Kolejny przystanek tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1 stanowi Austria, w której kolorowy cyrk Berniego Ecclestone’a po raz ostatni ścigał się 11 lat temu.

Areną Grand Prix Austrii jest Red Bull Ring, czyli obiekt położony w miejscowości Spielberg, w Styrii. W przeszłości tor nosił nazwę Österreichring, a potem, po przebudowie przeprowadzonej według projektu Hermanna Tilke, przechrzczono go na A1-Ring.

Pętla Red Bull Ringu składa się z dziesięciu zakrętów, a jej długość wynosi 4,326 km. Podczas wyścigu kierowcy pokonają 71 okrążeń, co w sumie daje 307,146 km.

Do tej pory w Austrii odbyło się 26 wyścigów Formuły 1. Debiut miał miejsce w 1964 roku na torze Zeltweg, który zbudowano na lotnisku o tej samej nazwie. Następnie, w latach 1970-1987, ścigano się na Österreichringu, który po przebudowie i zmianie nazwy na A1-Ring gościł F1 od 1997 do 2003 roku.

W trakcie swojej kariery w Formule 1 Alain Prost odniósł 51 zwycięstw. Trzy z nich miały miejsce w Austrii. Po raz pierwszy Francuz triumfował na Österreichringu w 1983 roku za kierownicą Renault, a swój sukces powtórzył jeszcze dwukrotnie – w latach 1985 i 1986 – już z McLarenem. Po dwie wygrane mają na koncie czterej kierowcy: Ronnie Peterson, Alan Jones, Mika Häkkinen oraz Michael Schumacher. Ten ostatni po pierwsze ze swoich zwycięstw na A1-Ringu sięgnął w nadzwyczaj kontrowersyjnych okolicznościach. Ale o tym za chwilę…

W Formule 1 zwyciężało trzech kierowców ścigających się w barwach Austrii – Jochen Rindt, Niki Lauda i Gerhard Berger. W sumie panowie uzbierali 41 triumfów, z czego jeden miał miejsce w Austrii. Jego autorem był Lauda, zmierzający po swój trzeci tytuł mistrza świata (1984).

Lauda trzykrotnie zdobywał na własnym podwórku pole position (1974, 1975, 1977). Jego osiągnięcie wyrównali René Arnoux (1979-1981) i Nelson Piquet (1982, 1984, 1987).

Rekordzistą pod względem dystansu przejechanego na czele wyścigów w Austrii jest Alain Prost, który w sumie prowadził przez 677 km.

Rekord austriackiego toru dzierży Michael Schumacher. W 2003 roku Niemiec przejechał najlepsze okrążenie wyścigu w 1.08,337, co daje średnią prędkość na poziomie 227,894 km/h. Jeśli chodzi o najszybsze okrążenie kwalifikacyjne, to jego autorem jest Rubens Barrichello, który w sezonie 2002 zapewnił sobie pole position czasem 1.08,082 (228,748 km/h).

W tym sezonie zespół McLaren nie jest w najlepszej dyspozycji, więc jego szanse na wygraną są mocno ograniczone, w przeszłości Brytyjczycy zwyciężali jednak na torze w Austrii sześciokrotnie. Drugą pozycję pod tym względem zajmuje Ferrari (5 triumfów). Co ciekawe, włoska stajnia wygrała dwa pierwsze i dwa ostatnie wyścigi F1 w Austrii. W 1964 – jeszcze na lotniskowym torze Zeltweg – pierwsze miejsce zajął Lorenzo Bandini, sześć lat później jego wyczyn powtórzył Jacky Ickx, a w latach 2002-2003 na A1-Ringu triumfował Michael Schumacher.

Austriackie hity F1

1964 – Bandini na lotnisku
Zanim Austria dołączyła do oficjalnego kalendarza F1, trzykrotnie gościła ona wyścigi, które nie były zaliczane do mistrzostw świata (w 1961 na Aspern wygrał Stirling Moss, zaś na Zeltweg Innes Ireland, a dwa lat później, ponownie na Zeltweg, Jack Brabham). W oficjalnym debiucie Formuły 1 najlepszy okazał się Lorenzo Bandini. Włoch nie był faworytem wyścigu na lotnisku Zeltweg, lecz to właśnie jego Ferrari najlepiej zniosło trudy szybkiej jazdy na niezwykle wyboistej nawierzchni austriackiego toru. Bandini wyszedł na prowadzenie na 47. okrążeniu, gdy w samochodzie Dana Gurneya zastrajkowało przednie zawieszenie. Pierwsze zwycięstwo Lorenzo było jednocześnie jego jedynym triumfem w F1.

