W piątek Kubica i Baran wygrali wszystkie osiem odcinków specjalnych.

Obsada trzeciej rundy mistrzostw Europy nie jest tak gwiazdorska jak w przypadku imprez zaliczanych do mistrzostw świata, ale przynajmniej dwóch kierowców w stawce to mocni zawodnicy, których trudno jest ograć na asfalcie o ponad minutę (czy prawie dwie).

Pierwszy dzień nauki na trasach Rajdu Wysp Kanaryjskich zakończył się właśnie ponad minutą przewagi nad Janem Kopeckym, który jeszcze kilka lat temu przybliżał Robertowi Kubicy tajniki rajdowego rzemiosła. Polak przejechał w karierze jakieś 20 rajdów – w większości były to imprezy dużo mniejszego kalibru niż runda mistrzostw Europy – a na „Kanarach” po raz pierwszy ściga się Citroenem DS3 RRC i po raz pierwszy pilotuje go Maciek Baran. Dorzućmy do tego zmienne warunki, loterię przy doborze opon i podkreślmy fakt, że ten człowiek naprawdę jeszcze się uczy – owszem, w życiu przejechał piekielnie dużo kilometrów, ale niewielki procent tego przebiegu odbywał się w warunkach rajdowej rywalizacji, przy jeździe na opis.

Kopecky jeździ w rajdach od 2001 roku, wcześniej próbował swoich sił w wyścigach aut turystycznych i to na pewno pomogło mu stać się bardzo szybkim kierowcą na asfalcie – zresztą właśnie na tej nawierzchni wygrał dwa odcinki specjalne w mistrzostwach świata (Rajd Niemiec 2006) i wywalczył swoje najlepsze lokaty w WRC (piąte miejsce w Rajdzie Katalonii 2006 i Rajdzie Niemiec 2007). Przez pięć sezonów jeździł w mocno obsadzonej serii IRC, gdzie wygrał siedem rajdów i cztery razy zdobył tytuł wicemistrza. Jasne, nie ma na koncie oszałamiających sukcesów w mistrzostwach świata (nie bez znaczenia jest fakt, że startował Skodą Fabią WRC, która nie miała podejścia do Citroenów, Fordów czy Subaru), ale reprezentuje solidny poziom zaplecza ścisłej światowej czołówki. Do tego zna Fabię S2000 jak własną kieszeń, a na „Kanarach” jedzie czwarty raz i zna specyfikę tutejszych odcinków.

Drugi kandydat do podium, Craig Breen, też ma niezłe papiery do ścigania się po asfalcie – karierę zaczynał w kartingu, a od 2007 roku jeździ w rajdach. Ma na koncie triumf w juniorskim programie WRC Academy (sezon 2011) i jest urzędującym mistrzem świata w kategorii S-WRC, obecnie zastąpionej przez WRC-2. Od trzech lat regularnie startuje samochodem klasy Super 2000. Podobnie jak Kopecky, nie jest kierowcą, który wypadł sroce spod ogona.

Spodziewałem się przed rajdem, że polska załoga powalczy o miejsce na podium, że stać ją na wygrywanie odcinków specjalnych. Poranne warunki wywołały drobną niepewność: w zmiennych warunkach mniej doświadczony kierowca może łatwiej popełnić błąd przy doborze ogumienia. Okazało się jednak, że paradoksalnie deszcz pomógł Kubicy wydobyć to, co w nim najlepsze.

Powtórzę: rywale na „Kanarach” nie są absolutną światową czołówką, ale pamiętajmy, że zdarzały się w karierze Kopecky’ego sezony, w których startował on w większej liczbie rajdów niż Kubica w całej swojej rajdowej karierze. Doświadczeniem zarówno on, jak i Breen biją polskiego kierowcę na głowę. Można dopuścić scenariusz, w którym Kubica ogrywałby ich po pierwszym etapie rajdu – ale na miłość boską, nie w takich rozmiarach!

Dodajmy jeszcze parę słów na temat samochodów. Kopecky podkreślał, że przewaga sprzętowa jest po stronie Polaka: turbodoładowana rajdówka RRC dysponuje wyższą mocą w niskim zakresie obrotów oraz lepszym momentem, lepiej się spisuje na podjazdach i w rzadszym powietrzu na wyższych wysokościach. Z drugiej strony auta Super 2000 powinny dawać przewagę na szybszych partiach, z dłuższymi prostymi. Ogólnie rzecz biorąc parametry aut są zbliżone, a jakakolwiek przewaga w jedną czy drugą stronę nie może tłumaczyć tak dużej różnicy czasowej po ośmiu odcinkach. Warto jeszcze powtórzyć, że Kopecky startuje autem S2000 szósty rok (jeden sezon w Peugeocie 207, kolejne pięć w Fabii), a Breen ma za sobą trzy lata w Fordzie Fiesta S2000. Tymczasem Kubica zaliczył może paręset kilometrów w DS3 RRC. Jutro dołoży kolejne kilometry nauki, a ja na miejscu kierowców mierzących w mistrzowskie tytuły w czempionacie Starego Kontynentu zacząłbym się cieszyć, że polska załoga planuje jak na razie tylko cztery starty w tym cyklu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here