Do końca składającego się z siedemnastu rund sezonu pozostają jeszcze trzy Grand Prix, ale tytuły w Formule 1 są już rozdane. Lewis Hamilton i Mercedes na dobre rozsiedli się na wyścigowym tronie i śrubują kolejne rekordy.

W sezonie 2020, mocno przemeblowanym i skróconym ze względu na pandemię koronawirusa, Hamilton dorównał najbardziej utytułowanemu kierowcy w dziejach Formuły 1. Po raz siódmy wywalczył mistrzostwo świata, przy okazji przebijając inne osiągnięcia Michaela Schumachera. Stanowiąca kropkę nad i wygrana w Grand Prix Turcji była jego 94. zwycięstwem w karierze i 73. w barwach Mercedesa – statystyki „Schumiego” zatrzymały się na 91 triumfach w Grand Prix i 72 z ekipą Ferrari.

– Tworzysz historię na naszych oczach – mówił Hamiltonowi trzeci na mecie Sebastian Vettel. Niemiec zdążył zaznać sukcesów i dominacji, zdobywając cztery tytuły z rzędu w latach 2010-2013. To on miał pójść w ślady Schumachera i pobić rekordy swojego wielkiego rodaka, ale od sezonu 2014 karty w Formule 1 rozdaje Mercedes. A skoro Mercedes, to także Hamilton, który jedynie w 2016 roku przegrał walkę z drugim kierowcą ekipy, którym był wtedy Nico Rosberg. Maksymalna koncentracja i psychologiczna walka tak zresztą wyniszczyły Rosberga, że Niemiec od razu po zdobyciu tytułu ogłosił zakończenie kariery. Jego następca Valtteri Bottas miewa przebłyski szybkości, ale w konfrontacji z Hamiltonem stoi na straconej pozycji.

W poprzednich latach wydawało się, że potędze Mercedesa może wreszcie zagrozić Ferrari – mając na pokładzie Vettela, a od zeszłego sezonu także jednego z najbardziej utalentowanych kierowców młodego pokolenia, Charles’a Leclerca – już uznanego za lidera Scuderii. Jednak na nadziejach się skończyło, a zeszłoroczna zwyżka formy Scuderii odbiła się czkawką i wzmocniła Mercedesa. W jaki sposób? Podrażnieni mistrzowie podwoili wysiłki i przygotowali jeszcze lepszy samochód, a rywale z Maranello musieli zmodyfikować swoje jednostki napędowe, co do których istniały podejrzenia, że naginają regulamin. Osiągi spadły, a Ferrari plącze się teraz w środku stawki i takie wyniki, jak trzecia lokata Vettela w szalonym, deszczowym wyścigu w Turcji są dla tifosi miłą niespodzianką.

Szalony był nie tylko wyścig pod Stambułem: w tegorocznej rywalizacji nie brakowało zaskakujących rozstrzygnięć, ale tak czy inaczej przeważnie triumfował Hamilton. Dość wspomnieć finisz na Silverstone, gdzie na ostatnim okrążeniu wybuchła mu opona, ale i tak zwyciężył, jadąc na trzech kołach. W przerywanym neutralizacjami i czerwonymi flagami wyścigu na włoskim torze Mugello, w którym do mety dotarła połowa stawki, także uporał się z Bottasem, mimo że to Fin przejął inicjatywę po starcie. Tak samo było zresztą na wszystkich torach, które awaryjnie trafiły do tegorocznego kalendarza, zastępując planowane poza Europą rundy: Hamilton do triumfu na Mugello dorzucił jeszcze zwycięstwa na Nurburgringu, Portimao, Imoli i właśnie w Turcji.

Licznik tegorocznych zwycięstw wskazuje zatem już dziesięć – przy dwóch triumfach Bottasa, jednym Maksa Verstappena z Red Bulla (jedynego kierowcy, który od czasu do czasu potrafi zagrozić Mercedesom) i Pierre’a Gasly’ego z AlphaTauri, który wygrał inne zwariowane zawody, na Monzy.

Potwierdzeniem skuteczności Hamiltona były niedzielne zawody na Istanbul Park. Na niewiarygodnie śliskiej nawierzchni, dodatkowo zmoczonej deszczem, Mercedesy zupełnie nie radziły sobie z dogrzaniem opon. Hamilton ruszał do wyścigu dopiero z szóstego pola, Bottas z dziewiątego. Na dystansie wyścigu Fin aż sześć razy lądował na poboczu i ostatecznie zajął dopiero czternaste miejsce – zdublowany przez Hamiltona, który cierpliwie przesuwał się do przodu, wykorzystując nie tylko błędy rywali, ale także te fazy wyścigu, w których jego samochód nabierał tempa na przesychającej nawierzchni. W punktacji miał już taką przewagę, że mógłby nawet ukończyć ten wyścig parę pozycji za Bottasem, a i tak zostałby już mistrzem. Popędził jednak po pełną pulę i na mecie nie potrafił ukryć wzruszenia.

– To więcej niż mógłbym sobie wymarzyć – komentował wyrównanie rekordu Schumachera. – Ważne, żeby dzieciaki z całego świata to dostrzegły i zapamiętały, żeby nie słuchać ludzi, którzy mówią im, że czegoś nie da się osiągnąć. Musicie marzyć o niemożliwych rzeczach i wcielać je w życie. Musicie pracować i gonić cel, nie wolno się poddawać i wątpić w siebie.

Oczywiście te sukcesy nie byłyby możliwe bez grupy świetnych w swoim fachu ludzi, którzy przygotowują wyścigowe maszyny Mercedesa. Formuła 1 jest połączeniem talentu kierowcy oraz inżynieryjnego kunsztu, ale decydujący o tegorocznym tytule wyścig był jednym z licznych dowodów na to, że umiejętności, wyczucie czy determinacja zasiadającego w kokpicie człowieka mogą mieć decydujące znaczenie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here