Dzisiejszy komunikat ekipy Lotus i potwierdzenie Romaina Grosjeana w roli zawodnika wyścigowego na sezon 2012 nie jest najlepszą wiadomością dla Witalija Pietrowa i Brunona Senny. Obaj mieli nadzieję na starty obok Kimiego Räikkönena – Rosjanin miał nawet „ważny kontrakt” (potwierdzali to wielokrotnie zarówno kierowca, jak i Eric Boullier), ale nie po raz pierwszy okazało się, że w Formule 1 nie ma umowy, która byłaby całkowicie nieprzemakalna. Boullier potwierdził dzisiaj, że kontrakt z rosyjskim zawodnikiem został całkowicie rozwiązany i to oznacza, że Pietrow nie jest nawet brany pod uwagę przy obsadzie stanowiska kierowcy rezerwowego. До свидания!

Wyobrażam sobie, że od bladego świtu telefon Adama Parra jest rozgrzany do białości. Fotel obok Pastora Maldonado stał się najbardziej pożądanym miejscem w Formule 1, do którego w kolejce poza odrzuconym przez Lotusa duetem stoją jeszcze niepewny swej przyszłości w Force India Adrian Sutil czy weteran Rubens Barrichello, próbujący kurczowo trzymać się swej posady i jeszcze bardziej podkręcić rekord w liczbie zaliczonych Grand Prix. Osobiście mam nadzieję, że zwycięży rozsądek i „Rubinho” uratuje posadę – z Maldonado i drugim mało doświadczonym kierowcą w składzie ekipa z Grove daleko nie dojedzie.

Nie zawsze jednak liczy się tylko rozsądek i potencjał kierowcy. Nominacja Grosjeana była w równej mierze podyktowana wynikami sportowymi (mistrzostwo GP2 do czegoś zobowiązuje i łatwiej zapomnieć o jego nieudanych występach w Renault w sezonie 2009), co układem z długoletnim sponsorem kierowcy i zespołu, francuskim potentatem petrochemicznym Total. Nieprzypadkowo w ramach jednego komunikatu poinformowano o zatrudnieniu Grosjeana i przedłużeniu współpracy z Totalem – jedynym poważniejszym partnerem, którego udało się zespołowi zatrzymać w pokłosiu „afery singapurskiej”.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że Boullier pełni funkcję menedżera Grosjeana. Gérard Lopez wolałby kierowcę, dzięki któremu mógłby lepiej wykorzystywać swój zespół jako platformę business-to-business na rynkach typu Brazylia (Senna) czy Rosja (Pietrow), a Boullier stawiał na – wciąż ostatecznie niepotwierdzone – możliwości za kierownicą i przede wszystkim, w stylu swojego poprzednika Flavia Briatore, nie chciał zaniedbywać swojego podopiecznego. W świetle przedłużenia (podobno już na dwa lata) umowy z Totalem wydaje się, że osiągnięto złoty środek: kierowca, którego chciał Boullier, w połączeniu z zabezpieczeniem finansowym.

Dzisiejsze wydarzenia powinny też ostatecznie uciąć pogłoski na temat potencjalnych zmian na stanowisku kierowniczym w zespole Lotus. Wskazuje na to chociażby ostateczny wynik „przeciągania liny” pomiędzy Boullierem i właścicielem zespołu w kwestii obsady drugiego kokpitu. Francuz nadal pewnie trzyma ster zespołu w rękach i bardzo się z tego cieszę: ekipa jest w sytuacji, w której potrzebna jest jak największa stabilizacja. Wystarczy, że rozpoczynają sezon z dwoma nowymi kierowcami i poważnie przemeblowanym działem inżynierii.

Niewiadomą pozostaje jeszcze tożsamość kierowcy rezerwowego. Niewykluczone, że decyzję poznamy dopiero, gdy wyjaśni się sytuacja w Force India i Williamsie, ale moim faworytem na chwilę obecną jest Jérôme D’Ambrosio. Dlaczego? Boullier zapowiedział, że trzeci zawodnik jego ekipy będzie dysponował „świeżym doświadczeniem” w Formule 1. Może to być Senna (Brazylijczyk wystąpił zresztą w roli modela przy prezentacji kolekcji ubrań Lotus Originals, co może sugerować przedłużenie współpracy mimo utraty posady kierowcy wyścigowego), ale tak się składa, że menedżerem D’Ambrosio jest także Boullier, który zresztą zapewniał niedawno, że ma dla Belga plan pozostania w kręgu Formuły 1. Wszystko pasuje.

Co z Pietrowem? Czuję, że w związku ze zbliżającym się debiutem Rosji w roli gospodarza wyścigu (w 2014 roku do kalendarza ma dołączyć Soczi) Bernie Ecclestone zrobi wszystko, żeby „daleki wschód Europy” był reprezentowany w stawce. Poza Witalijem nie ma na horyzoncie kolejnych kandydatów (Michaił Aljoszyn raczej nie reprezentuje poziomu godnego F1), a rosyjski zespół Marussia może nie wystarczyć do przyciągnięcia wystarczającej uwagi kibiców znad Wołgi i Moskwy. Nawet jeśli znalezienie wyścigowej posady dla Pietrowa będzie w tym roku niemożliwe (realistycznie rzecz biorąc pozostaje mu tylko Hispania, skąd i tak trzeba byłoby „wykurzyć” Vitantonio Liuzziego – Włoch utrzymuje, że „ma kontrakt”), zawsze pozostaje możliwość przeczekania sezonu w roli trzeciego kierowcy i powrót w 2013 roku – w sam raz, aby podnieść zainteresowanie ze strony rosyjskich kibiców. Jedno jest pewne: Bernie tak tego nie zostawi.

Nadal nie ma ostatecznych rozstrzygnięć w kwestii potencjalnej współpracy Roberta Kubicy z jego wciąż obecnym pracodawcą. Wydaje się jednak, że opcja z Grosjeanem jest dla Boulliera bezpieczna także ze względu na fakt, iż spośród wszystkich kandydatów jego podopieczny ma stosunkowo najmniej do powiedzenia przy negocjowaniu warunków kontraktu. Jeśli Eric wciąż ma w głowie plan umożliwienia Kubicy powrotu na tor w barwach jego ekipy, obecność Grosjeana jest najlepszym możliwym początkiem takiego scenariusza – choć oczywiście wiele będzie zależało od formy i wyników na torze. O ile dla Totala ważne jest, aby mieć powiązanie z francuskim sportowcem (wszak związki niedawnego zespołu Renault z krajem nad Sekwaną są już zerwane), o tyle rozgłos medialny wokół powrotu Polaka byłby wart o wiele więcej niż „przyszywany” trójkolorowy zawodnik – w końcu Grosjean urodził się w Genewie i ma podwójne, francuskie i szwajcarskie obywatelstwo.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here