Proś, a będzie ci dane. Bruno Senna otrzyma szansę wykazania się już podczas najbliższego piątkowego treningu.

Jaki sens ma decyzja Lotus Renault o powierzeniu samochodu Bruno Sennie na pierwszy piątkowy trening przed Grand Prix Węgier? Biorąc pod uwagę ostatnie komentarze szefa zespołu i wyniki Nicka Heidfelda, należy to odczytać jako straszak i próbę zmotywowania doświadczonego Niemca.

Jeśli mnie pamięć nie myli, Heidfeld w tym sezonie jedynie trzy razy w dziesięciu próbach znalazł się w wynikach kwalifikacji przed Witalijem Pietrowem. Rosjanin z pewnością jest bardziej doświadczonym zawodnikiem niż przed dwunastoma miesiącami, ale nie należy zapominać o serii pogromów, które w sobotnie popołudnia regularnie urządzał mu Robert Kubica. W ciągu całego sezonu 2010 Rosjanin jedynie dwukrotnie kończył czasówkę z rezultatem lepszym od Polaka. Eric Boullier coraz częściej daje do zrozumienia, że postawa Heidfelda jest rozczarowaniem.

Zadanie postawione przed Niemcem było jasne: miał zostać (tymczasowym) liderem zespołu, w miejsce kontuzjowanego Kubicy. Tymczasem trudno wskazać, który z obecnych kierowców Lotus Renault bardziej zasługuje na to miano. Pietrow jest szybszy w kwalifikacjach, ale w wyścigach wciąż zdarzają mu się błędy (nie to, żeby Heidfeld jeździł po profesorsku…) i po dziesięciu wyścigach ma minimalnie mniej punktów od zespołowego kolegi, który niczym za starych dobrych czasów w BMW Sauber potrafi po zawalonej czasówce wyciągnąć królika z kapelusza i zdobyć parę oczek. Jednak nie jest to jazda na poziomie zeszłorocznych występów Kubicy – i nie mówię tu o suchych wynikach i punktach, lecz o porównaniu na tle zespołowego kolegi.

Jasne jest, że Nick potrzebuje motywującego kopa i innego celu w tym posunięciu nie widzę. Nie jest to tak ekstremalne zagranie jak w przypadku Lotusa (zielonego), który postanowił dać Jarno Trullemu po łapach i w Niemczech cały weekend jeździł (z wybitnie mizernym rezultatem) Karun Chandhok. Niemniej jednak Niemiec powinien zacząć się obawiać. Zakładając, że Kubica nie wróci w tym sezonie do pełni formy, być może najpóźniej w Grand Prix Brazylii Senna otrzyma wymarzoną szansę. Prawdopodobnie brazylijscy sponsorzy chętnie dorzucą w takiej sytuacji kilka groszy, a jeśli sytuacja zespołu się nie poprawi i nadal szczytem marzeń będzie pokonanie Force India czy Saubera, to brak doświadczonego Heidfelda nie będzie odczuwalny.

Osobiście nie wierzę, aby Senna był w stanie osiągać lepsze wyniki od obecnych kierowców Lotusa Renault, ale jeśli idzie za nim jakiekolwiek wsparcie finansowe (jestem przekonany, że już za węgierski piątek brazylijscy sponsorzy dorzucą się zespołowi do kasy), to ekipa nie ma w zasadzie nic do stracenia. Chyba, że bacik okaże się skuteczny i Heidfeld weźmie się do roboty – wtedy pozostanie tylko pytanie, czemu trzeba uciekać się do takich środków, aby zmotywować zawodnika? Tak czy inaczej, warto dać Sennie szansę. Efekt finansowy lub sportowy jest murowany.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here