Co ciekawe, w tym samym wyścigu, w ekipie RRC Walker Racing Team, zadebiutował nadzwyczaj obiecujący 22-latek reprezentujący barwy Austrii. Sześć lat później Jochen Rindt, bo o nim mowa, został mistrzem świata Formuły 1. Pech chciał, że pośmiertnie…

1975 – Kraksa zwycięzcy
W 1975 roku tysiące austriackich kibiców przybyły na Österreichring, licząc na sukces liderującego w mistrzostwach świata Nikiego Laudy. Po wygranych przez Austriaka kwalifikacjach, kibice oczyma wyobraźni pewnie widzieli już wiwatującego Laudę na najwyższym stopniu podium.

Jak to jednak często w takich sytuacjach bywa, rzeczywistość przekreśliła plany faworyta. Niki prowadził bowiem tylko do 15. okrążenia rozgrywanego na mokrym torze wyścigu, kiedy to wyprzedzili go James Hunt i Vittorio Brambilla. Cztery okrążenia później sensacyjne jadący Włoch awansował na fotel lidera i zaczął oddalać się od Hunta. W związku z coraz mocniej padającym deszczem organizatorzy postanowili przerwać ryzykowną zabawę. Decyzja zapadła w samą porę dla Brambilli, który mijając flagę w czarno-białą szachownicę, stracił panowanie nad swoim Marchem i uderzył w bariery. Szczęśliwie, udało mu się pojechać dalej i dokończyć rundę honorową.

I choć było to jedyne zwycięstwo Włocha w F1, za sprawą finiszu, okazało się ono – co tu dużo mówić – niepowtarzalne.

1976 – Musiał zgolić brodę
Rok później runda na Österreichringu nieomal została odwołana. Powodem była oczywiście nieobecność Laudy, który cudem uszedł z życiem z koszmarnego wypadku na Nürburgringu, jak również absencja ekipy Ferrari. Ostatecznie, wyścig doszedł do skutku, a jego zwycięzcą, dość nieoczekiwanie, został John Watson, który zgodnie z obietnicą złożoną Rogerowi Penske, musiał zgolić brodę (obiecał to zrobić, jeśli zespół wygra wyścig).

1982 – De Angelis – o włos
Monza 1971 – Peter Gethin i Ronnie Peterson, Österreichring 1982 – Elio de Angelis i Keke Rosberg, Jerez 1986 – Ayrton Senna i Nigel Mansell (o Indianapolis 2002 zapominamy). W każdym z tych przypadków zwycięzcy mijali metę dosłownie o włos przed swoimi rywalami.

W GP Austrii 1982 walkę o zwycięstwo stoczyli de Angelis z Rosbergiem. Włoch prowadził od 49 okrążenia, kiedy zepsuł się silnik w Renault Alaina Prosta. W końcówce do lidera błyskawicznie zbliżał się Rosberg. Ostatnie kółko de Angelis rozpoczynał z przewagą 1,6 sekundy. Keke był zdecydowanie szybszy, lecz do pełni szczęścia trochę mu zabrakło – na mecie obu panów przedzieliło 0,050 sekundy!

1984 – Wreszcie Lauda
W trakcie swojej kariery w Formule 1 Niki Lauda zaliczył jedenaście domowych Grand Prix, ale wygrać udało mu się tylko raz. W 1984 roku Austriak miał do dyspozycji fantastyczną broń – McLarena MP4/2 z silnikiem TAG Porsche. Zrobił z niej wyborny użytek pomimo tego, że początek wyścigu nie wyszedł mu najlepiej. Szybko jednak uporał się z Elio de Angelisem i Derekiem Warwickiem. Potem pokonał Patricka Tambaya, a gdy Alain Prost odpadł z walki po poślizgu na oleju z silnika de Angelisa, przesunął się na drugie miejsce.

Przed nim znajdował się już tylko Nelson Piquet, który skapitulował przed Laudą na 40. okrążeniu. Dziewięć punktów za zwycięstwo na własnym podwórku pozwoliło Austriakowi przejąć prowadzenie w walce o czempionat. Jak się później okazało, Niki nie oddał już pierwszej lokaty do samego końca i ograł Prosta o pół punktu, sięgając po swój trzeci tytuł mistrza świata.

1986 – Prost po raz trzeci
Pełna szybkich łuków i długich odcinków przejeżdżanych z gazem w podłodze konfiguracja Österreichringu wydawała się wymarzona dla ekipy Benettona, dysponującej potężnymi silnikami BMW turbo. Kwalifikacje w pełni to potwierdziły, ponieważ Teo Fabi i Gerhard Berger zajęli pierwszą linię startową.

