Może i przewaga Mercedesa sięga sekundy na okrążeniu, ale i tak niedzielny wyścig o Grand Prix Bahrajnu zapowiada się pasjonująco. „Srebrne Strzały” ukończyły kwalifikacje w odwrotnej niż zakładano kolejności, za nimi znalazło się kilka dość niespodziewanych nazwisk, a obsada środka stawki zapowiada niezłą walkę – do tego dzięki nowym przepisom ci kierowcy, którym kwalifikacje nie do końca wyszły, niekoniecznie stoją na straconej pozycji.

Zacznijmy jednak od czoła. Jeśli w wyścigu nie wydarzy się nic niespodziewanego (czytaj: defekt jednego lub obu Mercedesów W05), to Brackley ma drugi z rzędu dublet w kieszeni. Rywale wciąż nie mają recepty na Lewisa Hamiltona i Nico Rosberga, ale tym razem Niemiec znalazł sposób na zespołowego partnera i pierwszy raz w tym sezonie, a drugi raz z rzędu w Bahrajnie zdobył pole position. Kluczem były właściwe reakcje na zmieniające się warunki: Lewis był co prawda najszybszy we wszystkich trzech sesjach treningowych, a w Q1 uzyskał lepszy czas od Nico (poza duetem Mercedesa tylko Daniel Ricciardo przebrnął przez pierwszą fazę czasówki na pośrednich oponach), ale Rosberg przyspieszał wraz ze spadkiem temperatury nawierzchni.

Lider klasyfikacji mistrzostw świata mógł nawet odpuścić ostatnią próbę w Q3 po tym, jak Hamilton popsuł hamowanie i na zablokowanych kołach pojechał na wprost w pierwszym zakręcie. Po karze dla Ricciardo, który znów zaliczył świetną czasówkę, za Mercedesami ustawią się na starcie Valtteri Bottas i chyba największa niespodzianka in plus, Sergio Pérez. Meksykanin błyszczał na długich przejazdach w drugim treningu, ustępując średnim tempem tylko „Srebrnym Strzałom”. Dodatkowym atutem może być niskie zużycie opon – tydzień temu w Malezji Nico Hülkenberg jako jedyny kierowca z czołówki pojechał na dwa postoje, a Sergio za czasów Saubera słynął z oszczędzania ogumienia.

Z kolei tempo Bottasa – i w ogóle Williamsa – jest wielką niewiadomą. Zespół mocno oszczędzał samochody w treningach i nie wykonał żadnej symulacji wyścigowego przejazdu. Fin startuje z trzeciego pola, ale sam podkreśla, że strategia będzie wielką zagadką. Być może ruszający z siódmej pozycji Felipe Massa otrzyma niewdzięczną rolę „królika doświadczalnego” – jeśli będzie zjeżdżał przed zespołowym partnerem i nie będzie to bezpośrednio wynikało z jego sytuacji taktycznej, to będzie oznaczało, że zespół sprawdza zachowanie opon pod kątem kolejnego ruchu Bottasa.

Jednak jak mądrze zauważył Kimi Räikkönen – jedyny kierowca spoza obozu Mercedesa w pierwszej ósemce na polach startowych – najpierw trzeba przetrwać start i pierwsze okrążenie. Fin był wyraźnie zadowolony z postępów jeśli chodzi o przygotowanie samochodu. Stwierdził, że części, o które prosił, spełniają swoje zadanie – można się domyślać, że chodzi o rozwiązania w obrębie przednich hamulców. – Wszystko [dotychczasowe problemy] kręciło się wokół przodu – przyznał kierowca Ferrari. – Jest łatwiej, kiedy masz dobre wyczucie hamulców. Poprawiliśmy się w tym obszarze.

Fernando Alonso nie wykorzystał potknięć Hülkenberga i Sebastiana Vettela, kończąc kwalifikacje z dziesiątym czasem. Hiszpan narzekał na moc silnika i jako jedyny nie poprawił w Q3 swojego czasu z Q2. – Samochód tracił moc i wydawał się wolniejszy na prostych – relacjonował kierowca Scuderii. – W Q2 zrobiłem 1.34,5, a w Q3 z mniejszym zapasem paliwa 1.34,9 i musimy sprawdzić, co się dzieje – może podłoga jest uszkodzona. Mam za sobą zagrożenie w postaci Vettela i Hülkenberga, więc nie będzie łatwo.

Vettel narzekał na problemy z redukcją biegów, które pojawiły się w Q1 i nie zostały usunięte na czas. Z kolei jego rodak z Force India popełnił błąd podczas ostatniej próby w środkowym segmencie czasówki, wyjechał zbyt szeroko na zewnętrzną tarkę w Zakręcie 11 i stracił decydujące ułamki sekundy.

Grupka kierowców na polach startowych od 9. do 13. zwiastuje wyjątkowe emocje. Kolejno są to Alonso, Vettel, Hülkenberg, Kwiat i Ricciardo. Obecność kierowcy Force India na tak odległej pozycji jest chyba największym rozczarowaniem kwalifikacji. Niemiec może jednak odrobić straty w wyścigu – razem z Vettelem i Kwiatem są na dużo lepszej pozycji niż Alonso i Ricciardo. Po pierwsze mogą wybrać dowolne opony na start, a po drugie mają dużo więcej świeżych kompletów miękkiej mieszanki, która zdaniem Pirelli będzie podstawowym ogumieniem w wyścigu.

Warto w tym momencie precyzyjnie przytoczyć nowe przepisy dotyczące opon w kwalifikacjach. Dziesięciu kierowców, którzy dostali się do Q3, startuje do wyścigu na tym komplecie, na którym uzyskali najlepszy czas w Q2. Na Q3 dostają dodatkowy komplet wykonany z bardziej miękkiej mieszanki, który muszą zwrócić po zakończeniu kwalifikacji. Reszta zawodników dostaje natomiast nadprogramowy zestaw miększych opon do wykorzystania w wyścigu. Dlatego zawodnicy spoza dziesiątki – jak Vettel i Hülkenberg – mają przewagę co najmniej jednego kompletu świeżych „żółtych” opon, a w praktyce są to dwa komplety (dodatkowo ten, który jest zachowywany na Q3). Ricciardo przebrnął przez Q1 na pośrednich oponach, więc też ma w zapasie świeże miękkie Pirelli, ale Alonso już takiego luksusu nie ma. W dodatku musi wystartować na używanych gumach (tak jak Ricciardo, mimo kary), a niemieccy kierowcy mogą ruszyć na nowych.

Czy jednak będą mogli się przebić do czołówki dzięki przewadze taktycznej? Po drodze jest jeszcze parę mocnych samochodów, w tym dwa McLareny – tym razem Jenson Button, zaliczający 250. start w Grand Prix, pokonał w kwalifikacjach Kevina Magnussena. Nawet jeśli dwa Mercedesy odskoczą stawce i rozegrają wyścig między sobą, to i tak za nimi – a nawet w szczegółowo opisanym powyżej środku stawki – dużo będzie się działo. Swoją rolę może odegrać także paliwo – tu już nie będzie tankowania poniżej maksymalnego limitu 100 kilogramów (jak Williams w Malezji): spalanie jest wysokie i liczyć się będzie każda kropla.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here