wylądowała w tyle stawki – Michael Schumacher był czternasty, Alonso szesnasty, a Räikkönen siedemnasty. Od początku „Iceman” piął się jednak regularnie w stronę czoła stawki i na ostatniej rundzie minął po zewnętrznej pierwszego zakrętu prowadzącego Giancarlo Fisichellę, sięgając po wygraną. Oklaskom nie było końca.

Nie była to oczywiście jedyna wizyta Fina na podium w Japonii. W 2002 roku Kimi wywalczył na Suzuce trzecią, a rok później drugą lokatę. Warto dodać, że w tym drugim przypadku „Iceman” przegrał z Michelem Schumacherem walkę o tytuł. Kolejne podia wiążą się w wyścigami na torze Fuji (2007-2008), gdzie Räikkönen dwukrotnie przecinał linię mety na trzecim miejscu.

W wersji Kimi 2.0 najlepszym jego osiągnięciem w Japonii pozostaje piąta lokata z 2013 roku.

Button

Wyścig z 2011 roku, w którym Sebastian Vettel sięgnął po swój drugi tytuł mistrza świata, zakończył się zwycięstwem Jensona Buttona – jest to zresztą jedyny triumf Anglika w uwielbianym przez niego Kraju Kwitnącej Wiśni.

Poza wygraną sprzed czterech lat, kolekcję japońskich osiągnięć Buttona tworzy jeszcze trzecia pozycja z 2004 roku, gdy ścigał się dla zespołu BAR.

Massa

Felipe Massa dwukrotnie sięgał w Japonii po drugą lokatę. Po raz pierwszy dokonał tej sztuki w 2006 roku, a swój wyczyn powtórzył sześć lat później. W obu przypadkach reprezentował Scuderię Ferrari.

Rosberg

Lista sukcesów Nico Rosberga w Japonii ogranicza się do poprzedniego sezonu, kiedy Niemiec zdobył pole position i zajął drugie miejsce w wyścigu. Jak na kierowcę, który dziewięciokrotnie uczestniczył w Grand Prix Japonii, mówiąc kolokwialnie, szału nie ma.

Grosjean

Dwa lata temu na najniższym stopniu podium na Suzuce stał Romain Grosjean. Francuz finiszował w tym wyścigu za Sebastianem Vettelem i Markiem Webberem.

Schumacher

Czas na garść informacji związanych z kierowcami, którzy pisali historię F1 trochę wcześniej. Rozpoczynamy od siedmiokrotnego mistrza świata, czyli Michaela Schumachera. Sześć zwycięstw plus trzy drugie lokaty, osiem pole position, cztery najszybsze okrążenia i aż 1804 kilometry spędzone na prowadzeniu – tak wygląda bilans startów Niemca w Grand Prix Japonii. Schumacher dwukrotnie sięgał na torze Suzuka po tytuł (2000, 2003).

W tym drugim przypadku okoliczności były zresztą dosyć dramatyczne. Michael toczył walkę o mistrzowskie laury z młodziutkim Kimim Räikkönenem. Przed przylotem do Japonii przewaga „Schumiego” wynosiła dziewięć punktów (za zwycięstwo przyznawano 10 oczek), co oznaczało, że nawet w przypadku wygranej „Icemana” niemieckiemu kierowcy do pełni szczęścia wystarczała 8. lokata. Na pierwszy rzut oka formalność…

Szalejący nad Japonią tajfun mocno zagmatwał jednak plany Schumachera. W czasówce Kimi był 8., zaś Michael dopiero 14. Sensacja wisiała w powietrzu. Kilka okrążeń po starcie emocje sięgnęły zenitu, ponieważ Räikkönen przebijał się do przodu, a Schumacher stracił przednie skrzydło po kontakcie z Takumą Sato i musiał złożyć wizytę w alei serwisowej, lądując na chwilę na ostatniej pozycji.

Później było już lepiej, zwłaszcza, że prowadził Rubens Barrichello, który znajdował się poza zasięgiem „Icemana”. W takiej sytuacji nawet, gdyby „Schumi” nie zdobył żadnego punktu, i tak zostałby mistrzem świata. Jakby mało było emocji, w końcówce Niemiec zafundował swoim kibicom chwilę grozy. Naciskany przez swojego młodszego brata, Michael w szykanie przypuścił atak na jadącego przed nim Cristiano da Mattę, który zamknął mu przed nosem drzwi. W rezultacie as Ferrari musiał gwałtownie hamować i wpadł w niego Ralf, niszcząc sobie przednie skrzydło.

Michael szczęśliwie wyszedł cało z kolizji i przekroczył metę na 8. pozycji, zdobywając swój szósty tytuł mistrza świata. Rekord Juana Manuela Fangio został pobity, choć Schumacher z pewnością nie tak wyobrażał sobie ten dzień.