Na początku wyścigu wszystko układało się zgodnie z planami Benettona, na drodze do jego realizacji stanęły jednak kłopoty techniczne. Najpierw z rywalizacją pożegnał się Fabi, w którego samochodzie ducha wyzionął silnik, potem problemy dopadły Bergera – szwankujący układ elektryczny pozbawił Austriaka prowadzenia i ostatecznie musiał się on pocieszyć 7. pozycją.

Przez chwilę liderem był Nigel Mansell, lecz od 29. rundy karty rozdawał Alain Prost, który bez trudu sięgnął po swoje trzecie zwycięstwo w Austrii. Na metę Francuz wpadł z okrążeniem przewagi nad Michele Alboreto i dwoma nad Stefanem Johanssonem.

Warto podkreślić, że pomimo gigantycznej straty do zwycięzcy, kierowcy Ferrari mieli powody do radości, gdyż druga i trzecia lokata stanowiły ich najlepszy występ w koszmarnym modelu F186.

1999 – Irvine zastąpił Schumachera
Dwa tygodnie po wypadku Michaela Schumachera na Silverstone, nowy lider Ferrari, czyli Eddie Irvine wygrał wyścig w Austrii. Irlandczyk nie był faworytem rundy na A1-Ringu, ale perfekcyjnie skorzystał z okazji, którą stworzyli mu kierowcy McLarena.

Po czasówce murowanym faworytem do zwycięstwa wydawał się Mika Häkkinen. Na pierwszym okrążeniu Fin padł jednak ofiarą Davida Coultharda i spadł na koniec stawki. Do końca systematycznie odrabiał straty i wywalczył trzecie miejsce, ale z pewnością nie o takim wyniku marzył. Wygrać nie udało się także Coulthardowi. Szkot długo prowadził, potem jednak przeskoczył go Irvine. I choć w końcówce ostro naciskał kierowcę Ferrari, nie udało mu się go wyprzedzić.

2002 – Wygwizdani
Sezon 2002 był jednym z najwspanialszych w dziejach zespołu Ferrari. Michael Schumacher z Rubensem Barrichello kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, całkowicie usuwając rywali w cień. W Austrii było podobnie, ponieważ kierowcy Ferrari ustrzelili dublet, ale akurat ten „popis” zakończył się gigantycznym skandalem. A wszystko dlatego, że szefowie Scuderii postanowili wyreżyserować kolejność na mecie wedle własnych upodobań.

Przez cały weekend lepiej z dwójki Ferrari prezentował się Barrichello. Brazylijczyk sięgnął po pole position i w wyścigu zmierzał po zwycięstwo. Nadzieje Rubensa na wygraną legły jednak w gruzach, gdy okazało się, że Jean Todt chce wygranej Schumachera. – Żeby zwiększyć szansę Michaela na tytuł, daj mu się, proszę, wyprzedzić – przekazał Francuz przez radio liderowi. Zmiana kolejności oczywiście nastąpiła, ale dopiero na ostatnich metrach, co z miejsca odczytano jako sygnał sprzeciwu Rubensa wobec polityki zespołu.

Ku wielkiemu zaskoczeniu ekipy Ferrari, kibice zgromadzeni na torze poczuli się oszukani i gwizdami oraz okrzykami wyrazili swoją dezaprobatę w związku z tym, co wydarzało się na finiszu. Na podium wyraźnie zmieszany Michael usiłował ratować twarz. Słysząc skandowane przez publiczność nazwisko moralnego zwycięzcy, oddał Rubensowi najwyższy stopień podium oraz trofeum za zwycięstwo, na skruchę było jednak za późno.

Po latach Barrichello przyznał, że finał wyścigu na A1-Ringu miał bardziej dramatyczny przebieg, niż pozornie to wyglądało. – Ostatnie osiem okrążeń to była wojna. Krzyczałem przez radio, że nie przepuszczę go – przyznał w rozmowie z Globo. Wtedy podobno usłyszał jednak, że jeśli nie wykona polecenia, w F1 będzie skończony. W tej sytuacji ustąpił…

Na koniec warto dodać, że w konsekwencji wydarzeń, jakie miały miejsce w Austrii, FIA postanowiła wprowadzić zakaz stosowania tzw. poleceń zespołowych. A że okazał się on fikcją, to już zupełnie inna kwestia.

_______

W 1997 roku Jarno Trulli okazał się sprawcą sporej niespodzianki. Dzięki fantastycznym oponom Bridgestone’a dosiadający Prosta z silnikiem Mugen-Honda Włoch był przez 37 okrążeń liderem wyścigu o GP Austrii.

W 1998 roku Giancarlo Fisichella w Benettonie z napędem Playlife wygrał na A1-Ringu mokre kwalifikacje.

Na pożegnanie z Austrią (2003) zwycięstwo – tym razem bez żadnych kontrowersji – odniósł reprezentujący barwy Scuderii Ferrari Michael Schumacher.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here