Lider punktacji ma szansę na zwiększenie przewagi nad rywalami, ale niedzielny wyścig nie będzie spacerkiem...

Anglia słynie z kilku nieprzydatnych rzeczy, jak na przykład ruch lewostronny, bekon na śniadanie czy piętrowe autobusy. Na szczęście może się także pochwalić jedyną w swoim rodzaju pogodą, dzięki której weekend na Silverstone jest po prostu pasjonujący. Nawet jeśli w niedzielę nie będzie padało, wyścig może przynieść kilka niespodzianek.

Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że „suche” zawody mogą być większą loterią niż deszczowa Grand Prix. To prawda, że na mokrym torze łatwiej o błąd (wystarczyło po kwalifikacjach spytać o to Romaina Grosjeana, Michaela Schumachera czy Fernando Alonso…), ale śmiem twierdzić, że warunkami, w których kierowcy i stratedzy będą mieli najprostsze zadanie, będą stałe opady deszczu. Przyczepność toru będzie na stałym poziomie, a Pirelli zarzeka się, że jeden komplet deszczówek powinien wystarczyć do przejechania 60 okrążeń – ośmiu więcej niż liczy dystans wyścigu. Nie trzeba będzie zatem kombinować ze strategią i próbować wstrzelić się w idealne momenty zmiany ze slicków na opony przejściowe, z przejściówek na deszczówki i na odwrót.

O ile mnie pamięć nie myli, ostatnim kierowcą, który pokusił się o przejechanie całego dystansu wyścigu bez żadnej wizyty na pasie serwisowym był Mika Salo. W deszczowym wyścigu o Grand Prix Monako 1997 dojechał na piątej pozycji, nie zjeżdżając ani na powszechne w tamtych czasach tankowanie, ani na zmianę opon – zdobywając jednocześnie ostatnie punkty w historii zasłużonego zespołu Tyrrell. Nie jest wykluczone, że jeśli warunki będą odpowiednie, na Silverstone ktoś powtórzy ten wyczyn. Tankowanie jest już zakazane, a na mokrym torze nie obowiązuje rzecz jasna przepis o konieczności zastosowania obu rodzajów nominowanych na dany weekend slicków. Kto wie, jeśli będzie cały czas mokro i „niebieskie” Pirelli Cinturato będą tak wytrzymałe jak zakłada Paul Hembery, może mechanicy będą mieli o wiele mniej pracy?

Jeśli będzie sucho, zespoły mają przed sobą spore wyzwanie. Na slickach jeżdżono tylko w porannym sobotnim treningu, zatem stratedzy mają do dyspozycji mało danych odnośnie zachowania gładkich opon. Na informacjach z zeszłego roku też nie za bardzo można się oprzeć – nie dość, że zmieniła się charakterystyka ogumienia, to w wyścigu kierowcy w ogóle nie korzystali z twardej mieszanki. Można się spodziewać, że niektóre zespoły mogą wykorzystywać jadącego na dalszej pozycji zawodnika i na jego przykładzie doświadczalnie sprawdzać strategię dla lidera ekipy.

Podobnie zresztą będzie w przypadku zmiennej pogody – poza indywidualnym wyczuciem każdego kierowcy, który na bieżąco informuje zespół o warunkach i stanie nawierzchni, zawsze podgląda się poczynania rywali i czasami „sprawdza” się pomysł zmiany opon na tym z zespołowego duetu, który w danej chwili ma mniejsze szanse na dobry wynik. Idealne dobranie momentu zmiany przejściówek na deszczówki i odwrotnie zawsze daje zawodnikowi ogromną przewagę – wystarczy zresztą przeanalizować decyzje taktyczne niektórych zespołów podczas sobotnich kwalifikacji. Na początku Q2 bardziej opłacało się wyjechać na deszczówkach, z kolei w finałowej odsłonie, kiedy nawierzchnia była mniej mokra, górą byli ci, którzy od razu zdecydowali się na „zielone” przejściówki. Dzięki temu nie tylko przejeździli całą sesję na jednym komplecie ogumienia, ale jeszcze wykorzystali kombinację przesychającego toru i lepiej trzymających, nieco przetartych i dobrze rozgrzanych opon.

W niedzielę karty rozdawać będzie z pewnością pogoda i Fernando Alonso, który po raz pierwszy od GP Singapuru 2010 startuje z pole position, ma trochę racji, pomniejszając znaczenie kwalifikacji. Zdaniem Hiszpana przy mokrym wyścigu już po kilku okrążeniach stawka może się bardzo wymieszać, ale – co sam też podkreśla – start z przodu da mu przewagę w postaci czystego toru i dobrej widoczności. Przy szczególnie trudnych warunkach sędziowie mogą zresztą podjąć decyzję o rozpoczęciu wyścigu za samochodem bezpieczeństwa – tak jak w sobotnich zmaganiach kierowców GP2, którym nawet to nie przeszkodziło w sprokurowaniu kolizji. Podczas jazdy za srebrnym Mercedesem zderzyli się Daniel de Jong i Rodolfo González.

Lotny start po kilku okrążeniach za samochodem bezpieczeństwa byłby dobrym rozwiązaniem nie tylko dla Alonso, ale i dla Marka Webbera, który z rakietowych startów raczej nie słynie. Dla zawodników z dalszych pól także będzie to w miarę bezpieczne rozwiązanie – co prawda stracą szansę na efektowną szarżę i zyskanie kilku(nastu) pozycji na pierwszym okrążeniu, ale za to nie będą musieli się martwić, że odpadną z rywalizacji już na jej pierwszych metrach po błędzie własnym lub któregoś z rywali.

Taktyka, stalowe nerwy, trafne decyzje strategiczne – to wszystko będzie się liczyło. Nie ulega wątpliwości, że zawody na torze Silverstone dorównają tegorocznym standardom i zapewnią wszystkim fanom godziwą rozrywkę. Wcale nie jestem pewien, czy – tak jak uważa większość z Was, głosująca w ankiecie na profilu SokolimOkiem na Facebooku – Alonso jest tak zdecydowanym faworytem. Są Red Bulle, jest odrodzony Michael Schumacher, modlący się o deszczowy wyścig, wreszcie Lewis Hamilton z podrażnioną ambicją i wielkim zapotrzebowaniem na solidną zdobycz punktową. Jest też wyborna przystawka do głównego dania, jaką jest wyścig Porsche Supercup z dwoma Polakami w pierwszej czwórce na polach startowych (początek o 11:45 czasu polskiego). Cytując klasyka, będzie się działo!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here