Trzy lata później na Suzuce Niemiec stracił z kolei szansę na swoją ósmą koronę. Do 37. rundy as Ferrari prowadził, wtedy jednak w jego „czerwonej bogini” posłuszeństwa odmówił silnik. Sześć lat po ostatniej tego rodzaju przygodzie, na jednym z ulubionych obiektów Michaela… Taka mała ironia losu. Z prezentu skorzystał Alonso, przed decydującym o wszystkim wyścigu w Brazylii, zwiększając do 10 punktów swoją przewagę nad Schumacherem. Na Interlagos pozostało mu tylko postawienie kropki nad i.

Häkkinen

W karierze Miki Häkkinena Suzuka odgrywa szczególną rolę. Fin dwukrotnie zwyciężał na japońskim torze (1998, 1999), pieczętując jednocześnie zdobycie swoich mistrzowskich laurów.

Mika jeszcze czterokrotnie stawał w Japonii na podium – zarówno na drugiej (1995, 2000), jak i trzeciej pozycji (1993, 1996). Dziwić może natomiast fakt, że Fin, nie bez powodu uchodzący za specjalistę od czasówek, nigdy nie zdobył na Suzuce pole position.

Senna

Jeszcze bardziej wyjątkowe miejsce Suzuka zajmowała w karierze Ayrtona Senny. Brazylijczyk zdobył tutaj bowiem swoje wszystkie tytuły (1988, 1990, 1991), korzystając z silników Hondy napędzających jego McLareny.

Na japońskim torze Ayrton Senna i Alain Prost dwukrotnie rozstrzygnęli losy walki o tytuł w wyniku kolizji. W 1989 roku doprowadził do niej Francuz. Senna wprawdzie pojechał dalej, po drodze zmienił jeszcze przednie skrzydło, wyprzedził Alessandro Nanniniego i przekroczył metę na pierwszej pozycji, ale został zdyskwalifikowany za ominięcie szykany i tytuł wpadł w ręce Prosta.

W kolejnym sezonie Ayrton wziął odwet na Alainie. Zderzenie w pierwszym zakręcie oznaczało drugi tytuł dla Senny. Rok później, podczas konferencji prasowej po wywalczeniu trzeciej korony, Brazylijczyk przyznał zresztą, że sezon wcześniej celowo wjechał w Ferrari Francuza, rewanżując mu się za skandal z 1989 roku.

Japońskie sukcesy Ayrtona Senny zamykają dwie drugie lokaty (1987, 1991) oraz trzy pierwsze pozycje startowe (1988, 1989, 1990).

Berger

Dwie wygrane na Suzuce odniósł Gerhard Berger. Po pierwsze zwycięstwo Austriak sięgnął w 1987 roku (startował z pole position), natomiast po drugie cztery lata później (także ruszał z pierwszej pozycji). Wygrana z 1991 roku stanowiła prezent od Ayrtona Senny. Na ostatnich metrach Brazylijczyk oddał prowadzenie swojemu koledze, dziękując mu tym samym za jego wkład w pokonanie Nigela Mansella.

Poza dwoma triumfami Berger sięgnął w Japonii jeszcze po drugie miejsce (1992).

Hill

Dwa zwycięstwa odniósł na torze Suzuka również Damon Hill. To pierwsze, z 1994 roku, okazało się jednym z najwspanialszych w jego karierze. Wyścig ten składał się z dwóch części. Wszystko w powodu ulewnego deszczu, który doprowadził do przymusowej pauzy. Przed przerwą liderem był prowadzący w generalce Michael Schumacher. Po restarcie Niemiec odjechał Hillowi, ale zaplanował jeszcze jedno tankowanie. Anglik dla odmiany stawał tylko raz i znalazł się na prowadzeniu.

Zgodnie z przepisami do ogólnego rezultatu liczyły się obie części wyścigu. „Schumi” miał przewagę sprzed przerwy, więc aby wygrać, nie musiał nawet wyprzedzać kierowcy Williamsa. Damon minął metę na pierwszej pozycji, musiał jednakże zaczekać na rezultat Michaela. O wygranej Hilla zdecydowały 3 sekundy.

Dwa lata później Damon dorzucił do kolekcji swój drugi triumf w Japonii, sięgając po upragnione mistrzostwo świata.

Hunt

Na koniec James Hunt. W 1976 roku Anglik zdobył na torze Fuji swój jedyny tytuł mistrza świata. W rozgrywanym w koszmarnych warunkach wyścigu James zajął trzecie miejsce, dzięki czemu w pojedynku o tytuł pokonał Nikiego Laudę różnicą jednego punktu (Austriak pod koniec drugiego okrążenia zjechał do alei serwisowej i wysiadł z samochodu, podkreślając, że „jego życie jest cenniejsze niż tytuł”).

W następnym sezonie Hunt wywalczył w Japonii swój dziesiąty triumf w karierze. Jak się okazało, była to jego ostatnia wizyta na najwyższym stopniu podium F1.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here